rozdział dwudziesty czwarty
Nightmare i Error weszli do salonu, gdzie spodziewali się zastać resztę grupy. I faktycznie, reszta Bad Guys już tam na nich czekała, tak, jak prosił ich Nightmare. Brakowało jedynie osób spoza Bad Guys.
-gdzie są pozostali?- zapytał Nightmare.
-Reaper musiał wracać do swoich obowiązków jako Śmierć, a Errorowie gdzieś poszli- wyjaśnił Horror.
-404 nigdy nie opuściłby spotkania- rzekł Error- coś musiało im się stać.
-możliwe, że coś ich zatrzymało - powiedział Dust. Wiele wysiłku kosztowało go, by jego głos nie zadrżał.
Kiedy patrzył na Nightmare'a i Errora, stojących obok siebie tak spokojnie, bez żadnego napięcia... Z jednej strony był szczęśliwy, że im się w końcu udało dojść do porozumienia, a z drugiej... Musiał to przyznać przed samym sobą, był zazdrosny. Całym sobą pragnął zająć miejsce przyjaciela, ale postanowił się nie wtrącać i nie psuć im szczęścia. Zawsze mógł mieć nadzieję, że im nie wyjdzie...
Od razu zganił się za tę myśl. Kibicował przyjaciołom, chciał ich szczęścia, chciał jego szczęścia, bardziej niż własnego. Ale przecież on mógłby mu to szczęście dać, Dust nie kłóciłby się z nim, sprawiłby, że byłby najszczęśliwszą istotą w multiversum... Ale nie było to możliwe, bo on go nie kochał, byli tylko przyjaciółmi i tak już zostanie. Skoro nie było dla nich szansy, nie będzie psuł mu szczęścia.
I właśnie dlatego, że nie chciał psuć przyjaciołom tego, co na pewno niedługo zbudują na podwalinach długoletniej przyjaźni, zachował swoje uczucia dla siebie. Bolało go to, miał wrażenie, że z każdym dniem pęka coraz bardziej, jednak wiedział, że gdyby powiedział mu co czuje, cała trójka byłaby nieszczęśliwa. Nightmare i Error chcieliby związku, ale nie stworzyliby go, by nie krzywdzić Dusta, a Dust czułby się okropnie, odbierając im szansę na szczęście. A teraz, gdy oni nic nie wiedzieli, cierpiał tylko on. Tak było lepiej, dla wszystkich...
-Dust, słuchasz mnie?!- rozmyślania Dusta przerwał podniesiony głos Errora.
Dust potrząsnął głową.
-wybacz, zamyśliłem się. Co mówiłeś?- rzekł cicho Dust i spojrzał na przyjaciela. Ze zdziwieniem stwierdził, że ten siedzi na kanapie, a nie, jak zwykle, w fotelu. A obok niego siedział Nightmare, który tym razem zrezygnował ze swojego ulubionego miejsca w swoim fotelu. Siedzieli obok siebie, blisko, zbyt blisko... Dust z trudem zachował spokój.
-rozmawialiśmy właśnie o tym, co powinniśmy zrobić dalej. Ustaliliśmy już, że nie czekamy na Reapera, bo ten i tak miał już zbyt długą przerwę w pracy. 404 i Fatal pewnie wpadli w jakąś pułapkę...- ostatnie zdanie ledwo przeszło Errorowi przez gardło.
404 od bardzo dawna był jego przyjacielem i mentorem. Nauczył go wiele i zawsze miał w zanadrzu jakąś dobrą radę. Error już przywykł uważać go za nieomylnego. To, że mógł popełnić błąd nie mieściło się Errorowi w głowie. Nieraz też miał wrażenie, że 404 mógłby stanąć do walki sam, przeciwko całemu multiversum i wygrać, więc, jakie oni mogli mieć szanse walce, kiedy nawet on nie dał rady?
-spokojnie, nic mu nie będzie- powiedział Nightmare, zauważając i wyczuwając zmianę nastroju Errora. Odruchowo złapał go za rękę. O dziwo, ten jej nie zabrał.
-ty się w tej chwili martwisz o niego, a nie o Killera!?- krzyknął Horror. W przeciwieństwie do Nightmare'a nie wiedział, czy Errorowi chodzi o Fatala czy 404, ale nie obchodziło go to. Dla niego ważne w tej chwili było to, że bardziej martwił się o swoich innych przyjaciół zamiast o Killera, który był kimś ważnym.
Nie mieściło mu się w głowie, że Error może tak po prostu nie myśleć o ich przyjacielu, z którym dzieje się nie wiadomo co, który nawet nie wiadomo, czy jeszcze żyje. Killer zawsze się martwił o nich, o grupę i o każdego z osobna. A Error tak po prostu martwił się o któregoś ze swoich znajomych. A podobno to rodzina była dla niego najważniejsza, podobno oni byli rodziną.
Horror zacisnął pięści. Czy to znaczyło, że wbrew zapewnieniom Errora, Bad Guys nie są u niego na pierwszym miejscu? Że jest ktoś ważniejszy od nich? I jak wiele jest tych osób, o których istnieniu nie mają pojęcia, a Error przedkłada ich nad rodzinę.
-o Killera też się martwię i to bardzo- zapewnił Error, jednak Horror mu nie uwierzył.
-kłótnie nic teraz nie dadzą- powiedział Nightmare- Horror, mogę cię zapewnić, że Error martwi się o Killera tak samo jak my wszyscy. Po prostu 404 też jest bliską mu osobą i martwi się też i o niego. Z tego, co się dowiedziałem, to on opiekował się naszym Errorem, kiedy ten nas jeszcze nie znał.
-powiedziałeś o tak, jakby był moją nianią.- powiedział Error.
-a nie był?- zapytał Nightmare z udawanym zdziwieniem- wiesz, rozmawiając z nim odniosłem wrażenie, że był.
Error spojrzał na niego oburzony.
-nie był moją nianią! Nie potrzebuję i nigdy nie potrzebowałem niani! Radzę sobie sam!- krzyknął Error.
-skupmy się na Killerze!- krzyknął Horror, przerywając rodzącą się kłótnię.
-musimy złapać Inka. On nas doprowadzi do Killera i 404- rzekł Cross.
-tylko jak go złapiemy, skoro się ukrywa?- zapytał Horror.
-sam nas znajdzie- powiedział Error- potrzebujemy tylko odpowiedniej przynęty.
*****
Pisałam ten rozdział drugi raz, bo przy końcówce zmieniła mi się koncepcja. Uznałam, że jeszcze nie czas na pewnie wyznania ze strony niektórych osób...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro