15. I nic więcej.
- Hej! - rzucił i szybko do niej podszedł. Nie miał zielonego pojęcia, co miałby jej powiedzieć. Z jednej strony chciał najzwyczajniej w świecie przeprosić, że nie pojawił się na spotkaniu. Natomiast z drugiej obawiał się, że ona nie miała mu tego za złe i przepraszając ją, ośmieszyłby się. Tak, to brzmi osobliwie, jednak przy tej dziewczynie jego mózg przestawał pracować normalnie, a w głowie pojawiała się jedna, wielka, czarna dziura.
- Hej, dzisiaj wyglądasz o wiele lepiej niż wczoraj! Ach, zaczekaj... - przywitała go kąśliwą uwagą, odwracając się w jego stronę z niemiłym grymasem na twarzy. Chłopak wręcz zachłysnął się powietrzem, słysząc z jej ust tak ostre słowa. Parker miał Jennifer za spokojną, ułożoną dziewczynę i w żadnym razie nie spodziewał się po niej takiej wypowiedzi. Tak czy inaczej, jednego mógł być pewien. Była zła.
- Posłuchaj, bardzo przepraszam, po prostu wczoraj musiałem... - zatrzymał się na chwilę, szukając w głowie godnego usprawiedliwienia dla swojej wczorajszej nieobecności. Gdy w jego głosie szalała pustka, dziewczyna westchnęła, niby znudzona. Nosiła się z nonszalancją, jednak w środku czuła się skrzywdzona niczym mała dziewczynka. Nie była doświadczona w kontaktach międzyludzkich i nawet najmniejsza wpadka, z jej, czy ze strony drugiej osoby, ryła sobie w jej psychice i samopoczuciu głęboką ranę.
- Po prostu nie kłam - poprosiła, jakby to wcześniejsze, udawane rozgoryczenie z niej uleciało. Nie wydawała się smutna, a raczej zmęczona. A przynajmniej tak postrzegał ją Parker. Chłopak nie wiedział jednak, że brunetka zmęczona jest udawaniem. W szkole musi być spokojna, miła, cicha. Mimo, że nie chciała mieć problemów, aby nie martwić swojej matki, to ona też miała czasem ochotę wyjść na jakąś imprezę, może upić się, dostać jedynkę. Miała ochotę zrobić tyle szalonych rzeczy. Wsiąść do autobusu tylko z tym co miała w kieszeni, nie mówiąc o tym nikomu, o nic się nie martwić. Spać w przydrożnych, starych motelach, poznawać nowych ludzi, zwiedzać wspaniałe miejsca. Albo po prostu wejść na jeden z największych wieżowców i chociaż przez chwilę poczuć, że ma kontrolę. Nad swoimi emocjami, własnym życiem.
- To jest temat rzeka. Nie na teraz - odpowiedział. Tak jak prosiła Jen, nie skłamał. - Ale możemy się spotkać dzisiaj... Jeśli masz czas - dodał szybko, chcąc pokazać, że decyzja zależy tylko i wyłącznie od dziewczyny. Nie czułby się dobrze, gdyby brunetka odczuła, że wywiera na niej presję. - Możemy pójść do kina...
- Zgoda! - Nalla zgodziła się ochoczo. - Puszczają Titanica.
- Tego z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego? - zapytał zdziwiony. Nieczęsto spotyka się, by w miejskim kinie puszczano tak stare produkcje.
- Tak. Kierownik postanowił, że co tydzień będą puszczać jakąś Oscarową produkcję. Teraz padło na niezatapialny statek. - Wzruszyła delikatnie ramionami, a Peter się uśmiechnął. Nie zdawał sobie sprawy, że za jedno zaproszenie na, bądź co bądź, dość niezwykły seans, kupi przebaczenie dziewczyny. Musiał przyznać, że Jennifer była dość osobliwa w swoim jestestwie.
***
Na film ruszyli od razu po lekcjach. Bez zbędnych słów, czy ugrzecznień. Droga do kina nie była krótka, ale mimo to poszli pieszo. Spacer urozmaicili sobie oglądaniem cudów architektury. Co by tu dużo nie mówić, Jen wiedziała a takowych co nieco. A Peter słuchał. Jego umysł chłonął jej delikatny, zafascynowany głos, niczym najpiękniejszą melodię. A dziewczyna mu go nie szczędziła. Należała do tej grupy ludzi, która, gdy już zacznie mówić, nie może przestać.
***
Sala była w połowie pełna. Mimo to, nastolatkowie znaleźli dogodne miejsca, prawie że na środku sali. Gdy tylko wygodnie zasiedli, w okół zgasły światła, tworząc ten wspaniały nastrój, charakterystyczny dla sal kinowych.
- Muszę ci się do czegoś przyznać - odezwał się cicho Parker, lekko przechylając się w stronę dziewczyny. - Nigdy tego nie oglądałem.
- Więc nadrabiaj - zachichotała, obracając twarz w jego stronę. Ich twarze znalazły się niebezpiecznie blisko, a oddechy stały się głębsze i zachwiane. Oczy dziewczyny, schowane za szkłami okularów, zabłysły wątłym światłem padającym z ogromnego ekranu. Peter niemalże niezauważalnie podciągnął się na fotelu, nie spuszczając z niej wzroku. Dopiero pierwsze dźwięki, które oznaczały rozpoczęcie filmu, odwróciły uwagę dziewczyny. Powoli spojrzała na ekran, uśmiechając się błogo. Chłopak patrzył jeszcze chwilę na jej profil, ciemne rzęsy, delikatnie poruszające się wraz z powiekami, lekko różowe usta, łagodnie rozchylone z zachwytu, policzki skąpane w finezyjnym, niebieskim świetle. Była piękna. W każdym znaczeniu tego słowa.
Chłopak usiadł głębiej na szorstkim fotelu i skierował wzrok na wyświetlany obraz, jednak nie mógł się skupić, gdy obok niego siedziała ta dziewczyna.
Ona natomiast zamknięta była w swoim świecie. Nie zwracała uwagi na nikogo, ani na nic co było w okół. Jakby od momentu, gdy na ekranie wyświetliła się pierwsza klatka, wszystko inne przestało się liczyć. Była tylko ona i wizja tonącego statku. I nic więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro