18
Kai
Gdzie ona jest? I czemu muszę być w grupie z tym idiotą? Jakoś staram się z nim wytrzymać, ale to przekracza wszystkie granice. Gada od rzeczy i ja muszę go słuchać. Niby wszystko byłoby dobrze, gdyby nie poruszył jednej kwestii.
-Czemu pozwoliłeś się lecieć samej? Wi...
Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ przyszpiliłem go do pobliskiego drzewa. Patrzyłem na niego z mordem w oczach.
-Wiem. Nie powinienem był wtedy ją zostawiać, ale prosiła mnie o to. Niech to w końcu dotrze do twego pustego łba! Myślisz, że się nie martwię?! Wręcz przeciwnie!
Puściłem go i wróciłem do dalszego szukania. Gdybyśmy chociaż znaleźli jakiś ślad, ale na ziemi nie ma żadnych odcisków stóp. Trochę mnie to zdziwiło. W końcu niektóre z nich były spore i ich ślad powinien się utrzymać do teraz. To nie mogły być normalne potwory. Może to były hologramy? Jeśli tak to dlatego tamci nie byli w stanie ich pokonać. Ich bronie musiał przez nie przenikać, ale jak to możliwe, że te monstra ich raniły. Przecież hologram nie może nic nam zrobić. Lepiej jak wszystkich o tym powiadomię. Wyjąłem swoją komórkę i wykręciłem numer do Lloyda.
-Stary to nie są potwory.
-Masz jakąś teorię?
-Nie ma żadnych śladów. Nic a nic. To musiały być hologramy.
-Skoro tak to jak to możliwe, że Nexo knigts byli ranni po walkach?
-Może...to ten Wakarum.
-Ha....a...l...lo.
Coś zaczęło nam przerywać. Tak jakby coś lub ktoś zaczął przerywać nam sygnał. Już po chwili słyszałem tylko szum. Rozłączyłem się i schowałem swój telefon. Rozejrzałem się dookoła, ale nie zobaczyłem niczego niepokojącego. Nagle usłyszałem jakieś szmery w krzakach. Zaraz po tym usłyszałem krzyk Lanc'a. Pobiegłem w tamtą stronę, ale nikogo tam nie zastałem. Spojrzałem w dół i zauważyłem cztery ślady. Dwa na pewno należały do blondyna, a pozostałe dwa były słabo widoczne. Mam złe przeczucia co do tego. Usłyszałem jeszcze jakiś szmer, ale nic więcej się nie zdarzyło. Tak jakby ktoś chciał zaatakować, ale coś go blokuje. Podszedłem bliżej i zobaczyłem nieprzytomnego Lanca w krzakach.
Wróciłem razem z nieprzytomnym rycerzem do zamku i opowiedziałem wszystkim co się stało.
C-Ava dałoby radę znaleźć jakieś zrzuty kamer czy coś.
-Zawsze warto spróbować.
Dziewczyna zaczęła coś stukać w klawiaturę i po chwili na ekranie pojawił się obraz z pobliskiej kamery. W pewnej części lasu, był widoczny tylko ciemny dym...taki jaki kiedyś wytworzyła Kas. Czy to na serio mogła być ona.
C-Powiększ.
W oczy rzuciła mi się sylwetka mojej dziewczyny, ale była jakaś inna. Jej włosy były bardziej ciemne, a oczy nie wyrażały żadnych uczuć. To był moment co usłyszałem jakiś szmer w krzakach, zaraz po zniknięciu blondyna. Już miała się rzucić, ale coś ją powstrzymało. Chociaż na chwilę jej oczy nabrały poprzednich barw. Odwróciła się i zniknęła.
L-Musiało mu się udać, przejąć nad nią jakąś kontrolę, ale widać, że z tym walczy.
-Musimy jej jakoś pomóc.
J-Ale jak? Nie wiemy co ją wtedy zatrzymało.
Złapałem się za brodę i zacząłem się zastanawiać. Moje myśli głównie krążyły wokół tego miecza, który został przez nią prze teleportowany. On musiał być tym kluczem, który jej pomoże. Złapałem za jego uchwyt i wzniosłem go do góry.
-Mam pomysł. Tylko trzeba ją sprowadzić tutaj.
-No a jak chcesz to zrobić?
-O tym w swoim czasie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro