R.3 Rozmyślania
Krok. Pchnięcie. Zduszony krzyk. Osuwające się na bruk martwe ciało.
Tłum rozpierzchł się równie szybko, jak krew wylewająca się z rany na brzuchu mężczyzny.
Ktoś zawołał straże, ktoś zemdlał, a jeszcze, kto inny pozwolił porwać się fali przerażonej ludności.
Tylko ona stała i patrzyła jak jej miłość odchodzi z tego świata. Stała i uśmiechała się z rękami mokrymi od jego krwi...
Ida obudziła się wciągając głośno powietrze. Kiedy spojrzała na miejsce obok, zobaczyła Mirona śpiącego spokojnie na brzuchu.
Po cichu opuściła nogi na podłogę, starając się go nie obudzić. Wzdrygnęła się, gdy rozgrzana od snu skóra spotkała się z chłodnym kamieniem, ale zagryzła wargę i wstała, narzucając na siebie koc. Bezdźwięcznie opuściła sypialnię i udała się do laboratorium.
Było to największe pomieszczenie w ich domu. Rozciągało się pod całym zamkiem. Pełno było tu przyrządów należących do Mirona. Blaty ciągnęły się wzdłuż ścian wypełnione dziwnymi miksturami, kamieniami lub zasuszonymi roślinami. Znaleźć tu można było tajemnicze narzędzia, kociołki, stosy ksiąg i porozrzucane luzem papiery. Na samym środku w metalowej klatce spała najprawdziwsza dwugłowa papuga. Miała ciemnogranatowe upierzenie, mocno zakrzywione dzioby oraz ostre jak brzytwy szpony. Jedna z głów spoczywała teraz ukryta pod olbrzymim skrzydłem, druga zaś kiwała się lekko na lewo, pogrążona w niespokojnym śnie.
Ida wyminęła ją i skierowała swoje kroki do paleniska, by rozpalić ogień. Szybki ruch krzesiwem wystarczył, by równo ułożone polana zajęły się płomieniem. Nastawiła wodę w ceramicznym czajniczku, a potem wsypała do niego kilka ziół, by zaparzyć napar na uspokojenie.
W pobliżu stał jej fotel, więc przyciągnęła go bliżej ognia i rozsiadła się w nim wygodnie.
Wspomniała swój dziwny sen, w którym Miron umierał u jej stóp.
Prawdą było, że dla Idy ich związek był najbardziej groteskowym tworem, z jakim się spotkała. Wiedziała, że niektórzy ludzie wchodzą w związek małżeński z rozsądku, inni dla majątku lub statusu. Zdarzają się też tacy, którzy są do niego przymuszani wolą rodziny, a jeszcze inni głupcy łączą się ze sobą pod wpływem miłości.
Jednak ona i Miron nie wpasowali się w żadną z tych przyczyn. Tę dwójkę połączyła gra, której zasady nigdy nie zostały jasno określone.
Ona była powiernicą tajemnic królowej, on zaś doradcą króla.
Do małżeństwa zostali nakłonieni przez swoich chlebodawców, ale ostatecznie zaręczynowy pierścień od Mirona przyjęła, dopiero pod wpływem jego wyzwania. Które z nich stanie ważniejsze dla królewskiej pary?
Był to konkurs, o którym tylko oni wiedzieli. I w którym, przez 3 lata próbowali prześcigać się na wszystkie możliwe sposoby.
Z czasem jednak chęć rywalizacji osłabła. Przestali rzucać sobie kłody pod nogi przy każdej nadarzającej się okazji. Znikły kłótnie i knowania przeciwko sobie. Ida porzuciła myśli o wbiciu mu noża w plecy, a Miron przestał narzucać jej ciągle swoją pozycję męża.
Nauczyli się współpracy i wymiany informacji. Dzięki temu udało im się stworzyć szczelną sieć wokół króla i królowej, którym na ślubnym kobiercu przysięgli lojalność...
Rozmyślania Idy przerwał bulgoczący czajnik, kobieta wstała i zalała gliniany kubek wrzącym naparem.
Gdy ponownie wróciła na fotel, wzięła ostrożny łyczek. Na języku wyczuła słodkawy posmak rumianku i melisy. Odetchnęła głęboko i wróciła myślami do Mirona.
Nie kochała go.
Nie darzyła szacunkiem.
Nie troszczyła się o niego.
Jednak mimo wszystko przyzwyczaiła się do jego obecności w swoim życiu. Do jego dotyku, zapachu, ciepła...
A także udawania przed całym dworem, że naprawdę im na sobie zależy.
W towarzystwie dam dworu była dla niego miła i uprzejma, on natomiast przy wieczornych ucztach zawsze sumiennie usługiwał jej przy stole i dbał o jej dobre samopoczucie.
Czasami decydowali się na wspólne spacery po królewskich ogrodach, by dać upust plotkarzom na ich temat.
Jednak wystarczyło, że oboje znaleźli się w swoich podziemiach, by wszelkie maski zniknęły z ich twarzy.
I choć te prawdziwe twarze nie były tak cudowne jak próbowali je kreować, to tylko będąc razem zupełnie ich to nie obchodziło.
Mimo, że Miron stawał się aroganckim gburem, a Ida dbała tylko o własne potrzeby i wygody, to po trzech latach się zdołali do tego przyzwyczaić.
Nie wiadomo kiedy Ida zasnęła.
Dopiero wrzask dwugłowej papugi wybudził ją z krainy sennych marzeń.
Jedna z głów wyła w niebogłosy duszona przez drugą.
Kobieta wstała gwałtownie, rzucając się na ratunek ptakom. Uderzenie w metalową kratę laską, którą Miron kiedyś zostawił w pobliżu rozdzieliło walczące
Rozbujana klatka sprawiła, że duszona głowa zdołała się wyrwać ze śmiertelnego uścisku swojej siostry. Dziobnęła ją w oko i ukryła się pod skrzydłem.
Ida patrzyła na to zmutowane ptaszysko jak zaklęta. Dwie, zupełnie różne głowy, wypełnione odmiennymi myślami i planami na przyszłość połączone jednym ograniczającym je ciałem. Nienawidziły się. Próbowały się wzajemnie pozabijać korzystając z nieostrożności drugiej. A jednak. Jeśli jedna głowa umrze - zginą obie.
Czyż nie tak samo było z nią i Mironem?
Ida potrząsnęła głową przerażona tą myślą.
Porównywanie swojej sytuacji do jednego z nieudanych eksperymentów swojego męża to stanowczo zbyt wiele jak na tak wczesną porę.
Chwyciła czarną aksamitną zasłonę i narzuciła ją na klatkę, licząc, że brak dostępu do światła sprawi, że tragiczne siostry nie będą się ponownie próbowały zabić...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro