Rozdział2 Prośba
Nie wiem jak długo szliśmy w całkowitej ciszy, ale w końcu zaczęła mi ona ciążyć.
-Dawno się nie widzieliśmy-zagadnołem, a cała czwórka przytakneła nie podejmując rozmowy. Trochę mnie to irytowało. Po co oni tu przyjechali skoro nie zamierzają ze mną gadać? Ech, nieważne. Idąc z nimi czułem się jak piąte koło od wozu, a oni jakby zapominając o moim towarzystwie obciskiwali się i szeptali do siebie. Jeżeli mam być szczery to w tamtym momencie życzyłem im, żeby na coś wpadli. Też tak chcę, pomyślałem z zazdroszczą patrząc jak Luck staje na palcach, całując Willa w policzek, uśmiechając się przy tym przeuroczo.
Tak naprawde cieszyłem się szczęściem chłopaków, ale nie byłem zaskoczony widząc kto z kim chodzi. Już jak byliśmy dziećmi Luck trzymał z Willem i nie puszczał go nawet na krok. Pomimo tego, że był jednym z moich najlepszych przyjaciół wiedziałem, że z Willem przegram. Podobnie sprawa przedstawiała się z pozostałą dwójką. Gdybym tylko ja mógł tak pokochać, westchnołem w myślach, a przed oczami pojawił mi się obraz przystojnego bruneta. Może i mógłbym to wszystko osiągnąć gdyby nie to, że ten chłopak całkowicie mnie w sobie rozkochał, nawet o tym nie wiedząc. Nie chciałem nikogo innego, ale on zdawał się mnie nie zauważać i z tego co wiedziałem nie pociągali go faceci.
-Coś ty taki markotny? -spytał Rick, a ja zdałem sobie sprawę, że od jakiegoś czasu ich wesołe rozmowy ucichły.
-A co miało by być?-spojrzałem na nich udając zdziwienie. No przecież się nie przyznam, że zakochałem się bez wzajemności! To dopiero wstyd.
-Wiesz, że jesteś czerwony jak burak?
-Co?-zawołałem przykładając ręce do policzków. Rzeczywiście były strasznie ciepłe. Szlak.
-Czyżby ktoś myślał o swojej miłości?-zażartował Luis szturchając mnie w ramie na co zarumieniłem się jeszcze bardziej. Cała czwórka wytrzeszczyła na mnie oczy, a ja spuściłem wzrok. Zaraz potem usłyszałem zachwycony pisk Lucka.
-Jej! Kuroś się zakochał-zawołał podskakując, a Will spojrzał na mnie współczująco. W tamtym momencie najchętniej zapadłbym się pod ziemię, wszyscy co przechodzili koło nas śmiali się ze mnie pod nosem.
-Serio? W kim?-odezwał się za mną ktoś, kogo w tamtym momencie nie chciałbym widzieć. Odwróciłem się gwałtownie, nie przewiedziałem jednak, że stoi tak blisko.
-Spokojnie-zaśmiał się kiedy do niego dobiłe. Natychmiast zacząłem się cofać, ale potknołem się o coś i pewnie bym się wywalił, gdyby chłopak mnie nie podtrzymał.
-Dzięki. I przepraszam-dodałem, dziękując w myślach Bogu za to, że się nie jąkam.
-Nic się nie stało-powiedział rozbawiony,jednak kiedy spojrzałem mu w jego piękne, czerwone oczy, miałem wrażenie jakby próbował czytać mi w myślach. Przeraziła mnie ta myśl, bo gdyby dowiedział się o moich uczuciach, to pewnie zaczołby mnie unikać.
-Kim jesteś?-spytał Luis odciągając mnie od Jaspera. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tego.
-Kolegą Kuro z klasy-odpowiedział mierząc Luisa morderczym wzrokiem.-I chce go o coś prosić.
-O co?-spojrzałem na niego zaskoczony. Jak dotąd Jasper zamienił ze mną zaledwie parę zdań, a teraz nie dość,że podszedł do mnie i chłopaków, to jeszcze ma prośbę.
-Pomógłbyś mi w zaklęciach? -spytał i zarumienił się delikatnie. Jaki on słodki!
-Jasne!-zawołałem bez zastanowienia na co on posłał mi szeroki uśmiech.
-Dziękuję! Kim są twoi przyjaciele?
-Ah, to moi koledzy z dzieciństwa.
-Hejo- pomachał Luck do Jaspera, a ja usmiechnołem się widząc minę Willa. Ten to ma ciężkie życie z kimś o takim charakterze jak Luck.-Jestem Luck, to mój chłopak, ten co sprzątnoł ci Kurosia z przed nosa to Luis, a stojący koło niego wielkolud to jego chłopak Rick.
-Eee miło mi -wyjąkał Jasper, a ja miałem ochotę przywalić Luckowi. Nie powinien mówić tego od razu!
-Nam też.
-Więc gdzie i kiedy spotkamy się, żeby pouczyć się zaklęć?-zmieniłem szybko temat. Jasper otrząsnoł się z szoku i spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Może dziś po szkole, u mnie?-zaproponował.
-Dziś nie może-odpowiedział cicho Rick. Wkurzyło mnie to. Po kiego grzyba wtrącają się w rozmowe?! Ale chłopak niestety miał rację.
-Muszę ich dziś oprowadzić po mieście-wyjaśniłem ponuro.
-Spoko. To może jutro?
-Ok!
-Ej, Jasper-odezwał się Will. Czego oni od niego chcą?!
-Tak?-spytał chłopak, ale o dziwo patrzył na mnie. Pewnie ma ich dość i wysyła mi znaki, żeby dali mu spokój.
-A nie chciałbyś iść i pomóc Kuro w oprowadzaniu nas? Jeżeli dalej jest taki jaki był jako dziecko, to pewnie nas zgubi-dodał uśmiechając się szyderczo, a we mnie aż krew zawrzała z wściekłości. A to sukinsyn!
-Jak ja ci zaraz coś...
- Jasne. Chętnie wam pomogę -przerwał mi Jasper, skutecznie mi tym zamykając usta.-Zaraz po szkole, tak?
-Mhm.
-To do zobaczenia na lekcji-powiedział i zrobił coś czego chyba nie spodziewało się żadne z nas. Podszedł do mnie i mocno objął. Byłem tak zaskoczony, że za nim zdążyłem odwzajemnić uścisk, chłopak już się odsunoł i ruszył w stronę szkoły.
-To już wiemy w kim zakochał się nasz Kuroś-zaśmiał się Luck, a ja zaczerwieniłem się gwałtownie. Jesteś facetem, więc przestań się rumienić!, upomniałem siebie.
-Aż tak to widać?-jęknołem chowając twarz w dłoniach. O rany, ale wstyd!
-Tak. Myślę, że każdy już to zauważył.
-Pomożemy ci chłopie-dodał Will klepiąc mnie po ramieniu.
-Dzięki, ale i tak was zamorduje- zagroziłem po czym wybuchłem śmiechem.
-Wiemy. Chodź bo się spóźnimy.
Po tych słowach ruszyliśmy w stronę szkoły, jednak tym razem między nami nie było już tej krępującej atmosfery. Czyżby moje życie szło ku lepszemu?
♡♡♡
JASPER
Nie mogłem uwierzyć, że w końcu się odważyłem i zagadałem do Kuro. Od tak dawna jestem w nim zakochany, że sam już nie wiem ile to lat już minęło. Kiedy tylko pierwszy raz zobaczyłem go w przedszkolu, moje serce zabiło szybciej mówiąc, że to ten jedyny. Chodziłem z nim do podstawówki i gimnazjum jednak za każdym razem byliśmy w osobnych klasach. Dlatego kiedy okazało się, że w liceum jesteśmy w tej samej klasie byłem wniebowzięty! Ile to razy sobie wyobrażałem, że podchodze do niego i wyznaje mu uczucia? Każdy mój sen był o nim i zawsze był wtedy mój i tylko mój.
Tak naprawdę nie potrzebowałem pomocy z zaklęć. Bardzo lubiłem ten przedmiot, ale nie pokazywałem tego, dostając same jedynki. Specjalnie usiadłem w klasie tak,żeby móc go dokładnie widzieć.
I teraz kiedy w końcu udało mi się do niego zagadać dowiaduje się, że jest w kimś zakochany! Zacisnołem rękę w pięść łamiąc przy tym ołówek. Mój kolega z ławki spojrzał na mnie będąc w zupełnym szoku, ale zignorowałem. Nie oddam go tak łatwo! Nie poddam się! Właśnie w tym samym momencie kiedy składałem sobie sam przysięgę zadzwonił dzwonek, a już po chwili przed moją ławką pojawił się Kuro uśmiechając się nieśmiało.
-Idziemy-spytał, a ja przytaknołem. Nie zrezygnuje z niego.
Widzę, że to opko niezbyt sie podoba. Trudno. Bywa. W każdym razie jest rozdział.
Zapraszam na książki
WolfDrem
Nie_wiem_16
shironoai
Sirefonix
--Lumos--
MorskaWiedzma
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro