Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18.

Świat, który znał, zaczął rozpływać się w coś innego, większego, lepiącego się do dłoni jak miód. Skakał po lekkich zagięciach czasu, zbierając do kieszeni minuty i godziny, by zatrzymać ich ze sobą jak najwięcej. Bardziej niż tej chwili i samego umierania bał się niepamięci; bezsenne noce spędzał na zapadaniu się w głąb strachu, jak gdyby był on poduszką pod jego głową, i pogłębianiu w sercu wszystkich ciepłych zmartwień. A co, jeśli miał odejść w ciszy, bez krzyku, bez płaczu, bez najlżejszego szeptu, bez słowa dobranoc? Może wspomnienia to złudzenie, fala, która znika w morzu tuż po swym wielkim uniesieniu. To właśnie on, na krawędzi życia, zastanawiał się, czy nasz świat da radę bez niego. Ludzie, których kochał, i ludzie, których nigdy nie spotkał. Góry i lasy, drogi i oceany. Psy, koty, ptaki. Bóg (jeśli istniał). Zastanawiał się, czy nasz świat da radę bez niego, nie martwiąc się o to, co wydawałoby się bardziej istotne - czy on, jako człowiek, odrębne istnienie (a przynajmniej jakaś część, która po nim została), wędrująca w nieznane dusza, da radę bez świata. Gdy umarł, nikt po nim nie płakał. Nawet on sam, zatracony we własnej niepamięci. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro