Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział trzydziesty

Zanim Error zdążył zrozumieć co się przed chwilą stało, Nightmare zakończył pocałunek. Niszczyciel chciał to powtórzyć i tym razem poczuć wszystkie związane z tym odczucia, to, co przed chwilą zakończył Nightmare było ledwie muśnięciem ust.

Jednak Error zrozumiał przekaz. A raczej wszystkie trzy. Po pierwsze, teraz nie czas na to. Po drugie, obietnica czegoś więcej, gdy już wrócą. A po trzecie, zdążyli zasmakować swoich ust w razie, gdyby któryś z nich nie wrócił.

Error spojrzał Nightmare'owi w oko i skinął głową na znak, że rozumie, co ten chciał mu przekazać. Pan Koszmarów uśmiechnął się lekko.

-chodźmy uratować przyjaciół i przy okazji skopać kilka wykształconych tyłków- powiedział Nightmare i otworzył portal. Wszyscy po kolei do niego weszli, a portal zamknął się za nimi.

*****

Znaleźli się przed laboratorium Sci. Wiedzieli, że w tej chwili naukowiec na pewno zobaczył ich przez kamery, ale lepiej było pojawić się na zewnątrz laboratorium niż na nieznanym terenie. Gdyby weszli na ślepo byłoby bardziej niż prawdopodobne, że uruchomią jakąś pułapkę.

Error nacisnął klamkę od drzwi. Tak jak się spodziewali, były one zamknięte.

-ja to otworzę- rzekł Horror, po czym z głośnym hukiem uderzył siekierą w drzwi. Te ustąpiły- no co? I tak już o nas wiedział.- dodał, widząc spojrzenia przyjaciół.

Nie przejmował się tym, iż zaalarmuje Sci, jeżeli jakimś cudem ten ich jeszcze nie zobaczył przez kamery. Chciał jak najszybciej uratować Killera, tylko to się dla niego liczyło. Nie czekając na pozostałych bez zastanowienia wbiegł do laboratorium i wbiegł do łazienki. Rozglądał się czujnie, szukając windy. Nie zauważył nawet tego, iż jakimś cudem nie aktywował żadnej pułapki.

Chwilę później do Horrora dołączyła reszta Bad Guys. Wszyscy razem weszli do kabiny w toalecie, a Horror uruchomił windę.

-nie uciekaj tak. Miałeś niezwykłe szczęście, że nie uruchomiły się pułapki- rzekł Nightmare, lekko uderzając Horrora w tył głowy.

-on nam pozwolił się tu dostać bez problemu- zauważył Dust, który zajął najlepsze miejsce w ciasnej kabinie. Usiadł na spłuczce, podczas gdy reszta grupy tłoczyła się wokół toalety- coś zaplanował.

-tym bardziej żadnych nieprzemyślanych ruchów, Horror- powiedział Nightmare.

-to było przemyślane. Chciałem jak najszybciej dostać się do Killera- odparł Horror.

-zabijesz nas wszystkich i siebie przy okazji- wtrącił się Cross.

-j-je-jedzie-m-my z-z-za d-długo- rzekł Error, którego fobia zaczęła się odzywać w zatłoczonym ciasnym miejscu. Wcisnął się w kąt, ale to go nie uchroniło przed dotykiem.

Nightmare spojrzał na przyjaciela, który był bliski zacięcia się. Gdyby się zaciął, zajęłoby my wiele czasu by się zresetować...

-na tym polega pułapka! On chce by Error się zaciął zanim dojdzie do walki! Dust, zejdź z toalety, Error, wejdź na spłuczkę! Wszyscy niech się odsuną od toalety!

Error potrząsnął głową. Dojście do toalety oznaczałoby przeciskanie się przez resztę grupy. Wtedy na pewno by się zaciął. Nie mógł sobie na to pozwolić. Nie teraz, nie tutaj.

Nightmare szybkim ruchem złapał go macką, ostrożnie przeniósł nad głowami pozostałych i posadził go na toalecie. Error od razu się skulił, by być jak najdalej od reszty grupy. Gliche powoli się uspokajały, gdy Bad Guys ścisnęli się jeszcze bardziej, by zrobić Errorowi miejsce.

-dzi-dziękuję- powiedział Error, uspokajając oddech.

-nie ma za co. Jak chcesz więcej miejsca możemy się zawsze położyć jeden na drugim na tej brudnej podłodze -rzekł Horror.

-nie trzeba- odparł Error, nie reagując na zaczepkę. Wiedział, że Horror bardzo przeżywa porwanie Killera i chciał jak najszybciej go odzyskać, przez co robił się drażliwy.

W końcu winda się zatrzymała. Dźwięk dzwonka oznajmił otworzenie się drzwi, jednocześnie zwiastując początek trudniejszej części akcji.

*****

Sci zacisnął mocniej dłoń na swojej broni. Wiedział, że nie ma szans w walce używając tylko magii, ale od czegoś przecież miał swój wybitny umysł. A teraz, jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, złapie ich wszystkich i w końcu dokończy swoje dzieło.

Włożył drugą dłoń do kieszeni. Była tam. Jedna z jego prób zabawy kodem multiversum załadowana jako nabój do pistoletu. Miał jeden strzał.

Wiedział, że najłatwiej byłoby użyć gazu by ich unieszkodliwić, ale problemem był fakt, że znajdowali się w laboratorium pod ziemią i ciężko byłoby potem wywietrzyć ten gaz. A nie uśmiechało mu się potem chodzenie w masce gazowej kilka dni. Co prawda wentylacja działała, ale i tak mogłoby być ciężko się wszystkiego pozbyć.

-gotowe?- zapytał Sci, patrząc na Alphys i Undyne. Obie skinęły głowami. Alphys stała przy konsoli, miała sterować pułapkami, natomiast Undyne w każdej ręce trzymała broń.

Nikt z ich trójki nie był szkolony do walki, ale wszyscy troje byli zdeterminowani by wygrać tę bitwę.

Wtedy usłyszeli charakterystyczny dźwięk przybywającej windy. Sci i Undyne strzelili w tym samym momencie, gdy tylko drzwi się otworzyły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro