Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Zostawię was samych, gołąbeczki"

Wchodzę do klasy spóźniona. Cholerny budzik zrobił sobie dzisiaj ze mnie żarty i nie dał o sobie znać. Martwa cisza, więc błogi sen. Wypieprzę tego sukinkota przez okno za to spóźnienie!

- Dzień dobry, prze...- milknę, gdy zauważam, że w klasie nie ma nauczyciela, a uczniowie robią to, co chcą. - Nie ma go? - pytam.

- Nie - odpowiada Holly, największa kujonka w tej grupie. Kiwam głową i zajmuję swoje miejsce obok Tall.

- Hejka - uśmiecha się. - Już myślałam, że się nie pojawisz i nie zaspokoisz mojej ciekawości.

- Spokojnie, bo orgazm dostaniesz.

- No przydałby się - zamyśla się na chwilę, a potem znów się uśmiecha. - Ale ty chyba miałaś udane bzykanko. - kilka osób zwróciło na nas uwagę. No tak. Jak Tall nie mówi szeptem, to co się dziwię?

- Bardzo - kwituję.

- Dziwka - słyszę w tym samym momencie od strony Liama. Postanowiłam nie zawracać sobie nim głowy, ale się kurwa nie da! Tyle lat pieprzonej przyjaźni, a on ma o mnie takie złe zdanie?

- Chyba cię Bethany nie zadowala , bo zrzędzisz jak stara baba po menopauzie! - syczę, a on odwraca się do mnie twarzą.

- Odszczekaj to, Collins!

- Spierdalaj, Tansey!

- Bethany jest cudowna i tobie nic do tego ty kłamliwa suko!

- KŁAMLIWA? - unoszę się. - To ty mnie okłamywałeś!

- Taa - prycha. - Warto było być twoim przyjacielem. Wiele korzyści z tego miałem! Darmowe miejsca VIP podczas wyścigów, często darmowe podwózki do domu i żarcie

- Od przedszkola byłeś moim przyjacielem! Wtedy też byłeś dla korzyści?

- Mój ojciec powiedział mi, żebym z tobą trzymał to trzymałem. Udawać nie było trudno, bo jesteś zbyt głupia i płytka, żeby zobaczyć, że męczy mnie twoje towarzystwo.

- Nie wierzę ci - odpowiadam spokojnie. - Okłamuj Bethany, a nie mnie. Znam cię za dobrze i wiem kiedy kłamiesz. Twoja powieka drży. - zaciska usta w cienką linię. - Przestań sobie i mi wmawiać, że nasza przyjaźń to fikcja. Ta twoja dziewczyna nie wygląda mi na taką cichą dziewczynkę, która boi się tych pewnych siebie. Ona boi się, że będzie miała konkurencje, prawda? - cisza. - Czyli mam rację. - kwituję zadowolona.

- Nic nie wiesz! - oburza się. - Bethany to najlepsze co mnie w życiu spotkało.

- Przez nią straciłeś wiele. Jak w końcu do ciebie dotrze, że zjebała ci życie, nie przychodź do mnie. - mówię dobitnie. - Nie chcę cię znać po tym wszystkim. Ty to zniszczyłeś z własnej woli, więc nie masz ani jednej szansy na naprawę szkód. Twoje życie i twoja sprawa, ale ockniesz się, jak będzie już za późno. I wiesz co? Wcale mi ciebie nie szkoda.

- Nic nie....

- Powtarzasz się - wtrąca Tall. - Daj sobie siana pantoflarzu i idź sobie ulżyć, zanim ci spuchnięte jaja eksplodują, bo Bethany na pewno się tobą dobrze nie zajmuje! - parskam śmiechem. Może to niemiłe z mojej strony, ale mam to gdzieś.

- Odpierdolcie się od nas! - ucina wszelkie rozmowy. - To MOJA sprawa! - zrywa się ze swojego miejsca i wychodzi z klasy.

- Świnia - stwierdza Tall. - Musimy go zrównać z błotem. - wzruszam ramionami.

- Gówna się nie rusza, Tall. On jeszcze przyleci z podkulonym ogonem. Zobaczysz.

*****

Pora lunchu

- No! Opowiadaj! - mówi Tallulah, gdy tylko zasiadamy przy naszym stoliku na stołówce. - Jak tam w Oakland?

- Tak w skrócie. Poszłam do Cody'ego, doszło do zajebistego stosunku, potem poznałam jego jebniętego braciszka, potem runda numer dwa i na samym końcu zostaliśmy parą.. - biorę kęs hamburgera i powoli zaczynam go rzuć.

- PARĄ? - piszczy. - Cholera! To się nazywa ekspresowa obsługa!

- Nie daję temu związkowi jakiejś większej szansy - oznajmiam zupełnie poważnie.

- Dlaczego?

- Mieszkamy w dwóch innych miastach i obawiam się, że związek na odległość nie jest dobrym pomysłem, chociaż na początku ten pomysł mi się podobał.

- Pieprzysz głupoty. Nie znam tego gościa, ale po zdjęciu w CV wiem, że ma zajebiście przystojną buźkę, a to się liczy, stara!

- Charakter też ma zajebisty.

- Więc daj większą szansę - stwierdza. - Co będzie to będzie. Najwyżej utoniesz w rozpaczy z opakowaniem lodów i dołującymi piosenkami. Potem wpadnę ja ze zawalającym z nóg budyniem i będzie git.

- Siemka, laski - przysiada do nas Ian. Coś ostatnio zaczyna robić to coraz częściej.

- Skąd ta nagła sympatia? - pytam z uniesioną brwią i przyłapuję go na ukradkowych spojrzeniach w kierunku ZARUMIENIONEJ Tall. Coś mi tu pachnie romansem.

- Znikąd - odpowiada. - Tak po prostu lubię z wami siedzieć.

- Z nami, czy z Tallulah? To różnica, gnomie!

- Darcy, daj spokój, Ianowi - wtrąca Tall.

- U la la - śmieję się. - Ktoś tu sobie wpadł w oko. - czuję mocne uderzenie w łydkę. - Auć - mówię pod nosem.

- Nie wiem o czym mówisz - mówi Ian.

- Wiecie co? - spoglądam na nich. - Idźcie się gdzieś pieprzyć, bo od tego napięcia między wami, sama zaraz eksploduję. Nie hamujcie swoich instynktów, kochani. To szkodzi.

- Darcy. - kwituje Tall.

- No co? - przerywam jej. - Mylę się? Macie na siebie ochotę, ale bawicie się w jakiegoś pieprzonego Toma i Jerryego! - wstaję od stolika. - Dam wam trochę prywatności, gołąbeczki. I tak muszę pogadać z trenerką. - zabieram swoją tackę z niedokończonym jedzeniem i wyrzucam jej zawartość do śmietnika, a tackę odkładam na stół. Wychodzę ze stołówki i kieruję się do części sportowej. Mam nadzieję, że rozmowa z tą zołzą przebiegnie szybko, bo baba działa mi na nerwy.

-----
Hej misie ❤️
Miłej niedzieli ❤️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro