Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Chronić rodzinny biznes"

Dedykacja dla Zorororo... Mam nadzieję, że moja '' zapominajka'' zostanie wybaczona 😘😘

Drake

- Tatusiu - woła Noelle. Nie reaguję, znacznie bardziej interesuje mnie moja gazeta motoryzacyjna niż mały problemik mojej czteroletniej córki. - Tatusiu - szatynka siada niezdarnie na kanapie. - Tatusiu!

- Mmm? - niezła oferta, taki samochód nam się przyda na wyścigach. No może kolor zielony jest do bani, no ale zawsze można przemalować całą karoserię.

- ..... Mogę?

- Tak. - odpowiadam bez zastanowienia. Czekaj, na co ja się zgodziłem?

- KOCHAM CIĘ! - piszczy i zeskakuje z kanapy. - Mamusiu! Tatuś zgodził się na pieska! - co? Ja? Kiedy się niby zgodziłem? Cholera, cholera, cholera.

- Drake, naprawdę? - pyta Vivi. - Zgodziłeś się na psa?

- Chyba - wzruszam ramionami. - Nie słuchałem o co mnie pyta.

- No to teraz musisz kupić psa!

- Może zapomni?

- Noelle? - śmieje się. - Prędzej osiwiejesz niż ona zapomni o czymkolwiek.

- Racja - odkładam gazetę na stolik. - Nie mamy wyjścia. Musimy kupić psa. Dom wariatów.

- DRAKE!

- Właśnie o tym mówiłem - wzdycham i w tym samym momencie do salonu wpada dziadek razem z ojcem. Ooł. Co jest? Czyżbym znów źle zaparkował samochody w garażach? - Super, że pukacie.

- Nie pyskuj, hieno - wtrąca dziadek. - Wszędzie wchodzę jak do siebie! Zapamiętaj.

- Tato, są ważniejsze sprawy. - mówi ojciec. - Musimy dać nauczkę nie tylko Liamowi, ale jego ojcu również.

- Bo?

- Bo to on chciał przejąć nasz tor wyścigowy. Dzisiaj kręcił się po trybunach i wszystko bacznie obserwował. Ba! Nawet fotografował. - oburza się dziadek. - Ten tor wyścigowy zostanie w naszej rodzinie na zawsze! Po tobie przejmie go Will Junior, albo Dwayne i Dorian. Obiecałem panu Stewardowi, że zadbam o jego ukochany tor i słowa dotrzymam, a pieprzony John Davies nie będzie mi wchodził w paradę!

- To chcecie zrobić?

- To co Collinsowie robią zawsze - śmieje się dziadek. - Szykuje się wpierdol.

****

Dziadek dzwoni dzwonkiem do drzwi pana Daviesa. Stoję po jego prawej stronie, a ojciec po lewej. Oboje wyglądamy trochę jak ochroniarze naszego seniora.

- Tak? - na nasze szczęście na progu pojawia się cudowny ojciec Liama. Ciekawe, czy wie, gdzie teraz podziewa się jego syn? Przecież całą noc nie dał o sobie znać. Raczej

- Ty chory sukinsynie - nakręca się dziadek. - Chcesz mój tor wyścigowy?

- Tak, bo co? - John Davies unosi brew i opiera się o framugę.

- Po moim trupie! Gówno dostaniesz!

- Po twoim trupie, powiadasz? - facet drapie się po po brodzie, czym doprowadza mnie do szału. Odpycham dziadka od faceta, a sam chwytam go za poły jego ohydnej koszuli w jakieś ciapki i siłą wyprowadzam go na ganek i przyciskam go plecami do ściany.

- Coś ty powiedział? W twojej pustej główce rodzi się jakiś plan zabójstwa? Tak jak twojemu synkowi?

- Puszczaj mnie, sukinsynie! - wierzga się.

- Drake, ja to załatwię - obok pojawia się dziadek.

- Dziadku uważaj, bo ci jeszcze dysk wypadnie. - nabija się Davies. Oj, błąd. Nie warto się nabijać z dziadka, bo skończy się to dla ciebie tragicznie, kmiocie.

- Ten dziadziuś jeszcze się nie rozkręcił. - śmieje się dziadek. Puszczam faceta, a ten traci na moment równowagę, co daje przewagę dziadkowi, który wymierza swoje uderzenie, mordercę. Czyli prosto w krocze przeciwnika. Wspomnę jeszcze, że specjalnie ubrał górskie buty z metalem w środku.

- Ha - prycha ojciec. - A teraz mów! Po co ci nasz tor wyścigowy?

- Po co? - syczy, zwijając się na posadzce. - Mam dość biedy, a wy macie hajsu jak lodu!

- Chyba sobie za dużo wyidealizowałeś - prycham. - Wiesz ile pochłaniają rachunki, paliwo, renowacja i konserwacja samochodów, wymiana nawierzchni toru? To wcale nie są małe pieniądze, skurwielu!

- Kłamiesz! - niezdarnie podnosi się z ziemi. - Liam miał ożenić się z Darcy! Planowałem to odkąd poszli razem do przedszkola, ale oczywiście ona musiała sobie znaleźć jakiegoś kochasia! - ojciec niespodziewanie chwyta go za koszulę i wyrzuca go za barierkę werandy. Ten ląduje prosto na krzakach ozdobnych. Uaa..Kolczaste.

- Odpierdol się od mojej córki! Nic nie dostaniesz, nawet nie wykupisz toru, bo on nie jest na sprzedaż!

- Naślę na was kontrolę!

- Proszę bardzo - śmieje się dziadek. - Działamy w stu procentach legalnie.

- Akurat - wygrzebuje się z drzewek ogrodowych. - Nie ma uczciwych biznesmenów.

- A wiesz co jest? - pyta dziadek.

- Co?

- Collinsowie - nachyla się nad Daviesem. - Z nami się nie zadziera, bo więcej stracisz niż zyskasz.

- Co mi niby możecie zrobić?

- My? - prycha ojciec. - Nic, ale policja już tak. Myślisz, że nikt nie wie o twoim lewym obywatelstwie?

- Co? - głos mu drży, a źrenice znacznie się poszerzyły. - Nikt o tym nie wie!

- Nie? - nabijam się. - A my? - wskazuję na naszą trójkę.

- Więc, posłuchaj - wtrąca dziadek. - Jeśli nie chcesz kłopotów, lepiej nie kombinuj, bo ta informacja trafi w odpowiednie miejsce.

- Kto ma informacje, ma władzę.- mówi ojciec. - Zapamiętasz? - facet kiwa potwierdzająco głową. - To dobrze. Nie chcę cię widzieć na naszym torze, ani nie chcę widzieć twojego syna w pobliżu mojej córki.

- Kapujesz? - dopytuje dziadek.

- Ta..ta..k.

- Doskonale - dziadek zaciera ręce. - Zapamiętaj jeszcze, że jak zaczynasz wojować, to pomyśl że nie masz szans z nikim wygrać. Jesteś zerem i twój chory plan nie miał szans wypalić, bo nigdy nie pozwoliłbym aby Liam był mężem mojej wnuczki. Nie pasuje do naszej rodziny. - po tych słowach wracamy do samochodu.

- No to załatwione - mówię.

- No to na piwo - zagaja ojciec.

- Meh, podwieź mnie do zoologicznego.

- Po co? - pyta dziadek. - Musisz obejrzeć długość węży, żeby upewnić się, że masz się czym pochwalić? Jak tak, to szanuję.

- Nie - prycham. - Muszę kupić psa.

- Psa? - nabija się tata. - Po co? Przecież mają już ciebie.

- Ha ha ha - pokazuję mu język. - Obiecałem Noelle psa, więc nie mam wyjścia. Muszę kupić.

- Oby cię pogryzł, hieno - marudzi dziadek.

- Wytresuję go tak, żeby ciebie przeganiał od mojej lodówki.

- E tam - wtrąca ojciec.- Niech odgania go od mamy.

- NIENAWIDZĘ CIĘ SYNU!

- Wiem, wiem. Laruś mnie zastępuję. - zerka na dziadka w lusterku wstecznym. - No ale to ja mam w żyłach twoją krew.

- Niestety - oburza się . - Laruś mnie przynajmniej rozumie.

- Musisz uchodzić za chorego psychicznie, gdy rozmawiasz z samochodem.

- Z niego mam więcej radości niż z ciebie, niewdzięczniku.

- No tak, mną się nie przejedziesz - prycha.

- Ale przejechać cię mogę.

- Szkoda tracić takie ciacho.

- No, szkoda żeby laruś miał zniszczony błotnik. Lepiej wrzucić cię pod kosiarkę. - wywracam oczami. Ta rodzicielska miłość od zawsze mnie zadziwia.

-----
Hej misie ❤️
Miłej niedzieli 😘😘
Buziole ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro