Rozdział 45
- Coś się stało? - zapytałam po chwili
Nie odpowiedział od razu.
- O co chodzi? - byłam jeszcze cierpliwa
Do czasu.
Damien westchnął.
- Musisz mi zaufać i uwierzyć we wszystko co zaraz powiem. Dobrze?
Nie byłam do końca przekonana, ale przytaknęłam.
- Wiem, że coś do niego czujesz i z dnia na dzień jesteś coraz pewniejsza swoich uczuć. Ale nie możesz mu ufać w całości - moje serce nagle zamarło - Nie jest z Tobą do końca szczery.
- To znaczy? - zapytałam
Milczał.
- Przepraszam, obiecałem, że poczekam. I tak za dużo Ci już powiedziałem.
- Damien, o co chodzi? - dopytywałam
- Obiecaj mi po prostu, że będziesz ostrożna.
Spojrzałam na niego. Był zazdrosny czy naprawdę ostrzegał mnie przed czymś?
- Pamiętaj o jednym, zawsze będę przy Tobie. Nie ważne, jak potoczą się sprawy i czy w ogóle będziesz chciała mnie znać. W razie czego, ostrzegałem Cię, pamiętaj o tym - powiedział, a w jego oczach widziałam smutek.
Całe wyznanie brzmiało szczerze. Czy mogę mu aż tak ufać? Chociaż dlaczego miałby mnie okłamywać?
- Będę pamiętać. Dziękuję - uśmiechnęłam się niepewnie i ścisnęłam jego dłoń.
Z powrotem weszłam na salę, wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z budynku. Przed drzwiami wejściowymi czekał na mnie David, opierając się o samochód.
Uniosłam jedną brew.
Chłopak w odpowiedzi otworzył mi drzwi po stronie pasażera.
- Zapraszam - powiedział.
Powoli obeszłam auto i wsiadłam do środka. David usiadł obok.
- Wszystko w porządku? - zapytał
- Jak najbardziej.
Reszta drogi do domu minęła na rozmowie o występie.
*****
Przez cały tydzień każdy dzień wyglądał niemal identycznie. Rano ćwiczyliśmy piosenkę i aranżację, następnie chwila przerwy i po południu choreografia oraz poruszanie się na scenie. Dzień przed występem- piątego grudnia wieczorem, leżąc już na swoim łóżku i słuchając muzyki, Ashley weszła do mojego pokoju uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Alexa, masz gościa! - zawołała wskakując na miejsce tuż obok mnie
Zaczęłam ją łaskotać, pytając kto jest tym tajemniczym osobnikiem.
- To David! Stoi na dole! - powiedziała między napadami śmiechu
- Naprawdę?
Co on tu robi o tej porze?
Zeszłam na dół i zobaczyłam chłopaka stojącego w przedpokoju i rozmawiającego z moją mamą.
Na mój widok oboje się uśmiechnęli, po czym najważniejsza osoba w moim życiu poszła do kuchni.
Podeszłam do Davida i przywitałam się z nim.
- Radziłbym ubrać się w coś cieplejszego - oznajmił.
- A to dlaczego? Wybieramy się gdzieś?
- Nie byle gdzie. Zabieram Cię na lodowisko - uśmiechnął się i pokazał mi dwie pary łyżew, wyciągając je zza pleców.
Uroczo.
Poszłam na górę i przebrałam się, nakładając moją ulubioną puchową bordową kurtkę. Przed wyjściem, zahaczyłam o kuchnię, żegnając się z mamą i Ashley. Obie życzyły mi wspaniałej zabawy.
Dołączyłam do Davida, który już na mnie czekał. Ruszyliśmy.
- Rozluźniający wypad przed ważnym występem? Często tak robisz? - zapytałam szukając odpowiedniej stacji radiowej.
- W takiej formie zawsze. Ale do dzisiejszego wypadu dodałbym jeszcze jeden przymiotnik.
Gdy usłyszałam "All I want for Christmas is you" wygodnie się rozsiadłam.
- Jaki?
- Romantyczny.
Uśmiechnęłam się. Dojechaliśmy na miejsce już po piętnastu minutach drogi. David pomógł mi wysiąść z auta i razem, trzymając się za ręce przeszliśmy pod drzwi lodowiska.
- Zamknięte? - powiedziałam jakby sama do siebie widząc tabliczkę po drugiej stronie drzwi.
- Nie dla nas - David wyjął z kieszeni klucze - Dzięki pewnym znajomościom wynająłem nam lodowisko na kilka godzin.
Uśmiechnęłam się.
Chłopak otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. Kiedy odruchowo zaczęłam szukać włącznika światła, David zatrzymał moją rękę.
- Niespodzianka jest niespodzianką - oznajmił i zawiązał mi oczy.
Wziął moją dłoń i zaczął prowadzić. Nagle stanęliśmy. Poczułam, jak chustka opada i mogę otworzyć oczy. Chwilę zajęło mi, zanim mój wzrok przyzwyczaił się do otoczenia i panującego tu półmroku. Nad taflą lodową wisiały światełka dające piękną, złotą poświatę. Wszystko wyglądało przepięknie. Panował tu taki świąteczny, romantyczny klimat.
- Wow - to jedyne, co byłam w tamtym momencie w stanie powiedzieć.
David zaśmiał się.
- To robi aż takie wrażenie? - zapytał
- Jest przepięknie.
Usiedliśmy na jednej z małych ławeczek i założyliśmy łyżwy. Ostrożnie weszłam na taflę od razu czując, że była świeżo wypolerowana. Chłopak wziął mnie za rękę, a z głośników popłynęła piękna, nastrojowa muzyka.
- Wszystko przygotowane? - zaśmiałam się, po raz któryś ledwo utrzymując równowagę.
Przez dosyć długi czas jeździliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Po jakimś czasie zatrzymałam się, trzymając się barierki. Chłopak stanął naprzeciw mnie. Zbliżył się do mnie tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Uniosłam kąciki ust. David objął mnie w talii i zbliżył się jeszcze bardziej.
- Zależy mi na Tobie.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie delikatnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro