Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Dom wariatów"

Dwie godziny...Tylko dwie godziny jesteśmy w domu Delii, a ja już mam ochotę stąd uciec. To nie był dobry pomysł, aby najmłodsze dzieci miały razem pokój, a Dwayne i Dorian z Theo. Tym bardziej, że ci ostatni wiecznie coś kombinują. To nawet widać po ich zadowolonych minach.

- Tu jest naprawdę pięknie - stwierdza Cody, spoglądając na panoramę miasta, opierając się o barierkę na balkonie. To jest jego właściwie pierwsza taka daleka podróż.

- No, Delia wiedziała jakiego sobie męża wziąć. - nabijam się. - Gorący Hiszpan, no no. - Cody podchodzi do mnie z figlarnym uśmieszkiem.

- Gorący, co? - pyta z nutką rozbawienia. - Gorący to jestem ja.- popycha mnie na ścianę, uniemożliwiając mi ucieczkę. Jego niebieskie oczy są pełne radosnych iskier, a uśmiech zapiera dech w piersiach. I jak go tu nie kochać?

- Kłóciłabym się o to. - droczę się, a chwilę później jego usta lądują na moich. Od razu go odwzajemniam, a on szybko przeradza się w chęć zdjęcia z siebie ubrań. Dłonie wplątuję w jego brązowe włosy, a on chwyta mnie za tyłek i podnosi, tak że muszę opleść go nogami w pasie. Schodzi mokrymi pocałunkami na moją szyję, aby po chwili zrobić mi malinkę.

- DZIAAAAAAAAAADKU, Dziaaaaaaadku! - krzyk Noelle sprowadza nas na ziemię. Mała dziewczynka spogląda na mnie i Cody'ego ze strachem. Mocno ściska w rączkach swojego pluszowego misia.

- Rany boskie - dyszy dziadek Will. - Te schody są niebezpieczne. - fuka i spogląda na wystraszoną dziewczynkę. - Dziadku dziadku, ten pan robi Darcy krzywdę - wskazuje na szatyna, który spogląda na mojego dziadka z uśmiechem. Skurczybyk jest już dobrym kumplem ze słynnym Wiliamem Collinsem.

- Dziecko - dziadek bierze Noelle na ręce. - On jej wcale krzywdy nie robi.

- Ale ma bu bu - wskazuje na moją szyję.

- Twoja mama też pewnie takich ma sporo! I to nie na szyi!

- Tatuś robi krzywdę mamusi? - pyta płaczliwie.

- Nie! - Cody i dziadek odpowiadają w tym samym momencie.

- Kurwaaaaaaa! - jęk Drake'a słychać z samego dołu. - Kto tu postawił te walizki! Zabiłem się prawie! - krzyczy i już wyobrażam sobie jego zbolałą minę. Opieram głowę o ramię szatyna i z całej siły staram się nie śmiać z niezdarności mojego brata.

- DRAKE! - krzyczy dziadek. - Rusz tu twoje śmierdzące litery, bo Noelle płacze!

- Jak ją wystraszyłeś swoim ryjem to się nie dziwię! - odkrzykuje, ale słychać go znacznie bliżej, a po chwili pojawia się na balkonie i od razu bierze dziewczynkę na ręce.

- Tatusiu, robisz mamie takie bu bu - ponownie wskazuje na moją szyję.

- Tak - przyznaje szczerze. - Ale to nie boli.

- Nie? - spogląda zainteresowana na niego.

- Nie. - wtrąca dziadek. - To jest ekstra! Drake musisz uświadomić swoje dzieci, że seks jest przyjemny!

- Ona ma cztery lata - oburza się Drake. - Dziadku na mózg ci padło.

- Dwayne! Dorian! Theo! Wy małe parszywe gnojki! - krzyczy Delia, a to nie jest dobry znak. Wszyscy jak jeden mąż, wychodzimy z balkonu, aby sprawdzić co się stało.

- Delia?Co jest? - pytam, a ona spogląda na mnie jakbym spadła co najmniej z dziesiątego piętra. Jej cała twarz i włosy są w mące.

- Najpierw zamienili cukier z solą, ale to jeszcze kiepski żart. Potem postanowili, że nasypią do suszarki mąki!

- Do twarzy ci - prycha dziadek. - Chłopaki! - woła. - Dziadek zabiera was na miasto! Ruszajcie dupy! Nagroda za wkurzenie Delii! -trzej delikwenci wychodzą z ukrycia i przybijają z dziadkiem piątki. Nim Delia zdoła zareagować, już znikają na schodach.

- Cody, to my może pójdziemy na spacer? - proponuję. Muszę chociaż na chwilę opuścić ten dom wariatów.

- O super! Weźmiecie Raelyn - wtrąca Drake. - Bo marudzi, że chce iść na plac zabaw.

- To twoje dziecko - fukam. - I to ty sobie z nią pójdziesz, matole.

- hyhy matoł! - chichocze Noelle i uderza Drake'a w policzki. - matoł, matoł, matoł. Tatuś to matoł.

- Dokładnie - potwierdzam ze śmiechem. Schodzę z Codym z piętra i kierujemy się do wyjścia, nim ktoś jeszcze zdoła nas zatrzymać. Te święta będą istną katastrofą, a jesteśmy tu dopiero dwie i pół godziny.

------
Hej misie 😍❤️
Za niedługo epilog, a tym samym zakończenie historii Collinsów! Tak naprawdę już nie potrafię ich pisać :( po prostu stali się dla mnie zbyt nudni!
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro