cz 2.14
— Jesteś idiotą — informuje Octtavio jak już wsiadam do jego auta. Właśnie popsuł cześć mojego planu. Teraz gdy ojciec wie, że z nim współpracuje to na pewno będzie się starał dowiedzieć czym się zajmuje.
— Jesteś jedyną osobą, która może mnie tak nazwać bez żadnych konsekwencji — przewracam oczami na te słowa. Mam nadzieję, że zrozumie, iż to nie jest czas na żarty. Właśnie narobił nam niemałych kłopotów.
— Mam jeszcze kilka innych słów żeby cię określić — mówię to wpatrując się w widok za oknem. Powoli się już ściemnia.
Wpatrując się jednak w drogę od razu się domyślam, że nie jedziemy w tym kierunku, w którym powinniśmy.
— Gdzie mnie wieziesz? Wolałabym jechać do domu — po wypowiedzeniu tych słów uświadamiam sobie, że nie chce by Louis wiedział z kim przyjechałam. On na pewno kojarzy Octtavio i nie sądzę żeby był zadowolony z faktu, że mam kontakt z takim człowiekiem.
— Przecież wiesz, że mamy kilka spraw do obgadania. Nie damy rady tego zrobić podczas krótkiej jazdy autem.
Głośno wzdycham by mu pokazać, że ta opcja w ogóle mi się nie podoba.
— Po prostu napisz mu, że dziś już nie wrócisz do domu.
— Nie jest jeszcze tak późno. Obgadamy te rzeczy i wrócę do domu ojca taksówką po auto.
— Zbędny trud. Zresztą skoro już współpracujemy to chyba mogę liczyć na to, że czasem spędzimy trochę czasu. Oczywiście to wszystko dla dobra naszych interesów — wznoszę oczy ku górze. Może i nie jestem psychologiem, ale na moje oko to on po prostu nie ma z kim pogadać i nie mam pojęcia czemu uznał, że ja mogę mu wypełnić ten czas.
— Sądzę, że Louis by nie był zadowolony gdyby się o tym dowiedział.
— To co on uważa w ogóle mnie nie interesuje. Za to wpadłem na pomysł, że jak się porządnie ściemni to możemy śledzić Theo, ale skoro nie chcesz — te słowa sprawiają, że się ożywiam.
Theo zawsze miał sporo za uszami i jestem praktycznie pewna, że wie o moim wypadku dużo więcej niż się przyznaje. Zresztą ojciec traktuje go o wiele poważniej ode mnie i zdradza więcej szczegółów.
Nie mogę nie wykorzystać takiej okazji.
— Okej — zgadzam się, a na jego ustach pojawia się lekki uśmiech.
***
— Nigdy nie zrozumiem was mężczyzn. Najpierw przechwalacie się jacy to jesteście doskonali, a później i tak płacicie prostytutkom zamiast wyrwać jakąś dziewczynę — oznajmiam patrząc ile to tych poważnych gangsterów wchodzi do klubu by pieprzyć dziwki. '
— Kurwy nie wyobrażają sobie, że założą rodzinę i będą miały dzieci. Do takiej normalnej laski to strach podejść bez gumki, bo jeszcze zaciąży i robi się problem.
Już ponad godzinę siedzimy w tym aucie i muszę przyznać, że już robi mi się niewygodnie. Z chęcią bym rozprostowała kości, ale jeśli ktokolwiek mnie tu zobaczy to z naszego planu mogą być nici. A Theo stanie się wtedy bardzo ostrożny.
Oczywiście nie podejrzewam, że on bezpośrednio miał związek z moją niezwykłą utratą pamięci. Sądzę jednak, że wie o wiele więcej niż o tym wspomina, a ja chce się wreszcie czegoś dowiedzieć. Ciężko jest żyć z roczną luką w głowie.
— Już na pewno byś się przejmował, że jakaś dziewczyna jest z tobą w ciąży. Od razu słuch by po niej zaginął — lubię Octtavio, ale nie zamierzam ukrywać jaki on człowiekiem jest. Nawet by mu ręka nie zadrżała przed morderstwem ciężarnej kobiety.
— Ale mimo wszystko narobiłoby mi to niepotrzebnego stresu. — upija przez słomkę swoją colę. Oczywiście musieliśmy zahaczyć o KFC, bo stwierdził, że w odróżnieniu ode mnie jest głodny. Ja zadowoliłam się kawą słabej jakości.
Nagle pod klub podjeżdża Theo, szybko rozpoznaje jego auto, bo ma spersonalizowaną rejestrację. Nie raz mu mówiłam, że to głupota, ale jego nie da się przekonać.
— Jestem ciekaw czy te laski lecą na jego wygląd czy może te bajeczki, które wszystkim opowiada. Nie znam nikogo o większym ego niż on.
— A Daviś? — ten staruch to miał wysokie mniemanie o sobie.
— On się nie liczy, bo nie żyje.
— A szkoda — wtrącam. Z ogromną ochotą bym go teraz przesłuchała. Zapewniłabym mu tyle atrakcji, że od razu by mi wyśpiewał z kim współpracował.
A z całą pewnością sam mnie nie uprowadził.
— Jakbyś się nie zdradził przed moim tatą to teraz mógłbyś wejść do klubu i go obserwować. Ojciec pewnie już mu opowiedział, że teraz to z tobą współpracuje — wyciągam kubek z moją już zimną kawą i upijam łyka.
— Mój człowiek jest w środku i na wszystko ma oko.
Nagle uświadamiam sobie, że my jesteśmy tu tylko po to by siedzieć w aucie. Żadne z nas nie może wejść do środka.
— Czyli równie dobrze mogłam wrócić do domu, a ty byś mnie o wszystkim informował — czemu ja o tym wcześniej nie pomyślałam. Musiałam nieźle nakłamać Louis'owi, a i tak nie mam pewności czy nie zaczyna czegoś podejrzewać.
A nie chce żeby się martwił. Wystarczająco cierpi przez to, że go nie pamiętam.
— A może będziemy musieli zainterweniować? Nigdy się nie wie co będzie potrzebne — opieram się o zagłówek. — A takie czuwanie w pojedynkę jest cholernie nudne.
Jego telefon zaczyna dzwonić, a blondyn szybko odbiera połączenie.
Chyba jednak dobrze, że tu przyjechaliśmy.
Po kilku zagadkowych słowach Octtavio kończy połączenie.
— Theo dość szybko znalazł sobie dziwkę i zabrał ją do pokoju. Wspomnę tylko, że ona wygląda tak jak ty — tego to akurat wolałabym nie wiedzieć.
— I co w związku z tym?
— A to, że mężczyźni uwielbiają się otwierać przed kobietami, a szczęśliwym trafem ona pracuje dla mnie.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro