Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Kolacja"

Cody

Siedzę naprzeciwko słynnego Williama Collinsa w domu rodzinnym jego wnuczki. Mężczyzna przygląda mi się przenikliwie z lekko zmarszczonym czołem i mimo tego, iż znam go z toru wyścigowego, to czuję się tutaj bardzo niezręcznie.

- Jak tam mój laruś? - pyta po tym , gdy cała rodzina zasiadła przy stole. Po mojej prawej siedzi Darcy, a po lewej jeden z bliźniaków. Za Chiny nie domyślę się, który właściwie. Są do siebie podobni jak dwie krople wody.

- Polakierowałem go dzisiaj, więc jutro wieczorem może pan go odebrać.

- No i pięknie. Nadia, słyszałaś? Nasza zaległa noc czeka! My, plener i gwiazdy. Czyż to nie urocze?

- Gdybyś był trzydzieści lat młodszy, to może byłoby urocze. - śmieje się Drake - Ale nie jesteś, więc fuj.

- Blake, masz wiatrówkę? Zabiję gnoja!

- Dziadku, pogódź się z faktem, że jesteś stary. - mówi jeden z bliźniaków.

- W duchu jestem młody. Można powiedzieć, że jestem niemowlakiem.

- No niczym się nie różnisz z Wlliamem Juniorem. Obaj musicie zmieniać pieluchy. - nabija się Drake z pełną buzią.

- Zamknij ryj, ty kurwiszonie. - fuka Will i spogląda na mnie. - Cody, mój kompanie. Odpowiedz na kilka pytań. Muszę zadbać o dobro mojej wnuczki.

- Dziadku - wzdycha Darcy. - To nie jest konieczne.

- Cicho - upomina ją. - Każdy męski osobnik, który kręci się przy kobietach z rodziny Collins, będzie odpowiadał na moje pytania. Zapamiętać! - uderza pięścią w stół. - Więc - uśmiecha się. - Ulubiona liczba? - gdybym nie znał tego człowieka, uznałby że to zwyczajne pytanie, ale jeśli ono padło z ust dziadka Darcy, to ma swoje drugie dno. - No, Cody. Czekam na odpowiedź.

- Sześćdziesiąt dziewięć. - odpowiadam.

- No! - wykrzykuje. - Dalej. Gdybyś miał wybór, między gorącym seksem w miejscu publicznym, a romantyczną kolacją przy świecach w domu, co byś wybrał.

- Romantyczną kolację przy świecach. - mówię z lekkim uśmieszkiem, bo wiem, że nie tej odpowiedzi się spodziewał.

- CO? Głupi jesteś? Naprawdę? Nie! Nie możesz być w mojej rodzinie! Nie!

- Ale po romantycznej kolacji zawsze można udać się do sypialni i tam się świetnie bawić.

- Hym - drapie się po brodzie. - No, jakiś sens w tym jest.

- Chciałbym z wami jeszcze tu posiedzieć - wtrąca Drake. - Ale muszę odebrać Vivi i dzieci od Kiana, więc narka.

- A spieprzaj niewdzięczniku. Nikt nie będzie za tobą płakał. - odpowiada William i znów spogląda na mnie. - Koronka czy satyna?

- Preferuję nagość.

- Punkt dla ciebie. - pstryka palcami. - Blake, synu marnotrawny, podaj ojcu cukier. Ta herbata jest za gorzka, a o suchym psyku nie będę zadawał pytań.

- Nikt ci nie każe zadawać pytań - mówi Darcy. - Przecież lubisz Cody'ego. - jej skrępowanie jest rozbrajające. Nie wiedziałem, że taka Darcy istnieje, ale jednak ma ona kilka pięknych twarzy.

- Dopóki mi nie udowodni, że w spodniach ma boa, to nie pozwolę ci się z nim spotykać.

- Tato - wtrąca Blake. - odpuść, bo to się robi nudne.

- Nie dbasz o dobro swojej córki? Jak możesz? Jestem zawiedziony! A jak ja pójdę na drugi świat, to kto będzie spełniał moją powinność? No chyba cię posrało, że do tej rodziny wejdzie jakiś cieć!

- William - wtrąca jego żona. - Daj nam w spokoju zjeść kolację.

- Cody! - zaciska szczęki. - Masz się czym pochwalić?

- Darcy nie narzekała - odpowiadam lekko zmieszany.

- Darcy! Potwierdź!

- Jeny, dziadku.

- Potwierdź! Mam ci to przeliterować?

- Ugh - spogląda najpierw na rodziców, a potem na dziadka. - Cody ma się czym pochwalić. Jego sprzęt działa cuda.

- Oki, smacznego - uśmiecha się i zabiera się za jedzenie swojej kolacji. Darcy przybliża się do mojego ucha i wyszeptuje:

- Przepraszam za niego. - składa pocałunek na moim policzku, a potem wraca do wcześniejszej pozycji. Dalsza rozmowa przy stole już na całe szczęście nie ocieka tematami seksu, więc w końcu mogę wyluzować. Co jak co, ale i tak uwielbiam tą rodzinę i mam nadzieję, że zostanę z nimi na dłużej.

*****

Tallulah

- Liam, to nie jest dobry pomysł. - marudzę tuż przy jego uchu. - To się źle skończy.

- Daj spokój - wywraca oczami. - Małe kłamstwo jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło.

- Po co to robisz? I dlaczego wplątujesz w to wszystko mnie?

- Pamiętaj, że w łatwy sposób mogę wykorzystać te kompromitujące zdjęcia, jeśli tego nie zrobisz.

- Jesteś kurwa niepoważny!

- Trudno. Skończyłem się bawić w grzecznego chłopca.

*****

Blake

- Co sądzisz o Codym? - pytam, gdy Abby kładzie się do łóżka i przytula się do mojego torsu. Uwielbiam takie leniwe wieczory, kiedy nie trzeba wstawać do płaczących dzieci. Bycie rodzicami jest ciężkie, ale za to bardzo ciekawe i pełne radości.

- Jest miły - mówi i kręci kółeczka na moim brzuchu. - Myślę, że idealnie pasuje do naszej Darcy. On ma w sobie te cechy, których brakuje jej i na odwrót.

- Uzupełniają się, a to chyba najważniejsze.

- Ale Delia i Nico oraz Drake i Vivi to również cudowne związki. Nasze dzieci mają jednak szczęście, co do partnerów.

- Najbardziej jestem dumny z Drakea. Z takiego sukinsyna jakim był, stał się cudownym mężem i ojcem trójki dzieci. - przyznaję, na co Abby reaguje śmiechem.

- Czasem się zastanawiam, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie poznała ciebie. Może babcia by dopięła swego i byłabym żoną Nigela. Albo poświęciłabym swoje życie pracy i nie zakładała rodziny. Tak naprawdę bez ciebie czułabym się pusta.

- Kocham cię - całuję ją w czubek głowy. - I jestem szczęśliwy, że jesteś moją żoną, a nie Nigela i że mamy wspaniałe dzieci. A teraz dość tych pogaduszek. - przekręcam ją tak, że leży na plecach i od razu wpijam się w jej usta. Mój ulubiony sposób kończenia dnia.

-----
Hej misie ❤️
Miłego dnia 😘
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro