Rozdział 28: Życie mi się wali...
Spotkanie kogoś, kogo pokocha się z wzajemnością, jest wspaniałym uczuciem. Ale spotkanie bratniej duszy jest uczuciem chyba jeszcze wspanialszym. Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko.
Otwieram drzwi i wzdycham zrezygnowana, gdy widzę, że Jazzy, Brenda, czyli stylistka oraz Justin, który unika mojego spojrzenia są już w sali. Unoszę rękę, patrząc na zegarek na niej i stwierdzam, że spóźniłam się tylko trzydzieści minut, a zważywszy na korki na mieście to naprawdę dobry czas.
Patrzę na wysoką blondynkę, która stoi tuż przed wielkim biurkiem i ma na sobie tylko strój kąpielowy, a ja zastanawiam się po, co byłam tu potrzebna? Kompletnie nie znałam się na tym wszystkim, a oni poradziliby sobie sami.
– Przepraszam za spóźnienie, korki. – usprawiedliwiłam się, a potem ruszyłam do jedynego wolnego fotela i usiadłam na nim, wcześniej witając się szybko z Jazzy i Brendą, gdyż blondyn nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem i to bolało. Bolało tak mocno, że już teraz, po kilku sekundach miałam ochotę wybiec z tej sali, by nie musieć znosić tego uczucia.
Minęło około trzech tygodni, gdy ostatni raz się do siebie odezwaliśmy. Nastał sierpień, a każda wolną chwil poświęcałam pracy, grafice czy ćwiczeniom. Robiłam wszystko, by nie myśleć, bo nie miałam odwagi z nim porozmawiać. Wydawało się, że jestem już dorosła, że kończąc osiemnastkę wreszcie wydoroślałam, a tymczasem nie potrafiłam zdobyć się nawet na rozmowę.
– Co myślisz?
Jazzy zwróciła się do mnie, więc natychmiast oprzytomniałam i przeskanowałam wzrokiem sylwetkę dziewczyny, która była jedną z wielu kandydatek do teledysku. Udałam, że się zastanawiam i szybko zeskanowałam wzrokiem jeszcze ankietę, która każda dziewczyna musiała wypełnić.
Sama nie wiem jak Zaynowi, udało się to wszystko tak szybko zorganizować, bo minęło przecież tylko trzy dni, a to mało czasu.
– Nie jest za młoda? – zapytałam, zauważając, że dziewczyna ma szesnaście lat. Brenda ułożyła usta w dzióbek i zapisała coś w swoim dzienniczku, a ja spojrzałam na blondynkę.
– Zadzwonimy, jeśli się zdecydujemy. - mówię, a widząc jak dziewczyna, kiwa głowa i odwraca się, pozwalam, by mój wzrok przeniósł się na Justina. Siedzi beztrosko na swoim fotelu, a łokcie oparte ma o blat i nieważne jak bardzo chciałabym nie zauważyć tego, że wpatruje się w pośladki blondynki, wiem, że właśnie to robi.
Chłopak jakby wyczuwa moje spojrzenie i spogląda na mnie pierwszy raz od wielu dni, ale jego spojrzenie jest tak zacięte i tak bezuczuciowe, że robi mi się zimno. Nie wiem ile tak się w siebie, wpatrujemy i kiedy wydaje mi się, że wyraz twarzy brązowookiego się zmienia, w pomieszczeniu pojawia się wysoka brunetka, przerywając NASZĄ chwilę.
– Xenia Deli – przedstawia się, a ja czuje jak moje serce rozpada się na drobne kawałeczki, gdy widzę jak wymienia uśmiechy z blondynem. Wszystko zaczyna składać się w całość i nie zajmuje mi dużo czasu, by wiedzieć, że to właśnie jest osoba, która zajęła moje miejsca.
Moje ręce drżą, więc chwytam tym razem już nie ankietę tylko profesjonalne portfolio i oglądam zdjęcia w środku, a to sprawia, że czuje się jeszcze gorzej, bo ona jest lepsza.
Brenda zadaje kilkanaście pytań dziewczynie, tak samo jak zapewne poprzednim, a ja staram się, by moja twarz nie wyrażała emocji, ale tak naprawdę mam ochotę się rozpłakać i ryczeć z bólu, bo dopiero teraz dochodzi do mnie jak bardzo spieprzyłam sobie życie.
Dopiero teraz dociera do mnie, że moje życie bez Justina traci sens. Traci to wszystko, co sprawiało, że miałam ochotę się uśmiechać.
– Chce ją.
Głos Justina przywraca mnie do rzeczywistość i przez kilka chwil mam nadzieje, że się przesłyszałam, ale gdy patrzę na niego, a jego wzrok utkwiony jest w dziewczynie, wiem, że tak nie jest.
Dochodzi do mnie, że słowa Jasmine może i były prawdą, ale teraz nie miały już znaczenia, bo on miał ją, a ja już nie istniałam. I to sprawiło, że nie mogłam dłużej tam siedzieć, a skoro modelka została wybrana mogłam się stamtąd uwolnić.
Wyciągnęłam telefon i wysłałam szybkiego esemesa do Ethana, który mnie tutaj przywiózł i, który siedział teraz na korytarzu, a przynajmniej tam go zostawiłam.
– Więc chyba skończyliśmy – powiedziałam, a potem nie zważając już na zdziwione spojrzenia, które dostałam od dziewczyn, wstałam, chwytając torebkę. Zakręciło mi się w głowie, ale zignorowałam to i w tym samym czasie drzwi od pomieszczenia się otworzyły, a w nich stanął chłopak mojej siostry i uśmiechnął się do mnie lekko.
– Dobrze, że jednak zostałeś, bo już skończyliśmy.
Mój głos drżał i wiem, że brunet to wyczuł, bo posłał mi pytające spojrzenie, ale to zignorowałam. Przytuliłam szybko dziewczyny i wiedziałam, że kiedyś będę musiała się ostro tłumaczyć, ale to nie było teraz ważne. Musiałam stąd wyjść.
– Do domu? – zapytał Eth, gdy tylko znalazłam się obok niego. Kiwnęłam głowa i zatrzasnęłam za sobą drzwi, a ponowne zawroty sprawiły, że musiałam potrzymać się ściany, by nie upaść.
– Wszystko okey?
Kolejne pytanie, kolejne kiwnięcie głową, ostatnio tylko do tego ograniczało się moje życie. Pytania innych, moje przytaknięcia i udawanie, że jest okey, a moje serce wcale nie jest rozdeptane.
Wiedziałam, że nie uda mi się iść dalej, więc kucnęłam i oparłam łokcie o kolana. Brunet zrobił to samo, ale nie odezwał się i za to byłam mu wdzięczna. Miałam nadzieje, że złe samopoczucie szybko zniknie, bo tak działo się za każdym poprzednim razem.
– Co się stało?
Przeklęłam w duchu, gdy drzwi się otworzyły, a obok pojawiła się Jazzy, Justin, Xenia i nawet Zayn, który musiał pojawić się tutaj przed chwilą, bo przecież na castingu go nie było. Wymusiłam uśmiech i machnęłam ręką, lekceważąco, ale wiem, że to nic nie pomogło, bo w tym czasie miałam okazje zobaczyć jak ręka Justina oplata talię brunetki obok niego.
– Kochanie, wszystko okey?
Jazzy kucnęła obok, a ja znów przytaknęłam i, by potwierdzić te słowa podniosłam się, ale moje ciało się zachwiało i, gdyby nie Malik upadłabym.
– Nie jest okey – warknął i zabrał z mojej ręki torebkę, podając ją Ethanowi, a sam chwycił mnie w zgięciu kolan i uniósł, drugą rękę układając pod moimi plecami. Pisnęłam cicho i spojrzałam na chłopaka spod byka, a ten pokręcił tylko głową z niedowierzaniem i ruszył do wyjścia.
– Jadłaś coś dzisiaj? - zapytałam, a gdy przytaknęłam spojrzał na mnie z troską i kontynuował. – Jedziemy do przychodni. Dobrze wiem, że to nie pierwszy raz, gdy źle się czujesz. Sama przecież mi to powiedziałaś i to może być coś poważniejszego niż zwykłe osłabienie, więc nawet się nie odzywaj – warknął ponownie, a mój wzrok spotkał się z tęczówkami Justina i zimno w nich było tak przerażające, że przeszedł mnie dreszcz.
– Dobrze, Zayn, ale mnie puść. Jeśli tego nie zrobisz, nie dam się nigdzie zawieść – odezwałam się po chwili, przybierając proszący uśmiech na twarz. Nie zamierzałam nigdzie jechać, ale wiedziałam, że chłopak nie odpuści i było to w pewnym sensie miłe, bo oznaczało, że naprawdę mu na mnie zależało. Westchnął, ale zrobił to, o co go prosiłam, a ja od razu cofnęłam się kilka kroków do tyłu.
– Świetnie, a teraz daj mi jechać do domu – rzuciłam i widząc, że chce się odezwać, pokręciłam głową.
– Jest okey, to ze zdenerwowania i z powodu, że dobrze ostatnio to ja nie śpię. Nie będziemy robić nikomu kłopotu, bo to nic takiego.
Wzruszyłam ramionami i spojrzałam na Ethana.
– Nigdzie nie jedziemy, Zayn ma racje powinnaś się przebadać, sama się skarżyłaś Jas, że nie czujesz się ostatnio najlepiej. Boli cię w klatce piersiowej, a do tego krwawiłaś z nosa.
Przewróciłam oczami, bo jak zawsze muszą wszyscy wszystko wyolbrzymiać. Wiedziałam, że nic nie wskóram, więc szybko i niespodziewanie wyrwałam brunetowi swoją torebkę, a potem odwróciłam się i szybkim krokiem skierowałam się w stronę parkingu dla taksówek i na szczęście udało mi się wsiąść do jednej, zanim Zayn zdążył mnie złapać.-
– Do klubu Norse – powiedziałam, gdy taksówka ruszyła. Potrzebowałam się napić, a to było jedyne miejsce gdzie pozwoliliby mi się napić, mimo tego, że miałam tylko osiemnaście lat, więc w świetle prawa nie byłam jeszcze pełnoletnia.
****
Nuciłam piosenkę Ariany, ruszając głową do rytmu. Znajdowałam się właśnie w klubie swojej siostry i cieszyłam się bardzo, że dzisiaj miała ona wolne, a ja mogłam w spokoju się zrelaksować. Tego potrzebowałam, relaksu i chwili spokoju.
Doszłam do baru i skrzywiłam się, dostrzegając przy nim Jacoba. Kiwnęłam mu głową i oparłam ręce o blat, przykładając do nich po chwili głowę.
– Zrób mi jakiegoś mocnego drinka – odezwałam się zachrypniętym głosem i podałam chłopakowi torebkę, a on przytaknął i schował ją pod ladę. Wiedziałam, że dzięki temu nie będę musiała się z nią uganiać ani jej nie zgubie.
Westchnęłam przeciągle, rozglądając się wokół. Klub był pełny, a zegarek na mojej ręce wybił dopiero dwudziestą, a to oznaczało, że spędziłam ponad półtorej godziny w taksówce z powodu tak wielkich korków. Podobne zdarzył się jakiś duży wypadek i zamknięto najważniejsze ulice.
– Wszystko w porządku? Wiesz, że nie powinienem sprzedać ci alkoholu?
Kiwnęłam głową i chwyciłam za kubek z moim drinkiem, wypijając za jednym razem ponad połowę. Wiedziałam, że mając osiemnaście lat nie powinnam pić, ale mając siostrę pracującą tutaj, miałam kilka przywilejów. Otarłam dłonią usta i skrzywiłam się lekko, bo napój rzeczywiście był mocny, ale wiedziałam, że dzięki temu szybciej się upije i mało mnie obchodziło, że jutro powinnam iść do pracy.
– Coś się stało? Dawno cię tutaj nie widziałem – dodał, a ja przypomniałam sobie jak zaprosił mnie na obiad, a potem wystawił, ale postanowiłam to zignorować, bo w końcu i tak nie byłam nim wtedy zainteresowana.
– Życie mi się wali.
Wzruszyłam ramionami, patrząc z obojętnością na chłopaka. Zacisnął usta w cienką linię i spojrzał na mnie z troską, a może tylko mi się przewidziało? Tego się trzymajmy, pomyślałam i podniosłam się ze swojego miejsca, ruszając na parkiet. Stanęłam w najmniej zaludnionym miejscu i pozwoliłam, by moje ciało zaczęło ruszać się w rytm muzyki.
Przeskanowałam wzrokiem otoczenie i stwierdziłam, że w czarnych spodenkach, bluzce na ramiączkach i trampach nie odstaje od tłumu, bo wszyscy byli podobnie ubrani. Chyba było za gorąco na jakiekolwiek sukienki czy inne wymyślne stroje.
Uniosłam ręce do góry i zakręciłam się wokół własnej osi, ale moje ciało nagle zaczęło być strasznie ciężki i trudne do utrzymania w pionie, a w klatce piersiowej pojawił się mocny ból, który był nie do zniesienia.
Czułam, jak zderzam się z twardą podłogę, a do moich uszu doszły krzyki i to było ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam, bo potem była już ciemność.
******************************************
Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za ten rozdział ani za kolejną dramę, bo jeśli to zrobicie to nie dowiecie się do będzie dalej, a dużo się jeszcze będzie działo 😏😏 Tak naprawdę dopiero teraz zacznie się dziać i cóż, chyba będzie ciekawie, a na pewno bardzo emocjonalnie. Do zobaczenia w kolejny rozdziale i proszę zostaw coś po sobie, a możliwe, że rozdział pojawi się szybciej 😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro