Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Przecież..."

- Stara - Liam klepie mnie w ramię. - Idziemy na budyń po szkole? - a miło go nie być w szkole. To byłby cudowny dzień, ale oczywiście postanowił nas wszystkich zaskoczyć swoją obecnością.

- Nie - odpowiadam. Nie mam ochoty na pieprzony budyń! Kurwa mać, od rana nie mam kontaktu z Codym, a sądziłam, że po wysłaniu filmiku, zadzwoni. Niestety jego komórka nie odpowiada, co wprowadza mnie w potężne obawy. Ale przecież, Ian nagrał to wczoraj, Liam nawet nie wie, kiedy Cody ma pojawić się w San Francisco, więc niepotrzebnie panikuję. Może ma mnóstwo pracy. W końcu pracuje w warsztacie samochodowym.

- Ty odmawiasz budyniu? - pyta ze zdziwieniem.

- Przejadł mi się - marudzę.

- Jaja sobie robisz? - śmieje się. - Odkąd pamiętam wpieprzasz budyń w dużych ilościach.

- Już nie - wymuszam uśmiech i ponownie wybieram numer Cody'ego. Zachowuję się jak histeryczka, zaraz pomyśli, że jestem jakaś niezrównoważona psychicznie. Moja wyobraźnia pewnie płata mi figle i Cody po prostu pracuje lub znów Jayden zabrał mu telefon.

- Kiedy przyjedzie Cody? - zagaduje. - Wybrałbym się z nim na piwo.

- Nie wiem - całą swoją uwagę skupiam na telefonie. - W sobotę, chyba.

- Co się z tobą dzieje?

- Nic, nic. Boli mnie głowa.

- Załatwię ci jakieś tabletki - uśmiecha się i znika mi z oczu. Taaa, od ciebie żadnych tabletek nie mam zamiaru połykać. Jeszcze mnie ten cały Andrew zgwałci. Nagle moja komórka wydaje dźwięk i z ulgą odbieram połączenie.

- Cody? Martwiłam się o ciebie. Możesz odbierać telefony?

- Tu Jayden. - zamieram. Czego chce ten kłamca i szowinistyczna świnia?

- Czego chcesz?

- Wiem, że mnie nienawidzisz za tą akcję z Gillian. Przepraszam za to, ale proszę przyjedź.

- Dlaczego?

- Cody - wciąga powietrze. - Cody - zacina się. -Kurwa Darcy, on jest w szpitalu. - moje wszystkie obawy się potwierdziły. W oczach zbierają mi się łzy. NIE! NIE! NIE!

- Co? Dlaczego?

- Czosnek - szepcze. - Nie wiem jak - jestem pewna, że Jayden ma w oczach łzy. Słyszę to po tonie jego głosu. Moja nienawiść do niego od razu znika. Jednak zależy mu na młodszym bracie. - On zawsze pilnował tego, co je i pije! Nagle znalazł się w szpitalu, nie mógł oddychać. Robią mu płukanie żołądka, ale na razie jego stan jest krytyczny.

- Obejrzyj nagranie, które do niego wysłałam rano, a ja złapię pociąg do Oakland.

- Czekam. - rozłącza się, a ja zrywam się z miejsca.

- Darcy? - zatrzymuje mnie Ian. - Co jest?

- Cody jest w szpitalu. Czosnek.

- Ale jak? Kurwa, na nagraniu umawiali się inaczej. - oburza się.

- Nie wiem, ale się dowiem. Muszę jechać do domu po jakieś rzeczy, a potem do Oakland.

- Podwiozę cię do domu i do Cody'ego. Tak będzie szybciej niż pociągiem.

****

- Jayden! - wołam, gdy tylko zauważam chłopaka na szpitalnym korytarzu.

- Darcy, dobrze że jesteś tak szybko. -zakrywa twarz dłonią. - Obejrzałem twoje nagranie. Znasz tych facetów?

- Tylko Liama.

- Andrew - prycha. - Zabiję gnoja, gdy tylko go spotkam. Na razie się ulotnił z miasta.

- Kim jest Andrew?

- Pracuję z Codym w jednym warsztacie samochodowym.

- CO? To dlaczego się umawiali, że zrobią to w San Francisco?

- Zapytaj Liama - fuka. - Sprowadziłaś to na niego! To twoja pieprzona wina!

- Myślisz, że tego chciałam? - pytam płaczliwie. - Nie wiedziałam, że Liam jest do tego zdolny.

- Skąd wiedział o czosnku?

- Cody mu powiedział - przyznaję i chwytam Jaydena za ręce. - Proszę, nie obwiniaj mnie. Cody jest dla mnie ważny, nie chcę go stracić. - przygląda mi się przez dłuższą chwilę w skupieniu.

- Zemszczę się na tym gnojku, a ty mi w tym pomożesz. Jak Cody umrze, to umrę i ja, rozumiesz? Może i dałem ci odczuć, że jestem sukinsynem, ale to on uratował mi życie, jest moim bratem, moją jedyną rodziną i nie mogę - mruga, aby odgonić łzy. - Nie mogę go stracić, Darcy. Mój braciszek - siada na krześle i chowa twarz w dłonie. - Mój braciszek.

- Masz jakiś plan?

- Tak, miałem dość sporo czasu, żeby go obmyślić. Ten cały Liam - wypowiada jego imię ze słyszalnym jadem. - chce wejść do twojej rodziny. Pozwolisz mu, wmówisz że Cody nie - zacina się. - że nie żyje, aby jego plan się powiódł.

- Nie - mówię. - Jayden, nie! Nie będę kłamać, nie chcę, żeby Cody na to wszystko spoglądał, nie chcę go krzywdzić. - unosi na mnie spojrzenie.

- Ty go kochasz - dziwi się. - Tak -mówi z ulgą. - Kochasz go! - czuję ulgę, co jest dziwne. Mam wrażenie, że Jayden ściągnął ze mnie wielki ciężar. I co najważniejsze Ma rację.

- Tak, kocham. - przyznaję.

- I nie potrafisz kłamać, zgaduję.

- Nie - zgadzam się.

- No to po prostu go zabiję! Pójdę siedzieć, ale mój brat ma KURWA żyć!

----
Hej misie ❤️
Liam to kawał przebiegłego sukinsyna, prawda?
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro