Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty piąty

Któryś raz z kolei przepłukał usta wodą, upewniając się, że pozbył się z nich wszystkich okruchów ciastek, po czym oparł się o zlew. Udawanie było coraz trudniejsze. Od kiedy pozostali naukowcy przybyli do Sci musiał ukrywać fakt, że nie je ciastek od Sci przed większą ilością osób.

Poza tym coraz bardziej kusiło go, by dotknąć szyby. Szyby, za którą znajdował się jego przyjaciel. Ale wiedział, że gdyby to zrobił, nie zapanowałby nad sobą i by się wydał. A wtedy wylądowałby w jednej z tych rur.

Dokładnie opłukał zlew, sprawdzając kilka razy, czy nie zostały jakieś przyklejone okruchy ciastka, po czym wyszedł z łazienki. Zaczął swój zwyczajowy obchód po laboratorium. Jednym z jego obowiązków było pilnowanie, by nikt niepowołany nie wszedł tutaj niezauważony, ani nikt nie wyszedł.

Dłużej zatrzymał się w sali z rurami. Spojrzał na uwięzione w nich potwory. Blue leżał na podłodze ledwo żywy, praktycznie całkowicie pozbawiony energii, nawet tej życiowej. Dream był w stanie niewiele lepszym od przyjaciela. Killer siedział oparty szkło, widać było, że jest słaby, nawet jeżeli walczył, by tego nie pokazywać. A 404 siedział spokojnie z przymkniętymi oczami.

Dalej nie rozumiał, jak 404 mógł być tak spokojny w takiej sytuacji. Wyglądał, jakby przyszedł na herbatę do przyjaciół a tak naprawdę w każdej chwili mógł stracić energię, nie wiadomo nawet czy nie straci jej tyle, by do końca życia mieć problemy z używaniem magii. Wiedział, że szkielet jest przekonany, że da radę przechytrzyć tę maszynę i Sci, jednak nie wiedział, że naukowiec zna jego plan i jego teorie. A właśnie tym były słowa 404, teorią, która nigdy nie została sprawdzona.

Odwrócił się i ruszył przed siebie, zostawiając uwięzione szkielety za sobą. Nie czas teraz na rozmyślania. Miał zadanie do wykonania.

*****

Sci skończył przykręcać śrubę i otarł pot z czoła. Pracowali nieprzerwanie od wielu godzin, ale powoli zbliżali się do końca prac nad projektem. Spojrzał z dumą na ich wspólne dzieło. Z pozoru maszyna wyglądała niepozornie, jednak wiedział, jak ogromną miała moc. A raczej jak ogromną moc będzie miała, gdy zbiorą wystarczająco wiele energii, by ją zasilić.

Uśmiechnął się lekko, po czym spojrzał na przyjaciółki. Stwierdził, że spędzili razem wystarczająco wiele czasu, by mógł nazywać Alphys i Undyne przyjaciółkami.

-chyba należy nam się przerwa - powiedziała Undyne, wycierając dłonie w szmatkę, którą następnie wrzuciła do śmietnika. Wiedziała, że to się już nie spierze.

-kto ma ochotę na lemoniadę z lodem?- zapytała Alphys.

Sci uśmiechnął się. Podczas ich wspólnych prac Alphys poczuła się wśród nich na tyle swobodnie, by przestać się jąkać. Miał wrażenie, że ona sama tego nie zauważyła, jednak on i Undyne zauważyli to już jakiś czas temu.

-możecie rozlać lemoniadę do szklanek, jest w lodówce- rzekł Sci- ja jeszcze chwilę tu posiedzę i zaraz do was dołączę.

-tylko nie przeprowadzaj testów bez nas- powiedziała Undyne i pogroziła mu palcem- ostatnio gdy testowałeś coś bez nas, zabiłeś obiekt doświadczalny. A wiesz, że gdyby jeszcze żył, do tej pory mielibyśmy z niego wiele energii.

Undyne cicho westchnęła. Obiekt doświadczalny... To brzmiało tak pusto. Ale tak było łatwiej. Łatwiej było patrzeć na liczby niż na imiona. Bo liczba nie była jej przyjacielem, osobą, która jej zaufała. Liczba to tylko liczba...

Zacisnęła pięści. Musiała być silna. I ona i Alphys robiły to by uratować bliskie osoby. Każdy ma osobę, dla której poświęci nawet bliskiego przyjaciela... A Sci? Sci im pomagał ale chciał też i zaspokoić własną ciekawość. On jeden nie poświęcał przyjaciół. Przynajmniej nie tych bliskich.

-będzie dobrze, Undyne- powiedział Sci, kładąc jej dłoń na ramieniu. Domyślił się, co ją dręczy- po tym wszystkim uwolnimy ludzi, nastąpi reset i on wróci. A wyrzuty sumienia kiedyś miną.

-mam nadzieję- powiedziała Undyne- mam nadzieję...

*****

Error pojawił się w Voidzie. Powiedzieć, że był wściekły to jak nie powiedzieć nic. W tej chwili żałował, że Void jest pusty, bo chętnie by coś kopnął. Albo kogoś.

-jak on mógł!- krzyknął Error, chodząc w kółko- ja nie nadaję się do akcji?! Ja?! Mogę zrobić więcej niż którykolwiek z nich!

Stworzył kulkę z linek, a następnie rzucił nią ze złością.

-to jest moja sprawa! Bardziej moja niż któregokolwiek z nich! Ale nie, ja jestem ranny i mam zostać w Bazie! Niech sam zostanie! Może i jest szefem ale nie będzie decydować kiedy mam walczyć a kiedy nie!

Error tupnął ze złością, uderzając stopą w podłoże Voidu najmocniej jak mógł.

Szybkim ruchem stworzył hamak z linek i usiadł na nim.

- nie odsuną mnie od tego, nie ma mowy- powiedział cicho Error- nie mogą mi tego zrobić. Po tym wszystkim nie mogą odebrać mi zemsty...

Zacisnął pięści. Był najlepszy, walczył najlepiej ze wszystkich, kilka razy nawet podczas treningu w pojedynkę pokonał atakujących go razem Killera, Horrora, Dusta i Crossa. Wiedział, że da sobie radę z Inkiem bez niczyjej pomocy. Malarz musiałby tylko walczyć uczciwie. To była odwieczna wojna kreacji i destrukcji, nikogo więcej. Bo na początku byli oni i na końcu też będą tylko oni.

*****
Patrzył z ukrycia, jak Error wykrzykuje w pustkę swoją złość. Czekał, aż Uosobienie Destrukcji się zmęczy tą złością i usiądzie by odpocząć. A wtedy on wkroczy do akcji.

*******
Hej, myślałam nad wprowadzeniem do książki jakieś swojej postaci. Zastanawiam się tylko czy to nie zepsuje klimatu książki. Jak myślicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro