Prolog
Marcus spacerował po mieście, niezadowolony ze swojego powrotu.
Wezwały go jednak sprawy tak pilne, że nie mógł zrobić nic, by wykręcić się od wizyty w stolicy Adarlanu.
Chciał za to opóźnić swoją wizytę na zamku, więc najpierw wybrał się na obchód okolicy, sprawdzając, czy życie ludzi choć trochę się polepszyło, lecz w wielu miejscach nadal panowała bieda.
Na ulicy dostrzegł kilku chłopców ubranych w drogie szaty, którzy znęcali się nad dwoma małymi żebrakami, zapewne rodzeństwem, widząc, jak mocno się do siebie tulili.
Nie zdziwiła go obojętność przechodniów, każdy z nich wiedział, że z bogatymi nie należy zadzierać; ale sam nie potrafił po prostu obserwować zachowania małych paniczyków.
Widząc zbliżającego się wysokiego, dobrze ubranego mężczyznę z mieczem u boku, dzieciaki rozpierzchły się niemal natychmiast.
- Macie jakąś rodzinę?- spytał, dając żebrakom złotą monetę i dwa jabłka.
- Tylko mamę, tatuś zginął na wojnie- odpowiedziało jedno z nich, po głosie Marcus rozpoznał, że była to dziewczynka.
- A chcecie pomóc swojej mamie?- na jego słowa dzieci szybko pokiwały głowami.
Przybysz uśmiechnął się lekko, po czym pstryknął palcami, a stojąca koło straganu z owocami blondynka podeszła do niego.
- Tak, panie?- zapytała cicho.
- Zaopiekuj się nimi- poprosił, wręczając jej małą sakiewkę ze złotem.- Za chwilę pojawią się moi towarzysze, wśród nich kobieta z fioletowymi włosami. Przekaż jej, proszę, żeby objęła pieczą te dzieci oraz ich matkę. Powiedz, że przysyła cię Kosiarz, zrozumie. Dostaniesz wtedy więcej pieniędzy.
Pozostawiwszy rodzeństwo pod opieką dziewczyny, Marcus ruszył w stronę zamku.
Nie mógł pomóc wszystkim.
Nie, dopóki na tronie królestwa zasiadał potwór.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro