Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Krzysztof Bosak

Oczywiście do następnego dnia wiele się zmieniło. Jakaś pierwszoklasistka porozstawiała większość szkoły po kątach. Jednak ja nie miałem zamiaru tak łatwo się poddać, mimo że zarobiłem pomidorem od jednej z jej zwolenniczek.

Na stronie, kiedy pojawiały się wpisy z jej udziałem na końcu były podpisywane: #ZuzannaGórą. Podejrzewałem, że to ona może mieć coś z tym wspólnego. Możliwe, że była drugą informatorką, albo i nawet założycielką.

Postanowiłem ją trochę poobserwować. Co prawda miałem lepsze rzeczy do roboty, ale musiałem odkryć prawdę.. ewentualnie coś ciekawego, żeby móc wysłać to do strony. Jeśli Zuzanna jest właścicielką - nie opublikuje niczego złego na swój temat, a tak przynajmniej mi się wydawało.

- Co ty tutaj robisz? - spytał Korwin stając za mną.

Świetnie, jeszcze tego tutaj brakowało. Tylko skąd on do cholery wiedział gdzie mnie znaleźć? Chyba, że..

- Oboje robimy to samo Janusz. - uśmiechnąłem się.

- Nie bardzo rozumiem.. - zaśmiał się nerwowo.

- Też nie bardzo rozumiem dlaczego założyłeś stronę i obrażasz na niej mnie i innych ludzi ze szkoły. Latasz za mną żebym się nie domyślił? - spytałem lekko podirytowany - Wiewiórka zapewne ci pomaga prawda?

- Uspokój się. - wtrącił się Komorowski.

Myślałem, że zaraz mu przyłożę, ale przypomniało mi się, że miałem przecież mieć go na oku i ewentualnie wyciągnąć coś konkretnego.

- Jestem spokojny. - zapewniłem - Po prostu ustalam pewne fakty.

- Chodzi ci o „Spotted: Warszawa"? - spytał Bronisław, a ja przytaknąłem - Spytaj Kosiniaka-Kamysza. - polecił.

Super. Jeszcze przyszło mi zniżać się do poziomu jakiegoś nerda, który nie widział niczego innego na świecie poza swoją komórką. Najbardziej i tak mnie przerażał fakt, że wiecznie grał w pasjansa. Rozumiem, że gry karciane są interesujące, ale pasjans? Serio?

Mimo wszystko podszedłem do niego i naprawdę nie muszę chyba mówić co robił Władysław.

Bez słowa zabrałem mu telefon, a ten spojrzał na mnie wzrokiem mordercy. Ja w zamian uśmiechnąłem pokazując mu przy tym moje idealne i białe zęby - wiedziałem, że to tylko bardziej zadziała mu na nerwy.

- Co wiesz na temat strony? - przeszedłem od razu do rzeczy.

- Nie będę rozmawiał z kimś w kogo rzucają pomidorem. - prychnął i chciał mi wyrwać z ręki swojego smartfona, ale cofnąłem się o krok.

- Skaczesz do mnie? - uniosłem brew - Bardzo mądre zachowanie jak na kogoś, kto jedyne co potrafi to grać w pasjansa.

- Umiem grać jeszcze w sudoku, ale zapewne twój mózg pojemności orzeszka, nawet nie zna takiego słowa.

Czy to głupie, że właśnie w tej chwili zacząłem myśleć o tym, która gra jest gorsza? Dopiero, kiedy wybrałem obie opcje - doszło do mnie, że to miało odciągnąć mnie od tematu strony.

Zapamiętać: Władysław Kosiniak-Kamysz bajeruje za pomocą pasjansa, a później przechodzi do sudoku i porównuje mózg do wielkości orzeszka - co oczywiście jest niemożliwe, bo ten narząd jest znacznie większy.

- Zmieniasz temat, bo coś ukrywasz. - powiedziałem - Mógłbyś się postarać bardziej, a nie wybierać tak tandetną technikę.

- Nic nie ukrywam.

- To niemożliwe, bo nie ma ludzi bez tajemnic.

- No co ty nie powiesz geniuszu? - myślałem, że zaraz puszczę pawia słysząc jej głos - Jak tam twoja koszulka? Nie zostało na niej plam?

- Nie i zadbam, żeby na twojej też nie zostało żadnego śladu, kiedy nareszcie się z tobą rozprawię.

- Uważaj na słowa Bosak. - zagroziła mi palcem.

- Bo co mi zrobisz tępa wiewióro? Napiszesz o mnie kolejnego posta?

Nie chciałem wiedzieć nawet na jaki genialny pomysł wpadnie. Poza zmyślonymi historiami ze mną i tęczowym chłopcem na czele, były również moje zmyślone wypowiedzi na temat niektórych osób. Oczywiście większość wolała w to wierzyć, ale to już był ich wybór.

Robert chyba miał najgorzej z nas wszystkich. Wiewiórka (i być może) reszta anonimowych śmieszków rozpętała piekło w jego życiu. Ponoć między nim a Śmiszkiem nie układało się najlepiej, więc wolałem nawet nie patrzeć ich w stronę. Chociaż momentami miałem ochotę podejść i wszystko wytłumaczyć mojemu imiennikowi, ale zapewne tylko pogorszyłbym całą ich sytuację. Byłbym chyba pierwszą osobą, którą Biedroń znienawidziłby.. za rozpad jego związku.

- Bardzo lubisz być sławny, ale to też ma swoją cenę, którą przyjdzie ci w końcu zapłacić.

- Nie żebym był niecierpliwy, ale.. mogę swój telefon? - spytał niepewnie Władek, a ja oddałem mu komórkę. Wtedy chłopak odszedł zostawiając mnie sam na sam z Zuzanną.

- Skrzywdziłaś wiele osób swoimi wpisami. Dostałaś to czego chciałaś, możesz usunąć stronę.

- Nie założyłam jej, ale miło, że twierdzisz, że to moje dzieło. - zaśmiała się.

- To nie jest zabawne.

- Może i tak, ale wasze miny na kolejne posty zawsze rozkładają mnie na łopatki.

W sumie skoro Wiewiórka nigdy nie pisze prawdy - to dlaczego ja jej szukam? Przecież mogę zachować się dokładnie tak jak ona. Miałem pewność, że nie ona prowadzi „Spotted: Warszawa", więc coś złego na jej temat może zostać opublikowane.

- Też się w końcu tego doczekam. - mruknąłem i odszedłem zostawiając ją samą.

Wyjąłem swoją komórkę i zacząłem w notatkach pisać to co zamierzałem. Wyobraźnia trochę mnie poniosła, ale mało mnie to interesowało. Ważne, że będzie ośmieszona tak samo jak wszyscy.

Ledwo wysłałem wiadomość, a już dostałem powiadomienie, że nowy post został dodany na stronę. Chyba nigdy w życiu nie uśmiechnąłem się do telefonu tak bardzo jak teraz.

Witajcie kochani! Mam nadzieję, że humor wam dopisuje, bo jak zwykle śpieszę do was z nowymi wieściami. Bardzo szybko na Facebooku rozniósł się hashtag - ZuzannaGórą, ale czy aby na pewno słusznie? Nie spodziewałam się, że dostanę taką informację, ale serdecznie dziękuję „komuś", kto ją nadesłał.

Widziano, a raczej podsłuchano Zuzannę W. i Janusza K. za szkołą w trakcie lekcji. Teraz już wiemy dlaczego żadne z nich nie pojawiło się na pierwszej lekcji. W końcu lepiej jest ćwiczyć anatomię człowieka w praktyce.

Ale nie tylko oni dzisiaj ćwiczyli biologię w szkole. Nasze ukochane gołąbki postanowiły wybrać sobie bardziej komfortowe miejsce - czyli łazienkę. Szkoda, że jak zwykle pomyliłeś Krzyśka Robert - a niby jesteś takim dobrym człowiekiem..

Niby dostałem to czego chciałem, ale jednak nie. Zapewne ta durna wiewióra to wymyśliła. Szkoda tylko, że nikt w to uwierzy, bo oboje nawet ze sobą nie rozmawiamy. Jednak jedno było pewne - nie mam nic do stracenia. Dlatego, jeśli pójdę na dno, pociągnę tą kretynkę ze sobą.

- Widziałeś post? - spytał Robert, a ja przytaknąłem.

Nie spodziewałem się, że mimo wszystko do mnie podejdzie, ale przecież nie mogliśmy wiecznie się unikać. Czym prędzej czy później byłoby nam narzucone pracowanie w grupie, albo jakieś inne duperele.

- Czuję się trochę winny. - przyznałem - Może gdybym..

- Zupełnie niepotrzebnie. - Biedroń wysilił się nawet na uśmiech - Nie mamy wpływu na to co napiszą. Może w końcu to się skończy.

- Miejmy nadzieję. - westchnąłem ciężko - Ale nie możemy tak bezczynnie siedzieć i patrzeć jak wlatują kolejne posty. Jedynym słusznym wyjściem będzie zgłaszanie strony, żeby ją zamknęli.

To było jedyne co mogliśmy zrobić, żeby się tego pozbyć. Ludzie zapewne będą o tym gadali, a później „Spotted: Warszawa" odejdzie w zapomnienie.

- Znajdźmy kogoś kto to założył i z nim porozmawiajmy. - zaproponował - Może ma jakiś konkretny powód, żeby to robić.

- Jesteś po stronie kogoś kto niszczy ci życie?

- Przecież to tylko głupi wybryk.

- Pierwszy post nim był. Kolejne już przestały być śmieszne. Nie wiem kto to jest, ale jest żałosny w tym co robi i kiedy tylko go spotkam to napluję mu w twarz. Niezależnie kto to jest, nie będę miał dla niego litości. - zapowiedziałem.

Robert jedynie spojrzał na mnie jakimś dziwnym wzrokiem i odszedł bez słowa. Nie potrafiłem powiedzieć nawet co on mógł oznaczać. Zawsze był uśmiechnięty, ale w tamtej chwili nie przypominał siebie. Nie wiedziałem nawet dlaczego tak bardzo mnie to interesowało. Przecież każdy miał lepsze i gorsze chwile - tego nie dało się uniknąć... ale wtedy coś mnie tknęło.

Zacząłem myśleć o tym dlaczego tak bardzo się denerwowałem każdym postem, który był o mnie i o nim. Przecież to nie była prawda, a my zachowywaliśmy się jakby tak właśnie było. Może powinniśmy przestać przed tym uciekać i nie dawać innym powodów, żeby wierzyli w te bzdury?

- Tęczowy chłopcze! - zawołałem, a on się zatrzymał - Myślę, że oboje postępujemy źle, robiąc to, co uważamy za słuszne. - zacząłem idąc w jego kierunku - Skoro to kłamstwa, dlaczego się unikamy? Może wcześniej ze sobą nie rozmawialiśmy, ale teraz jest to wręcz wskazane. Nie musimy się kochać, ale nie uciekajmy przed czyjąś chorą wyobraźnią. - zakończyłem swój monolog stając naprzeciwko niego.

- Masz rację. - odezwał się po dłuższej chwili namysłu - Nie powinniśmy tego robić.

Nie spodziewałem się, że się ze mną zgodzi, ale jednak to zrobił. Chociaż nie wiedziałem czy wyjdzie to jemu na dobre, ale miałem taką nadzieję.

Zadzwonił dzwonek, więc oboje udaliśmy się na lekcje. Ja miałem angielski razem z Dudą, więc będę mógł trochę z niego pożartować, a on Robert matematykę.. więc mu współczułem. Dalej nie rozumiem jakim cudem był w stanie chodzić na wszystkie lekcje, a w szczególności na te z panią Wicher. Chociaż powinienem się do niej wybrać, bo nie było mnie tam ani razu od początku roku.

Zająłem miejsce na końcu stali i czekałem tylko aż pani Polak wywoła Andrzejka do odpowiedzi. Słuchanie jak Duda kaleczy język to jedyna dobra rzecz jaka spotka mnie w tym dniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro