14
Siedziałam na swoim łóżku i rozmyślałam nad tą wizją. Jakbym mogła jej zapobiec. No a dodatkowe ten głos. Kto to w ogóle jest i czemu aż tak bardzo mu zależy na tym, żebym do niego dołączyła. Złapałam za książkę, którą dostałam od swoich rodziców i otworzyłam na dowolnej stronie. W pewnym momencie dostrzegłam jakąś wzmiankę o złotym mieczu. Nikt nie był w stanie go ani znaleźć ani wydobyć. Czytając dalej, zrozumiałam, że to chodziło o miecz strażnika. Tylko jedno mnie zdziwiło. Nie było mowy o tym, że zabiera czyjąś moc. Może nie uzupełnili o nim informacji. Jednak coś mi się to nie wydaje. Wyrwałam odpowiednią kartkę i pobiegłam na pierwszą lepszą wieżę. Stanęłam na murze i zacisnęłam dwa palce na swojej skroni. Jak mogłabym odnaleźć tą broń. Ktoś niby ją kiedyś znalazł, ale nie powiedział gdzie. Teraz może być wszędzie. Może nawet w tym lesie, skąd przyszły te potwory. Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy zadziała. Podniosłam prawą rękę do góry i zamknęłam oczy. Skupiłam się na tym prawdziwym mieczu. Nie chciałam używać teleportacji, ponieważ nic by to nie dało. Dlatego chciałam, żeby zaprowadziły mnie do niego żywioły. Kiedy nic się nie zmieniało już przez pewien czas, postanowiłam jeszcze coś zrobić. Wzięłam głęboki oddech.
-Mieczu strażnika usłysz me wołanie...Niech żywioły pokażą mi do ciebie drogę...Pozwól zmienić przeznaczenie i pomóc tym którzy tego potrzebują.
Otworzyłam swoje oczy i spojrzałam na swoją uniesioną rękę. Znowu pojawiły się te tatuaże. Jednak tym razem czułam coś innego. Nie wysysały ze mnie mojej energii. Wręcz przeciwnie. Czułam się tak, jakbym mogła przenosić góry. Z kilku tych rys, uformowała się jakaś strzałka, która przybrała ciemny kolor. Skierowałam ją w dół, a ona się lekko zaświeciła. Natychmiast zbiegłam na dół i szukałam dalszej drogi. Ostatecznie znalazłam się na sali treningowej. Mój "kompas" jakby oszalał. Raz był cały ciemny, a po chwili znowu świecił jasnym światłem.
"-Clay możesz przyjść na hale do treningu?
-Co się stało?
-Po prostu tu choć."
"-Kai chodź na halę do treningu. Coś czuję, że będę potrzebować twojej pomocy.
-Już tam biegnę"
Po niecałej minucie obydwoje wbiegli na salę jak poparzeni.
-Co się stało?
-Clay jest tu jakieś tajne przejście czy coś?
Odwróciłam się w ich stronę i spotkałam się z wymalowanym na ich twarzy zdziwieniem oraz troską. Wytłumaczyłam im o co chodzi i razem szukaliśmy jakiegoś przejścia.
Traciliśmy już nadzieję na odnalezienie jakiegokolwiek przejścia. W tym momencie na salę weszli pozostali i od razu zasypywali nas pytaniami typu "Co tu się dzieje". W skrócie im wszystko wytłumaczyliśmy i wróciliśmy do dalszego szukania igły w stoku siana. Tatuaże powoli znikały, a ja traciłam nadzieję, że uda mi się dziś odnaleźć tą broń, aż tu nagle Axl nas zawołał. Stał obok jednej ze ścian. Pokazał nam, żebyśmy spojrzeli w górę.
-Tam jest coś na znak dłoni.
-Jest dość wysoko.
-Dla mnie to nic! Kas wskakuj ze mną na deskolotkę. Za chwilę tam podlecimy.
Zrobiliśmy tak jak powiedział. Zatrzymaliśmy się przy tym odcisku dłoni. Spojrzałam na swoją prawą rękę. Strzałka świeciła dość jasnym światłem. Przyłożyłam dłoń to tego miejsca i odczekałam pewien moment. Zabrałam ją i patrzyłam na zachodzące zmiany. Na początku niby nic, ale po chwili rozbłysła się we wszystkich kolorach tęczy. Musieliśmy zakryć swoje oczy, żeby nie oślepnąć. Później wydobyły się z niej jakieś linie, które kierowały się w dół. Zatrzymały się na środku sali.
-Musi być tam.
Wylądowaliśmy na ziemi i wszyscy podeszliśmy do odpowiedniego miejsca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro