Epilog
Andrzejek zaczął - Andrzejek skończy.
Miłego czytania!
...
Andrzej Duda
Naprawdę nie rozumiałem dlaczego temu całemu Kotłowni uszło to na sucho. Jakby było tego mało, Roberto i Cristoforo wzięli go pod swoje skrzydła i tak o to stanowili trójkąt.
Szymek na pewno im ciągnie laskę. Nie uwierzę w to, jak ktoś powie, że nie.
Chcąc nie chcąc, trzeba było przyznać, że ta dwójka długo się z sobą trzymała. Tak właściwie to nawet nie wiedziałem jak to możliwe.
Mój tygrys uciekł z klatki do jakiejś tygrysicy i tak o to został mi jedynie Trump po drugiej stronie oceanu, z którym mogłem jedynie uprawiać cyberseks.
Cały czas naciskał na to, żebym do niego przyleciał, ale nie wiedziałem czy to dobry pomysł. Mój angielski był, jaki był - poza tym, nie znałem go dobrze.
Mógł zrobić mnie w chuja, kiedy dolecę na miejsce. Chociaż czy faktycznie Donald olałby taką seksbombę jak ja? Nie, nie wydaję mi się.
Raczej relacji z Raffaello już nie odratuję. Nawet jakbym powiedział, jaki naprawdę jest jego ukochany kuzyn - nie zmieniłoby to tego, co zrobiłem.
Szkoda, że doszło do mnie grubo po czasie, że jednak moje życie przez niego, będzie teraz cholernie ciężkie. Poza tymi złymi chwilami, były też te dobre - niedużo, ale zawsze coś.
Chyba ułatwię sobie zadanie i nie będę myślał o tym, co by było gdybym zrobił to czy tamto. Po prostu rzucę Warszawę w cholerę i ułożę sobie nowe, lepsze życie w Stanach. Najwyżej będę płakał w jakimś złotym Porsche, a nie na rowerze.
Podzieliłem się swoim pomysłem z Żółtkiem, ale ten ani trochę go nie pochwalał. Uważał, że jestem szaleńcem i mogę tego żałować. Oczywiście twierdził też, że powinienem porozmawiać z Trzaskowskim.
- Pierdolnij się w łeb! - szturchnąłem go - I co jeszcze mi powiesz Staszek? Że będziemy razem po tym wszystkim co zrobiłem?
- Rafał wydaje się być tą osobą, która jest w stanie rzucić dla ciebie wszystko. Niezależnie w którym momencie go o to poprosił, on by to zrobił bez żadnego zawahania.
- Nie baw się w filozofa, to po pierwsze, a po drugie.. oboje dobrze wiemy, że to nieprawda.
- Mógłbym się z tobą założyć nawet o paczkę fajek, żeby ci udowodnić swoją rację.
- Serio. Nie ośmieszaj się.
- I mówi to ktoś, kto zostawił prezent urodziny pod drzwiami swojej sympatii.
To prawda, zrobiłem tak. Jakby było tego mało, prawie wyjebałem się na lodzie jak uciekałem, żeby nikt mnie nie zauważył. Co prawda była jakaś pierwsza w nocy, ale raczej typ w kapturze, ubrany cały na czarno - rzucił się komuś w oczy.
- Cicho siedź. Co niby miałem zrobić?
- No nie wiem, zanieść mu go jak normalny człowiek?
Tak właściwie to nie wiedziałem co mu dać, więc wykupiłem Kinder Bueno we wszystkich trzech sklepach obok mojego domu.
Zapakowałem je w wielki karton i obkleiłem go fioletowym papierem ozdobnym. Nienawidzę tego koloru najbardziej na świecie, więc chyba raczej nie pomyśli, że to ja.
- Ale ja jestem nienormalny. - zauważyłem.
- I co? Będziesz go cały czas unikał?
- Nie mam innego wyboru.
Jedynie jemu powiedziałem o tym, że Tusk kazał mi dać spokój Raffaello, żeby Spotter nie ujawnił tych zdjęć.
Co prawda strona nie istniała, ale przecież Donald nie potrzebował Spotted: Warszawy, żeby ktokolwiek mógł je zobaczyć. Mógł w każdej chwili wrzucić je na swój własny profil - a tego wolałem uniknąć.
Jeśli strata Trzaska ma być ceną za milczenie jego popierdolonego kuzyna, jestem w stanie ją zapłacić.
- Oczywiście, że masz: powiedzieć całą prawdę. - odparł Żółtek.
- O czym wy tak gadacie cały czas? - podszedł do nas Bosak - Zimno, pizga, a wy na dworzu.
- Palimy papierosy. - odpowiedziałem mu.
- Skończyliście palić dobre pięć minut temu. - zauważył.
- Jak tak bardzo ci to przeszkadza to zapalę kolejnego. - westchnąłem zirytowany.
- Ja spadam na lekcje, do następnej przerwy. - pożegnał nas Stanisław wchodząc do budynku szkoły.
- Niech zgadnę, znowu rozmawialiście o Rafale? - spojrzał na mnie znacząco.
- Sugerujesz, że nie mam lepszych tematów do rozmowy?
- Sugeruję, że nie jest ci obojętny. Tak jak próbujesz wmówić to mi i całej reszcie.
Nie wiedziałem, że niektórzy po mojej „zdradzie" będą dociekać, co, jak i dlaczego.
Dobrze, że jeszcze nie pytali, czy robiliśmy to na materacu piankowym albo sprężynowym i kto komu wkładał. Ludzie bez kitu mają nudniejsze życie niż ja.
- Wiem, że trudno jest ci się przyznać to winy, ale nie uważasz, że należy mu się chociaż durne: „przepraszam, zjebałem"?
- Nic mu się nie należy. Nikomu zresztą.
- Nie każę ci przecież błagać na kolanach o jego wybaczenie.
- Jeszcze mi powiedz tak jak Staszek, że Rafał mógłby rzucić dla mnie wszystko.. - zaśmiałem się - No co? Jesteś zakochany, nie? Muszą wypływać z ciebie jakieś „mądrości".
- A jednak o nim gadaliście. - skomentował Krzysiek - Będziesz tego żałował. Nie teraz, to za jakieś kilka miesięcy. Wspomnisz kiedyś moje słowa, masz to jak w banku.
- Nie kradnij tekstów mojego starego. - wywróciłem oczami - Poza tym, ja przynajmniej nie będę musiał się bać, że mój chłopak jest skłonny do zdrady.
Czasami nie potrafiłem ugryźć się w język i po prostu mówiłem to, co ślina na język przynosiła.
Bosak jak się denerwował, wyglądał jak wściekły szop pracz - ale teraz nie był wściekłym szopem praczem. W sensie był szopem, tylko wkurwionym.
Oczywiście zarobiłem w twarz, ale nie byłbym sobą, gdybym mu nie oddał. Nie wiem ile się tak klepaliśmy, ale skończyliśmy dopiero jak przyszedł Biedroń razem z nauczycielką od polskiego, żeby nas rozdzielić.
- Oboje w tej chwili do pedagoga. - powiedziała Kowalska zdenerwowana naszym zachowaniem.
- Sama sobie do niego idź, jak tak bardzo chcesz. - burknąłem.
- W takim razie Andrzej, jeszcze później pójdziesz do pani dyrektor.
- A kto powiedział, że ja mam ochotę widzieć się z Gosią dzisiaj?
- Dla ciebie, pani dyrektor Małgorzata Kidawa-Błońska. - poprawiła mnie.
W międzyczasie Roberto rozmawiał ze swoim boyem. Może jeszcze da mu buziaka w czółko, żeby nie miał kuku? W sumie kuku to ma jego mózg - Biedronki zresztą też.
Czy oni tak serio myślą, że w ich życiu będzie wiecznie kolorowo? Jeśli tak - to z mojego malutkiego bijącego serduszka, życzę, aby im kurwa ta miłość zwiędła - bo rzygać mi się chcę, jak patrzę na tą dwójkę. To moglibyśmy być my Rafał, to mogliśmy być my..
...
Witam, dzień dobry, dobrnęliśmy do końca - ale czy, aby na pewno to był koniec?
Będzie druga część, nie wiem kiedy, ale będzie. Wszelkich informacji udzielę na tablicy, albo zrobię rozdział z ogłoszeniami parafialnymi.. i to by było na tyle.
Mam nadzieję, że „to coś" przypadło wam do gustu i nie zryłam wam mózgu.
Bye bye!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro