Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Młody, ja cię chyba pocałuję"

Niesprawdzony ❤️

Cody

William Collins obchodzi dookoła McLarena F1 i sprawdza dosłownie każdy szczegół.

- La la la - mówi pod nosem. - Lakier jest nowy?

- Nie - przyznaję. - Nie miał żadnego zarysowania. - uśmiecha się.

- Wiadomo. Ja go prowadziłem - wskazuje na siebie, a triumf na jego twarzy jest widoczny z daleka. Schyla się, aby obejrzeć felgi. - No no no. Czyściutkie. Mogę się w nich przejrzeć. - wstaje i otwiera samochód. Siada do środka i dotyka dosłownie wszystkiego. - Ładnie pachnie. - zaciąga nosem. - Tak. Zapach zwycięstwa. Będę musiał tu dodać jeszcze zapach seksu. - wysiada z samochodu i wyjmuje komórkę. - Zadzwonię do żony, żeby przebrała się za jakąś seksowną panią mechanik.

- Proszę się nie krępować. - kwituję.

- Wcale nie zamierzam - nabija się. - Otwórz maskę. - spełniam jego prośbę, a potem czekam, aż zakończy rozmowę.

- No - zaciera ręce. - Samochód ochrzcimy jeszcze raz! - zagląda na cały mechanizm pojazdu. Sprawdza olej, płyn i oczywiście czystość. - Odpal go. Tylko ostrożnie. Moja dziecinka jest delikatna. - kręcę z niedowierzaniem głową, ale robię to, o co mnie prosi.

- MŁODY! - krzyczy. - Ja cię chyba ucałuję! - skacze z radości. - Działa jak ta lala! - Mój mistrzu - kłania się. - Wykonałeś kawał dobrej roboty. Uwielbiam cię mała łachudro - zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku. - Wiedziałem, że odpisujesz mojego larusia jak trzeba! - klepie mnie po plecach. - A teraz wracaj do pracy. Reszta samochodów czeka! - zabiera ode mnie kluczyki do McLarena i wsiada do samochodu. - JUPI! JEDZIEMY! - piszczy niemal jak mała dziewczynka. Odpala samochód, a po chwili znika z toru wyścigowego. Tutaj panuje o wiele lepsza atmosfera pracy niż w Oakland w warsztacie samochodowym. Nikt nade mną nie wisi, spokojnie wykonuję swoje zadania, a szefowie są zadowoleni i bardzo bezpośredni. Nie można się z nimi nudzić. Zabieram się za kolejny samochód, nad którym jest więcej pracy niż nad Mclarenem. Tutaj muszę zmienić lakier, wymienić tylną szybę i pedał gazu i licznik. Moje wstępne oględziny przerywa dzwonek telefonu.

- Czego? - odbieram.

- Kiedy wracasz? - pyta Jayden.

- Za tydzień. Przecież mówiłem, że wyjeżdżam na dwa tygodnie.

- No i? Myślisz, że to pamiętam?

- Nie. Czego chcesz?

- Przeleciałeś ją?

- Kogo?- odpowiadam rozdrażniony. Od lat oszukuję go, że jestem prawiczkiem, bo lepsze to, niż jego ciągłe pytania o moje dziewczyny. Nienawidzę się mu zwierzać, a on nigdy nie odpuszcza. Lepiej zrobić z siebie idiotę, niż widzieć, jak własny brat zabawia się z twoją dziewczyną.

- Gillian, matole! Mieszkacie razem, a to niezła laska.

- Nie mój gust.

- POJEBAŁO CIĘ? Ostra jak papryczka chili!

- To sobie ją weź. Jestem zajęty, pogadamy później.

- NIE! Muszę ci przemówić do rozsądku. Mężczyźni potrzebują seksu! Tyle! Nie hamuj swoich instynktów, bo ci jaja eksplodują.

- Spierdalaj Jayden.

- Nadal się gniewasz za Elin? - wywracam oczami. - Sprawdzałem tylko, czy jest ciebie warta. Nie była. Sama zaproponowała seks, bo powiedziała, że ty jej tego nie dajesz.

- A ty byłeś tak łaskawy, że postanowiłeś ją pieprzyć.

- Nie była warta zachodu. Powinieneś mi za to podziękować.

- Och jasne! Chcesz kolejny raz w ryj?- rozłączam się. Nie mam czasu na pogaduszki z tym draniem. Czas zająć się pracą. Muszę przestać myśleć o przeszłości.

****

- Co tak późno? - pyta Gillian, gdy tylko wchodzę do salonu. Siedzi na kanapie i ogląda jakieś kulinarne reality show. Serio? Nagle gotowanie ją zainteresowało?

- Praca - siadam obok niej.

- Przepracujesz się. - spogląda na mnie i wyłącza telewizor.

- W dwa tygodnie zarobię piętnaście patyków - mówię. - To, że pracuję od rana do wieczora to nic.

- Powinieneś się trochę zrelaksować - kładzie dłoń na moim udzie i powoli sunie nim w górę.

- Gillian - ostrzegam.

- Chcę ci tylko pomóc się odprężyć. - zrywam się z kanapy.

- Pójdę pobiegać, albo na piwo gdzieś do baru.

- Nie uciekaj ode mnie - chwyta mnie za rękę. - Wiem, że mnie pragniesz.

- Gillian, skończ - wzdycham. - To, co było między nami zgasło trzy lata temu. To temat zamknięty. Nie chcę do tego wracać i proszę uszanuj moją decyzję.

- Jayden się o ciebie martwi.

- JAYDEN? Kurwa mać! Dzwonił do ciebie?

- Tak, co w tym złego? - zabiję go. Co go obchodzi moje życie łóżkowe. Mam go serdecznie dość. Jest namolny i irytujący. Jak wrócę do Oakland do go rozszarpię na drobny mak.

- Nie słuchaj go.

- Ale prosił mnie, żebym w ten sposób się tobą opiekowała.

- A masz własny mózg? Używaj go czasem! Powiedziałem NIE! Zdania nie zmienię.

- Proszę?

- Nie - zaciskam szczęki.- Przekaż Jaydenowi, żeby zajął się sobą, okej?

- On chce dobrze!

- TO MU ZRÓB JAK TAK BARDZO TEGO PRAGNIESZ! - krzyczę.

- Chcę tobie!

- Ja jestem poza twoim zasięgiem. Przenoszę się do motelu. Tam będę miał od ciebie spokój. Skoro nie rozumiesz, że cię nie pragnę to wolę się ulotnić.

- Cody - wzdycha. - Przepraszam. Nikt cię z tą nie wyrzuca.

- Sam siebie wyrzucam. - wchodzę do swojego pokoju i od razu sięgam po walizkę. Nie będę codziennie wieczorem przechodził przez to samo. To się robi nudne.

------
Hej misie ❤️
To ostatni rozdział na dziś 😘😘
Nie wiem dlaczego, ale tą historię pisze mi się naprawdę świetnie ❤️❤️
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro