Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Janusz Korwin-Mikke

Ostatnio w szkole to się działy takie amory, że o ja pierdole. Tylko Kajunia płodek nie była na mnie chętna. Oczywiście nie traciłem nadziei. Jeszcze mi ulegnie, byłem tego pewien.

Utworzyłem sojusz na czas nieokreślony z Kryśką, który mi pomoże w zdobyciu tej zmywary. W końcu się przyjaźniły, więc Pawłowicz na pewno coś zdziała. Może była chora psychicznie, ale miała w sobie to coś.

- Morawiecki! - zawołałem go, kiedy tylko go zobaczyłem - Twój wiersz był do dupy! Ta głupia pizda na mnie nie poleciała!

Poprosiłem akurat jego, bo myślałem, że jest jakimś mini-bożkiem w pisaniu takich ścierw, a on to najzwyczajniej na świecie spierdolił. Miał tylko jedne proste zadanie i co? I nic. Niby tak inteligentnie wygląda w tych swoich pinglach, a w rzeczywistości jest debilem, więc w ogóle się nie wyróżnia z tłumu.

- Żadna mądra też na ciebie nie poleci. - odparł.

- Miałeś mi napisać coś, żeby zmiękły jej kolana, a to było jedno wielkie gówno. - udałem, że nie usłyszałem jego komentarza.

- Czy ty serio myślałeś, że po jednym wierszu rzuci ci się na szyję?

- No, a nie? Kobietom wiele nie trzeba.

- Wszystko? Śpieszy mi się.

- Gdzie? Do męskiego, żeby walić kapucyna do magazynów Playboya?

- Jesteś obrzydliwy. - skomentował odchodząc ode mnie.

- Spójrz najpierw na siebie może co?! - krzyknąłem za nim, a ten nie odwracając się pokazał mi środkowego palca.

Jeszcze pożałuje dnia, w którym się urodził, albo nie. Pożałuje dnia, w którym został poczęty przez swoich starych - osobiście tego dopilnuję.

Wyszedłem na zewnątrz i na kogo trafiłem na murku? Dudzixona, Trzaska, Bosaka i Biedronkę. Byli w zbyt dobrych humorach, więc uznałem, że im zepsuję. Nie mogą mieć lepszego dnia ode mnie. Nikt nie może.

- Siema. - usiadłem obok Krzyśka - Ile za gram? - spytałem.

Nie obiecałem mu przecież, że dochowam tajemnicy.. a może obiecałem i zapomniałem? Jeden chuj.

- Nawet jakby ktokolwiek miał grama to byłbyś ostatnią osobą, która by go kupiła. - wtrącił się Andrzej.

Dzisiaj chyba bawił się w adwokata, bo jak nie pogonił mnie od Roberta, tak teraz chciał spłoszyć mnie od dilera.. a kiedyś dawno temu, za siedmioma górami i lasami, miałem go za równego gościa.

- Nie ciebie pytałem. - burknąłem.

- A ja ciebie tu nie zapraszałem, więc spierdalaj stąd w podskokach. - wyszczerzył się.

- Taki cwany jesteś, bo masz Rafałka obok. - powiedziałem.

Nawet na solo nie dałby mi rady, frajer - tak samo zresztą jak dwa jego przydupasy.

- Może po prostu lepiej wszyscy się uspokójmy? - zaproponował Robert - Zobaczcie. Mamy ładną pogodę, świeci słońce..

- ..ptaszki ćwierkają.. - dokończył Rafał.

- ..a chińskie dzieci psa przypiekają. - również się dołączyłem.

- Wystarczy. - wkurzył się Andrzej - Naprawdę nie widzisz tego, że nikt nie chce twojego towarzystwa, bo działasz wszystkim na nerwy?

- Ale spokojnie, bo ci żyłka pęknie. - powiedziałem.

- Nie pęknie jak sobie stąd pójdziesz. - westchnął ciężko Bosak - Korwin my naprawdę nie mamy do ciebie siły.

Oczywiście byłem złośliwym gnojkiem i nie miałem zamiaru się stąd ruszyć. Musieliby mnie zabrać siłą. Zbyt dobrze się bawiłem, żeby tak po prostu odejść.

- To jesteście słabi, skoro nie możecie sobie ze mną poradzić. - podsumowałem.

Jak na złość wszystko musiał zepsuć mi dzwonek na zajęcia.. chociaż nie. Poza tym miałem jeszcze inne opcje.. między innymi Spotted, które trochę umarło.

- Dla twojej wiadomości, skończyłem z tym. - powiedział cicho do mnie Bosak - Śmiało, napisz posta na stronę o tym jak cię potraktowaliśmy. Niech ci ulży. - mówiąc to zszedł z murku i dołączył do trójcy świętej.

Zapewne sobie myśli, że to będzie zwykły wpis i będzie wyglądał jak każdy inny. Niech się tylko nie zdziwi jak go przeczyta.

Miałem teraz religię i to razem z Godek, więc zapowiadała się całkiem niezła katecheza. Jeszcze z naszym ziomalem Zbyszkiem to już w ogóle. Oczywiście standardowo odmówiliśmy modlitwę i dopiero przeszliśmy do lekcji.

- „Pojęcie sprawiedliwości w religii" - to temat naszej dzisiejszej katechezy. - powiedział Ziobro pisząc na tablicy.

Po chwili poza tematem, pojawił się drukowanymi literami napis SPRAWIEDLIWOŚĆ.

Oczywiście nikt tego nie pisał, bo zeszytów i tak nie sprawdzał. Tak właściwie to ja nigdy niczego nie pisałem, bo nie chciałem obciążać kręgosłupa. Już wystarczyło mi to, że nosiłem te durne podręczniki.

- Z czym wam się kojarzy „sprawiedliwość"? - spytał ksiądz - A może ktoś jest w stanie podać prawidłową definicję tego słowa?

- To uczciwe i prawe postępowanie. - odpowiedziała Kaja.

- Bardzo dobrze! - ucieszył się i zapisał to nieco niżej po czym narysował kreskę, która łączyła jej wypowiedź z głównym słowem - No dawajcie. Nie powiecie mi chyba, że lewactwo wam mózg wyprało. Chyba, że jednak będę musiał przynieść na kolejną katechezę wodę święconą i wypętać z was wszystkich, wartości jakie reprezentuje sobą ta ideologia.

Tam gdzie nie trzeba było nawiązywać do lewaków, to on i tak był w stanie ich wepchnąć do swojej wypowiedzi. Standard, w końcu to Ziobro.

- Czegoś czego nie ma w naszym kraju. - powiedziałem.

- Zgodzę się z tobą, ale proszę.. rozwiń myśl, żeby wszyscy w klasie otworzyli oczy.

- Po prostu teraz wszyscy myślą, że im wszystko wolno. Na przykład taki ruch społeczny jak feministki, nie ponosi odpowiedzialności za swoje czyny. Robią jakieś niepotrzebne marsze i zgrupowania i w ogóle no, głupie to jest jak but.

- Dzięki feministkom kobiety mają teraz prawa wyborcze i nie są traktowane jak przedmiot.. - wtrąciła się Godek - ..i mogą mieć martwe płody!

Normalnie aż kurwiki w oczach jej się zapaliły na słowo „martwe płody".. i to niby Pawłowicz jest tą bardziej pojebaną? W sumie z Kają przynajmniej nie będzie nudno.

- Ale wy nie powinnyście mieć żadnych praw, a ty w szczególności. Kiedyś dziewczyny w twoim wieku miały już mężów, dzieci i zajmowały się domem. - odparłem - Pomyśl sobie. Ja bym dbał o swoje wykształcenie, a ty o nasze małe Korwiniątka. Czy to nie brzmi jak plan na życie?

- Aż żal przerwać mi tak piękną dyskusję.. - Zbyniu gdyby mógł to normalnie, by się rozpłakał - Ale mam małą prośbę. Wrócimy do tematu lekcji, a wy na kolejnej wyrazicie swoje stanowiska na temat feminizmu. Co wy na to?

Praca w parze z Kają? Brzmi nieźle. Zaprosiłbym ją do siebie, ale nie będę specjalnie dla niej ogarniać bałaganu, jaki robimy razem z Ryszardem. Mógłbym ją ewentualnie zaprosić do posprzątania, nic poza tym. Od siebie dorzuciłbym strój seksownej pokojówki - tak dla klimatu.

- Z przyjemnością. - powiedziała rzucając mi mordercze spojrzenie, a ja jedynie pięknie się uśmiechnąłem.

- Wracając do twoich słów Janku.. - zaczął swój długi monolog.

Niekoniecznie mnie interesował, bo w głowie miałem tylko jedno. Ja, Janusz Ryszard Korwin-Mikke - sam na sam, z Kają Urszulą Godek. Te spotkanie przejdzie do historii, czułem to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro