Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19

J/L- CZEMU WŁAŚNIE JA?!!
-Bo wasza dwójka ją najbardziej denerwuje. Lance zwróci jej uwagę, a ty pomożesz mu w porę uciec. Ona na pewno ruszy za wami.
Przejechałem sobie otwartą dłonią po twarzy i odwróciłem swój wzrok od tej dwójki idiotów. Czego tu można nie rozumieć. Znając Kasumi, ruszy za nimi i wtedy będziemy w stanie jej pomóc. Wszystko jest już gotowe, tylko trzeba zarzucić przynętę. Im szybciej to zrobimy tym lepiej.
-Dobra pora zaczynać. Kai ty się ukryj. Wyjdziesz...
-Kiedy będzie odpowiednia pora. Wy będziecie musieli utrzymać ją w jednym miejscu.
Poszłam schować się w krzaki. Teraz wszystko w rękach tej dwójki

Pov. Jay

Czemu akurat my?! Czy on wie, że posłał nas do jaskini lwa. Przecież jak ona się nie kontroluje, to będzie źle. Nawet ja jej nie ucieknę. Byliśmy już mniej więcej w środku lasu. Wywołałem swojego smoka i naszykowałem się do ucieczki.
-Lepiej żebyś się pośpieszył. 
-Przecież wiem. E KASUMI! WEŹ WYJDŹ! TWÓJ CHŁOPAK STCHÓRZYŁ! MÓWIŁEM, ŻE BYŁBYM LEPSZYM...
Blondyn natychmiast ruszył do ucieczki, ponieważ zauważył w ciemności parę oczu. Sam się przestraszyłem. Kiedy usiadł za mną, natychmiast ruszyłem do ucieczki. Plan Kai'a jak na razie idzie w dobrym kierunku. Leci za nami. Tylko od kiedy jest taka szybka?! Była wolniejsza.
-Musimy przyśpieszyć! Zaraz nas dorwie!
-Wiem o tym!
Ścisnąłem mocniej lejce i starałem się nie patrzeć za siebie. Już widziałem naszą pułapkę. 
-Szykuj się!
Lance stanął na grzbiecie i naszykował się do skoku. Gdy już byliśmy przy reszcie, zeskoczył na bok, a ja poleciałem w drugą stronę. Dziewczyna zatrzymała się na środku i rozglądała się dookoła. Już chciała uciec, kiedy coś ją powstrzymało. Próbowała się ruszyć, ale coś jej ewidentnie przeszkadzało. Tak jakby druga osoba ją trzymała i nie pozwalała uciec.

Pov. Kai

Wiedziałem, że tak będzie. Kto by się nie pokusił, aby walnąć tego idiotę. Sam się powstrzymuję. Czekałem tylko na odpowiedni moment. Gdy złapała się za głowę i uklękła, wiedziałem, że już czas. Wyszedłem z swojego ukrycia i podszedłem bliżej. Czubek jej miecz nakierowałam na nią i czekałem, aż wszystko zacznie działać. Tylko nic nie wychodziło! Czemu?! To powinno zadziałać.

Pov. Kasumi

-O nie nigdzie się nie ruszysz!
-A kto mi zabroni?! Ty? Błagam cie jesteś słaba! 
Starałam się walczyć z tą dziwną mocą, ale słabo mi szło. Patrzyłam tylko jak moi przyjaciele, próbują mi pomóc. Jednak to nic nie dawało. Kopnęłam ciemną kukłę mnie i wywaliłam się na ziemię.
-Słaba!
Z tym się zgodzę byłam słaba. Wycieńczona, a rana na nodze w ogóle nie pomagała. Zacisnęłam mocniej pięści i wstałam na równe nogi.
-NIE. JESTEM. SŁABA!
-Tak? To mi to udowodnij. Jesteś tylko marną kopią mnie.
W tym momencie poczułam jak jej nogi się uginają. Spojrzałam przelotnie w obraz, który mogłam tylko oglądać i zobaczyłam coś co zdecydowanie mi pomogło.
-Wybacz, ale to chyba ty jesteś marną kopią mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro