''Wy?''
Wychodzę z Codym z sali gimnastycznej. Musimy porozmawiać i najlepiej gdzieś na osobności. W szkole panuje zupełna cisza, ze względu, iż trwają lekcje. Idealnie.
- Darcy - mówi miękko. - Przepraszam za to milczenie, ale sama słyszałaś, że odebrano mi telefon i pieniądze.
- Nie mogłeś pożyczyć telefonu Michaela? - tak naprawdę nie jestem już zła. Nie musi mi się tłumaczyć. Zrobił awanturę Gillian, więc wszystko jest w porządku.
- Mogłem, ale nie znam twojego numeru na pamięć.
- No fakt - śmieję się. - W porządku, naprawdę.
- Nie jesteś zła? - unosi ze zdziwienia brwi.
- Byłam - przyznaję. - Miałam nawet ochotę z tobą zerwać. Ba...Nawet myślałam, że już zerwaliśmy.
- Pamiętaj, że to nie w moim stylu - przytula mnie do siebie i całuje w czubek głowy. Dlaczego jestem w stosunku do niego taka niska? Czuję się jak krasnal, ale przynajmniej jego ramiona dają mi poczucie bezpieczeństwa.
- Zeswatajmy Gillian i twojego brata - sugeruję. - Oni się bawią naszym kosztem, to my zabawmy się z nimi.
- Jak niby chcesz to zrobić? - pyta zaintrygowany.
- Umówisz się z Gillian, a ja z Jaydenem. My się nie pojawimy, a oni tak.
- Nah - kręci głową. - Już wolę stać w płomieniach, niż bawić się w takie gówno. Za dużo zachodu.
- Jak chcesz, zawsze mogę przywalić twojemu bratu.
- To byłby ciekawy widok - śmieje się. Przechodzimy obok pomieszczeń gospodarczych.
- TAK! - czyjś jęk zatrzymuje nas. Zdezorientowani spoglądamy na siebie, a potem na drzwi, w których prawdopodobnie ktoś się wyśmienicie bawi. - TAK!
- Idziemy? - pyta. Kręcę przecząco głową. - Bo?
- Bo w środku jest chyba Tallulah - szepczę. - To jej głos.
- Tallulah to?
- Moja przyjaciółka. - podchodzę do drzwi i pukam.
- Kurwa - ktoś szepcze. - Przyłapali nas.
- Tall? - pytam przez drzwi.
- Darcy? - moje przypuszczenia okazały się prawdą.
- Tak - śmieję się. - Wiesz, że nie jesteś wcale cicha.
- Ty też - szepcze mi do ucha Cody. - Zwłaszcza jak dochodzisz. - daję mu kuksańca w brzuch, na co reaguje śmiechem. Po kilku chwilach drzwi się otwierają i staje w nich Tallulah, a za nią....
- Co jest kurwa? - pytam z rosnącą furią. - WY?
- Darcy to nie tak!
- A JAK? Oszukałaś mnie! Myślałam zresztą, że kręcisz coś z Ianem!
- Ian to tylko kolega, któremu zresztą podoba się Lucy Irvine.
- Mniejsza z tym - kwituję. - Ty i Liam? Od kiedy, do cholery? - spoglądają na siebie, a potem prosto na mnie z minami zbitego psa. Moja przyjaciółka prowadza się z Liamem. Cudownie. A myślałam, że go nienawidzi. Taa... słyszałam jak go kurwa nienawidzi.
- Od kilku dni - odpowiada Liam. - Po rozstaniu z Bethany dotarło do mnie, że bardzo mocno skrzywdziłem ciebie i poprosiłem Tall o pomoc...
- Stul psyk - syczę. - Nie chcę cię znać i to się nie zmieni!
- Wiem, że zjebałem...
- Powiedziałam stul psyk! - unoszę się. - Nie chcę z wami nawet rozmawiać! - mijam Cody'ego i wściekła zmierzam do wyjścia ze szkoły.
- Darcy! - woła za mną Tallulah. Rozumiem wszystko, ale nie tą sytuację. Oni? Naprawdę? Nie miałabym nic przeciwko, gdyby Liam nie był takim sukinsynem.
- Darcy - zatrzymuje mnie Cody.
- Nawet nie próbuj ich usprawiedliwiać! - warczę.
- Nie miałem nawet zamiaru. Nie chcę tylko, żebyś zrobiła coś głupiego.
- Zabierz mnie stąd. - niemal błagam. - Proszę, chodźmy stąd.
- Okej. Nie musisz zabrać swoich rzeczy? - jeju.. Kompletnie zapomniałam, że trening wciąż trwa.
- Właściwie to muszę wracać na salę gimnastyczną. Możesz mi potowarzyszyć, jeśli chcesz.
- Zawsze....
****
Delia ( niespodzianka)
- Theo - wzdycham. - Dlaczego znów pobiłeś się z kolegą? - mam już serdecznie dość wizyt u dyrektora. Co tydzień Theo wdaje się w inną bójkę.
- Nie powiem - zaciska usta. Spoglądam na Nico z nadzieją, że on do niego przemówi, ale jest tak samo bezradny, co ja. Czasem mam wrażenie, że to zachowanie to nasza wina. Przecież przez jakiś czas trwał kryzys między mną, a Nico. Na dzieciach zawsze wywiera to wpływ.
- Theo, mama o coś pytała.
- Słyszałem, ale nie mam zamiaru odpowiadać.
- Dlaczego? - pytam zrezygnowana. Dzisiejszy dzień zaczął się wyśmienicie i myślałam, że będzie taki już do zachodu słońca i dłużej, ale oczywiście mój syn ma swoje humorki.
- Bo to mój protest.
- Protest? - pytamy jednocześnie.
- Wujek Drake przegrał ze mną w monopol!
- No i?
- Więc ma zabrać mnie do Disneylandu. - chowam twarz w dłonie.
- I dlatego wdajesz się w bójki? - dopytuje Nico.
- Tak, bo wiem, że wujek Drake dowie się o nich i weźmie mnie do Disneylandu.
- Przecież my możemy cię zabrać. - sugeruję.
- Ale to wujek przegrał!
- Wujek z tobą pojedzie, ale jeśli przestaniesz się bić - mówię dobitnie. - Pogadam z nim.
- Obiecujesz?
- Tak, skarbie. - w tym momencie chce mi się śmiać. Theo jest nieprzewidywalny, a wszystko przez mojego kochanego braciszka.
- Super - uśmiecha się. - Idę odrobić lekcje. - znika na schodach, a my wybuchamy śmiechem z tej komicznej sytuacji.
- Och ten Drake - śmieje się Nico i całuje mnie w czoło. - A właśnie! Nie miałaś dzisiaj wizyty u lekarza?
- Miałam - uśmiecham się i złączam nasze usta. - Spisałeś się doskonale. Jestem w ciąży.
------
Hej misie ❤️
Trochę dramy, trochę nowin😂😂
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro