1
Otworzyłem zmęczone powieki a moim oczom ukazał się śnieżno biały sufit. Obróciłem głowę najpierw w prawo a potem lewo, widząc jakieś maszyny, kroplówki. O co chodzi? Usiadłem powoli, łapiąc się za głowę. Boli bardzo. Czemu mam rękę w gipsie i bandaże na drugiej? Chciałem zejść z łóżka i rozejrzeć się ale do pokoju nagle ktoś wszedł. Wysoki mężczyzna, młody, ubrany w biały fartuch.
-Dzień dobry. Jak się czujesz? - jego głos rozniósł się po sali cichym echem. Poczułem się jak by zabrakło mi języka w buzi i tylko patrzyłem na niego. Widząc, że mu nie odpowiem chłopak usiadł na krześle niedaleko mnie.
-Wiesz gdzie jesteś? - dopytywał dalej ale ja ani słowem się nie odezwałem.
-Porozmawiaj ze mną, proszę. Jestem tu by ci pomóc. - powiedział jak by ze smutkiem. Spojrzałem na niego niepewnie i przełknąłem ciężką gule śliny.
-Nie wiem. - odpowiedziałem cicho i usiadłem bardziej przodem do mojego rozmówcy.
-Jesteś w szpitalu. Miałeś wypadek. Pamiętasz co się stało?
-Wypadek? Nie, nic nie pamiętam. - zapytałem cicho patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
-Znaleziono przy tobie tylko telefon, który cudem przetrwał to ale nie jesteśmy w stanie się do niego dostać. Hasła pewnie nie pamiętasz? - powiedział przygnębiony a w moich dłoniach spoczęło urządzenie. Obejrzałem je dokładnie, odpalając po chwili.
-Nie pamiętam. A co tak dokładnie się stało? - zapytałem choć tak naprawdę, nie wiem czy chce to wiedzieć.
-Potrącił cię samochód. Miałeś naprawdę dużo szczęścia. A pamiętasz jak masz na imię?
-Nie. - odpowiedziałem smutno. Jak tak maklałem telefon spod casa wypadła mała karteczka z ciągiem cyfr. Włączyłem telefon i wpisałem go a ten się odblokował. Spojrzałem na lekarza i pokazałem mu ekran.
-Brawo! Poszukaj w nim coś o sobie. Wrócę do ciebie niedługo. -powiedział wesoło i wyszedł. Przeszperałem cały telefon i znalazłem chyba swoje imie w esemesach z kimś.
Wstałem z łóżka ale jak chciałem iść to przewróciłem się, widząc bandaże na nogach. Bolą mnie. Do sali wrócił mężczyzna z którym rozmawiałem i podniósł mnie szybko, kładąc na łóżku.
-Uważaj, bardziej. - powiedział troskliwie i usiadł na krzesełku.
-Jeon Jeongguk. To chyba moje imię. - powiedziałem cicho a ten uśmiechnął się do mnie.
-Miło mi cię poznać, Jeongguk. Ja mam na imię Jimin i jestem twoim lekarzem prowadzącym.
-Mnie również miło. - przyznałem speszony.
-Masz numer do swoich rodziców? Musimy ich powiadomić, długo tu leżysz.
-Jak długo?
-Dwa tygodnie. Policja niestety nie otrzymała zgłoszenia o zaginięciu dziecka a i nikt nie zgłosił się jak twoje zdjęcie trafiło do mediów by ktoś przyszedł nam opowiedzieć o tobie. - westchnął smutno ale spojrzał na mnie z takim ciepłem w oczach. -Mogę mówić ci Kookie? - zmienił ton na wesoły i wstał.
-Tak.
-A mogę obejrzeć opatrunki?
-Tak. A ja mogę mówić panu po imieniu?
-Oczywiście, że tak. - zaśmiał się, zaczynając delikatnie dotykać mnie tam gdzie były bandaże, gips.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pierwszy rozdział za mną, mam nadzieję, że nie jest tak zły jak mi się wydaję. Postaram się włożyć całe serce w to FF. 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro