Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

  Arasso – zgodziłam się biorąc butelkę wody od Hyemi. – To nie głupi pomysł.

  – Myślisz? – Hinduska spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami.

  – Aisha ma rację. Jak byśmy wystąpiły na tym festiwalu razem z BTS, nasza popularność by wzrosła – odpowiedziałam. – Poza tym, nasze zespoły są zaprzyjaźnione, także z tym nie byłoby problemu.

  – Prawda – przytaknęła Koreanka. – No weź, nawet Dayo się zgodziła.

  – Słuchaj – wtrąciłam, kierując te słowa do Hinri. – Wszystkie wiemy, że podoba ci się Jungkook i nie mów, że nie, bo to kochanie widać – zignorowałam lekkie, znaczące szturchnięcie w ramię od Arabki. – No i macie spore szanse. Wiesz, teraz przynajmniej będziesz miała okazję z nim pogadać.

  – A jak dobiorą nas razem do tego tańca? – zapytała, rumieniąc się lekko i chowając twarz w dłoniach.

  – To co? – Aisha objęła ją ramieniem. – Nawet lepiej!

  – Zaufaj nam – puściłam jej oczko.

  – Zaufaj JEJ – uściśliła Hyemi, wskazując na mnie. – Ona się tym zajmie.

  – A ty mi pomożesz – zrewanżowałam się i szeroko uśmiechnęłam.

  Spojrzałam na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja zaczęłam wyjaśniać im swój genialny plan zeswatania mojego braciszka i Hinri.

  Jakiś czas później szłam sobie spokojnie korytarzem Big Hit, by wreszcie wrócić do domu, kiedy silna ręka wyłoniła się ze schowka i wciągnęła mnie do środka.

  – Mogę wiedzieć, co robisz? – zapytałam. Słabo widziałam w ciemności, ale do takiego czynu zdolny jest tylko jeden idiota. Ten mój.

  – Stęskniłem się – powiedział, łącząc nasze dłonie.

  – I dlatego wciągasz mnie do schowka na miotły? – zachichotałam. – Tae, widzieliśmy się rano, przy wejściu!

  – Wiem, wiem – przewrócił oczami. – Ale wtedy nie można było skraść ci buziaka.

  – Jak dostaniesz, to będziesz szczęśliwy? – zaśmiałam się. – Nie będziesz musiał nic kraść.

  Skinął głową i się nachylił w oczekiwaniu. Stanęła na palcach, cmoknęłam go w usta i szybko się przytuliłam.

  – Czemu tylko tyle? – zrobił smutną minkę.

  – Nie bądź zachłanny. Za karę przez najbliższy czas nie masz, na co liczyć. Pocałunków zero. Wybacz – wyruszyłam ramionami. – Najwcześniej za tydzień.

  – Jesteś okropna! – wyżalił się.

  – Wiem – poruszyłam zabawnie brwiami, na co spojrzał na mnie z politowaniem. – Swoją drogą, słyszałeś o tej propozycji wspólnego udziału naszych zespołów w...

  – Tak – przerwał mi. – Zgodziły się?

  – Dlaczego z góry zakładasz, że ja się zgodziłam? – zapytałam figlarnie.

  – Bo bardzo nas lubisz – rzekł z szelmowskim uśmiechem i objął mnie ramionami, po czym pocałował w czubek głowy. – Chcę być z tobą w parze.

  – Jasne – uśmiechnęłam się. – Jungkook zajęty. Poinformuj go.

  – Co? Kiedy? – zaciekawił się. – Z kim?

  – Z Hinri. Lubi ją, więc jest okay, nie powinien się żalić. Pozostaje jeszcze czekanie, aż coś pchnie naszych liderów w swoje objęcia i będzie dobrze – V prychnął i pokręcił z niedowierzaniem głową. – Chyba pora już wyjść z tego schowka – zaśmiałam się.

  – Idź pierwsza – polecił, na co otworzyłam z wolna drzwi i jak gdyby nigdy nic kontynuowałam drogę do wyjścia z wytwórni. Bogu dzięki, nie ma tu kamer.

  Skąd mogłam wiedzieć, że widzi mnie coś sto razy gorszego od kamer...



  I co? – zapytał Rap Monster, kiedy tylko wystawiłam nos z biura naszego szefostwa.

  – Jeju, spokojnie! Zgadzają się w stu procentach – powiedziałam z ulgą. – Minus jest taki, że i nas i was czeka dwa razy więcej roboty.

  Udział w tym festiwalu i wspólnej piosence BTS i D. Sisters był dobrym pomysłem.

  Najpierw rozmawiali z Hyemi i Potworkiem, a potem oba zespoły wysłały tam mnie, bym wywiedziała się więcej i przedstawiła proponowane pary.

  Piosenka opowiadała o przemijającym czasie i o tym, jak wszystko się zmienia, wygląd, charakter i światopogląd, a także relacje: dawni wrogowie, dziś przyjaciele. Niegdyś kochankowie, dziś wrogowie.

  Szczególnie jednak podobały mi się słowa, które w refrenach są angielskie. Na samym końcu ja miałam je zaśpiewać, ale po polsku: ,,Jeśli przestaniesz się zmieniać, przestaniesz żyć".

 – To świetnie! – ucieszyła się Koreanka i szeroko uśmiechnęła. – Znaczy, że się zgodzili, bo praca to super nie jest.

  Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale odpuściłam.

  – No i mamy caluśki jeden dzień wolny na tydzień przed festiwalem – poinformowałam zamiast tego i zobaczyłam ich rozpromienione oblicza.

  Tak... Ja już układałam w myślach grafik na wolny dzień.

  Spojrzeli na siebie z iskierkami w oczach. Jak nikt inny wiedziałam, jak trudno jest się ,,ukrywać" i znajdować dla siebie czas. Tylko, że w ich wypadku różnica tak wielką nie była i spokojnie można było nazwać ją ,,legalną" przynajmniej z mojego europejskiego punktu widzenia. A że tą dwójkę do siebie ciągnęło, widać było od dawna. Wiedzieliśmy to niemal wszyscy: ja, Aisha, Hinri, Tae i Jungkook... reszta zapewne też.

 Wiadomo – zauroczeni widzą to ostatni, choć myślę, że tutaj spokojnie obejdzie się bez naszej interwencji.

  – Gołąbki moje wy kochane, zostawiłam was, papa – pomachałam im, wprawiając obojga w zakłopotanie, a Hyemi dodatkowo w dorodne rumieńce. Kiedyś będzie nam dziękować.



 Wolno wstałam z łóżka w nadziei, że ten jeden dzień uda mi się wykorzystać tak pożytecznie, jak to się tylko da.

  – A ty gdzie? – mruknęła moja współlokatora, która miała chyba zupełnie inne plany na spędzenie wolnego dnia. Nie ruszyła się z łóżka i najwidoczniej nie zamierzała.

  – Najpierw na spacer w miłym towarzystwie, potem wracam tu by rysować, dalej zamierzam czytać książkę, a później obejrzę sobie anime pod cieplutkim kocykiem z gorącą czekoladą w rękach – wyszczerzyłam się.

  Arabka uniosła kciuk do góry i położyła się spać. Pokręciłam ze śmiechem głową i wyszłam najpierw z pokoju a potem z dormu, spotykając pod drzwiami Taehyunga.

  Nasz spacer był mocno ograniczony, bo dalej niż teren wytwórni pójść za bardzo nie mogliśmy. Media i fani wiedzieli, że jestem ,,młodszą siostrą BTS", więc to, że na różnych zdjęciach byłam z V, Kookim, Jiminem czy Rap Monem (różne, naprawdę różne powody akurat tych osób) ich nie dziwiło, jednakże zaraz zlecieli by się jacyś fani, prosząc o autografy, a ja chciałam mieć spokój choć na chwilę.

  Bogu dzięki, nikt nie podejrzewał mnie i mojego najlepszego przyjaciela o romans, bo chyba tylko tak można by to nazwać. Parą jeszcze nie byliśmy. Czekaliśmy, aż będę miała przynajmniej szesnaście lat. Tak, czekaliśmy, ale nawet z tym trzeba było się ukrywać. W jakichkolwiek miejscach, gdzie ktoś mógłby coś zobaczyć nie przytulaliśmy się, a o buziakach chociażby w policzek nie było mowy.

 – Co robisz potem? – zagadnął, szturchając mnie lekko w ramię.

 – Zamierzam coś narysować – odpowiedziałam. – I ciesz się, bo możliwe, że wybiorę wasz zespół do sportretowania. Pół wieku nie miałam ołówka w ręce, trzeba to nadrobić.

 Uśmiechnął się. Była to lekka przesada, ale naprawdę dawno nie miałam czasu na jakiś bardziej ,,poważny" rysunek, bo różyczek czy drobnych postaci na tekstach piosenek do tego nie wliczam.

 – A ty? – zapytałam.

 – Jeszcze nie wiem. Szczerze, to nie wymyśliłem nic ciekawego i nie mam pojęcia, co ze sobą zrobić – wzruszył ramionami.

 Trzy... dwa... jeden...

 – Albo już wiem – parsknęłam śmiechem. Jak ja go znam...

 – Czy to będzie robienie zdjęć wszystkiemu co się rusza i nie tylko? – spróbowałam zgadnąć.

 – Bingo! – wyszczerzył się. – Może potem odwiedzę rodziców, dosyć dawno u nich nie byłem.

 – Rozumiem, że innych planów nie masz na dzisiejszy dzień?

 Pokręcił głową i schował ręce do kieszeni.

 – Ja mam wszystko rozplanowane do końca dnia – klasnęłam w dłonie. – Ostatnio nie wyszło nam z tym maratonem anime, a ja mam go wpisanego po czytaniu. Z moich kalkulacji wynika, że do siódmej się z tym wszystkim wyrobię, więc jak nie znajdziesz ciekawszych rzeczy do roboty, możesz wpaść – zaproponowałam.

 – No to już mam kolejny plan – zgodził się, po czym uśmiechnął słodko.



 Ale przecież... – zaczął, ale gwałtownie go uciszyłam.

 – Cicho! To moja ulubiona scena! – zawołałam, o mało nie wylewając czekolady na wielki koc, którym byliśmy przykryci.

 – Ale Haku ni... – znowu spróbował się odezwać, ale oberwał poduszką w głowę.

 Siedzieliśmy na moim łóżku, oparci o ścianę i oglądaliśmy ,,Spirited Away: W krainie Bogów". O mało nie weszłam w ekran, kiedy Chihiro i Haku mieli się pocałować.

 Wtedy też poduszka odbiła się od mojej twarzy, a ja z zamiarem ukatrupienia zbrodniarza odwróciłam się i trzepnęłam go w głowę, rozpoczynając tym samym trwającą kilka chwil bitwę na poduszki. Trwała do czasu, aż uświadomiłam sobie, że ominął mnie ten jeden fragment filmu.

 – Przez ciebie to przegapiłam! – oburzyłam się.

 – I tak ten moment był nudny – wzruszył ramionami. – Widziałem ciekawsze.

 Spiorunowałam go wzrokiem szepcząc ,,nie znasz się" i podeszłam do komputera, by cofnąć to o te kilka minut. Kiedy już to zrobiłam, zostałam pociągnięta w talii tak, że wylądowałam na kolanach Tae. Zamknął mnie w uścisku i położył głowę na moim ramieniu. No i oglądaliśmy.

 Kiedy anime dobiegło końca, znów się odezwał:

 – Serio, w innych filmach sceny pocałunków były ciekawsze! – mruknął.

 – Ona ma dziewięć lat, on może ze dwanaście. Niby jak mają wyglądać! – poinformowałam, a on przewrócił oczami, po czym obrócił moją twarz ku sobie i na chwilę złączył nasze usta.

 – Na przykład tak? – uniósł brwi, z delikatnym uśmiechem.

 – Jesteś niemożliwy – pokręciłam głową. – Poza tym, miało nie być żadnych pocałunków.

 Dźgnął mnie w bok, na co lekko podskoczyłam.

 – To był całus – wyszczerzył się i zaczął mnie łaskotać – a to różnica!

  Śmiałam się i usiłowałam dostatecznie zasłonić brzuch, ale marnie mi do szło. W końcu przewróciłam się na plecy, a V zawisł nade mną z miną łaskotkowego potwora i uniesionymi rękami.

  A wtedy drzwi mojego pokoju się otworzyły. Oboje spojrzeliśmy w ich kierunku, a Tae upuścił ręce i usiadł normalnie. Stała tam Aisha, która najwyraźniej była zmieszana.

 – Am... ja może przyjdę później... – powiedziała cofając się, a ja walnęłam się w czoło.

 – To tylko tak głupio wygląda – wyjaśniłam, czując, że robię się czerwona. V gorliwie pokiwał głową, a Arabka unosząc dłonie do góry weszła do pokoju, wzięła swoją torbę i wyszła.

 Spojrzeliśmy na siebie, po czym odetchnęliśmy z ulgą. Dobrze, że to była ona. Moja przyjaciółka zrozumie. Gdyby to była inna z dziewczyn, byłoby zdecydowanie gorzej. Chociaż... teraz już jej się nie wytłumaczę ,,przyjaźnią".

~~~~~~~~~~~~~~~~

Więc  jednak będzie siedem części :) Mam nadzieję, że wam się podoba i bardzo przepraszam, ze mnie tak długo nie było, no ale wena nie chciała przybyć więc :/

No to do następnego!

Caroly









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro