Zespół Okami
- Endou, musimy porozmawiać.- zaczął poważnie Gouenji stając przed przyjacielem.- Chodzi o Kageyame.- gdy tylko jasnowłosy użył tego nazwiska, Kidou stojący nieopodal zacisnął mocno pięści i spojrzał na kolegę z drużyny. Dobrze wiedział jaki jest jego dawny szef i nie mógł uwierzyć, że ten człowiek dalej jest po tym wszystkim na wolności. Podszedł do przyjaciół i poważnym tonem spytał.
- O co z nim chodzi? Coś się stało?- teraz to i Endou i Kidou patrzyli na jeżyka z wielkim zainteresowaniem. Aphrodi stojący za napastnikiem nie wydawał się już być taki radosny jak jeszcze parę chwil temu. Był nieobecny co dało się z łatwością dostrzec.
- Byliśmy nad rzeką i nas zaczepił.- zaczął powoli Shuuya akcętując każde słowo- Przyprowadził ze sobą zespół Zeusa a raczej... Były zespół Zeusa. Zmienili totalnie swój ubiór ale i zachowanie. Na dodatek dodali nowego członka drużyny. Żeby było ciekawie wszyscy go znamy.
- Niby kto to?- dociekał Mamorou. Jasnowłosy spojrzał na Kazemaru, który również podszedł do zbiegowiska.
- Kirigakure Saiji.
- Że co?- niebieskowłosy aż zamrugał z zaskoczenia- To kapitan liceum Shuriken. Jakim cudem znalazł się w Zeusie?
- Rzecz w tym, że to już nie jest Zeus.- przypomniał raz jeszcze Shuuya jakby do kogoś to jeszcze nie dotarło.- Oni stworzyli zupełnie inny zespół. To było widać. Obawiam się, że zmienili także styl walki.- mówiąc to ukradkiem zerknął na Terumiego.
- Jesteś tego powien?- spytał Yuuto krzyżując ręce.- Jeśli tak to możemy spodziewać się wszystkiego.
- I tak jest. Powiedział, że jutro odbędzie się mecz między nami a jego zespołem. Z tym dodatkiem, że mamy mieć Aphrodiego w zespole.- w tym momencie uwaga wszystkich skupiła się na blondynie. Chłopak podniósł głowę i nieznacznie uśmiechnął się.
- Przepraszam was...- wymamrotał.- Gdyby nie ja nie doszłoby do tego wszystkiego. I znów wciągam innych w jakieś bagno...- odszedł na bok i usiadł na ławce.
- Czyli mamy grać przeciwko jego drużynie, tak?- strateg zmarszczył brwi.- Wiem jaki jest i jakie ma strategie ale nie jestem pewien czy go rozgryzę. W Akademii Królewskiej to mi się udało, ponieważ dał mi podpowiedź. Teraz gdy już nie mam z nim żadnego kontaktu, będzie to utrudnione. A zapewniam was, że może coś zrobić żeby nas wyeliminować w ten czy inny sposób.
- Możesz mieć racje- poparł kolegę Endou- Ale w tym wypadku musimy zaryzykować i z nimi walczyć.
- Jeśli nam się uda, to może liceum Zeusa przejrzy na oczy.- podsumował Gouenji.- W innej sytuacji nie wiem co będzie z Aphrodim. Nie może wiecznie się zamartwiać o byle co.
- A no właśnie, mamy go mieć w drużynie?- tym razem głos zabrał Kazemaru.- To kogoś musimy posadzić na ławkę rezerwowych.- wszyscy rozejrzeli się po sobie. Takie ustawienie było dla nich standardowe i właśnie dzięki takiemu rozwiązaniu mogli grać w pełni rozwiniętymi technikami. Nikt nie chciał oddać swojego miejsca tak łatwo dawnemu wrogowi co stanowiło problem. Aphrodi nie udzielał się w dyskusjach. Czekał cierpliwie na wyrok. Tak na prawdę było mu wszystko jedno co się z nim stanie. Chciał tylko odzyskać przyjaciół. Nie rozumiał ich postępowania. Chodź w pewnym sensie czuł się za to odpowiedzialny. No i jeszcze jest ten cały Saiji z Shuriken. To jest dopiero zagadkowa kwestia. Dlaczego on poszedł za Kageyamą? Co ten człowiek knuje?
Resztę popołudnia chłopaki z Raimon'a spędzili ostro trenując do jutrzejszego meczu. Nikt nie miał pojęcia czego mają się spodziewać więc musieli przygotować się na każdą okoliczność. Jedynie Terumi siedział na ławce i obserwował wysiłki innych zawodników. Jakoś nie mógł się zebrać w sobie i stanąć na boisku. Murawa kojarzyła mu się teraz z polem bitwy, którą albo przegra albo wygra. Wszystko zależało od niego. Nieopodal, tuż za murami szkoły stali dwaj szpiedzy wroga. Nie rzucali się w oczy, gdyż zmienili ubiór i wyglądali teraz na zwykłe dzieciaki. Jeden z nich miał na sobie czarne spodnie z fioletową podkoszulką a na to czarną bluzę. Drugi zaś: Czerwone spodnie i szarą bluzkę. Obaj opierali się o mur i udawali, że się dopiero co poznali.
- Po co tu sterczyny?- spytał Hera zmieniając pozycję, że teraz był ustawiony bokiem do kolegi.
- Szef kazał zobaczyć czy zgrali się już z Aphrodim.- odparł Kirigakure jakby to było rzeczą oczywistą- Więc to właśnie robię. Ale wygląda na to, że ten matoł nawet nie wszedł na murawę.
- I tak też myślałem. Po co szef kazał go włączać do drużyny Raimon'a? To nie ma sensu.
- Ma. Musi odejść wtedy jedna osoba. Aphrodi grał na obronie więc któryś będzie musiał zejść z tej pozycji co oznacza słabe chronienie pola karnego.- tłumaczył towarzyszowi Saiji. Sam był dobrym strategiem a do tego bardzo cierpliwym jak trzeba było.- I tu jest dla nas szansa.
- Jakby nasze wilcze strzały były za słabe.- mruknął lekko urażony Hera.- Daj spokój. Nawet jak nie będzie grał, co to zmieni? Pokonamy ich bez problemu. Nasze symulacje są na wysokim poziomie. Uwzględniają każdą sytuację.
- Ale wiesz czego to jest zasługa?
- A to ma jakieś znaczenie?
- Tak. Wysłaliśmy do szkoły szpiega już na samym początku. Nikt nie ma pojęcia, że ona jest zamieszana w to wszystko. Taka rewelacyjnie odgrywa swoją rolę.- tu Kirigakure zaśmiał się.- Trzeba ją poprosić, aby zebrała informacje z tego ich treningu. Może coś nowego stworzą w co wątpię. Dobra, spadamy stąd Hera. Nic tu po nas.- Czerwonooki odszedł kawałek od muru szkoły i ruszył w przeciwnym kierunku niż wejście na teren szkoły. Brązowowłosy chwilę jeszcze obserwował wrogów aż i on poszedł za znajomym.
******
Nadeszła godzina meczu. Raimon był już zwarty i gotowy do walki. Byli dość pozytywnie nastawieni do meczu. Jednak to nie uśpiło ich czujności. Świadomość, że Kageyama może tylko pozorować uczciwą walkę a tak na prawdę zastawił na nich jakąś pułapkę. To było zbyt oczywiste. I nawet pewne. Rozgrzewali się właśnie, gdy na boisku pojawił się Aphrodi. Podszedł do Endou i z miną zbitego psa powiedział:
- Dziękuję wam za wszystko. Nie musieliście wcale się na to wszystko zgadzać. Mam tu na myśli ten mecz... Ja wiem, że to bardzo źle wygląda i na pewno jesteście na mnie źli ale to dla mnie bardzo ważne, żeby im pomóc. Muszą przejrzeć na oczy. To moi przyjaciele. Mimo wszystko dalej zajmują wysoką pozycje u mnie. I nie chcę, żeby coś złego z nimi się stało.- bramkarz uśmiechnął się i położył dłoń na ramieniu kolegi.
- Nie ma sprawy Terumi. Mam tylko nadzieję, że pomożemy twoim kolegom.- wyznał brązowowłosy z uśmiechem.- Mamy nadzieję, że ciebie też zobaczymy w akcji. Kageyama sobie tego życzył.
- Tak, ale...- tu blondyn rozejrzał się po zespole. Wszyscy byli do niego wbrew pozorom przyjaźnie nastawieni. Jego wzrok zatrzymał się na płomiennym napastniku. Blondyn stał oparty o drzewo. Patrzył akurat na Kidou z którym o czymś rozmawiał. Nawet nie zwrócił uwagi na aniołka, który mu wiele zawdzięczał. Westchnął i dokończył- A mogę na początku zostać na ławce? Muszę się przyzwyczaić do tego wszystkiego.
- Pewnie, wejdziesz do gry, gdy tylko będziesz miał ochotę.
Nagle ściemniło się. Po całym boisku rozeszła się jakaś podejrzana mgła, która skutecznie pogorszyła widoczność. Na murawę weszli przeciwnicy Raimon'a- nowy zespół Zeusa a raczej...
- I znów się spotykamy.- rzucił tajemniczo Kageyama wyłaniając się z ciemności.
- Kageyama...- warknął Yuuto patrząc z nienawiścią na byłego trenera. Miał do niego tyle pytań, że nie sposób ich zliczyć. Mężczyzna nie przejął się groźnymi minami przeciwników. W gruncie rzeczy o nie mu właśnie chodziło. A teraz jeśli pozwolicie przedstawiam wam mój nowy zespół Okami. Mam nadzieję, że tym razem mecz okaże się być fascynujący.- mówiąc to posłał wredne spojrzenie Aphrodiemu, w którym to walczyły dwie przeciwstawne siły. Mianowicie chęć udziału w grze i pomoc w odbiciu przyjaciół z rąk złego człowieka i druga, która bała się, że jeśli tylko wejdzie do gry wszystko zostanie zaprzepaszczone, bo on nie będzie umiał nic zrobić i jedyna szansa na pomoc jego drużynie przepadnie. Odwrócił więc wzrok i usiadł na ławce rezerwowych. Obie drużyny ustawiły się w jednej linii. Kapitanowie stali na przeciwko siebie i mierzyli się przenikliwym wzrokiem. Mowa jest tu o Endou i Herze. Obaj nie zamierzali dać za wygraną.
- Oby to był pomyślny mecz.- rzucił kapitan Okami z kamienną twarzą i wyciągnął dłoń do bramkarza Raimon'a. Ten pokiwał głową i uścisnął dłoń rywala.
- Tak, oby.
- Obyście tylko nie połamali nóg.- zaśmiał się złośliwie Saiji robiąc ten swój głupawy uśmieszek. Stojący przed nim Gouenji szybko to skwitował.
- Nie bądź taki pewny siebie. Nie grasz u siebie.
- I tu właśnie się mylisz Shuuya. Zaskoczymy cię.
Chwilę po zakończeniu tych krótkich zdań rozbrzmiał gwizdek oznaczający początek meczu. Wszyscy z Raimon'a w duszy zadawali sobie jedno pytanie: Co się wydarzy? Jedynie Aphrodi myślał w nieco innej kategorii: Jak to wszystko się skończy?
******
Przepraszam, że dopiero teraz wstawiłam ale nie mogłam się zdecydować czy podzielić ten rozdział na dwa. W sensie osobno dać mecz a osobno to co jest przed meczem. Więc ustaliłam, że to podzielę. Generalnie następny rozdział będzie chyba najdłuższy więc nie jestem pewna czy jutro się pojawi. Postaram się o to. A na razie życzę miłego czytania :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro