" Nienawiść od pierwszego wejrzenia"
Niesprawdzony ❤️
Wrzesień
Od mojego ostatniego spotkania z Codym minęły trzy tygodnie. Od tamtej pory nie mam o nim żadnych wieści, nigdzie go nie ma. Musiał zniknąć akurat teraz? TERAZ? Jak jesteśmy już tak blisko osiągnięcia celu? Cholerny świat. Włóczę się do szkoły na pierwszą lekcję w tym roku. Szkoła niby ta sama, ale obok mnie brakuje Liama. Nie odezwał się do mnie od czasu naszej kłótni w Lions. Widocznie nigdy nie zależało mu na naszej przyjaźni. Wchodzę do klasy biologicznej i zajmuję swoje stare miejsce. NIE! Nie siadaj tutaj! Zmieniam ławkę, gdy zdaję sobie sprawę, że biologię zawsze mam razem z Liamem. Nie chcę z nim siedzieć.
- Hej? - zwracam się do czarnowłosej dziewczyny.
- Hej? - pyta niepewnie.
- Mogę z tobą usiąść ? - przytakuje głową i zabiera swoją torbę z krzesełka obok. - Jestem Darcy, a ty?
- Tallulah, ale mów mi Tall.
- Ciekawe imię - uśmiecham się.
- Moja mama urodziła się na Hawajach. - tłumaczy. - gdy poznała mojego tatę, przeprowadzili się tutaj, a mi dała imię po babci. Właściwie, dlaczego nie siedzisz już z Liamem.
- Pokłóciliśmy się i teraz mi jest głupio, że ja w ogóle ciebie nie znam, a ty mnie i jego tak.
- Nikt nie zwraca na mnie uwagi - stwierdza. - W porządku, Dar. Nic się nie stało. - coś czuję, że mogę się z nią naprawdę dogadać. Rozmawiamy na temat naszych wakacji do czasu, gdy dzwonek nie oznajmia nam początku lekcji. Do klasy wchodzi nauczyciel, a za nim Liam. Auć. Boli. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem. Po prostu usiadł w naszej starej ławce całkiem wyluzowany.
- Nie wygląda na kogoś, kogo obchodzi, że stracił przyjaciółkę. - mówi Tall.
- Masz rację. - wzdycham. - Trudno. Poradzę sobie bez niego.
****
- Myślisz, że ten deser jest kaloryczny? - pyta Tall, gdy stoimy przed ladą z jedzeniem.
- To budyń - stwierdzam. - On nie jest kaloryczny! - sięgam po miseczkę i umieszczam ją na swojej tacy.
- Ty przynajmniej wyglądasz seksownie, a ja to jeden wielki baleron!
- Nie prawda - szturcham ją. - Gdzie ty niby jesteś gruba?
- WSZĘDZIE!
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że każda kobieta jest piękna, taka jaka jest. - przypomina mi się moje drugie spotkanie z Codym w parku. Wtedy marudził, że kobiety wszędzie dostrzegają same wady. Gdzie jesteś Cody? Wzdycham. Przecież mi nie odpowie. Idiotka ze mnie!
- Nie wierzę w to!
- Och Tall. Daj spokój. Ciesz się jedzeniem, bo to najlepsza czynność w ciągu całego dnia w szkole.
- I tu masz rację!- sięga po deser, a potem frytki i colę. Ja wybieram hamburgera i zimną herbatę. Płacimy za swój lunch i siadamy przy wolnym stoliku.
- Hej, Darcy - przysiada się do nas największy casanowa w szkole. Ian Marks we własnej osobie.
- Czego chcesz krzywy zgryzie?
- Mój zgryz jest w porządku, kochanie.
- Jeszcze! Zaraz może nie być. - zaciskam dłoń w pięść przed jego twarzą.
- Przyszedłem podpytać, dlaczego nagle Liam się z ciebie nabija. - blednę.
- Co? - wzdycha.
- Lubię cię, więc ci powiem, bo Liam mnie wkurwia. Mówił że się w nim zakochałaś i nie mogłaś znieść myśli, że on jest z Bethany, czy jak tam tej dziuni.
- To nie prawda! - oburzam się.
- Wiem - prycha. - Mówił coś jeszcze, że jesteś puszczalską dziwką, bo bawisz się w chorą grę z jakimś typem. - chowam głowę w dłonie.
- Dlaczego ty jej to mówisz? - pyta Tall.
- Bo Liam to sukinsyn. Wyżywa się na Darcy! A ona jest taka słodka.
- Wpadła ci w oko, czy jak? - pyta.
- Nie, po prostu ją lubię. - spoglądam na nich. - Przykro mi Dar, że tak się stało.
- Dzięki za to Ian.
- W porządku. Skop mu tyłek również za mnie. - wstaje od naszego stolika. - I wiesz, co? - śmieje się. - Masz ten filmik tego gościa, co biegał nago po plaży?
- Elijaha? Mam!
- Prześlij mi go - teraz jego uśmiech jest zarażający. - Przerobię go tak, że nikt się nie skapnie, że twarz Liama to fotomontaż.
- Ian - wzdycham. - Jestem za duża na takie gierki. Nie chcę się wdawać w jakieś kolejne kłótnie. Nie chcę zaczynać żadnej sprawy z Liamem.
- W porządku, ale jakbyś zmieniła zdanie to wiesz, gdzie mnie szukać. - puszcza oko do Tallulah i wraca do swojego stolika.
- Okej, to było dziwne - stwierdzam.
- Przystojny jest - mówi Tall z buzią pełną budyniu. - I to bardzo
****
- Laski! W tym roku skopiemy tyłek wszystkim przeciwnikom! - mówię w szatni do mojej drużyny siatkarskiej. Dobra motywacja to podstawa. - Wierzę, że dam radę, bo jesteśmy zajebiste! Cycki do góry, pośladki wypięte i gramy tak, żeby wygrać! - robimy bojowy okrzyk i biegniemy na salę gimnastyczną na pierwszy trening w tym roku. Dzisiaj poznamy naszą nową trenerkę. I tak mam nadzieję, że Pan Millar szybko wróci z urlopu chorobowego.
- Witajcie moje miłe - wita się z nami rudowłosa kobieta. - Nazywam się Gillian Brooks i przez jakiś czas będę was trenować. Mogę poprosić na słówko kapitankę? - uśmiecha się przyjaźnie, ale gdy spostrzega mnie, jej mina od razu przybiera chłód. - Ty jesteś kapitanką? - pyta z nieukrywanym szokiem.
- Tak - odpowiadam. - Jakiś problem?
- Nie, żaden, - opanowuje się. - Nazywasz się?
- Darcy Collins.
- W porządku. Mam nadzieję, że zmotywujesz swoją drużynę do walki.
- Zawsze to robi! - odzywa się Mia.
- Dokładnie - wtrąca Lucy. - Najlepsza kapitanka jaką mieliśmy!
- Doskonale - kwituje Pani Brooks. - Zacznijcie od porządnej rozgrzewki. Na początek trzy kółka, a pani kapitan dziesięć.
- Za co?
- Jesteś kapitanką, to chyba oczywiste, że musisz trenować więcej. - nie będę się wdawać w żadne dyskusje, bo wiem, że już się z nią nie dogadam. Chce mnie męczyć, proszę bardzo. Nie boję się, a dla mojej drużyny zniosę wiele. Nie rozumiem tylko tego, dlaczego mnie od razu zaczęła nienawidzić.
----
Hej misie ❤️
Piąty rozdział 😂😂
To co? Jeszcze jeden?
Buziole ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro