Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zespół Okami

- Endou, musimy porozmawiać.- zaczął poważnie Gouenji stając przed przyjacielem.- Chodzi o Kageyame.- gdy tylko jasnowłosy użył tego nazwiska, Kidou stojący nieopodal zacisnął mocno pięści i spojrzał na kolegę z drużyny. Dobrze wiedział jaki jest jego dawny szef i nie mógł uwierzyć, że ten człowiek dalej jest po tym wszystkim na wolności. Podszedł do przyjaciół i poważnym tonem spytał.

- O co z nim chodzi? Coś się stało?- teraz to i Endou i Kidou patrzyli na jeżyka z wielkim zainteresowaniem. Aphrodi stojący za napastnikiem nie wydawał się już być taki radosny jak jeszcze parę chwil temu. Był nieobecny co dało się z łatwością dostrzec.

- Byliśmy nad rzeką i nas zaczepił.- zaczął powoli Shuuya akcętując każde słowo- Przyprowadził ze sobą zespół Zeusa a raczej... Były zespół Zeusa. Zmienili totalnie swój ubiór ale i zachowanie. Na dodatek dodali nowego członka drużyny. Żeby było ciekawie wszyscy go znamy.

- Niby kto to?- dociekał Mamorou. Jasnowłosy spojrzał na Kazemaru, który również podszedł do zbiegowiska.

- Kirigakure Saiji.

- Że co?- niebieskowłosy aż zamrugał z zaskoczenia- To kapitan liceum Shuriken. Jakim cudem znalazł się w Zeusie?

- Rzecz w tym, że to już nie jest Zeus.- przypomniał raz jeszcze Shuuya jakby do kogoś to jeszcze nie dotarło.- Oni stworzyli zupełnie inny zespół. To było widać. Obawiam się, że zmienili także styl walki.- mówiąc to ukradkiem zerknął na Terumiego.

- Jesteś tego powien?- spytał Yuuto krzyżując ręce.- Jeśli tak to możemy spodziewać się wszystkiego.

- I tak jest. Powiedział, że jutro odbędzie się mecz między nami a jego zespołem. Z tym dodatkiem, że mamy mieć Aphrodiego w zespole.- w tym momencie uwaga wszystkich skupiła się na blondynie. Chłopak podniósł głowę i nieznacznie uśmiechnął się.

- Przepraszam was...- wymamrotał.- Gdyby nie ja nie doszłoby do tego wszystkiego. I znów wciągam innych w jakieś bagno...- odszedł na bok i usiadł na ławce.

- Czyli mamy grać przeciwko jego drużynie, tak?- strateg zmarszczył brwi.- Wiem jaki jest i jakie ma strategie ale nie jestem pewien czy go rozgryzę. W Akademii Królewskiej to mi się udało, ponieważ dał mi podpowiedź. Teraz gdy już nie mam z nim żadnego kontaktu, będzie to utrudnione. A zapewniam was, że może coś zrobić żeby nas wyeliminować w ten czy inny sposób.

- Możesz mieć racje- poparł kolegę Endou- Ale w tym wypadku musimy zaryzykować i z nimi walczyć.

- Jeśli nam się uda, to może liceum Zeusa przejrzy na oczy.- podsumował Gouenji.- W innej sytuacji nie wiem co będzie z Aphrodim. Nie może wiecznie się zamartwiać o byle co.

- A no właśnie, mamy go mieć w drużynie?- tym razem głos zabrał Kazemaru.- To kogoś musimy posadzić na ławkę rezerwowych.- wszyscy rozejrzeli się po sobie. Takie ustawienie było dla nich standardowe i właśnie dzięki takiemu rozwiązaniu mogli grać w pełni rozwiniętymi technikami. Nikt nie chciał oddać swojego miejsca tak łatwo dawnemu wrogowi co stanowiło problem. Aphrodi nie udzielał się w dyskusjach. Czekał cierpliwie na wyrok. Tak na prawdę było mu wszystko jedno co się z nim stanie. Chciał tylko odzyskać przyjaciół. Nie rozumiał ich postępowania. Chodź w pewnym sensie czuł się za to odpowiedzialny. No i jeszcze jest ten cały Saiji z Shuriken. To jest dopiero zagadkowa kwestia. Dlaczego on poszedł za Kageyamą? Co ten człowiek knuje?

Resztę popołudnia chłopaki z Raimon'a spędzili ostro trenując do jutrzejszego meczu. Nikt nie miał pojęcia czego mają się spodziewać więc musieli przygotować się na każdą okoliczność. Jedynie Terumi siedział na ławce i obserwował wysiłki innych zawodników. Jakoś nie mógł się zebrać w sobie i stanąć na boisku. Murawa kojarzyła mu się teraz z polem bitwy, którą albo przegra albo wygra. Wszystko zależało od niego. Nieopodal, tuż za murami szkoły stali dwaj szpiedzy wroga. Nie rzucali się w oczy, gdyż zmienili ubiór i wyglądali teraz na zwykłe dzieciaki. Jeden z nich miał na sobie czarne spodnie z fioletową podkoszulką a na to czarną bluzę. Drugi zaś: Czerwone spodnie i szarą bluzkę. Obaj opierali się o mur i udawali, że się dopiero co poznali.

- Po co tu sterczyny?- spytał Hera zmieniając pozycję, że teraz był ustawiony bokiem do kolegi.

- Szef kazał zobaczyć czy zgrali się już z Aphrodim.- odparł Kirigakure jakby to było rzeczą oczywistą- Więc to właśnie robię. Ale wygląda na to, że ten matoł nawet nie wszedł na murawę.

- I tak też myślałem. Po co szef kazał go włączać do drużyny Raimon'a? To nie ma sensu.

- Ma. Musi odejść wtedy jedna osoba. Aphrodi grał na obronie więc któryś będzie musiał zejść z tej pozycji co oznacza słabe chronienie pola karnego.- tłumaczył towarzyszowi Saiji. Sam był dobrym strategiem a do tego bardzo cierpliwym jak trzeba było.- I tu jest dla nas szansa.

- Jakby nasze wilcze strzały były za słabe.- mruknął lekko urażony Hera.- Daj spokój. Nawet jak nie będzie grał, co to zmieni? Pokonamy ich bez problemu. Nasze symulacje są na wysokim poziomie. Uwzględniają każdą sytuację.

- Ale wiesz czego to jest zasługa?

- A to ma jakieś znaczenie?

- Tak. Wysłaliśmy do szkoły szpiega już na samym początku. Nikt nie ma pojęcia, że ona jest zamieszana w to wszystko. Taka rewelacyjnie odgrywa swoją rolę.- tu Kirigakure zaśmiał się.- Trzeba ją poprosić, aby zebrała informacje z tego ich treningu. Może coś nowego stworzą w co wątpię. Dobra, spadamy stąd Hera. Nic tu po nas.- Czerwonooki odszedł kawałek od muru szkoły i ruszył w przeciwnym kierunku niż wejście na teren szkoły. Brązowowłosy chwilę jeszcze obserwował wrogów aż i on poszedł za znajomym.

******

Nadeszła godzina  meczu. Raimon był już zwarty i gotowy do walki. Byli dość pozytywnie nastawieni do meczu. Jednak to nie uśpiło ich czujności. Świadomość, że Kageyama może tylko pozorować uczciwą walkę a tak na prawdę zastawił na nich jakąś pułapkę. To było zbyt oczywiste. I nawet pewne. Rozgrzewali się właśnie, gdy na boisku pojawił się Aphrodi. Podszedł do Endou i z miną zbitego psa powiedział:

- Dziękuję wam za wszystko. Nie musieliście wcale się na to wszystko zgadzać. Mam tu na myśli ten mecz... Ja wiem, że to bardzo źle wygląda i na pewno jesteście na mnie źli ale to dla mnie bardzo ważne, żeby im pomóc. Muszą przejrzeć na oczy. To moi przyjaciele. Mimo wszystko dalej zajmują wysoką pozycje u mnie. I nie chcę, żeby coś złego z nimi się stało.- bramkarz uśmiechnął się i położył dłoń na ramieniu kolegi. 

- Nie ma sprawy Terumi. Mam tylko nadzieję, że pomożemy twoim kolegom.- wyznał brązowowłosy z uśmiechem.- Mamy nadzieję, że ciebie też zobaczymy w akcji. Kageyama sobie tego życzył.

- Tak, ale...- tu blondyn rozejrzał się po zespole. Wszyscy byli do niego wbrew pozorom przyjaźnie nastawieni. Jego wzrok zatrzymał się na płomiennym napastniku. Blondyn stał oparty o drzewo. Patrzył akurat na Kidou z którym o czymś rozmawiał. Nawet nie zwrócił uwagi na aniołka, który mu wiele zawdzięczał. Westchnął i dokończył- A mogę na początku zostać na ławce? Muszę się przyzwyczaić do tego wszystkiego. 

- Pewnie, wejdziesz do gry, gdy tylko będziesz miał ochotę.

Nagle ściemniło się. Po całym boisku rozeszła się jakaś podejrzana mgła, która skutecznie pogorszyła widoczność. Na murawę weszli przeciwnicy Raimon'a- nowy zespół Zeusa a raczej...

- I znów się spotykamy.- rzucił tajemniczo Kageyama wyłaniając się z ciemności.

- Kageyama...- warknął Yuuto patrząc z nienawiścią na byłego trenera. Miał do niego tyle pytań, że nie sposób ich zliczyć. Mężczyzna nie przejął się groźnymi minami przeciwników. W gruncie rzeczy o nie mu właśnie chodziło. A teraz jeśli pozwolicie przedstawiam wam mój nowy zespół Okami. Mam nadzieję, że tym razem mecz okaże się być fascynujący.- mówiąc to posłał wredne spojrzenie Aphrodiemu, w którym to walczyły dwie przeciwstawne siły. Mianowicie chęć udziału w grze i pomoc w odbiciu przyjaciół z rąk złego człowieka i druga, która bała się, że jeśli tylko wejdzie do gry wszystko zostanie zaprzepaszczone, bo on nie będzie umiał nic zrobić i jedyna szansa na pomoc jego drużynie przepadnie. Odwrócił więc wzrok i usiadł na ławce rezerwowych. Obie drużyny ustawiły się w jednej linii. Kapitanowie stali na przeciwko siebie i mierzyli się przenikliwym wzrokiem. Mowa jest tu o Endou i Herze. Obaj nie zamierzali dać za wygraną. 

- Oby to był pomyślny mecz.- rzucił kapitan Okami z kamienną twarzą i wyciągnął dłoń do bramkarza Raimon'a. Ten pokiwał głową i uścisnął dłoń rywala. 

- Tak, oby.

- Obyście tylko nie połamali nóg.- zaśmiał się złośliwie Saiji robiąc ten swój głupawy uśmieszek. Stojący przed nim Gouenji szybko to skwitował. 

- Nie bądź taki pewny siebie. Nie grasz u siebie. 

- I tu właśnie się mylisz Shuuya. Zaskoczymy cię.

Chwilę po zakończeniu tych krótkich zdań rozbrzmiał gwizdek oznaczający początek meczu. Wszyscy z Raimon'a w duszy zadawali sobie jedno pytanie: Co się wydarzy? Jedynie Aphrodi myślał w nieco innej kategorii: Jak to wszystko się skończy?

******

Przepraszam, że dopiero teraz wstawiłam ale nie mogłam się zdecydować czy podzielić ten rozdział na dwa. W sensie osobno dać mecz a osobno to co jest przed meczem. Więc ustaliłam, że to podzielę. Generalnie następny rozdział będzie chyba najdłuższy więc nie jestem pewna czy jutro się pojawi. Postaram się o to. A na razie życzę miłego czytania :) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro