Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Czego tu szukasz?"

- Nadal bez zmian? - pyta Jayden. Siedzę przy łóżku Cody'ego już dobre trzy godziny, nie puszczam jego dłoni i nie przestaję patrzeć na jego zamknięte powieki.

- Jak widać - odpowiadam z nutką rezygnacji. - Zrobili mu płukanie żołądka, ale jak na razie nie może samodzielnie oddychać. - tylko działająca aparatura, która wspomaga oddychanie, pokazuje, że Cody nadal z nami jest. Tak bardzo chciałabym, aby się już obudził. Nie mogę znieść tego widoku. Kocham go, a nawet nie zdążyłam mu tego powiedzieć.

- Cholera - blondyn podchodzi do okna. - Gdybym tylko wiedział, gdzie jest teraz Andrew, zabiłbym go.

- A co z Liamem?

- Wywieźliśmy go za San Francisco, trochę go poturbowałem.

- Trochę? - prycham. - Ta, jasne.

- No bardziej niż trochę. Zasłużył.

- Ja bym go zabiła. - ściskam mocniej ciepłą dłoń Codyego. Błagam, wróć do nas, do mnie. Dopiero zaczęliśmy się poznawać, jest jeszcze tyle do odkrycia, tyle do zrobienia, tyle marzeń do spełnienia.

- Uwierz mi, chciałem. - odpowiada szorstko. - Ale Drake mnie powstrzymał.

- Może to i lepiej - stwierdzam. - Jak wróci...- odchrząkam. - O ile wróci, sama się na nim zemszczę. - kładzie mi dłoń na ramieniu i lekko je ściska.

- Dziękuję, że jesteś z Cody'm - od jego głosu pierwszy raz bije szczerość. - Przy tobie zaczął żyć, jest szczęśliwy i bardziej rozrywkowy.

- To nie zmienia faktu, że ma brata idiotę. - odgryzam się. Jayden zapunktował u mnie tym, że przejął się stanem zdrowia swojego młodszego brata, ale znacznie bardziej przeważają u niego punkty ujemne za kretyńskie zachowanie. Może kiedyś go polubię, ale teraz jedynie mogę go tolerować.

- Wiem - wzdycha i odsuwa się ode mnie. - Nie oczekuję, że mnie polubisz.

- To dobrze, bo na razie nie lubię.

- Szczerość - prycha. - Zasłużyłem sobie na to. Idę do bufetu, chcesz coś?

- Kawę.

- A coś do jedzenia?

- Nie wiem - wzruszam ramionami. - Wybierz coś. - kiwa głową i zostawia mnie samą z Cody'm. - Cody, nie daj wygrać Liamowi, proszę. -szepczę. - Proszę. - mam nadzieję, że w tym lesie zaatakuje go jakiś niedźwiedź, albo wilk. Nie chcę widzieć tego człowieka w całości. Cudowny przyjaciel, każdy może mi takiego pozazdrościć. Nawet moje myśli krzywią się na tą dużą dozę sarkazmu.

- O mój boże! O mój boże! - piszczy Gillian. Kurde, jeszcze jej mi dzisiaj tutaj brakuje. Skąd ona w ogóle wie, że Cody jest w szpitalu? Jayden znów maczał tutaj swoje paluchy? - Cody! Biedaku, co się stało? - dotyka jego czoła i przyciska mu sztuczne cycki do twarzy.

- On nie oddycha samodzielnie, a ty mu jeszcze odbierasz, cenne powietrze. - fukam.

- Oh? - odsuwa się od niego. - Co ty tu robisz? Powinnaś być w szkole.

- Jest sobota - odgryzam. - To ja powinnam się zapytać, czego tutaj szukasz?

- Mój Cody jest chory.

- Mniej chory niż ty - zaciskam szczęki. - Odpieprz się od niego.

- Spieprzaj smarkulo, on jest mój.

- Do widzenia, Gillian. - w drzwiach pojawia się Jayden z dwoma kubkami kawy i kanapką. - On cię nie chce.

- Przecież sam mówiłeś, że pasujemy do siebie.

- Myliłem się. - podaje mi kawę i starannie zapakowaną kanapkę. Mamroczę słowa podziękowania i niechętnie puszczam dłoń Cody'ego. - Z resztą, skąd wiesz o Cody'm?

- Dowiedziałam się przypadkiem - spuszcza spojrzenie na swoje paznokcie pomalowane na czerwono.

- Od kogo?

- Od przyjaciela. - wzrusza ramionami.

- Kogo? - powtarza Jayden.

- Nie ważne. - odpowiada nonszalancko. - Chyba już pójdę.

- Dobry pomysł. - mamroczę pod nosem. - Twoja obecność zatruwa powietrze. - spogląda na mnie nienawistnie, a potem odsuwa włosy ze swojej twarzy i wychodzi z sali, szybkim krokiem. A niech ci się ta szpilka złamie na schodach. Połamania nóg ci życzę, flądro.

- Nie lubicie się, co? - pyta Jayden i przysiada na szerokim parapecie.

- No co ty nie powiesz - fukam. - Trudno, żebym lubiła byłą kochankę Cody'ego.

- CO? - wybucha. - Byłą kochankę? To oni byli kiedyś razem? Cody się nie chwalił! Co za farciarz! On zawsze trafia na takie laski. - odwracam się, aby na niego spojrzeć.

- Porównaj mnie jeszcze raz do tej rudej małpy, a wrzucę cię do gejowskiego porno razem z Liamem w roli głównej!

- Jeju - wzdycha. - Co ja poradzę, że obie jesteście seksowne?

- Nie wiedziałam, że lecisz na sztuczne.

- Czy sztuczne czy prawdziwe, cycki to cycki. - wracam spojrzeniem do Codyego. Znacznie lepszy widok, niż ten buc.

- Każdy ma swoje ideały.

- I tego się trzymajmy. - nie odpowiadam. Już mam pewność, że z Jaydenem nie dogadam się nawet za trzydzieści lat. Ten człowiek jest tak samo zatruty jak Gillian. Para idealna.

-----
Hej misie ❤️
Wiem, że rozdział jest krótki, ale pojawi się dzisiaj jeszcze jeden z Drake'iem, Willem i oczywiście z Blake'iem 💪💪💪
Panowie będą walczyć 😂😂
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro