Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Do dzieła"

- No ja pierdolę, szlag by to wszystko trafił! - Jayden kopie w metalowy kosz, gdy od kilku godzin żaden lekarz nie chce nam przekazać żadnych wieści o stanie zdrowia Cody'ego.

- Będzie dobrze - mówię, próbując przekonać samą siebie. Łatwo jest powiedzieć ,, będzie dobrze'' , ale tak naprawdę to tylko puste słowa. Nic nie znaczą, tylko pogarszają stan naszej słabej psychiki.

- Sama w to nie wierzysz - prycha . - W zasadzie to próbuję wymyślić jakąś sensowną zemstę. Najchętniej bym gnoja zabił!

- Zawsze możemy go nastraszyć - pojawia się Drake. Co on tu robi? Owszem, zadzwoniłam do niego, ale nie sądziłam, że ruszy tą leniwą dupę i przyjedzie do szpitala.

- Kim ty jesteś? - oburza się Jay. - Jakiś koleżka Liama?

- Co? - śmieje się. - Pojebało cię? Odkąd pamiętam, nienawidzę tego gnojka - spogląda na mnie. - Miałem rację, siostrzyczko.

- Tak, tak - wzdycham. - Teraz możesz się wywyższać, królewiczu. - szczerzy zęby w uśmiechu, ale po chwili poważnieje.

- Co z nim?

- Nie wiemy - szepczę.

- Lekarze milczą - odpowiada w tym samym czasie Jay. - Co miałeś na myśli, mówiąc o nastraszeniu Liama?

- To zwykły tchórz i słabeusz. Nie trzeba go faszerować śrutem z pocisku, aby dać mu nauczkę.

- To znaczy? - pytam.

- Ale ty czasem jesteś tępa - wywraca oczami. - Złapiemy gnoja, worek na twarz, do samochodu i wywieziemy go do lasu z dala od San Francisco. Oczywiście zabierzemy mu komórkę i portfel.

- A jak pójdzie na policję ? - pytam.

- Pokażemy nagranie - mówi Jay. - Twój brat dobrze myśli, ale trzeba zrobić coś jeszcze. Nie wiem, czy las go wystarczająco wystraszy.

- Wsadź mu żabę w gacie. - prycham. - Panicznie się ich boi.

- Zabierzmy mu ubrania - śmieje się Drake. - Niech wraca nago.

- Nie chcę jego widzieć bez ubrań - otrząsa się Jay.

- Przykleimy mu przyrodzenie do brzucha. Mam w garażu naprawdę mocny klej, jak przykleisz to po ptakach. Nie odkleisz.

- A nie możecie go po prostu pobić? - pytam lekko znużona. - I zostawić w tym pieprzonym lesie bez telefonu, portfela, jedzenia i picia.

- I bez ubrań - dopowiada Drake. - Darcy, nie psuj nam zabawy.- unoszę ręce w geście poddania.

- To lecimy? - pyta pobudzony Jay.

- Teraz?

- Tak, jest ciemno. - wzrusza ramionami.

- Dobra - Drake zaciera ręce. - Darcy, zostań tutaj i informuj nas o stanie zdrowia Cody'ego.

- A wy uważajcie na siebie. - kiwają jedynie głową i znikają mi z oczu. Coś czuję, że Drake i Jayden znaleźli wspólny język i naprawdę dokopią Liamowi tak, że ten będzie bał się spojrzeć w lustro. Jak to mówi dziadek, z Collinsami się nie zadziera. Dodać do tego narwanego Jaydena, to wybuchnie bomba wszech czasów. Wstaję z krzesełka i zaczynam nerwowo chodzić po szpitalnym korytarzu. Błagam, niech ktoś mi przekaże jakieś wiadomości. Z nerwów połamałam już wszystkie swoje paznokcie, a zaraz zacznę wyrywać włosy. Cholera, cholera, cholera

Cody walcz! WALCZ!

****

Ian

- ŚLEDZIŁEŚ MNIE, SUKINSYNIE? - Liam wymierza kolejnego kopniaka w moje podbrzusze. Nie mam siły odpowiadać, walczę z ciemnością. Skąd on do cholery wie, że go śledziłem? Myślałem, że mnie nie widział. - ODPOWIADAJ! - kolejny kopniak, tym razem w żebra.

- Ni..niee - syczę. Wszystko mnie piecze, czuję słony smak krwi w ustach.

- Widziałem cię w parku! Co tam robiłeś?

- Wyprowadzałem psa - mój nos jest z pewnością złamany, cała twarz musi wyglądać tragicznie. Nie miałem nawet jak się bronić. Zaatakował mnie znienacka, a jago cholerny kumpel, trzymał mnie w mocnym uścisku, gdy Liam wymierzał uderzenie za uderzeniem.

- Akurat - śmieje się. - Musiałem przez ciebie załatwić Codyego w innym sposób, idioto! Słyszałeś naszą rozmowę, wiem to! I LEPIEJ ŻEBYŚ ZATRZYMAŁ DLA SIEBIE, TO CO USŁYSZAŁEŚ!

- Zostaw go! - znikąd pojawia się Tallulah. - Liam, zostaw go!

- Matka Teresa się kurwa znalazła? Czego chcesz, kretynko?

- Nie będę już kłamać! Możesz pokazać zdjęcia moim rodzicom, mam to w dupie! Zostaw Iana!

- Chyba nie mówisz poważnie? - pyta z dziwnym spokojem. - Miałaś robić, to co ci każę.

- Koniec z tym! Nie jestem twoją marionetką. Powiedziałam zostaw Iana!

- Zależy ci na tym słabeuszu ?

- Bardziej niż na tobie, chory pojebie! - krzyczy.

- Ty mała wredna. - zapadam w ciemność, głosy ucichły, nie czuję bólu, koniec.

****

Jayden

Ten facet ma coś mocno z głową. Jak można jechać z takim dużym spokojem i wyluzowaniem, wiedząc, że zaraz popełni się przestępstwo? Drake pędzi autostradą, nucąc sobie pod nosem jakąś piosenkę. Co za typ.

- Jesteś tego pewny? - pytam z czystej ciekawości.

- Ehe - spogląda na moment na mnie. - Zasłużył na to już kilka lat temu. Mojej rodziny się nie krzywdzi.

- Pewnie nas poda na policję. - stwierdzam.

- Proszę cię - śmieje się. - Kto mu uwierzy, że Drake Collins wywiózł go do lasu? Stary, mam niezłe układy w policji.

- Co?

- Co, co? Bradin, mój szanowny kuzyn jest policjantem, ponadto policjanci mają darmowe wejściówki na tor wyścigowy podczas mistrzostw.

- Dlaczego?

- Często dziadka zatrzymywali, więc miał tego dość. Teraz żaden patrol go nie zatrzymuje. Ten to potrafi się ustawić. - wzdycha. - Z resztą jego dobry kumpel, jest emerytowanym antyterrorystą. - kurwa, kim jest ta rodzina? Wiem, że mają pieprzony tor wyścigowy, teraz się dowiaduję, że mają układy z policją, co jeszcze? Ich ojciec to gangster, a dziadek zaklinacz koni? Wszystko jest możliwe!

- Dobra, gdzie znajdziemy Liama?

- Tam gdzie zawsze - śmieje się. - Ta ciota o tych godzinach kontempluje w parku.

- Skąd wiesz?

- Bo siedzi w parku naprzeciwko mojego domu. - prycha. - Nawet nie wie, że tam mieszkam.

- No to do dzieła. - uśmiecham się.

- Do dzieła!

----
Hej misie ❤️
Miłego powrotu do szkoły (wiem, że nie będzie miły 😂😂)
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro