Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" To ty...dziewczyna z pociągu"

Niespodzianka ❤️

Liam wpadł w szał tańca podczas imprezy. Ja tak naprawdę jestem już padnięta. To był bardzo intensywny dzień i jeśli mam być szczera wolę już jutro wrócić do domu. Nie wytrzymam do końca tego festynu. Jesteśmy tutaj trzeci dzień i już nie jara mnie spanie na sianie. Podchodzę do stoiska z czekoladami. Miałam nie jeść! Darcy, trzymaj się swojego postanowienia. Tylko budyń. Nic więcej.

- Co podać, panienko? - pyta sprzedawca z miłym uśmiechem.

- Białą czekoladę z orzechami – trudno. Moja dieta idzie do śmietnika. Kocham słodycze. Wiem, że będę żałować tej decyzji, ale dopiero po zjedzeniu. Mój żołądek za to będzie zadowolony.

- Proszę bardzo. Dwa dolary. - podaję mu pieniądze i odbieram swój smakołyk. Zjem w spokoju w parku. Jeszcze nie zapadł zmierzch, dlatego wyprawa do mojego miejsca jest bezpieczna. Napiszę później esemesa do Liama, gdzie jestem. W połowie drogi nie wytrzymuję i otwieram starannie zapakowaną czekoladę. Muszę zjeść chociaż jedną kostkę, teraz. Popełniam wielki błąd. Wzdycham. Te słodycze znów mnie doprowadzą do ruiny. Zwłaszcza moje ciało. Przez dwa lata walczyłam o zgrabną sylwetkę. Chodziłam do dietetyka i na siłownię. Udało mi się osiągnąć swój cel, a teraz znów ulegam moim przyjemnością. Cholera. Trudno! Chcę czekoladę. Idę przed siebie i jednocześnie rozpakowuję smakołyk, gdy nagle wylatuje mi z rąk, a ja ląduję na ziemi. - Kurwa.

- Przepraszam – mówi jakiś facet, podnoszę na niego wzrok i nie wierzę własnym oczom. - Nic ci nie jest? Oprócz tego, że twoja czekolada już do niczego się nie nadaje. Chyba, że lubisz ziemię. - wyciąga do mnie dłoń i pomaga mi wstać. Jego zielone oczy są jeszcze bardziej urocze niż dołeczki w policzkach. Odwracam spojrzenie i strzepuję ze spódniczki paprochy.

- W sumie spadłeś mi z nieba. Biłam się z myślami, czy zjeść czekoladę, czy nie. Los jednak nie chce, żebym jadła słodycze.

- To ty – przygląda mi się intensywnie. - Dziewczyna z pociągu.

- To ty – naśladuję jego ton. - Chłopak z pociągu. Pieprzony dupek.

- Rozkapryszona księżniczka – uśmiecha się, a na policzkach pojawiają się te cudowne dołeczki. - Na pewno nic ci nie jest?

- W porządku.

- Jeszcze raz przepraszam za czekoladę. Mógłbym ci ją odkupić, ale chyba nie chcesz narażać się losowi.

- O nie! Może być zdradziecką świnią. - prycham. - Tak w ogóle to jestem Darcy.

- Cody – podajemy sobie dłonie.

- Dzisiaj nie jesteś dupkiem – stwierdzam i siadam na ławce obok. Spogląda w niebo i wzdycha.

- Nigdy nim nie jestem. Po prostu chciałem usiąść, a ty zachowałaś się niefajnie.

- Przepraszam za to. Miałam gorszy dzień.

- Spoko. Jestem przyzwyczajony do takich zachowań. Ile masz lat?

- Osiemnaście, a ty?

- Dwadzieścia. - znów się do siebie uśmiechamy. - Twój chłopak nie będzie się o ciebie martwił? Jest już późno i zaczyna się ściemniać.

- Liam nie jest moim chłopakiem. Przyjaźnię się z nim od przedszkola.

- Wyglądał na zazdrosnego. - przysiada obok mnie. Ale od niego zajebiście pachnie. Ma cudowne perfumy. Można się od nich uzależnić. Nagle z mojej torebki rozlega się dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgam po telefon i spoglądam na wyświetlacz.

Elijah: Jak tam, piękna?

Darcy: Napiszę później :) Jestem troszkę zajęta!

Elijah: Baw się dobrze :)

Chowam telefon i spoglądam na Codyego, który jest pogrążony w myślach.

- Bierzesz udział w festynie? - zagaduje.

- Tak, to mój test. Muszę się opierać słodyczom.

- Dlaczego? - spogląda na mnie i starannie lustruje moje ciało. - Przecież jesteś chudziutka.

- Nie powiedziałbyś tak, kilka lat temu. Miałam fałdki na brzuchu i brzydkie uda.

- Dlaczego kobiety zawsze widzą w sobie same brzydkie rzeczy? Życie byłoby łatwiejsze, gdyby wszyscy akceptowali siebie. Takie podziały na grupy są męczące.

- Nie rozumiem, dlaczego myślałam, że jesteś facetem typu bad boy. - zaczyna się śmiać.

- Coś tam mam z niegrzecznego chłopca, ale nie mam zamiaru jego udawać. Jestem zawsze stuprocentowym sobą i żyje mi się zajebiście.

- Co sobie o mnie pomyślałeś, wtedy w pociągu?

- Że jesteś zwykłą dziwką. Wybacz, ale tak się zachowywałaś.

- W porządku – uśmiecham się. - Wiem, że to ja byłam chamska.

- Teraz zmieniłem zdanie. - wstaje z ławki. - Miło się rozmawiało, ale muszę już iść. Miłej zabawy na festynie.

- Pa – macha do mnie, a potem odchodzi. Wow. Rzeczywiście zachowałam się jak suka i dziwka. Jego słowa w ogóle mnie nie uraziły, co jest naprawdę dziwne. Ja zresztą też go źle oceniłam. Wstaję z ławki i podnoszę z ziemi czekoladę. Spoglądam na nią ostatni raz, a potem wyrzucam ją do kosza. Nie zjem jej! Z uśmiechem na ustach wracam na festyn. Nagle zaczyna dzwonić moja komórka. To Drake. Czego on ode mnie chce?

- Czego chcesz wrzodzie na tyłku? - pytam.

- Nie mogę zapytać, jak leci?

- Nigdy nie dzwonisz do mnie bezinteresownie.

- Chodzi o Delię i Nico – wzdycha. - Mimo że Delia mnie strasznie wkurwia to jest moją siostrą i nie mogę patrzeć, jak cierpi.

- Wow! Zapiszę to w kalendarzu. Słynny Drake Collins interesuje się czymś innym poza sobą.

- Ha ha bardzo śmieszne – mówi sarkastycznie. - Myślisz, że Nico zmądrzeje jak mu przypierdolę?

- To z pewnością, ale ja odnoszę wrażenie, że on cierpi po stracie dziecka tak samo jak Delia, tylko on się pogubił. Nie jest tak silny psychicznie jak Delia i nie radzi sobie z tym żalem. Powinni sobie to wyjaśnić.

- Masz rację. Porozmawiam z nimi. Może coś wskóram.

- Informuj mnie na bieżąco.

- Jasne. Cześć. - chowam telefon do torebki i wchodzę na teren festynu. No to teraz czas znaleźć Liama.

-----
Hej misie ❤️
Coś mam dzisiaj wenę na pisanie właśnie tej części 😘😘
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro