Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Staliśmy tak i zastanawialiśmy się co dalej. Wzięłam głęboki oddech i jak najmocniej zacisnęłam swoje powieki. Może wizja nam jakoś pomoże. Jedyne co zauważyłam to były dwie dłonie na rączce miecza. Były one różne. Tak jakby należały do dwóch osób. Otworzyłam oczy i się otrząsnęłam.
L-Co tym razem?
-Ciężko to sprecyzować. Dwie osoby łapały za miecz i tylko to zauważyłam.
H-Dwie osoby...Może to byłaś ty i nie wiem.
N-Ja już chyba wiem.
Spojrzała na swego brata, a ten podszedł bliżej mnie. 
-Dobra, ale jak się tam dostaniemy?
C-Może tylko ty i Kai możecie tam wejść.
Odeszli parę kroków od nas i czekali. Po chwili poczułam jak grunt znika mi spod nóg. Instynktownie się wydarłam na całe gardło i czekałam na zderzenie z podłogą. Na widok mego chłopaka lekko się uspokoiłam i ustawiłam do lądowania.

Kiedy w końcu dotknęliśmy ziemi, popatrzyliśmy w górę. Niby za głęboko nie było, ale ten lot się jakoś dłużył. 
-Wszystko w porządku?
-Tak. A z tobą?
-Nic mi nie jest. W końcu jestem już doświadczony.
A na pierwszą randkę to mu ciężko szło mnie zaprosić. Przewróciłam oczami i poszłam przed siebie. Szatyn dogonił mnie i rozpalił mały płomień, żeby było jaśniej. Szliśmy tak, aż nie natrafiliśmy na jakąś ścianę. Było coś na niej napisane, ale w niezrozumiałym języku.
-To nie może być koniec naszej drogi. Spróbuję znaleźć jakąś drogę naokoło. 
-Okej. Ja spróbuję coś przetłumaczyć.
Zapaliłam swój płomień i przyglądałam się tym dziwnym znakom. Dopiero po kilku minutach spostrzegłam się, że jest to napis w odbiciu lustrzanym. Teraz tylko znaleźć jakieś lustro. Wyprostowałam wolną dłoń i połączyłam lód z wodą. Dzięki temu powinnam choć w części być w stanie to przeczytać.
-"Strażnik sam nie wejdzie. Razem z nim może wejść tylko ta osoba co darzy go prawdziwym uczuciem." Teraz rozumiem czemu taka wizja. KAI!
Pojawił się dosłownie obok mnie. 
-Masz coś?
Pokiwałam tylko twierdząco głową i złapałam go za rękę. On w odpowiedzi splótł nasze palce. Przyłożyłam drugą rękę do ściany i poprosiłam, żeby zrobił to samo. Po chwili poczuliśmy jakieś wibracje, a potem zobaczyliśmy jak ściana dzieli się na dwie części i otwiera przed nami przejście. Przed nami pojawił się jakiś posag z kamiennym mieczem. Tylko jego rączka była lekko pozłacana.
-Myślisz, że to jest TO?
-Tak czuję. Warto zaryzykować.
Podeszliśmy bliżej broni i się przyglądaliśmy. Postanowiłam wykonać pierwszy krok. Złapałam za rączkę i pociągnęłam do góry.
-Samemu nic z tego. Razem.
Kai podszedł do mnie i złapał razem ze mną za broń. Pociągnęliśmy ją razem do góry i po kilku minutach udało nam się ją wyjąć. Chłopak dał mi broń i przerzucił mi przez szyję swoje ramie.
-No to teraz pozostaje nam tylko jedno pytanie. Jak my stąd wyjdziemy?
-Mam pewien pomysł.

Poszliśmy do miejsca, gdzie wylądowaliśmy i spojrzeliśmy w górę. Wspinaczka definitywnie nie wchodzi w grę. Za dużo by nam to zajęło. Chwyciłam swoją nową broń i przyłożyłam ją do ściany. 
-Zanim co. Weź mi powiedz czemu mi wcześniej nie powiedzieliście, że tamten miecz to podróbka?
-Eeee...nie mój pomysł.
-Wiem, że nie twój i nie jestem zła. Po prostu jakbyście mi wcześniej powiedzieli to wszystko poszłoby z górki.
-Też tak myślałem, ale no...
Zaśmiałam się i nie odrywając broni od ściany pocałowałam go w policzek.
-Lepiej się pośpieszmy. Kto wie czy nie atakują.
Po moich słowach na ścianie pojawiły się schody, które okrężnie szły w górę (Nie wiem jak to lepiej opisać). 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro