Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział czterdziesty pierwszy

Error powoli odzyskiwał przytomność. Zesztywniał, kiedy poczuł czyjś dotyk na twarzy, jednak po chwili się rozluźnił. Wszędzie poznałby ten dotyk. Uniusł dłoń i położył ją na dłoni... Sam nie wiedział jak nazwać Nightmare'a. Byli kimś więcej niż przyjaciółmi, ale nie wiedział, czy może go już nazywać swoim chłopakiem. Nie rozmawiali o tym.

-jak się czujesz?- zapytał Nightmare.

-słabo...- odparł Error.

-odpocznij- rzekł Nightmare, głaszcząc Errora kciukiem po policzku. Nie ruszał resztą dłoni, by nie strącić dłoni Errora- prawie zginąłeś...

Error zamknął oczy i wtulił twarz w dłoń Nightmare'a. Polubił jego dotyk. Była to miła odmiana. Do tej pory dotyk zawsze oznaczał dla niego zagrożenie, a teraz przynosił poczucie bezpieczeństwa.

-Sci w końcu zaczął mówić?- domyślił się Error.

Nightmare skinął głową.

-musiałem mu obiecać, że go wypuszczę i nie będę ścigać, dopóki wam nie zagrozi. Ale 404 stwierdził, że ja mu to obiecałem, nie on i on będzie go ścigał i się zemści za nas obu.

Error uśmiechnął się.

-nie chciałbym być teraz w jego skórze. 404 się nie mści, on niszczy doszczętnie.

-w jakim sensie?- zapytał Nightmare.

-przykładowo gdybyś to ty był na jego celowniku, pewnie znalazłby sposób, by odebrać ci wszystko, co kochasz kawałek po kawałku. Zapewne wygrzebałby coś z twojej przeszłości i użył, byśmy cię znienawidzili a gdyby to nie zadziałało to by cię w coś wrobił. W ostateczności zabijałby nas jednego po drugim a ty zostałbyś sam i zniszczyłby cię tak, że sam byś się zabił.

Nightmare przekrzywił głowę.

-a to mnie nazywają koszmarem- rzekł Nightmare.

Error uśmiechnął się lekko.

-on cię lubi, wiesz?

-naprawdę? A mam wrażenie, że robi wszystko, by działać mi na nerwy. Jak byłeś nieprzytomny stwierdził, że wezmą z Fatalem dwa pokoje i wyburzą między nimi ścianę, by mieć więcej miejsca. Myślałem, że tylko żartują w tym wyburzaniem ściany...

-niech zgadnę, wyburzyli nie tę ścianę?

Nightmare skinął głową.

-Horror musi się wyprowadzić z pokoju przynajmniej na jakiś czas.

Error zaśmiał się.

-cały 404. Chociaż od kiedy spotyka się z Fatalem stał się spokojniejszy. Gdyby cię nie lubił, Night, nie drażniłby się z tobą i nie testował twoich granic. Byłby cały czas poważny i ostrożnie dobierał słowa. Cieszę się, że cię polubił.

Nightmare objął Errora mackami i przytulił go mocno. Error zamknął oczy i całym sobą pochłaniał ciepło wydzielane przez Nightmare'a.

-cieszę się, że ty się cieszysz. Skoro tobie na tym zależy, niech oni zostaną tu ile chcą. Zniosę nawet wieczne podkradanie mi kubka.

*****

Dochodziła pora kolacji. Horror kończył właśnie z agresją kroić ogórki kiszone. Był wściekły. Killer się nie budził, Cross próbował zabić Errora, w pokoju miał pełno gruzu po wyburzaniu ściany przez 404 i Fatala...

Chciał tylko spokoju, czy prosił o tak wiele?

Posmarował masłem kromki chleba i położył je na talerzach. Na osobnym talerzu położył ser, szynkę i różne dodatki.

Wolałby być teraz przy Killerze, ale dzisiaj była jego kolej na robienie kolacji. Zazwyczaj lubił gotować i nieraz brał nadprogramowe dyżury w kuchni, ale tego dnia nie miał na to najmniejszej ochoty.

Spojrzał na zegar. Zaraz wszyscy zaczną się schodzić na kolację. Nalał sobie herbaty i usiadł przy stoliku, po czym zaczął robić sobie kanapkę. Wiedział, że powinien poczekać z tym na pozostałych, ale nie miał do tego ani cierpliwości ani ochoty.

Pierwszy przyszedł Ink. Przywitał się z szerokim uśmiechem i usiadł przy stole. Horror dalej nie przywykł do obecności Twórcy w bazie. To było dla niego jak zwiastun końca świata.

Niedługo potem do kuchni weszli Dust i Cross. Horror spojrzał wrogo na Crossa, a ten odwrócił wzrok. Dust objął Crossa ramieniem w obronnym geście i obaj usiedli. Horror z niemałym zadziwieniem zauważył na szyi Dusta naszyjnik Crossa. Zdziwił go ten fakt, Cross nigdy nie pozwalał nawet go dotknąć. Coś musiało się między nimi wydarzyć, tylko co?

Następni do kuchni weszli Fatal i 404. Zajęli ostatnie wolne miejsca. 404 spojrzał na kubki stojące na stole, z premedytacją wziął ten należący do Nightmare'a, nalał do niego kawy i pił spokojnie.

-Nightowi się to nie spodoba- rzekł Dust, patrząc na 404.

-będzie musiał przywyknąć- odparł 404- poza tym teraz nie może być nazywany tatą Bad Guys, bo jest w związku z Errorem. A związek ojca z synem...cóż, to niezbyt wypada.

Fatal uderzył się otwartą dłonią w czoło. Czasami zapominał jakimi pokrętnymi drogami chodzi umysł 404.

Dust miał coś odpowiedzieć, jednak nie zdążył, bo do kuchni weszli Nightmare i Error, a raczej tylko Nightmare. Pan Koszmarów niósł Errora przerzuconego przez ramię jak worek kartofli, a Error wyrywał się i okładał go pięściami po plecach.

-Error, sam widziałeś, że nie możesz nawet stać, nie mówiąc już o chodzeniu. Pogódź się z tym, że przez jakiś czas będę cię nosić- rzekł Nightmare, sadzając Errora na szafce.

-to mogłeś przynieść mi jedzenie, a nie przynosić mnie do jedzenia!- krzyknął Error.

-sam mówiłeś, że masz dosyć siedzenia w pokoju- odparł Nightmare spokojnie.

Szef Bad Guys spojrzał w stronę stołu i zauważył brak wolnych krzeseł.

-chyba będzie nam potrzebny większy stół- rzekł Nightmare- ale to później. Ja z Errorem zjemy w salonie.

Nightmare wziął talerz z szafki, zabrał ze stołu kilka kromek z masłem, trochę dodatków do kanapek i wyrwał 404 swój kubek z ręki. Wolna macką wziął też kubek dla Errora.

-ej!- krzyknął 404.

-to mój kubek- powiedział spokojnie Nightmare, podchodząc do zlewu. Spokojnie umył swój kubek i nalał do niego kawy.

404 spojrzał na niego krzywo, ale nic nie powiedział. Wziął za to inny kubek i nalał do niego kawy.

Error zaśmiał się widząc rozgrywającą się przed nim scenę. Doskonale wiedział, że 404 sprawdza Nightmare'a i testuje na ile sobie może pozwolić. A gdy dojdzie do granicy będzie ją przesuwał coraz dalej i dalej.

Nagle po zamku rozległ się odgłos pukania do drzwi. Wszyscy obecni w kuchni wymienili spojrzenia. Nikogo się nie spodziewali, a już na pewno nie o tej porze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro