Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Chłopak przypatrywał mi się z ciekawością, byłam przyparta do ściany, jego chłodny wzrok przeszywał moje ciało, strasznie się go bałam.

-Annabelle, nie musisz się mnie bać, nic ci nie zrobie, zabardzo jesteś ważna by cię zabić-powiedział, po czym się uśmiechnął.

-Jak to ważna? Zabić? Dlaczego?-zasypałam chłopaka pytaniami, Puppeteer cicho się zaśmiał, byłam bardzo zdziwiona.

-Dowiesz się w swoim czasie, do zobaczenia, Annabelle-po czym dosłownie zniknął, miałam mętlik w głowie, mało nie dostałam zawału serca, gdy zaczął dzwonić mój telefona.

-Matko Boska, ja tu zejde na tamten świat-powiedziałam sama do siebie, łapiąc się za miejsce gdzie leży serce, podeszłam do ustrojstwa, po czym nie patrząc na ekran przyłożyłam go do ucha.

-Halo?

-Hej, córcia! Jak tam u ciebie?-usłyszałam głos mamy.

-Eh, no dobrze, Kiara śpi...

-Jak to?-przerwała mi rodzicielka.

-No przecież wiesz mamo z tatą że Kiara u nas mieszka, bo jej matka pojechała do... Gdzieś tam w celach pracy...-ucichłam, nie to nie możliwe...

-Oh, Annabelle, ona zostawiła Kiarę... I wymyśliła tą historyjke by się jej pozbyć, zaraz zadzwonie do jej cioci ona nie może u nas zostać-powiedziała moja matka, po czym się rozłączyła, byłam w szoku jak mogła ona takie coś odwalić!? Przecież to jej córka, nie ja tego nie rozmumiem, ona musi być chora psychicznie, na prawde, poszłam do salonu, musiałam aż z szoku przysiąść, rozłożyłam się na kanapie, myślałam nad wszystkim co się dziś wydażyło, jeszcze ten chłopak, Puppeteer chyba miał na imie, po angielsku lalkarz? Chyba tak, oj Amelia kogo ja jeszcze spotkał z twoich przyjaciół klowna, uśmiechnełam się na tą myśl, heh albo błazna, hehehe śmiesznie by było gdyby tak się okazało. Co miało zanczyć "zabardzo jesteś ważna by cię zabić"? Czekaj nie on, o cholera on jest mordercą!? No to już po mnie, amen w pacieżu!

<><><><><><><>

Obudziło mnie dość mocne uderzenie czymyś miękkim w twarz.

-Annabelle, wstawaj już jest po 10!-krzykneła na burmuszona Kiara, usiadłam na kanpie, przetarłam twarz, po czym się rozciągnełam.

-Już wstałam, dzisiaj nie pójdziesz do przeczkola, Kiara-dziewczynka pokiwała głową, wzieła mnie za rękę i pociągneła do kuchni.

-Zrobiłam ci płatki, ja już swoją porcje zjadłam-powiedziała Kiara, podziękowałam, usiadłam na stołku, zaczełam jeść swoją porcje. Troche mi zajęło ogarnięcie się, znowu zadzwoniła do mnie mama i tym razem powiedziała że Kiary ciocia Mia, przyjedzie po nią wieczorem by u niej zamieszkała mieszka nie daleko mojej cioci Rose, była godzina 16.00, Kiara bawiła się lalkami w moim pokoju, a ja odrabiałam lekcje.

-Annabelle?-spojrzałam na dziewczynkę.

-Słucham cię-uśmiechnełam się do niej.

-Poznałaś wczoraj Puppeteera?-spytała się prosto z mostu, zdziwiłam się, pokręciłam przecząco głową-Kłamiesz-powiedziała byłam jeszcze bardziej zdziwiona.

-Tak spotkałam go-powiedziałam tym razem prawdę.

-Mówił mi o tym, mówił że jeszcze się zobaczycie-odwróciłam się w stronę książek i dalej odrabiałam lekcje. Po jakiś 4 godzinach przyjechała moja mama z ciocią Kiary, ciocia powiedziała dla niej że będzie mieszkać razem z nią, Kiara tylko pokiwała smutno głową. Pomagałam dla Kiary się spakować, dziewczynka nie była zbytnio tym pocieszona, gdy się już spakowała, wziełam jej walizki i zaniosłam je do auta jej cioci, dziewczynka staneła w progu, po chwili skoczyła do mnie i mnie przytuliła, cicho zaczeła łgać.

-Ciiiii, nie płacz Kiara, wszystko będzie dobrze, jeżeli chcesz możesz do mnie dzwonić, kilka razy dziennie, po kilka godzin-uśmiechnełam się do niej, odwzajemniła gest, odprowadziłam ją wzrokiem do auta, stanełam na werandzie, ostani raz pomachałam do Kiary i pojechała, weszłam do domu, odrazu udałam się do swojego pokoju, położyłam się na łóżku. Biedna Kiara, normalnie kochana mamusia, z takimi to tylko do pierdla, popatrzyłam na zegarek ścienny była godzina 21.33, ehhh co tu robić? Wstałam z łóżka, podeszłam do biurka, po czym usiadłam na krześle obrotowym, wyjełam swoje najlepsze ołówki do szkicowania i białą kartkę, po chwili zastanowienia zaczełam szkicować chłopaka, który się unosi, a z jego palców wyrastają złote nitki, chwile mi zajeło troche szkicowania, wziełam kredki i pomalowałam rysunek, chłopak wyglądał jak prawdziwy.

-Aż tak bardzo tęskniłaś, że chciałaś mnie uwiecznić na kartce-przestraszona aż podskoczyłam, spojrzałam za siebie, o nie to znowu on! Chłopak lewitował nad mną, jak zawsze na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, z nerwów przęknełam śline.

-Po co ty znowu tutaj przyszedłeś?-spytałam się załamana, podleciał do mojego łóżka i jak cham położył się na nim.

-A tako, zobaczyć jak tam u ciebie i Kiary-powiedział patrząc w sufit, posmutniałam.

-Nie ma Kiary, ciocia ją zabrała. Jej kochana mamusia, zostawiła ją u mnie, nie w celach pracy, aby tylko ją porzucić, pieprzona suka-syknełam, z krzyżowałam ręcę na piersiach, Puppeteer popatrzył na mnie, odwróciłam wzrok.

-Kiara jak na dziecko jest bardzo mądra, tak samo jak ty, gdy byłaś mała-uśmiechnął się, popatrzyłam na niego zdziwiona.

-Skąd wiesz?-spytałam się, chłopak popatrzył na mnie.

-Hehe, możesz mnie nie pamiętać tak jak i innych miałaś może z 3 latka, pamiętam jak zrobiłem ci marionetkę bardzo ci się ona spodobała-odrazu mi się przypomniała ta marionetka nazwałam ją Lucy, zeszłam z krzesła i podeszłam do drzwi, po czym zamknęłam je na klucz, podeszłam do łóżka, z pod niego wyjełam ogromne pudło, otworzyłam je, zdziwiony chłopak usiadł na łóżku, popatrzyła się na laleczkę, którą trzymałam w dłoniach, to była Lucy moja jedyna marionetka, którą zachowałam inne pozbyła się moja mama.

-To ty ją zrobiłeś?-spytałam się chłopaka, Puppeteer delikatnie pokiwał głową.

-Tak, zrobiłem ją dla ciebie, bardzo się z niej cieszyłaś-powiedział, odrazu przytuliłam chłopaka.

-Dziękuje za Lucy jest prześliczna-podziękowałam, chłopak odwzajemnił gest.

-Annabelle! Choć na chwilkę na dół!-krzykneła mama.

-Musze iść-powiedziałam odklejając się od chłopaka.

-Też musze iść, dozobaczenia Annabelle-powiedział i zniknął. Czym prędzej pobiegłam do mamy, mama siedziała na kanapie, usiadłam na fotelu.

-O co chodzi?-spytałam się, moja mama posmutniała, oj to zły znak.

-Ja z tatą musimy wyjechać do Anglii na pare miesięcy w delegacje, będziesz mieszkała razem z ciocią Rose-powiedziała mama, tym razem nie wytrzymałam musiałam jej powiedzieć co o tym myśle.

-Cały czas gdziesz wyjeżdżacie, praca, praca i tylko praca, ja się dla was wogóle jakoś licze-wstałam z fotela, mama uczyniła to samo-A może chcecie postąpić tak samo jak matka Kiary co!?-wrzasnełam do niej.

-Zamknij się gówniaro! Jak ty się do mnie odnosisz!? Co kasy już od nas nie chcesz?! Gdybyśmy nie pracowali to nie było by dla ciebie tyle wygód!-zaczeła na mnie wrzeszczeć.

-Ale ja nie chce nic, ja chce tylko was! Spędzamy razem czas raz na kilka miesięcy!-krzyknełam tak że aż mnie gardło zabolało, ale popełniłam błąd-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś o lalce!?-odrazu na to zakryłam usta dłonimi.

-Słucham!? Kto ci pozwolił tam wchodzić!?-po chwili poczułam pieczenie na policzku, popatrzyłam na mame, zamarła. Ona mnie uderzyła, moje oczy zaczeły się szklić, poszłam w stronę schodów, rzuciłam się biegiem do mojego pokoju, zamknełam drzwi za sobą na klucz, położyłam się na łóżku, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, wziełam telefon z szafki nocnej. Napisał do mnie Max, bardzo się zdziwiłam, bo nie pisaliśmy od śmierci Amelii.

-Cześć, Annabelle-na moich ustach pojawił się uśmiech, starłam rękawem łzy z policzków.

-Cześć, Max

-Co tam u ciebie siostrzyczko?

-A nic a u ciebie?

-Dobrze, jutro po ciebie przyjedziemy :) nie moge się do czekać kiedy cię zobacze po tylu latach, nareście będę mógł cię przytulić :3-uśmiechnełam się na tą wizje gdy spotykam się z Max'em.

-Dobra, Max'siu musze kończyć-napisałam do niego ale już nie odpowiedział, poszłam się umyć. Kiedy wyszłam z łazienki zdjełam z szafy dwie duże walizki i zaczełam pakować ciuchy do torby i inne rzeczy, spakowałam kilka lalek, w czasie pakowania usłyszałam pukanie.

-Annabelle, to ja tata, prosze wpuść mnie, chce porozmawiać-powiedział tato, węstchnełam i otworzyłam drzwi, wpuściłam ojca do pokoju, usiadł na łóżku zamknełam za nim drzwi.

-Nie mamy o czym rozmawiać-powiedziałam i zaczełam dalej pakować ciuchy.

-Skąd wiesz że jutro już jedziesz?-spytał się mnie, spojrzałam na niego obojętnym wzrokiem.

-Od Max'a napisała do mnie-powiedziałam, zamknełam pierwszą walizkę, musze jeszcze zapakować drugą.

-Ehhh, Annabelle mama nie chciała tego zrobić-wkurzył mnie tymi słowami.

-Ta napewno pewnie to już od dawna palnowała,by przypierdolić mi, jeżeli tato chcesz gadać o zaistniałej sytuacji to nie mamy nawet o czym gadać-Mój ojciec odrazu wyszedł z pokoju, ja zajełam się dalszym pakowaniem.

<><><><><><><><><><>

Walizki miałam już gotowe przy wyjściu, już dawno zjadłam śniadanie. Patrze po pokoju czy wszystko wziełam, od ranka nie rozmawiałam z rodzicami i dobrze nawet nie miałam zamiaru z nimi gadać. Schodząc ze schodów usłyszałam odrazu popędziłam na dół by je otworzyć, w wejściu stał wujek Patrick.

-Cześć wujku!-powiedziałam i go szybko przytuliłam.

-Ubieraj się i jedziemy tylko zapakuje twoje walizki, a i Max czeka na ciebie w samochodzie-powiedział wujek wchodząc do środka, wziął moje walizki i zaniusł do samochodu, w kórtce miałam już wszystko co było mi potrzebne, ubrałam się i wyszłam z domu w progu staneli moji rodzice, odwróciłam się w strone samochodu, z niego wychodził Max, podbiegłam do niego i go przytuliłam, odwzajemnił gest.

-Tęskniłem, Annabelle-powiedział Max, ze szczęścia zaczełam płakać-Ejejej nie płacz, nadrobimy ten stracony czas, wchódzi-powiedział, gdy się odkleił odemnie, weszłam do samochodu, a po mnie on. Wujek wsiadł do samochodu i popatrzył na mnie przez lusterko.

-Nie chcesz się pożegnać z rodzicami-spytał się wujek.

-Nie, jedzimy już-wujek patrzył na mnie ze zdziwionym wzrokiem, odwróciłam głowe tak by widział mój spuchnięty policzek, odrazu rozszerzeżyły mu się oczy.

-Dobra, jedziemy-powiedział i odrazu ruszyliśmy, patrzyłam za okno, co raz widziała domy sąsiadów-Kto ci to zrobił?-spytał się patrząc na drogę.

-Matka-odpowiedziałam krótko, Max złapał mnie za rękę i tak trzymał, delikatnie się uśmiechnełam.

-Spokojnie, Annabelle, teraz będzie wszystko dobrze-powiedział Max.

-Napewno tak będzie-uśmiechnełam się w stronę Max'a. Max teraz strasznie wyprzystojniał, jego oczy są duże, ma 4 kolorowe tęczówki, blisko źrenicy ma takie żółte, puziniej niebieskie i teraz troche się miesza zielony z brązowym, ma ciemne brwi, jak zawsze ma wielką czuprynę na głowie, jego włosy są długie bo sięgają za uszy, ma brązowe włosy, jego karnacja jest ciemna, ma piękny biały uśmiech, jest strasznie wysoki może ma z 189cm. Ale nadal zachowuje się jak dziecko i to w nim kocham, urodziliśmy się w tym samym dniu i w tym samym miesiącu tylko on jest o godzine starszy odemnie, ciekawe czy pozmnieniało się tam coś od mojego ostaniego przyjazdu, przyjedziemy zobaczymy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro