12
Gdzieś w lesie
Od kilku dni w czyjejś kryjówce ktoś ciągle dostawał napadów agresji. A wszystkiemu winna była Kasumi. Jakiś starzec bezowocnie próbował przejąć nad nią kontrolę. Ciągle go coś blokowało. Miał z nią kontakt, poprzez niby utraconą przez nią moc. Jeśli chciał przejąć nad wszystkim władzę i przy okazji zyskać tak wspaniałego wspólnika, to musiał przełamać ten mur, który stał pomiędzy nim a nią. Jednak zanim co, musiał wysłać jakiegoś szpiega. Stworzył więc potwora, który niczym się nie różnił od pozostałych ludzi. Musiał go jeszcze tylko podszkolić.
Kasumi
Uspokojona wróciłam ze swoim chłopakiem do zamku. Już jakoś ta myśl do mnie dotarła, ale wciąż nie mogłam się z tym pogodzić.
-To ja pójdę poćwiczyć.
-O nie nie.
Już chciał mnie przerzucić przez ramię, ale byłam szybsza. Po chwili byłam na hali. Biegałam tak, aż w końcu ktoś nie wszedł i zaczął krzyczeć na całe gardło. Zatrzymałam się i spojrzałam na blondyna. Nie rozumiem czego się wystraszył. Po jego krzyku pojawiła się i reszta i spojrzała na mnie. Szczęki im opadły. No może nie mojemu kuzynowi. Przekrzywiłam głowę i spojrzałam na nich pytająco. Spojrzałam na siebie i znowu dostrzegłam te tatuaże. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam na ziemi.
-Jak się czujesz?
-Nie rozumiem o co wam chodzi Lloyd. Czuję się świetnie.
L-To wstań, bo coś nie wierzę.
Wstałam podskoczyłam, żeby pokazać, że nic mi nie jest. Zrobiłam swoją fochniętą minkę i odwróciłam się do niego tyłem.
-Skoro nie zemdlałaś to chodź ze mną.
Zanim się odwróciłam ktoś zaczął mnie ciągnąć w stronę tablic. Na całe szczęście były to targety, do strzelania z łuku. Spojrzałam na rudą czuprynę chłopaka i próbowałam się uwolnić. Jeszcze chwila a pośle mnie do szpitala. Zatrzymał się parę metrów od targetów, a ja próbowałam złapać równowagę. Co jak co ale Aaron, potrafi zawrócić w głowie.
-O co chodzi?
-Ty uczysz Lanca walki. Teoretycznie każdy z was nas czegoś uczy, więc czemu was czegoś nie nauczyć.
-No a czemu wybrałeś mnie.
-Bo Kai i Lance by się pozabijali. Ja nauczę cie strzelać z łuku bądź kuszy. Dodatkowe umiejętności się wam przydadzą.
-Tia szczególnie mnie. Słyszałam o czym mówiliście.
-Wiedz tylko jedno. Nie pozwolimy, żeby TO się stało.
Chwyciłam jakiś pierwszy lepszy łuk i napięłam go. Po części wiedziałam jak się strzela, ale celności to ja nie mam. Strzała trafiła w ścianę, o którą opierał się blond leń. Na początku nie wiedział co się stało i stał jak słup soli. Gdy odwrócił się w stronę wpitej strzały, natychmiast uciekł ćwiczyć.
-Chyba będziemy musieli popracować nad tą celnością. No chyba, że specjalnie tam strzeliłaś.
Pokiwałam tylko głową na boki i napięłam drugi raz łuk.
Wszyscy już zakończyli swój trening, a ja nadal uparcie siedziałam na hali. Jedynie ćwiczenie potrafią mnie od czegoś odciągnąć. A poza tym komu zaszkodziły dodatkowe ćwiczenia. Chyba nikomu. Jeśli będę silniejsza to również powinnam być w stanie pokonać tego kogoś. Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki oddech. Skupiłam się na przywołaniu jakiejś wizji. Jednak to co zobaczyłam mnie przeraziło. Szykowała się kolejna wielka fala, jednak na czele stała jakaś dziewczyna. Jej włosy były kruczoczarne a oczy były tak ciemne, jakby nie posiadały one żadnych uczuć. Na początku nie wiedziałam kto to, ale gdy dojrzałam podobną bliznę do mojej, przeraziłam się. Odłożyłam łuk i nie mówiąc nic nikomu, poszłam do swego pokoju.
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Jest to dopiero 12 rozdział a ja już zbliżam się do finału. 11 rozdziałów było po 1000 słów a nawet więcej. Jeśli ma być tego tyle samo co poprzednia część czy więcej muszę pisać tego mniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro