Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3

Agata trawiła informacje, które przekazał jej Karol. Znalazł on raporty, które nie zgadzały się ze sobą. Jedne względem czasu, drugie miejsca zdarzenia, a jeszcze inne posiadały różną ilość osób, biorących udział w jednej sprawie. Dziewczyna otworzyła pen-drive'a na swoim laptopie i również przejrzała te dokumenty. Od razu zauważyła, że przy każdej sprawie oskarżony został jakiś android. Przy tych, które zgadzały się względem siebie, to ludzie ponosili winę za swoje czyny.

- Ktoś tu próbuje sabotować – mruknęła do siebie szatynka. Nie podobało jej się, że agencja, którą darzyła tak wielkim uznaniem, posiada gdzieś wśród swoich członków szpiega kogoś innego. – Dziwne...

- Co takiego? – Spytał K-212, bacznie jej się przyglądając. Dziewczyna dużo szybciej od niego poradziła sobie z wyciąganiem wniosków.

- Jestem jedyną osobą, którą przyjęli w tym roku, zauważyłeś? Na dodatek wszyscy przede mną dostawali zadania w terenie po paru miesiącach, najwyżej trzech, a ja jakoś jeszcze żadnego nie dostałam.

- Zbieg okoliczności?

- Możliwe – wzruszyła ramionami. – Jednak ten chłopak powiedział, że wszyscy pracujący w Mythvert mają dostęp do danych, więc czemu nie ja?

- Nie wiem. Zostawmy to na później. Teraz może powinniśmy iść na policję i objaśnić całą sprawę? – Karol uciął wcześniejszy temat.

- Dobry pomysł.

***

Android wszedł do budynku komisariatu, a za nim Agata. Pomieszczenie było dość duże, utrzymane w jasnych, stonowanych barwach. Krzesła, na których można było przeglądać wyświetlane czasopisma miały kremowy kolor. Nikt jednak ich nie zajmował, zapewne z powodu braku kolejki. Dziewczyna prześledziła wszystkich wzrokiem. Przy pierwszym okienku stała jakaś roztrzęsiona kobieta. Trochę dalej stał starszy pan. Mógłby uchodzić za dziadka szatynki. Najdłużej przykuł jej uwagę blondyn, wykłócający się o coś z recepcjonistką. Miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę, spodnie i sportowe buty. Wszystko w tym samym kolorze. Agata od razu go rozpoznała. To był ten niebieskooki chłopak, którego spotkała dzień wcześniej! Dziewczyna starała się nie zwracać na niego uwagi i usiadła na krześle koło Karola.

- To on. Ten od archiwum – szepnęła w stronę K-212, pokazując głową osobę, o której mówiła.

- Myślisz, że co tu robi? – zapytał android, a szatynka wzruszyła ramionami, próbując usłyszeć, o co chłopak się kłócił. Niestety, nie udawało jej się i zawiedziona wzięła telefon do ręki.

Przez jakieś pół godziny próbowała zająć swój czas graniem w gry, lub czytaniem. Oprócz nich przyszedł jeszcze inny mężczyzna, który zajął najdalsze krzesło w sali. Gdy wreszcie ktoś poszedł, zwalniając im miejsce, podeszli do okienka. Znajdowało się ono tuż obok tego, przy którym stał blondyn. Najprawdopodobniej czekał na wyniki jego kłótni.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? – Agata oderwała wzrok od chłopaka i spojrzała na recepcjonistę.

- Dzień dobry. Chcieliśmy zgłosić pewną niezgodność znajdującą się w bazie danych jednej z agencji detektywistycznych – powiedział Karol, a dziewczyna zdobyła się na uśmiech. Kątem oka zauważyła, że niebieskooki wyprostował się i przyglądał się im.

- To chyba nie do nas. Powinni państwo wyjaśnić to z firmą – zauważył mężczyzna. Miał on rude włosy. Przez praktycznie cały czas sztucznie się uśmiechał.

- Myślę, że jednak lepiej będzie zgłosić to właśnie tutaj – nie ustępował android.

- Nie mamy czasu rozpatrywać jakiś wewnętrznych sporów. Wiedzą państwo czym w ogóle zajmuje się policja? – Zapytał, tracąc cierpliwość, recepcjonista.

- To wiedzą już uczniowie podstawówki – sarknęła młoda Kwiatkowska.

- Więc uznaje pani dyskusję za zakończoną – bardziej stwierdził, niż zapytał rudowłosy.

- Nie. Wolałabym, żeby pan, już chociaż dla świętego spokoju, sprawdził zawartość tego pen-drive'a – powiedziała ze złością w głosie dziewczyna.

- Niestety, ale mamy zbyt dużo pracy, by zajmować się błahostkami. Mają państwo pięć minut na opuszczenie tego budynku, albo zawołam ochronę.

Agata fuknęła gniewnie i skierowała się w stronę wyjścia z podniesioną głową. Nie zamierzała jeszcze bardziej nadszarpywać swojej dumy. Później, jak już odkryje całą prawdę, pożałują tego, że jej nie pomogli. Karol poszedł za nią. Jego niezbyt obchodziło to, że im się nie udało. W końcu to szatynka uwzięła się, żeby sprawdzić, jakie sekrety skrywała agencja, nie on. Dla niego to nawet lepiej. Może dziewczyna zauważy, że nie ma po co zajmować się tą sprawą.

Blondyn powiedział do recepcjonistki, że wróci później i również wyszedł. Praktycznie nikt nie zauważył, że mężczyzna, siedzący w koncie sali uśmiechnął się. W końcu wszystko zaczęło iść po jego myśli. Nikt jeszcze nie odkrył tajemnicy, a on miał nadzieję, że nikomu nie uda się to jeszcze przez przynajmniej miesiąc. Potem będzie już za późno. Sam się ujawni.

Chłopak wybiegł na ulicę i rozejrzał się. Szukał androida i Agaty, jednak nie mógł ich dojrzeć w tłumie. Zaczął przeciskać się pomiędzy ludźmi. Wreszcie zauważył skrawek ubrania, które miała na sobie dziewczyna. Zwiększył tępo, wręcz taranując innych, aż nie znalazł się na wyciągnięcie ręki od szatynki. Złapał ją za ramię, przez co się zatrzymała, prawie upadając. K-212 od razu zareagował i doskoczył do niebieskookiego, jednak ten puścił dziewczynę i podniósł ręce do góry, pokazując, że nie chce zrobić nic złego.

- Wiem, jak wam pomóc – powiedział, a oni spojrzeli na siebie. Mogłoby się wydawać, że porozumieli się telepatycznie, bo prawie jednocześnie pokiwali głowami na znak, że się zgadzają.

- Więc...? – Spytał android.

- Nie tutaj. Niedaleko jest kawiarnia. Możemy tam iść i wszystko omówić – zaproponował, a oni się zgodzili.

Blondyn poszedł dalej, więc Agata z Karolem ruszyli za nim, starając się go nie zgubić. Po jakiś pięciu minutach byli na miejscu. Weszli do lokalu i zajęli miejsce koło okna. Pomieszczenie miało pastelowo – niebieskie ściany i jasno – żółte meble. Prawie od razu podeszła do nich kelnerka w białym ubraniu z zapytaniem, co chcieliby zamówić.

- Ja poproszę lody o smaku czekolady i wanilii – powiedziała dziewczyna.

- Jedynie kawę – wyrzekł po chwili namysłu chłopak.

- To samo, co pan obok – android spojrzał na szatynkę, która wbijała spojrzenie w blondyna.

- Dobrze, za chwilę przyniosę – kobieta uśmiechnęła się i odeszła z tabletem w dłoni.

- No więc? Powiesz nam wreszcie, co od nas chcesz? – Spytała Kwiatkowska.

- Tak. Kiedyś w końcu muszę – zaśmiał się cicho ze swojego żartu i kontynuował, wyciągając coś z kieszeni kurtki. – Jestem agentem – pokazał im odznakę.

- Nie jesteś przypadkiem za młody? – Zapytał Karol.

- Ojciec ma znajomości, a w tych czasach one dużo znaczą, czyż nie?

- Do rzeczy – powiedziała Agata.

- Nazywam się Rafał Dąbrowski i, jak już mówiłem, jestem agentem. Tajnym, oczywiście, więc jakby co mnie nie znacie.

- Ta jasne. Nie wiem tylko, co to ma wspólnego z naszą sytuacją – odpowiedziała dziewczyna.

- Spodziewałem się po tobie większego intelektu. Niestety, nie wszyscy spełniają nasze oczekiwania – szatynka zacisnęła usta w wąską linię, jednak nic nie powiedziała. – Najpierw muszę poznać wasze imiona.

- Agata Kwiatkowska.

- K-212 – przedstawił się po dziewczynie Karol, a blondyn spojrzał na niego zdziwiony.

- Myślałem, że już wszystkie androidy nadały sobie imiona.

- Może i tak, jednak ty go nie poznasz.

Ich rozmowę, która powoli przeradzała się w kłótnie, przerwała kelnerka, która przyniosła im zamówienia i odeszła, zostawiając na stole rachunek.

- Lepiej powiedz, jak możesz nam pomóc – powiedziała dziewczyna, zaczynając jeść swoje lody.

- Byłem w agencji tylko po to, by zebrać dowody, jednak znalazłem tylko to, co wy. Niestety, różniące się od siebie raporty można było uznać za pomyłkę. Dlatego postanowiłem się do kogoś zwrócić z pomocą, chociaż nie wprost. Wiesz czemu nie dostałaś dostępu do bazy danych? – Spytał, patrząc na szatynkę.

- Niezbyt... – odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- Więc, z tego co się dowiedziałem, w Mythvert pracują jedynie osoby nieprzepadające za techniką, a najbardziej za robotami. Co za tym idzie, androidy nie są tam mile widziane. Nie wiem, czemu cię zatrudniono. Chyba byłaś jedyną osobą z na tyle wyćwiczonym umysłem, że mogłaś im pomóc, jednak ty mieszkałaś z nim – wskazał głową na Karola. – Woleli cię nie wtajemniczać, dopóki nie byliby pewni, że staniesz po ich stronie. Pytali cię kiedyś o zdanie na temat jakiegoś śledztwa?

- Tak, parę razy. Myślałam, że robią coś w rodzaju testu, jak dobra jestem – powiedziała szczerze Agata.

- W czym to jednak ma nam pomóc? – Spytał K-212.

- No... wy tego nie wiedzieliście. Na tym miała polegać moja pomoc. Resztę dowodów musimy zebrać sami.

- Oh, świetnie. Jak to niby zamierzasz zrobić? – Karol nie krył się z tym, że zachowanie Rafała strasznie go irytuje.

- Agata może do nich iść. Musiałaby udawać roztrzęsioną. Wymyślilibyśmy jakąś historyjkę o tym, że ją zraniłeś i zmieniła ona zdanie o androidach. Jakoś zyskałaby ich zaufanie i dowiedziałaby się, co zamierzają zrobić.

- Chwila, a skąd wiesz, że to cała agencja za tym wszystkim stoi, a nie jakiś sabotażysta? – Zapytała dziewczyna.

- Po prostu to wiem. Z resztą, dowiemy się tego kiedy zdobędziemy dowody.

- Więc zróbmy to – westchnęła Agata.

- Tylko, że to jest dłuższa opcja. Możemy jednak dostać się do biura szefa i tam czegoś poszukać. Jeśli niczego nie będzie, wrócimy do pierwszego pomysłu.

- Włamiecie się?! To przecież jest karalne! – Karol oburzył się.

- Ciszej... - skarcił go Rafał.

- Ja w to wchodzę –powiedziała szatynka.

- Co? Nie! – Android sprzeciwił się jej decyzji.

- To jej sprawa, czy chce to zrobić. Nie możesz odbierać jej prawa wyboru – zauważył Dąbrowski.

- Więc kiedy zaczynamy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro