10.Jesteś szczęśliwa?
-Nick! Co robisz dziś wieczorem? -zapytałam
-Zapraszasz mnie na rantkę? -zapytał a ja go walłam w ramię a on udał że go to boli.
-Nie. Znaczy nie ja. Podczas biegania spotkałam Chrystiana i on zaprosił mnie ,ciebie i Lenkę w imieniu Soni na kolacje dzisiaj.
-I co mamy udawać rodzinę? -zapytał
-Tak.
-A Lena? Będzie do mnie mówiła tata czy wójek? -zapytał
-Nie będzie wogle mówiła.
-No dobra.
-Aa jesteś kochany.
-Wiem
-Pff i ta skromność.
*
-Część miło Cię Samantho widzieć. -przywitała się Sonia
Zaraz się po żygam!!
-Soniu ciebie tez miło widzieć. -wymuśłam szczuczny uśmiech
Lenka przywitała się z Maxsem a ja z Chrystianem.
-Cześć ślicznie wyglądasz-skometował. Miałam na sobie czarną sukienkę i różowe szpilki.
On jak zwykle wyglądał elegancko.
-Hej ty tez ładnie wyglądasz.
*
-Kochanie podasz mi sól?-zapytał Nick
-Proszę.
-Jak to możliwe że wy jesteście razem? -zapytała Sonia
-Sonia to dziwne. Bo znałem Sam od dziecka. Praktycznie wychowaliśmy się razem ale dopiero trzy lata temu spojrzałem na nią jak na kogoś innego. Nie na siostrę tylko na kobietę z którą mógbym założyć rodzinę.-powiedział Nick było to urocze i piękna historia ale chciałbym aby Chrystian to powiedział.
-To takie słodkie.-skomentowała Sonia
Czy Nick się we mnie zakochał? Dziwnie się gapi! To nie możliwe. Prawda?
-Kochanie wszystko w porządku? -zapytał Nick
-T tak. Mogę skorzystać z łazienki?
-Tak. Prosto i na lewo.-jakbym nie wiedzała gdzie jest łazienka! (Wyczucie ten sarhazm)
-Hej wszystko w porządku? -zapytał Chrystian
-Tak.
-Przecież widze.
-Jest w porządku.
-Na pewno?
-Tak
-Nie psujesz do Nicka.
-Słucham?
-Nie pasujesz do niego.
-Kim ty jesteś żebyś muwil mi do kogo pasuje?-serio za kogo on się uważa! Za Obame?
-Twoim przyjacielem. Mogę umyć ręnce?
-Tak
Przysunął się do zlewu i był naprawdę blisko mnie. Specjalnie patrzyłam w podłogę aby nie w jego oczy ale nie mogłam. Spojrzałam. I on patrzał. Przysunął swój podbrudek do mojego. I delikatny przegryzł mi wargę. I się odcunął aby spojrzeć mi w oczy ale ja go przyciągnęłam za kark i złonczyłam usta. Jego ręce powedrowali do moich posladķów. Posadził mnie na zalewie.
-Jesteś szczęśliwa? - zapytał
-A ty?
-Nie byłem nie szczęśliwy. Teraz po prostu jest inaczej. Mam syna a ty masz wspaniałą córeczkę.
Mamy. Ona jest też twoim dzieckiem. NASZYM DZIECKIEM
Zeszłam z zlewu.
-Przepraszam za ten pocałunek.-zaczełam
-Nie to ja przepraszam.
-Mamo kiedy idziemy? -zapytała Lena a ja byłam jej za to bardzo wdzięczna bo czułam się nie zręcznie w towarzystwie Chrystiana.
-Jesteś zmęczona?-zapytałam
-Ta...-nie musiałam czekać bo bladynka ziewneła
-To my juz będziemy się zbierać.
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
*
-Nick-zaczęłam rozmowę w domu kiedy Lena była już wykompana i w łużku spała
-Tak
-Czy ty ugh może zabrzmi to głupio ale ja po prostu musze zapytać. Czy ty jesteś we mnie zakochany?
-Co? Nie. Znaczy jesteś bardzo ładna mądra ale ja traktuje i kocham cie jak młodszą siostrę.
-Uff to dobrze. Ja też cie kocham braciszku.
*
Przed zasinieciem myślałam o tym co się wydarzyło. Tak bardzo teskniłam za jego pocałunkami. Wyglondał na szczęściliwego w towarzystwie Soni. Jest wzorowym tatą.
-Mamusiu?-z rozmysleni wyrwała mnie Lenka która trzymała w dłoni miśa kubuśa puchatka.
-Tak?
-Mogę z tobą spać?
-Tak a coś się stało?
-Koszmal mi się śnił.
Blądynka skoczyła do łużka a ja się do niej przytuliłam i obie zasneliśmy.
***
-Lenka stajemy. -powiedziałam chyba setny raz do mojej córki.
-Ja nie chcęm-powiedziała i naciagneła kołdrę na głowę.
-Dlaczego?
-Bo Maxs mi dokucza.
-Maxs? Przecież byliście najlepszymi przyjaciółmi.
-No bo-podniosła się do pozycji siedzącej-Maxs zaprzyjaźnił się z Lolą i ona mu każe a on to robi.
-Co robi?-byłam trochę przestraszona.
-Kopie mnie i przzywa od lalkek barbi.
-Porozmawiam z rodzicami Maxsa ale teraz do przedszkola.
-Mamo nie. Pujde jak porozmawiasz z rodzicami Maxsia.
-No dobra. Dziś zostajesz ale jutro idziesz.
-Dobla kocham cię.
-Ja ciebie też aniołku.
Pov . Chrystian
Pod moim biurem zobaczyłem Roxs z jakimś chłopakiem. Ona pali ? Przecież nie może. Ma raka. Pozatym ona teraz powinna być w szkole.
-Roxs? Hej. Co ty tu robisz? Nie powinnłaś być teraz w szkole?
-Część Chrystian. Dawno cię nie widzałam. Co u ciebie?
-U mnie dobrze ale dlaczego ty palisz? Przecież nie możesz.
-Chrystian to moja sprawa co robie.
-Choć odwiozę cię do domu.
-Niee!
Chciałem ją wziąć siłą ale uciekła. Zadzwonię do Sam.
Odebrała po trzech sygnałach.
-Hej Sam. Tu Chrystian.
-Cześć. Dobrze że dzwonisz. Bo mam sprawę nie na telefon. Masz czas za 15 minut w knajpce przy ulicy viva?
-Tak.
Rozłączyła się.
***
-Hej.-powiedziałem
-Część.
-O co chodzi?
-O Max'sa
-Coś mu się stało? -byłem zaniepokojony.
-Nie. Spokojnie. Lena dziś nie chciała iść do przedszkola. Z powodu Max'sa. Max wraz z inną dziewczynką o imieniu Lola dokuczają Lence.
- Maxs? Porozmawiam z nim.
-Po co dzwoniłeś?
-Chodzi o Roxs. Kiedy szedłem do pracy zobaczyłem Roxsane pod moim biurem. Ona i jakiś chłopak palili skręta.-jej wyraz twarzy zmienił się na zmartwiony i smutny.
-Jesteś pewny że to ona?
-Tak.
No i się wydało. Co to bd jak Sam dowie się że Roxs nie chce się już leczyć. Bedze awantura!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro