cz 2.17
Nie jestem typem zazdrosnej kobiety, ale nie podoba mi się fakt, że żona mojego faceta przebywa obecnie w jego domu. A skoro jest do mnie aż tak negatywnie nastawiona to oznacza, że może nadal mieć nadzieję na odnowienie relacji z Louis'em.
— Kiedy dokładnie się z nią rozstałeś? — pytam Louisa. Siedzimy już ponad godzinę w jego gabinecie. A mi się wydaje, że ta kobieta nadal przebywa w domu.
Na twarzy Louisa znów pojawia się cień uśmiechu.
— Jedyne co mnie łączy z Dianą to Max. Ożeniłem się z nią tylko po to by mój syn miał w papierach tak jak trzeba. Ja też nic dla niej nie znaczę. Diana przypomina sobie o mnie tylko wtedy jak brakuje jej kasy. A, że teraz widzi zagrożenie z twojej strony to co chwilę się tu pojawia.
Czyli to nie są jej pierwsze ani ostatnie jak mniema odwiedziny w najbliższym czasie.
— A nie myślałeś o tym by się rozwieść? — na chwilę przymykam oczy. Jestem tak zmęczona, że z ogromną ochotą położyłabym się już do łóżka.
— Wiele razy, ale ona nie chce podpisać papierów, a z wiadomych względów nie mogę jej skręcić karku — a szkoda. — Ojciec nie dał ci spać?
Otrzeźwiam się na to pytanie. Nie chce kłamać, ale w obecnej chwili nie mam innego wyjścia.
— Wykorzystał fakt, że jestem i postanowił się wygadać za wszystkie czasy. A ja miałam nadzieję, że namówię cię byś utulił mnie do snu — delikatnie uśmiecha się na moje słowa. Jemu ta opcja też przypadła do gustu.
— We własnym domu nie będę się przed nikim krył — oznajmia i do mnie podchodzi. Bierze mnie na ręce, a ja ani myślę protestować. Po tym wszystkim potrzebuję odrobiny czułości. A mój mężczyzna na pewno mi to da.
Pov Octtavio
Jem swoje frytki z KFC gdy ktoś podjeżdża do mojego domu. Na ekran laptopa przełączam obraz z kamer i zauważam auto Rodrigo Feranto. Uśmiecham się sam do siebie, bo spodziewałem się dziś go. Przyznaję nawet, że jestem zawiedziony, że tak długo zeszło mu z namierzeniem mojego obecnego adresu.
Nie ruszam się więc tylko czekam aż sam się do mnie pofatyguje.
Pistolet jednak trzymam w pogotowiu, bo ostrożności nigdy nie za wiele.
— Nie sądziłem, że ktoś taki jak ty żyje w takiej norze — mówi pogardliwie rozglądając się. Od zawsze opływał w luksus, więc nawet normalny dom wydaje się dla niego ruderą.
— To moje tymczasowe miejsce — odstawiam frytki na drewniany stolik.
— Wolałbym żebyś zabierał moją córkę w lepsze miejsce.
— Marcella nie narzekała. Poza tym jej nie interesuje to jak mieszkam, bo dla niej liczy się tylko Tomlinson — chwytam za kubek z colą i pociągam jej trochę przez słomkę.
— Marcella obecnie sama nie ma pojęcia czego chce. Jak pewnie wiesz chciałbym żeby była z Theo — powszechnie znana informacja. Na całym świcie chyba tylko Rodrigo Feranto nie dopuszcza do siebie informacji jakim człowiekiem jest Theo. — Ale skoro ona uparcie tego nie chce to ty jesteś o wiele lepszy od Tomlisona.
Takich słów to się nie spodziewałem. Byłem pewien, że będzie mnie namawiał, a nawet mi groził żebym tylko donosił mu czym się zajmujemy z Marcellą. A on mi właśnie sugeruje, że nie miałby nic przeciwko gdybym był z jego córką. Trudno mi opisać moje zdziwienie na to co się teraz dzieje.
— Ona niestety tak nie uważa — mówię z żalem. Podoba mi się Marcella, ale ona uparcie twierdzi, że mnie nie chce.
— Marci ma mętlik w głowie, a on niestety pojawił się w nieodpowiednim czasie i czuje się względem niego niepotrzebnie zobowiązana. Wydaje mi się, że gdybyś się postarał to ona raz na zawsze wyrzuciłaby sobie go z głowy.
— Dzięki za radę.
Robi kilka kroków w moją stronę i siada obok mnie.
— Marcella jest śliczna, na pewno warta zachodu.
Wiem, ale niestety wydaje się być dla mnie nieosiągalna.
— Jeśli mam być szczery to ona bardzo mi się podoba. Robię wiele rzeczy by ją do siebie przekonać, ale póki co z marnym skutkiem.
— No to postaraj się lepiej — wstaje i kieruje się do wyjścia. — Zapewnij jej odrobinę wrażeń. Pokaż, że życie z tobą jest o wiele bardziej atrakcyjne niż z Tomlinson'em.
***
Przez kolejne dwa dni Marcella nie odzywa się do mnie ani jedną wiadomością. A nawet ignoruje te, które do niej wysyłam. Niby to nic, a jednak takie zachowanie sprawia, że podnosi mi się ciśnienie.
A i tak nigdy do najspokojniejszych nie należałem.
Zdaję sobie jednak sprawę, że jest jedna rzecz, której na pewno nie zignoruje. Wysyłam, więc jej kolejnego smsa, tylko tym razem piszę, że odezwała się ta dziwka, która daje dupy Theo.
Prawie od razu dostaje zwrotną informację. Twierdzi, że jak najszybciej do mnie przyjedzie.
Czyli nie jest wcale aż tak zajęta.
Przyjeżdża w przeciągu pół godziny. Odkąd zmieniła się forma jej wymuszonej amnezji to znów obrała ten mroczny styl. Który idealnie do niej pasuje.
— Gdzie Lena? — pyta od razu po wejściu. Nawet nie trudzi się żeby jakkolwiek się ze mną przywitać.
Wzruszam ramionami.
— Pewnie odsypia noce pierdolenie się z jakimś gangsterem.
Brunetka przyjmuje zirytowaną minę. Jej czerwone wargi wykrzywiają się w grymasie.
— Dopiero co do mnie napisałeś, że masz wiadomość odnośnie Theo. Czemu do cholery żartujesz sobie z tak poważnych spraw?
— To nie moja wina, że w inny sposób nie reagujesz — na chwilę przymyka oczy. Jest zła, ale ja też nie jestem zadowolony. — A mamy też inne sprawy do załatwienia niż sprawdzanie czym się zajmuje Theo. A ty się ostatnio nie wywiązujesz ze swoich obietnic.
— Jeszcze dziś zostanie ci dostarczona spora ilość heroiny — oznajmia i się wycofuje. Na pewno nie pozwolę jej teraz wyjść. Nie po to przez tyle czasu głowiłem się jak ją do siebie ściągnąć.
Wstaje i za nią ruszam. Nie pozwolę jej tak łatwo odejść.
— Tu nie chodzi jedynie o dragi.
Zatrzymuje się i odwraca w moją stronę.
— A o co? Nie w naszej umowie nie było ani słowa o tym, że mam cię zabawiać — odzywa się jej wredna natura.
— Nie, ale umowa właśnie ulega renegocjacji — łapie ją za rękę i ciągnę w głąb domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro