Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

" Chyba znalazłaś swojego księcia z bajki"

Liam: RATUJ MNIE!

Nie odpisuję. Zrobię mu na złość, bo wiem że go RATUJ MNIE to nic poważnego.

Liam: Ej! Wiem, że to czytasz, lamo!

Liam: Nie ignoruj mnie, bo naślę na ciebie striptizerów.

Liam: Nie! Bo się jeszcze podniecisz! Naślę na ciebie stado szczurów ty mała gnido! Odpisz mi! O D P I S Z!

Darcy: Co tym razem?

Liam: Nic nadzwyczajnego. Musisz udawać moją dziewczynę, żeby spławić Cassandrę.

Darcy: Wal się!

Liam: Zrobię to po randce. Spokojnie. Najpierw mnie kurwa ratuj!

Darcy; Znowu?

Liam: Tak! Ruszaj dupę, jestem już w Lions i Cassandra właśnie wchodzi o baru! PROSZĘ!

Darcy; Okej. Ostatni raz ;)

Liam; Ale się sprężaj!

Nie mam zamiaru. Niech się męczy. Jak zaprosił sobie dziewczynę na randkę to niech sobie z nią siedzi. Muszę się przebrać, uczesać włosy i zrobić makijaż. Co najmniej pół godziny mi to zajmie, a kolejne piętnaście minut dotarcie do Lions. Nie mam zamiaru biec mu na pomoc, skoro sam jest sobie winien.

- Darcy! - do pokoju wchodzi mama. - Wybierasz się gdzieś?

- Do Lions, a co?

- Bardzo ci się śpieszy? - zastanawiam się przez chwilę.

- Nie.

- Cudownie - uśmiecha się. - Podrzucisz mojej mamie książkę kucharską?

- Jasne.

- Dziękuję. - zostawia mnie samą, a ja z perfidnym uśmieszkiem zaczynam przeszukiwać szafę. W co by się tutaj ubrać?

******

Godzinę później

Schodzę ze swojego motocyklu i ściągam kask. Wszystko bez pośpiechu, Liam nie zając, nie ucieknie. Prędzej mnie zabije, ale co tam

Wchodzę do kafejki i od razu zauważam tego pacana, jak stara się udawać zainteresowanego, ale marnie mu to wychodzi. A może by tak wyjść? Niech się męczy. Robię krok w tył i wtedy nasze spojrzenia się krzyżują. Kurwa. Liam oddycha z ulgą, a potem przybiera swoją charakterystyczną wystraszoną minę. No to przedstawienie czas zacząć.

- Liam? Co ty tu robisz? - podchodzę do stolika i spoglądam na niego z wściekłością. - Kim jest ta dziewczyna? - wskazuję na szatynkę.

- Ni..Nikim - jąka. To wszystko już mamy opracowane do perfekcji. Za każdym razem używamy tego samego dialogu. Może powinnam pójść na aktorstwo? W sumie, czemu nie?

- To co z nią robisz? - zakładam ręce na biodra.

- Sorry, ale kim ty jesteś? - pyta Cassandra.

- Jego dziewczyną, idiotko! - warczę. - Zdradzasz mnie? MNIE?- zwracam się do Liama.

- Nie, kochanie! NIE! My tylko tak sobie siedzimy!

- Spałaś z nim? - pytam dziewczyny, chociaż znam odpowiedź. Na to też jest specjalny scenariusz.

- Tak.

- Cicho bądź - mówią w tym samym czasie.

- Nie wierzę - wyrzucam ręce do góry. - Jak długo to trwa? - cisza. - JAK DŁUGO TO TRWA?

- Dwa tygodnie - mówi Liam. - Ale to był błąd. Kocham tylko ciebie. Naprawdę?

- A co z nią? - pytam i wskazuję na jego ofiarę.

- Niech spieprza. Nie chcę jej. Chcę ciebie!

- Chyba sobie jaja robisz! - oburza się.

- Nie, muszę sobie wszystko wyjaśnić z moją dziewczyną, więc żegnam.

- Kłamca! - wstaje z kanapy i wściekła wychodzi.

- Dłużej się kurwa nie dało? Ona już planowała kolację z jej rodzicami.

- Zamów mi lepiej deser lodowy i ciesz się, że w ogóle przyszłam.

- No myślałem, że pojawisz się jakieś czterdzieści minut szybciej.

- Chyba jednak za mało mnie znasz - śmieję się. - Zamów mi żarcie!

****

- Mówię poważnie! - besztam go, gdy już najadłam się lodami. - Cody ma niezłą klatę! A tatuaże? FA SCY NU JĄ CE!

- Akurat -śmieje się. - Od kiedy lubisz tatuaże u facetów?

- Od kiedy Drake wytatuował sobie na piersi imiona swoich dzieci.

- Też mi coś - prycha.

- On ma serduszko, a w nim trzy imiona. Raelyn, Noelle i Vivian. Jest jeszcze miejsce na Williama juniora.

- Żartujesz? Jego syn będzie nosił imię po twoim dziadku?

- No, słodkie nie?

- Chore - stwierdza.

- Sam jesteś chory. Dziadek skacze z radości i wszyscy szczęśliwi.

- I Vivian się na to godzi?

- Tak, bo jej tata też miał na imię William. - spoglądam przez okno na ulicę. - Kurwa - zaczynam się śmiać. - Nie wierzę.

- Co jest? Ptak obsrał ci motocykl?

- Wypluj to słowo ułomie! Moja miłość jest lśniąca. - pukam w szybę, co zwraca uwagę pewnego szatyna. Nasze spojrzenia się spotykają, a ja z kpiącym uśmieszkiem pokazuję sześć palców. Macha do mnie z uśmiechem, a potem odwraca się i odbiera.

- To Cody?

- Tak. Seksowny tyłeczek, nie sądzisz?

- Nie oceniam facetów, zapomniałaś? I co znaczyły te palce?

- To była liczba sześć.

- No i?

- Jak będzie dziesięć idziemy się pieprzyć. - zanosi się śmiechem i spogląda na mnie z politowaniem.

- Tylko ty wpadłaś na coś tak głupiego - nabija się.

- No co? Ciągle na siebie wpadamy, więc jakaś siła nas do siebie przyciąga.

- No to łóżka na pewno - prycha. - Oj stara! Chyba znalazłaś swojego księcia.

------
Hej misie ❤️
Miłego wieczoru 😘
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro