Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9 Ostatni sekret Lily P

No i już ostatni rozdział z największym sekretem ^^
Kontynuacji nie będzie niech was końcówka nie zmyli

Miłego czytania!

Z akt sprawy dr. T. M. Riddle

Przypadek H.J. Pottera, materiały dodatkowe

Snape? Patrzyłem na nieznajomego, a moje serce było dziwnie rozdarte pomiędzy pełnym zdumieniem i przesądnym lękiem. Ciemnowłosy mężczyzna wyszedł z omamów młodego chłopca, wszedł do mojego gabinetu i przyznał się do morderstwa. Snape, mój morderca. Uświadomiłem sobie, jakie to absurdalne, na pół spodziewałem się, że zaraz wyciągnie różdżkę z kieszeni płaszcza i skieruje ją na mnie. Naprawdę wyobraźnia mnie ponosi, co wcale nie jest takie dziwne w moim zawodzie. Powinienem jednak przypomnieć sobie, że świat Hogwartu nie jest niczym innym jak ucieleśnieniem lęków, obaw i fantazji problematycznego nastolatka.

Ale Snape jest prawdziwy. Stoi tutaj, w moim biurze. Można przypuszczać, że sprowadziło go do mnie coś innego, niż planowane morderstwo dyrektora nieistniejącej szkoły.

– Czy ty naprawdę istniejesz?

Zadałem głupie pytanie. Oczywiście, że prawdziwy i istnieje, bo tutaj jest, chyba, że ja też mam halucynacje.

Snape uśmiechnął się trochę słysząc moje dziwaczne pytanie. Jego twarz faktycznie była przystojna, przynajmniej, kiedy się uśmiechał. I nagle okazało się, że trudno jest mi wyobrazić go sobie jako w mordercę, choć właśnie przyznał się do zabójstwa. Ach, jestem tutaj znowu ufając Snape'owi! Ale wtedy Snape popełnił nie dające się uniknąć morderstwo z miłości do Lily, nieprawdaż? Snape,życzliwy zabójca, przyzwoity morderca...

– Jestem starym przyjacielem Lily.

Uniosłem lekko brwi zauważając delikatny rumieniec malujący się na bladej twarzy Snape'a.

– No cóż, chyba kiedyś byłem dla niej kimś więcej niż przyjacielem, ale było to dawno temu. Zanim poznała... Jamesa.

Coś w sposobie, jakim powiedział to imię przypominało mi sarkastycznego Mistrza Eliksirów w imaginacji Harry'ego. Jak to możliwe, że w dwóch sylabach zdołał zawrzeć aż tyle niechęci i pogardy?

Snape mówił dalej. – Lily i ja od pewnego czasu nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów, nie wiem czy chciał tego James chciał, czy może ona sama ... – Jego głos drżał.

Siedzę tutaj żałując człowieka, który przyznał mi się do zamordowania dziecka?

Snape opadł na jedno z krzeseł stojących naprzeciw biurka. – Ale kilka dni temu, Lily napisała do mnie... – Przełknął głośno. Ona... powiedziała mi o chorobie Harry'ego i opowiedziała mi o panu.

Naprawdę to zrobiła?

– Lily... Myślę, że ona zaczyna rozumieć, że to wspomnienia o Tomie są tym, co stworzyło i teraz napędza chorobę Harry'ego. Ona bardzo chce mu pomóc, ale nie jest w stanie opowiedzieć panu o Tomie. Moja biedna Lily! Nawet w liście, jaki napisała do mnie wciąż nie była w stanie zawrzeć jego imienia, posłużyła się zwrotem „Sam-Wiesz-Kto". Nigdy nie była w stanie wymówić tych trzech liter składających się na jego imię, od kiedy... – Głos Snape'a zamarł.

Od kiedy? Od kiedy zabiłeś jej dziecko?

Nie Snape nie może być mordercą. Nie wtedy, kiedy jego twarz jest wykrzywiona z bólu namyśl o cierpieniu Lily. Ale powiedział, że zabił Toma...

Snape spojrzał na mnie swoimi ciemnymi, niezgłębionymi oczami. – To... to nie jest dla mnie łatwe, doktorze. – Powiedział cicho. – Ale list Lily był wołaniem o pomoc, to pewne. Tylko ona i pan są w stanie pomóc mi ocalić jej syna. Jestem tutaj, by to zrobić.

Ocalić syna? Ale nie powiesz mi, że zamordowałeś jej drugiego syna? Jak można zabić jednego brata i martwić się o drugiego?

Snape wyszeptał. – Powiem panu prawdę, doktorze Riddle. Harry domyśla się prawdy, o której James i Lily starali się tak bardzo zapomnieć.

Pochyliłem się do przodu. – Powiedz mi: Harry miał bliźniaka?

Snape skinął głową. – Tak.

Tak. To słowo sprawiło, że zadrżałem.

– Proszę spojrzeć. – Wyciągnął coś z kieszeni płaszcza. – Przyniosłem to panu. To jedno z niewielu jeszcze istniejących wspólnych zdjęć Toma i Harry'ego. James i Lily zniszczyli wszystkie inne po śmierci Toma, z wyjątkiem jednego, które Lily przechowuje w medalionie, którego nigdy nie otwiera. Postanowiłem zachować jedno dla siebie, na pamiątkę.

Medallion Lily! Oblicze Voldemorta...

Moje serce waliło mi w piersi, kiedy zobaczyłem starą fotografię. Wziąłem ją drżącą ręką, spojrzał na wyblakłe zdjęcie dwóch chłopców i nagle zrozumiałem.

Żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje. Oczywiście. To, dlatego Tom musiał umrzeć.

A moje serce było pełne litości dla Lily, dla Jamesa i dla Harry'ego – Chłopca, Który Przeżył i dla Toma – Chłopca, Który Zmarł.

Spojrzałe na Snape'a. Jego ciemne oczy były puste, pozbawione wyrazu.

– To ja byłem chirurgiem, który ich rozdzielił. – Powiedział półgłosem. – Zawsze wiedzieliśmy, że co najmniej jeden z nich umrze podczas operacji, ale bez niej umrą obaj. Niewielu lekarzy chciałoby choćby spróbować rozdzielenia bliźniąt syjamskich połączonych głowami, a ja byłem jednym z niewielu, którzy mogli to zrobić.

Quirrell... Quirrell miał dwie twarze, połączone w podobny sposób. Jedna z nich była twarzą Voldemorta...

I syn Parvati, Ganesha, który również miał dwie głowy, to znaczy: jedną człowieczą i jedna zwierzęcą, ale ta pierwsza została odcięta...

– Lily... – Snape wyszeptał. – Lily zapytała mnie, czy ocalę życie jednego z jej synów zabijając jednocześnie drugiego. Umierali, jak sam pan widzi, ze względu na łączące ich połączenie... Powoli zabijali się nawzajem. Jeden nie mógł żyć, jeśli drugi by przetrwał... Musiałem zabić jednego, by uratować drugiego.

Avada Kedavra! Starożytny czar uzdrawiający, który zmienił się w Klątwę Uśmiercającą! Lekarz musi zabijać żeby leczyć... Oczywiście Snape jest lekarzem! Rozumiem już, dlaczego został nazwany Mistrzem Eliksirów, ale lekarzem?

Snape mówił dalej. – Ich mózgi były dziwnie zrośnięte; nie można było ich rozdzielić w taki sposób, żeby obaj mogli przeżyć operację. Jeden z nich musiał zginąć... Ale Lily... Lily i James nie byli w stanie wybrać. Jak mogli wybrać? Kto mógłby? Mieli dwóch synów, identycznych jednorocznych, każdy z nich był tak samo kochany i troskliwie pielęgnowany, ale jeden z nich miał umrzeć! Żaden rodzic nie byłby w stanie zdobyć się na wybranie pomiędzy swoimi dziećmi – które z nich ma żyć, a które zginąć? Ale je musiałem...

Jego głos załamał się trochę, ale wziął się w garść. – Zrobiłem to dla Lily. – Powiedział cicho. – Dokonałem okropnego, niemożliwego wyboru. Lily nie mogła tego zrobić, wiec zrobiłem to za nią i dla niej. Zamordowałem jednoroczne dziecko, by jego brat mógł żyć. Nie było żadnych wad, które mogłyby pomóc mi w tej decyzji. Harry i Tom byli silni, a ich szanse na przeżycie były prawie takie same. Ale ktoś musiał wybrać jednego z nich, albo zmarli by oboje. A więc wybrałem. Wybrałem Harry'ego, po prostu dlatego, że musiałem wybrać jednego z nich. Wątpię w swój wybór każdego dnia w ciągu tych szesnastu lat. Dlaczego skazałem jednego na śmierć, a drugiego obdarowałem życiem?

– Jak... – Miałem problem z odnalezieniem mojego głosu. – Jaka ludzka istota była w stanie dokonać takiego wyboru?

Cień uśmiechu zamigotał na krótko na bladej twarzy Snape'a. Wyszeptał. – Dokonałem wyboru, żeby Lily nie musiała tego robić. Musi żyć z żalem, ale nie z poczuciem winy. Wina jest po mojej stronie. Być może dlatego nie jestem już w stanie wykonywać mojego zawodu... dla chirurga był to... sukces, jeśli można to tak nazwać, ale gdy zabijesz niewinne dziecko, żeby uratować życie jego brata tracisz więź ze swoim powołaniem, z misją, jaką jest pomaganie cierpiącym. Rozdzieliłem Harry'ego od Toma na zawsze zrywając więź pomiędzy nimi.

Oczywiście, Severusie. Sever, czyli rozdzielać, rozrywać. Jakie to ambiwalentne – Snape, morderca i zbawca w jednym...

Słaba Lily jest jak Narcyza, która błagała Snape'a, by uratował jej syna i jak Bellatriks, która kazała mu poświęcić dziecko...

Ach, następny był słaby Ksenofilus, który kochał tak mocno, że zdradził czyjeś dzieci śmierciożercom, żeby jego dziecko mogło żyć...

– Harry'ego udało się wyleczyć całkowicie. – Powiedział cicho Snape, – Za wyjątkiem blizny na czole przypominającej jego zaginionego brata. Często zastanawiałem się później, jak ciężkie musiało być trudne dla niego dorastanie bez brata. Zastanawiam się, czy jego ciało jakoś pamiętało, że nie jest kompletny, że stracił swoją drugą połowę... Rozdzieliłem ich najlepiej, jak się tylko dało, ale byli tak powiązani, że nie jestem w stanie tego wykluczyć. Być może jakaś część Toma wciąż żyje w jego bracie...

– O mój Boże. – Mruknąłem. – Nic dziwnego, że Lily i James nie byli w stanie o tym mówić!

Snape skinął głową. – Lily i James tak zawzięli się w żalu, że nigdy więcej już z nimi nie rozmawiałem. Nie byli w stanie znieść nawet wspominania imienia Toma, koncentrując całą swoją miłość i energię na Harry'm, jedynym który jeszcze żył. Zastanawiam się, skąd Harry się dowiedział... Może znalazł jakiś list lub pamiętnik, który traktował o jego bracie.

Dziennik! Wspomnienie o istnieniu Toma w pamiętniku... dzienniku (Lily ?). Odkryte przez wrażliwego jedenastoletniego chłopca, zawierające opis życia i śmierci jego, nieznanego mu, bliźniaka, to, że żyje dzięki jego śmierci i jego własne (być może traumatyczne) zepchnięte do podświadomości wspomnienia rozmów, kłótni rodziców musiały sprawić, że zaczął szukać schronienia w swoim własnym, fantastycznym świecie. Musiał obwiniać rodziców za śmierć brata, oskarżać o nią lekarza, obwiniać samego siebie za to, że żyje... Być może właśnie to poczucie winy i jego rozgorączkowana wyobraźnia doprowadziły do wizualizowania sobie swojego utraconego brata i przekształcania go w Voldemorta, groźną postać, szukającą zemsty na Chłopcu Który Przeżył...

Po wyjściu Snape'a, obserwowałem go przez okno gabinetu do czasu, aż zmienił się w czarną kropkę nie dającą się odróżnić od drogi. Samotna postać była czarnym flamingiem na tle czerwonego zachodzącego słońca. Lily już nigdy z nim nie porozmawia... La Belle Dame Sans Merci...

A Harry leczy się teraz u najlepszych specjalistów. Kiedy stanął w końcu w obliczu prawdy załamał się całkowicie, ale teraz jest już na najlepszej drodze do wyzdrowienia. To będzie bolesne dla Lily i Jamesa – w końcu usiąść z nim i szczerze porozmawiać o Tomie. Przynieśli mi poukrywane przed Harry'm rzeczy Toma: dziecięcy kubek, gryzak do ząbkowania i czapeczkę ze chrztu. Puchar, pierścień i diadem. James nawet zaczął używać imienia swojego zmarłego syna. Może pewnego dnia Lily też zacznie.

Zebrali się wszyscy we troje na jednej z ich ostatnich sesji ze mną. Lily i James położyli swoje ręce na ramionach Harry'ego, kiedy rozmawiali. Harry w końcu zaczął sam nawiązywać kontakt wzrokowy, by potwierdzić to, że James i Lily są przy nim i by przyznać, że rzeczywiście są jego rodzicami. Co za uroczy obraz rodziny stworzyli: złotawy blask rudych włosów Lily i ciemnowłosi mężczyźni jej życia! Mały Mark siedział na kolanach ojca bawiąc się przyciskiem interkomu, ku uciesze ubóstwiającej go pani Lestrange, która odpowiadała na każde jego połączenie z tym samym perfekcyjnie udawanym profesjonalizmem. Nieoczekiwanie Harry uśmiechnął się do swoich rodziców głaszcząc włosy zaabsorbowanego zabawą brata.

Jak podobni do siebie i zarazem różni są Harry i Mark! Harry to wykapany James, a Mark ma te piękne, czarne loki, tak różne od prostych włosów ojca... zastanawiam się – tak, naprawdę się zastanawiam czy uroczy Reggie Black całkowicie zniknął... Imaginacje Harry'ego zawierały odniesienia do sekretnej korespondencji pomiędzy Syriuszem, a Lily... Nie. Lily jest damą, która zachowuje swoje sekrety dla siebie. A James jest szczęśliwym człowiekiem, jego mała rodzina jest harmonijną jednością. Wierzę, że w końcu wszystko będzie dobrze.

Tym optymistycznym akcentem kończę moje notatki na temat intrygującego przypadku Harry'ego P.

Zamknąłem laptopa i siedzę przez chwilę w ciszy. To był naprawdę jeden z najdziwniejszych przypadków w całej mojej karierze. Naprawdę polubiłem Harry'ego i jego wspaniałą krainę wyobraźni.

Ale nie należy zatrzymywać się na sprawach z przeszłości, w końcu mam więcej pacjentów w poczekalni. Bóg wie, ile innych niespokojnych dusz z mrocznymi tajemnicami tam czeka.

Westchnąłem. Wracam do pracy. Wcisnąłem przycisk interkomu. – Pani Lestrange? Jestem gotowy do przyjęcia następnego pacjenta. Proszę poprosić Cullenów.

KONIEC!

***

Spodziewał się ktoś tego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro