" Wiesz, że energię możesz spożytkować inaczej?"
Cody
- Gdzie byłeś? - wracam do mieszkania, które wynajmuję z bratem i dwoma kumplami.
- Biegać, braciszku - odpowiadam i sięgam po butelkę wody mineralnej. - Jakiś problem? - siadam na kanapie, a nogi kładę na zasyfiony stolik. Nasze całe mieszkanie to jeden wielki chlew. No raczej czwórka facetów porządku nie utrzyma.
- Chce ci się? - siada obok.
- Nie mam nic ciekawszego do roboty -włączam telewizję na program sportowy. Trafiam akurat na rajd w terenie.
- Siema cioty - ze swojego pokoju wychodzi jak zwykle zaspany Kenneth.
- Siema suseł - mówię i wracam spojrzeniem na ekran telewizora.
- Cody - wzdycha Jayden. - Wiesz, że energię możesz spożytkować inaczej? - spoglądam na niego rozdrażniony. Codziennie ta sama rozmowa. Zaczyna mnie irytować.
- Wypchaj się - fukam.
- Co cię powstrzymuje? - pyta. - Możesz mieć dosłownie każdą laskę. Większość rozkłada dla ciebie nogi. Nic tylko brać, a ty się bawisz w pieprzony celibat! Jesteś gejem?
- Pokurwiło cię? - pytam z rozdrażnieniem. - I masz rację. Mogę mieć każdą, ale dziwki mnie nie obchodzą.
- Masz dziwne poglądy - stwierdza suseł. - Ja bym korzystał ile wlezie.
- W tych czasach nie ma normalnych dziewczyn, braciszku. - prycham. Jego często szowinistyczne teksty są irytujące. W sumie dzisiaj spotkałem zwyczajną dziewczynę, którą na początku źle oceniłem. Mój błąd, ale ona też nie była lepsza, więc jesteśmy kwita. Swoją drogą, Darcy jest seksowna i słodka. Otrząsam się. Nie będę rozmyślał o tajemniczej szatynce, bo to nie ma sensu.
- Nie mam zamiaru przespać się z pierwszą lepszą. - odpowiadam dobitnie.
- Nie wiesz, co to życie. - wzruszam ramionami.
- Mój wybór. Jestem go całkowicie świadomy.
- My nawet nie chodzimy do kościoła i nie wierzymy w małżeństwa. Więc co cię hamuje?
- Odpuść, Jayden - wzdycham.
- Nie wiesz, co to życie - kwituje. - A ja mam dzisiaj zamiar iść jakąś laskę przelecieć.
- Droga wolna - śmieję się.
- Ja go nie ogarniam - stwierdza suseł. - Ale jego sprawa, ale życzę powodzenia w znalezieniu laski, która spełni twoje wymagania.
- Żadna nie spełni - nabija się Jayden. - Tyle lasek za nim biega, a on jedyne do czego się posunął to do pocałunku. - i tu się mylisz braciszka. Ale wcale nie mam zamiaru wyprowadzać cię z błędu.
- Możesz nie wtrącać się w moje życie?
- Jesteś moim bratem. Martwię się o ciebie.
- Niepotrzebnie. - wstaję z kanapy. - Muszę się spakować.
- A ty, gdzie?
- Do San Francisco.
- Po jakie gówno?
- Mam robotę, nawet dobrze płatną. Wrócę za jakieś dwa tygodnie.
- Co mnie to obchodzi? - pyta, a ja wchodzę do swojego pokoju i wyjmuję z szafy walizkę. W San Francisco całe szczęście mam znajomą, która mnie przygarnie. Mam drobną fuchę, za którą naprawdę sporo zarobię. Żal było nie brać, a dzięki Gillian nie stracę pieniędzy na jakiś motel. Chciałbym w końcu znaleźć własne mieszkanie i uwolnić się od brata. Mam go po dziurki w nosie. Jest ode mnie starszy i uważa się za rodziców, których tak naprawdę nigdy nie mieliśmy. Odkąd sięgam pamięcią byliśmy w domu dziecka. To nie jest życie. To męczarnia i cholerna tęsknota za domem, którego się nie miało. Nienawidzę nawet wracać do tego okresu w moim życiu. Bycie wytykanym palcami w szkole, też nie było łatwe. Dzieci potrafią być okrutne. Otrząsam się i zabieram się za pakowanie ubrań. Im szybciej to zrobię, tym więcej czasu mam dla siebie. Może pójdę na siłownię
*****
Elijah
- Gdzie byłeś? - pyta mama. Wzruszam ramionami i od razu kieruję się do swojego pokoju. Nie odzywam się do niej odkąd skończyłem szesnaście lat. Ja nie wybaczam, a ona sobie na to zasłużyła. Zamykam się w swoim pokoju i puszczam swoją ukochaną muzykę metalową na cały głos. W dupie mam to, że moja siostrzyczka się uczy do matury, albo ojciec pracuje nad ważnym projektem. Rzucam się na łóżko i wyjmuję z kieszeni telefon. Napiszę do mojej znajomej z San Francisco. Spoko babka, ale zaczęła coś mnie unikać.
Elijah: Hej piękna :*
Odpisuje niemal od razu. Uśmiecham się. Zawsze aktywna.
Darcy: Hejka :) Co słychać?
Elijah: Wszystko zajebiście. A u ciebie?
Darcy: Pamiętasz jak ci wspominałam o facecie ze słodkimi dołeczkami?
Marszczę brwi. Do czego ona zmierza? Nienawidzę, gdy zaczyna mi pisać o swoim pojebanym przyjacielu, a co dopiero o jakimś nowym frajerze.
Elijah; No I co z tym?
Darcy: Myślałam, że to dupek, a tak naprawdę okazał się zajebistym gościem.
Elijah: Pewnie pozory :*
Darcy: Co masz na myśli?
Elijah : Że na bank nie jest porządnym gościem. W tych czasach każdy facet myśli tylko o tym, żeby zamoczyć.
Darcy: Też mi nowość ha ha Normalnie wygłosiłeś mowę stulecia. Nie wiedziałam. Myślałam, że nadal żyjemy w średniowieczu, gamoniu!
W tym samym czasie dostaję kolejną wiadomość , która bardziej mnie interesuje niż rozmowa o jakimś napalonym gościu.
Elijah: Muszę lecieć :* Napiszę wieczorem. Pa!
Chowam telefon. Darcy i tak nie odpisze. Normalka. Wstaję z łóżka i idę wziąć prysznic. Szykuje się niezła impreza.
------
Hej misie ❤️
Za bardzo was rozpieszczam 😘😘
Ale i tak was kocham 😍
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro