10
Obudził mnie jakieś dziwne hałasy. Nie był to budzik ani mój telefon. Mimowolnie otworzyłam oczy. Nie mogłam się ruszyć. Ktoś. Mnie. Owinął tą kołdrą, jakbym była nadzieniem do naleśnika. Starając się wyswobodzić z tej pułapki, spadłam na podłogę. Trzask chyba był tak głośny, że te odgłosy, które słyszałam, natychmiast zanikły. Wstałam i założyłam jakiś luźny dres. Super co mnie jeszcze dziś spotka. Najpierw jakieś głosy, a teraz ten ból pleców. Jak dorwę tego co mnie tak urządził to mu nie daruję. Weszłam do głównego pomieszczenia, ale nikogo tam nie zastałam. Potwory atakują i mnie nie obudzili? Jeśli tak to nie ręczę za siebie. Zerknęłam kątem oka na zegarek i się uspokoiłam. Była piąta rano. Tylko nadal zostaje jedno pytanie. Co to były za hałasy. Takie "hy..mh..ne...sa...tr..od". Aż głowa od tego pęka. Może powinnam pogadać z tym Merlociek co Lance mówił. Tylko gdzie on jest. Dobra obudzę jedną osobę i nawet wiem kogo.
Wyszłam z tego pomieszczenia i skierowałam się do pokoju swego kuzyna. Podobno jest najlepszy z wszystkich, a taką formę powinno się utrzymać, więc pewnie nie będzie miał mi tego za złe. Stanęłam przed drzwiami z orłem i już miałam otwierać, gdy nadeszła mnie kolejna wizja. Szybko zamknęłam oczy i się otrząsnęłam. Zamiast zapukać przywitałam się z nim głośnym krzykiem.
"-Clay zakładaj tą koszulkę! JUŻ!"
No dajcie spokój. Czy moja moc w ogóle wie, że to jest mój kuzyn. Po chwili drzwi otworzył mi ubrany już brunet.
-Niech zgadnę wizja.
-A żebyś wiedział!
Starałam się jak najciszej na niego nakrzyczeć. Wyszło mi to tak w miarę. Jestem przyzwyczajona, ale tylko do jednej osoby bez koszulki.
-Co się stało?
-Muszę pogadać z Merlockiem a nie wiem gdzie on jest.
-Skąd o tym wierz?
-Lance.
Westchnął cicho i pokazał, żebym za nim poszła. Widać, że był już jakiś czas na nogach.
Po chwili dotarliśmy do wielkiego pokoju, w którym znajdował się okrągły stół, sporo regałów z książkami i jakimś zaawansowanym komputerem. Zaraz potem na stole, pojawiła się sylwetka czarodzieja.
-Ty musisz być Kasumi. Strażniczka żywiołów.
Czułam się nieco zdziwiona. Nie mogłam nic z siebie wykrztusić. Kiwnęłam tylko twierdząco głową i wzięłam głęboki oddech.
-Chciałam cię o coś zapytać.
-Pytaj moja droga.
-Od kiedy straciłam jedną ze swoich mocy, czuję się dość dziwnie. Gdy tylko się mocno zdenerwuję, lub skoncentruję na moim ciele pojawiają się jakieś dziwne tatuaże. Kiedy znikają tracą sporo sił.
Chwile stał zamyślony, aż w końcu się odezwał.
-Udało by ci się je teraz wytworzyć.
Stanęłam luźno i opuściłam głowę w dół. Starałam się przypomnieć te wszystkie zdarzenia, w których się pojawiły. Ścisnęłam mocniej swoje powieki i nadal nic. Wtedy przypomniałam sobie co się wydarzyło rok lub dwa lata temu. Przed oczami stał Turel. Na sam jego widok wyszczerzyłam zęby i ścisnęłam dłonie w pięści. Udało mi się je wywołać. Pod ich wypływem moje mięśnie napięły się, a moja blizna zaczęła świecić. To się jeszcze nie wydarzało. Uspokoiłam się, bo powoli zaczęły już sięgać moich oczu. Padłam na kolana i ciężko dyszałam. Gdy doszłam do siebie do tego stopnia, że byłam już w stanie już normalnie stać.
-Czy to na twoim ramieniu zawsze tak się świeciło?
-Nie to pierwszy raz. Wcześniej te znaki, pojawiały się tylko na rękach i nogach.
-Może nie straciłaś tej mocy.
Wmurowało mnie. Przecież to nie możliwe. Widziałam na własne oczy jak ją tracę. Jednak pozostaje mi jeszcze pytanie.
-Jest jeszcze jedno. Dziś rano słyszałam jakieś głosy. Ciężko mi powiedzieć co mówiły, bo było to niezrozumiałe.
-A więc na tym to polegało..
-Co polegało?
-Na razie nie jestem pewien. Możesz zostawić nas samych.
Przytaknęłam tylko i wyszłam. Wiem, że nie powinnam teraz ćwiczyć, ale co mnie to. Chcę się trochę wyładować. Poszłam na halę treningową i wzięłam swój wczorajszy kij.
Clay
Gdy Merlock poprosił Kasumi, żeby wyszła, już wiedziałem co się kroi. To musiała być sprawa tej fałszywej broni.
-Te głosy to nie jest zwyczajna sprawa. Najwidoczniej wróg zastawił na nią kiedyś pułapkę, która zadziałałaby tylko na niej, a nie na jej matce. Musiał wiedzieć co się szykuję.
-Czyli to mogłoby oznaczać, że ona słyszy te potwory.
Kiwnął tylko głową. Ma to swoje dobre strony. Będziemy chodziarz w stanie obronić się przed niespodziewanym atakiem.
-A te jej tatuaże.
-To musi być ta moc, którą straciła. Daje o sobie znać, że jest blisko niej. Wróg musi z niej korzystać, aby tworzyć swoją armię. Jeśli się nie pośpieszymy, będziemy mieć jeszcze trudniejsze wyzwanie.
-Czemu?
-Bo jest możliwość, że przejmie kontrolę nad nią i nic jej nie pomoże. Jednak na razie coś blokuje jego kontrolę.
To musi być ten szatyn. Jeśli Lance coś odwali, to już koniec. Muszę natychmiast go o tym powiadomić. Pożegnałem się z czarodziejem i poszedłem od razu do pokoju blondyna. Tak jak myślałem. Jeszcze śpi. Wszedłem do pokoju trzaskając drzwiami. Nic to nie dało. Podszedłem do niego i zobaczyłem na jego uszach słuchawki. No tego już za wiele. Zdjąłem je i się na niego wytarłem.
-WSTAWAJ!!! ATAKUJĄ!!!
Wiedziałem, że poskutkuje. Od razu stanął do pionu i szybko się ubierał. Gdy zakładał swoją zbroję, powstrzymałem go.
-Mam sprawę.
-I tylko dla tego mnie budzisz!
-Chodzi o Kasumi.
Słysząc imię mojej kuzynki od razu przestał marudzić.
-Proszę cię, żebyś na wtrącał się w jej związek z tym chłopakiem. Jeśli coś się stanie to źle się to skończy.
-A co jeśli odmówię.
-A chcesz zobaczyć jak ktoś przejmuję nad nią kontrolę i nas pokonuje!?
Wyszedłem z jego pokoju i od razu napotkałem na zdziwione twarze moich przyjaciół. Blondyn stanął przed nimi i powiedział.
-Teraz się tłumacz.
Opowiedziałem im wszystko czego się dowiedziałem od Merlocka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro