rozdział czterdziesty dziewiąty
Ink czekał na przyjaciela przy drzwiach. Uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, jak Dream wychodzi z pokoju.
-i jak?- zapytał Ink.
-zasnął- odparł Dream.
-powiedział coś ciekawego?
-tajemnica lekarska.
-mowisz jak Reaper- rzekł Ink.
Dream zaśmiał się cicho.
-a myślisz, że od kogo uczył się bycia psychologiem?- zapytał Dream.
Ink uśmiechnął się.
-chodźmy, obiecałem, że mu coś namaluję. Myślisz, że Error się obrazi jak stworzę mały kawałek au?
-myślę, że ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie - odparł Dream.
*****
Error niczego już nie był pewny. Skoro w jego kodzie nastąpiły zmiany, to mógł być kimś zupełnie innym! Kod zawiera wszystko. Emocje, wspomnienia, osobowość, wygląd... Mógł nawet nigdy nie być członkiem Bad Guys! Mógł mieć fałszywe wspomnienia, fałszywe emocje! A jego miłość mogła nawet nigdy nie być skierowana do Nightmare'a. Mógł tak naprawdę kochać kogoś innego a ten ktoś teraz na niego gdzieś czekał... Co było prawdą, a co było efektem zmiany kodu lub jego braku? A co, jeżeli Bad Guys go zmanipulowali? Teraz nie mógł ufać nawet samemu sobie, bo jego kod nie był już jego kodem...
-wszystko w porządku?- zapytał Nightmare wchodząc do pokoju- przechodziłem obok i wyczułem twoje emocje.
Error doskonale wiedział, że Nightmare nie przechodził obok. Pan Koszmarów sprawdzał go cały czas i po prostu się teleportował przed jego drzwi. Znał go zbyt dobrze, by tego nie wiedzieć.
Error pokręcił głową.
-ciągle próbuję się oswoić z informacją, że mój kod jest teraz inny...
Nightmare usiadł obok Errora i objął go ręką.
-wiem, że to może być dla ciebie ciężkie, ale będę przy tobie. Będę cię wspierać, jakkolwiek byś się nie zmienił- powiedział Nightmare.
Error spojrzał mu w oko. Czuł, jak dotyk Nightmare'a przylepia się do niego i wżera się w jego ciało. Wokół niego pojawiły się napisy ERROR. Odepchnął Pana Koszmarów, a ten spadł z łóżka.
-Error...? Co się stało?- zapytał Nightmare.
-skąd mogę wiedzieć, czy mogę ci ufać?- odpowiedział pytaniem na pytanie Error- nie wiem, czego nie pamiętam, a co pamiętam inaczej. Nie wiem, co się zmieniło, które wspomnienia są prawdziwe...
-Error, spokojnie- rzekł Nightmare- możesz mi zaufać. Kocham cię i nie chcę cię skrzywdzić. Wiesz to przecież. Jak nie ufasz swoim wspomnieniom, zaufaj swoim emocjom. Czujesz przecież, że nie skrzywdziłbym cię.
-kod odpowiada też i za emocje, Nightmare- odparł Error- nie wiem, czy mogę ufać komukolwiek.
Z tymi słowy Error teleportował się.
Nightmare... Pan Koszmarów nie mógł uwierzyć, że Error nazwał go jego pełnym imieniem. To nie zdarzyło się od lat. Dla wszystkich z Bad Guys był po prostu Nightem. Czy właśnie stracił Errora? A może wystarczy po prostu dać mu trochę czasu?
I te napisy ERROR... Już się przecież nie pojawiały! Dlaczego wróciły? Ile czasu minie, zanim znowu znikną? Kiedy w końcu będzie mógł znowu przytulić Errora? A co, jeżeli już nigdy nie będzie mógł tego zrobić?
Nie wiedział, czy da radę znowu przestać go dotykać. Przywykł już do tego, że mógł go w każdej chwili przytulić i pocałować... Robił to już odruchowo. A teraz będzie musiał powstrzymywać te odruchy. Znowu.
Cicho westchnął. Postanowił dać Errorowi czas. A gdy wróci, pokaże mu stare zdjęcia. Może wtedy Error zrozumie, że jego wspomnienia nie kłamią.
Chyba, że kłamały. Skoro kod kodował też i wspomnienia, może uległy one zmianie. Musiał skonsultować to z 404 i Fatalem. I to możliwie szybko.
*****
Horror krzątał się niespokojnie po kuchni. Znowu chciał gotować, ale tym razem była to forma pozbycia się nadmiaru emocji. Nie wiedział czemu, ale podczas krojenia warzyw zamiast składników widział twarze niektórych osób. Nie, żeby krojenie ich na plasterki nie było satysfakcjonujące, ale nie był pewny, czy nie powinien się tym niepokoić.
Wrzucił pokrojone warzywa do garnka i czekał, aż się uduszą. Miał niegdyś specjalne naczynie do tego, ale zniekształcił je na czaszce Killera i nadal nie kupił nowego. Nie chciał gotować w naczyniu z odbitym na dnie kształcie twarzy przyjaciela.
Spojrzał na nóż. Nawet zwykłe noże kuchenne kojarzyły mu się z przyjacielem. Brakowało mu go, brakowało mu wspólnych żartów, treningów, wieczornych maratonów filmowych, a nawet jego nieudolnych prób gotowania. Był gotów nawet cofnąć mu zakaz wchodzenia do kuchni, którego ten i tak nie przestrzegał, byle tylko Killer wrócił. Życie w bazie bez niego było nudne.
Poza tym Killer wisiał mu golda z zakładów.
Zaśmiał się cicho. Killer pewnie podziękowałby mu sarkastycznie, że się o niego martwił, a potem stwierdził, że odda mu później. Cały Killer.
Spojrzał na warzywa. Już prawie były gotowe. Niedługo będzie mógł wołać resztę grupy.
A przy obiedzie rozpięta się piekło. Musiał trochę ożywić życie w bazie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro