18. 15+ i Słodka Tragedia?
Pov. Naruto
Obudziłem się nadal zmieszany tą dziwną akcją z przed tygodnia... Godzina siódma. Sasuke wyszedł za zwiady jak zwykle o tej porze. Wstałem i zacząłem przygotowywać śniadanie. Nałożyłem jajka i kanapki z masłem na talerze, po czym położyłem oba na stole i czekałem aż wróci. W tym momęcie chciałem czymś się zająć więc zacząłem zmywać. Znów wróciłem do tamtej nocy
- Ał - jąkłem cicho z bólu przez przecięty palec. - cholerny nóż
- Oh już się tak nie wściekaj lisku - powiedział Sasuke witając się buziakiem
Oplatał mnie wokół tali i oglądał jak krew spływa do odlewu. Nagle wziął mój palec w dłonie, po czym włożył go do ust i zaczął ssać.
- Dziś mija tydzień od kiedy uciekliśmy z wioski. Może się zabawimy kotku~
- Może później. Najpierw zjedzmy śniadanie i posprzątajmy - wskazałem na bałagan - czuję jakby ten kurz mnie obserwował - wyszeptałem do ucha drania. Obaj dostaliśmy lekkiej głupawki, po tym Sasuke usiadł do stołu, a ja udałem się do łazienki gdzie znajduje się apteczka.
Opatrzyłem palca i spojrzałem w lustro wiszące nad umywalką.
Zobaczyłem siebie, ale... Tą złą stronę mnie
- Obserwuję cię. Jesteś taki jak ja. Przepełnia cię nienawiść
- Nie prawda - odrzekłem spokojnym tonem chcąc powolnym krokiem wyjść, gdy... Zauważyłem jego uśmiech. Jego znieważający mnie uśmiech.
Nie mogłem się powstrzymać
- Naruto!? Co to za krew? Lustro...
- Przepraszam. Puściły mi nerwy...
Pov. Sasuke
Jadłem śniadanie gdy usłyszałem trzask. Wbiegłem do łazienki jak poparzony, a tam zastałem Naruto z całą zakrwawioną ręką i potrzaskane na ziemi lustro.
Po chwili siedzieliśmy w salonie, gdzie Naruto kończył jedzenie, a ja w tym czasie opatrywałem jego okaleczoną dłoń. Po długiej ciszy Naruto parsknął śmiechem.
- Co cię tak śmieszy, Lisku?
- Chodzi po tobie pająk - powiedział ze stoickim spokojem, a ja właśnie przechodziłem zawał
Po dłuższej chwili mojej paniki, usiadłem zmęczony na łóżku. Uzumaki przyszedł i usiadł na moich nogach rozkrokiem
- Za długo już to trwa. Twoje wygłupy już przestały mnie bawić. - zaczął mnie całować, przez co nasze rolę szybko się odwróciły. Leżał na łóżku, a ja siedziałem na jego biodrach całując jego szyję. Po chwili już lekko dyszał, zawstydzony swoją luźną propozycją zmienioną w rzeczywistość.
Gdy doszłem do zamka w spodniach dyszał o wiele ciężej niż na początku. Po jego spodniach i bokserkach zająłem się własnym ubiorem.
- Widząc po twoim rozmiarze będzie bolało bardziej niż gdy byliśmy dziećmi? - zapytał zawstydzony lisek
- Dziękuje za komplement, gdybym był na twoim miejscu również bym się ciebie bał
- Ja się ciebie nie boję! Głupi drań
- Nie ładnie tak się do mnie odzywać - pierwsze pchniecie - teraz nie trzeba ładnie przeprosić - drugie
- Dra-draniu cze-mu bez lubryka-
- Kara - trzecie pchniecie - przeprosisz?
- Przepraszam - wydyszał z bólu
Ślina lekko ciekła mu z ust
Po naszych charcach mój mały lisek poszedł spać. Niestety ja sprawdzając zegar, który wskazywał godzinę dziesiątą. Ubrałem moje przy luźne kimono i związałem je na szybko odsłaniając tym swoją klatkę piersiową. Po piętnastu minutach chodzenia przed siebie wyszłem z "jaskini", która tak naprawdę chowie ładny domek w swojej głębi. Skoczyłem na wierzch obserwując daleki las i morze z drugiej strony. Przez pół godziny siedzenia na skale zdrętwiał mi, tyłek więc postanowiłem przejść się w dół rzeki złowić kilka ryb na obiad. Po pół godzinie zjawił się koło mnie blondynek
- Hejo! Pomó-
- Oszalaleś!? Czemu ty tu jesteś? Natychmiast idź do domu! Weź ryby!
- Prze-przepraszam
- Idź już później pogadamy!
Gdy lisek był już dawno w jaskini musiałem zamaskować jego czakrę, gdyż mogła ona ściągnąć kogoś nieproszonego. Po godzinie upewniania się że jego czakra jest niewyczuwalna wróciłem biegiem do jaskini.
Wchodząc zobaczyłem gotowy i jeszce ciepły obiad. Zjedliśmy w niezręcznej długiej ciszy, która przerwała się poprzez kłótnię
- Ogłupiałeś? Oni tylko czekają na ten jeden moment gdy będą mogli wyczuć twoją czakrę idioto!
- Jezu nie musisz odrazu wydzierać się na mnie! Chciałem tylko powiedzieć że nie ma niczego na obiad, a widząc cię łowiącego ryby... Chciałem pomóc! Czy to coś złego!?
- W tych czasach tak! Chcesz żebym trafił do więzienia, a ty znów do tej cholernej zakłamanej wioski!?
- Przepraszam - cicho ze spuszczoną głową odchrząknął ostatecznie.
Położył się na łóżko i przewrócił się na bok w stronę ściany. Usiadłem obok niego przepraszając i prosząc o koniec obrażania się na mnie. Jedynie popatrzał na mnie zabójczym wzrokiem i przykrył się kołdrą.
- Sam tego chciałeś! - krzyknąłem i zacząłem go łaskotać. Zaczął chaotycznie poruszać się, jakby ktoś przypalał jego skórę
- S-sko-skończ! - krzyczał płacząc ze śmiechu - Przepraszam, nie chciałem Ci sprawić problemów. - pocałował mnie, a ja jedynie jego niewinny całus zmieniłem w długi i namiętny pocałunek.
- Kocham cię
- Ja ciebie mocniej...
Położyliśmy się na krótką drzemkę. Obudzony słodkim zapachem, zauważyłem że pochodzi on z naszej kuchni i gotuję się w niej... Coś słodkiego? W lodówce mieliśmy pustkę, więc... Otworzyłem szybko oczy i sięgnąłem po moją katanę
- Kim jesteś i gdzie Naruto?
- Oh witam. W końcu się obudziłeś. Pytasz o Naruto Uzumaki? Właśnie zmierza do wioski, razem z tobą.
- Przecież... Iluzja?
- Zgadłeś. Właśnie jedziesz w specjalnym policyjnym wozie. Iluzja zostanie ściągnięta po przybyciu do wioski, a teraz trzymaj.
- Co to? - podał mi coś w zapachu słodkiego
- Lukrecja, a co? Nie chcesz?
- Nie lubię
Po godzinie twardej jazdy zostałem brutalnie przeniesiony do biura Hokage. Leżałem na ziemi, a obok mnie również blondynek, który miał liczne ślady bitwy.
- Naruto? Co zrobiliście?! Mówiłam żeby go nie uszkodzić!
- Bronił się nie chciał iść - odrzekł jeden z członków Anbu
- To moja wina. Moim sharinganem zahipnotyzowałem go. To wszystko! On nie jest niczemu winny.
- Wiemy to. Mówił jakby postradał rozum, ale gdy zjadł lukrecję
- On nie lubi lukrecji - zostałem kopnięty w brzuch
- Ale gdy podaliśmy mu środek nasenny w lukrecji szybko zasnął.
Środek nasenny? Wiedziałem aby tego nie jeść
- Dobrze Sasuke trafiasz do więzienia na czas nieokreślony. Naruto do szpitala, na oko widzę trzy złamane żebra.
Tym sposobem siedzę teraz w więzieniu licząc z nudów godziny. Czy tak ma się skończyć nasze wspólne życie?
Pov. Naruto
Obudziłem się w szpitalu, przypominając sobie wydarzenia. Zauważając coś w kieszeni moich spodniach zanurkowałem tam ręka i wyciągłem ową rzecz.
- Papierowy słonecznik. To nie w twoim stylu, draniu.
🌻 Słów 998 🌻
Czy tak zakończy się ich wspólne życie? Sasuke na zawsze uwięziony w więzieniu, a Naruto nieszczęśliwie żyjący w wiosce?
Do następnego 🧡 💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro