Rozdział 25: W takim razie...
Miłość nie mija z czasem. Jeżeli uczucie było i jest prawdziwe nigdy nie wyblaknie pod wpływem mijających sekund. Miłość jest wielka, niepokonana, niezwyciężona. Nie ulega załamaniu, wygięciu czy rozproszeniu. Miłość zawsze jest bez względu na miejsce, czas, czy sytuację. Nie podlega dacie ważności, nie mija z porami roku. Nie rozkwita wraz z wiosną, by cieszyć się jej pełnią letnimi wieczorami z wiedzą, że jesienne deszcze zmyją całą magię i zimą wszystko pryśnie w mrozie i lodowej atmosferze.
– Posłuchaj tego! Jak się nazywa Rafael, który mówi o? – pyta, gdy parkujemy pod klatką mojego mieszkania. Jest już grubo północy, ale naszej dwójce w ogóle to nie przeszkadza. Kręcę głową, oznajmiając mu, że nie znam odpowiedzi i próbuje pohamować śmiech, spowodowany jego poprzednia wypowiedzą, a ten uśmiecha się szeroko.
– Rafaelo – odpowiada, a po chwili na moich kolanach ląduje pudełko z wcześniej wymienionymi słodyczami. Patrze na niego zaskoczona, ale zanim zdążę coś powiedzieć wychodzi z samochodu i okrąża go, otwierając mi drzwi.
– Justin, ale wiesz, że nie musiałeś? Wystarczyłoby mi to co dla mnie przygotowałeś, a teraz czuje się głupio, bo....
Nim zdążę dokończyć, Justin łączy gwałtownie nasze usta i wiem, że robi to po to bym się zamknęła, ale wyrzuty sumienia i tak nachodzą mój umysł. Mimo wszystko, zaplatam jedną rękę na jego karku i pozwalam, by nasze języki się spotkały.
Całujemy się powoli, a początkowa gwałtowność jest już niewyczuwalna. Czuje na moim ciele dreszcze, a gdy chłopak rozłącza nasze wargi jęczę niezadowolona.
– Pójdzie w piersi – mówi, nawiązując do mojej wcześniejszej wypowiedzi. Śmieje się cicho, ale potem układam rękę na biodrze. Unoszę brew, przybierając zdenerwowany wyraz twarzy, ale jest to bardzo trudne zważywszy na mój przyśpieszony oddech i wcześniejsze rozbawienie.
– Albo w tyłek.
– Masz coś do moich piersi i tyłka? – pytam. Zaczyna się śmiać z mojej miny, a to sprawia, że prawie i ja się uśmiecham, ale na szczęście kąciki moich ust tylko lekko podnoszą się do góry, a potem szybko opadają. Justin zamyka drzwi, a potem lekko popycha mnie na karoserię swojego auta i przysuwa się bliżej, aż między nami nie ma żadnej przestrzeni.
- Oboje wiemy, że twoje ciało jest idealne – mruczy, składając delikatne muśniecie na moim poliku, a potem zniża się dużo niżej i składa kolejne. Jęczę, gdy po dosłownie kilku sekundach znajduje mój czuły punkt. Zamykam oczy, rozkoszując się wspaniałym uczuciem, które ogarnia moje ciało, ale nie trwa to długo, bo blondyn odrywa się od mojej szyi i prostuje. Jego wzrok jest zamglony i niepewny, sama nie wiem czym jest to spowodowane, ale próbuje to zmienić układając rękę na jego policzku.
– Powinienem jechać – mówi, a gdy mój palec przesuwa się po jego wargach całuje go, na co się uśmiecham.
– Może wejdziesz? – pytam, kiwając głową na blok za nim. Zaprzecza i robi to tak szybko, że nachodzą mnie myśli, że coś źle zrobiłam. Kiwam jednak głową, nie pytając i chce przysunąć moją twarz do jego, by pocałować go na pożegnanie, ale się odsuwa. Przenosi wargi na moje czoło i uśmiecha się ledwo zauważalnie. Zamykam oczy, bo nie powiem, ale to trochę mnie zabolało i nie było miłe.
– Coś się stało? – pytam, śledząc wzrokiem mimikę jego twarzy.
- Nie, oczywiście, że nie.
Uśmiecha się, ale jego oczy nadal pozostają martwe i to sprawia, że łamie mi się serce.
– Uważaj na siebie i idź spać, bo już późno – dodaje cicho, a potem całuje czubek mojej głowy i odchodzi w stronę drzwi kierowcy, nie patrząc już w moją stronę. Wzdycham zrezygnowana i nie odzywając się ani nie mówiąc żadnego pożegnania, udaje się w stronę drzwi.
Mam jakąś nikłą nadzieje, że mnie zawoła i wytłumaczy swoje zachowanie, ale gdy słyszę pisk opon wiem, że nie mam na co liczyć.
****
Wychodzę z pod prysznica i wycieram dokładnie swoje ciało. Moje włosy lekko osuszone opadają po chwili na moje plecy, a ja chwytam szlafrok i owijam nim swoje ciało. Opieram ręce o umywalkę, a w moim umyśle po raz kolejny pojawia się sytuacja z przed kilkunastu minut.
Wpatruje się w swoje oczy w lustrzanym odbiciu i próbuje wyczytać z nich coś, co mi w tej chwili pomoże, ale przerywa mi dzwonek do drzwi. Marszczę brwi, bo komu zachciało się odwiedzać mnie po północy? Zaplątuje w pasie sznureczek od tkaniny na moich ramionach i wychodzę z łazienki, stając w korytarzu.
(WŁĄCZ MUZYKĘ W MEDIACH)
–Już idę -– krzyczę, gdy dzwonek się ponawia i otwieram zamek, nie patrząc przez wizjer kto znajduje się po drugiej stronie. Prawie dostaje zawału, widząc tam Justina który jest cały przemoczony. Jego blond kosmyki opadają mu na czoło i mówiąc, że wygląda uroczo mówiłabym prawdę, ale określenie seksownie chyba bardziej tutaj pasuje. Nie ma na sobie marynarki, a koszula przykleja się do jego ciała i ukazuje jego mięśnie, a mi na sam ich widok uginają się nogi.
Nie wiem ile czasu mija zanim zdołam unieść głowę, by spojrzeć w jego oczy, ale wtedy zdaje sobie sprawę, że on nie patrzy na moją twarz. Jego spojrzenie ukierunkowane jest dużo niżej i wtedy dociera do mnie, że mój szlafrok odsłania dużą cześć prawej piersi i prawego uda, ale nie robię z tym nic, bo wtedy moje tęczówki spotykają się z jego, a cały świat jakby się zatrzymuje. Widzę jak czarne są i doskonale wiem, że moje mają podobny odcień.
Chce coś powiedzieć, wyznać mu jak się poczułam, gdy tak po prostu odjechał wcześniej, ale nie potrafię, bo za bardzo go pragnę. Pragnę, byśmy stali się całością, nawet jeśli tylko na dzisiejszą noc i wiem, że on też tego chce, gdy stanowczo, ale delikatnie pcha mnie na ścianę i zamyka drzwi nogą, od razu łącząc swoje usta z moimi.
Mój oddech przyśpiesza, a ciało drży, gdy obejmuje mnie mocno. Jego zimne ubranie przylepia się do mojego ciała, a to sprawia że czuje się jeszcze bardziej pobudzona. Czuje jak jego ręce błądzą po moim ciele, a potem wkraczają pod materiał okrywający moje ciało.
– Pragnąłem tego od momentu, w którym zaprosiłaś mnie do tańca. Tak dobrze wyglądałaś w moich ramionach – szepcze, całując moją szyje. Robi to tak zmysłowo, że rozpływam się pod jego dotykiem i on dobrze o tym wie, bo czuje jak się uśmiecha. Moje dłonie wplątują się w jego włosy i ciągną za nie, naprowadzając jego wargi na moje.
Nasze pocałunki stają się trochę bardziej niechlujne, ale nie przeszkadza nam to, bo oboje wiemy, że i tak przelewamy w nich wiele łączących nas uczuć. Uczuć, których oboje jeszcze do końca nie rozumiemy. Uczuć, które wiele zmienią w naszym życiu.
– Więc dlaczego uciekłeś? – pytam, a nie mogąc poradzić sobie z guzikami jego koszuli, po prostu ją rozrywam i nawet na chwile nie rozłączam naszych ust. Przygryzam jego wargę, a potem walczymy o dominacje i mimo, że wiem, że jestem na straconej pozycji, pojedynkuje się z nim, żeby po chwili pozwolić mu przejąc kontrole.
– Kupie ci nową – obiecuje, zrzucając biały materiał z jego ramion. Wydobywa z siebie krótki, chrapliwy śmiech, a potem łapie mnie w udach i unosi, a moje nogi zaplątują się wokół jego bioder. Czuje jego erekcje przy swoim centrum, więc poruszam się subtelnie, powodując u nas obojga głęboki jęk.
– Nie wiedziałem czy oboje jesteśmy na to gotowi – odpowiada po chwili, gdy mój szlafrok ląduje na podłodze, a on kladzie mnie na łóżku w mojej sypialni i nawet nie wiem kiedy się tutaj znaleźliśmy. Wsuwa się nade mnie i zaczyna obcałowywać moją klatkę piersiową, a ja czuje się idealnie, ale nie dlatego, że sprawia mi przyjemność tylko dlatego, że tutaj jest.
– Bello, musisz wiedzieć, że nie chce, by to sprawiło, że coś między nami się zepsuje – szepcze, a ja dokładnie wiem co mam na myśli, bo ta myśl już kilka razy zdążyła przewinąć się przez mój umysł.
– Nie myślmy o tym, po prostu pozwólmy, by wszystko działo się tak jak chce – odpowiadam, a jego usta znajdują się na moim brzuch. Składa miliony, krótkich pocałunków, a ja czuje jak bardzo podniecona jestem i jak bardzo chce wreszcie ugasić pragnienie.
– Zostawmy grę wstępną. Nie wytrzymam dłużej, chce cię poczuć w sobie - szepcze, bo na nic więcej mnie nie stać. Czuje jak powoli odrywa się ode mnie i zrzuca z siebie spodnie wraz z bokserkami. Wyjmuje prezerwatywę i układa się pomiędzy moimi nogami, wcześniej ją zakładając. Unosi na mnie spojrzenie i wiem, o co chce zapytać.
– Chce tego tak mocno jak ty, Justin. Chce poczuć, że jesteśmy jednością nawet jeśli to wszystko jutro miałoby iść w zapomnienie. Chce się z tobą kochać i wiem, że wymagam za dużo, ale...
– Ty nigdy nie wymagasz za dużo, Bello – szepcze, a potem wszystko dzieje się w jak najpiękniejszym śnie. Łączymy się w jedność, dopełniamy się idealnie i walczymy, walczymy o to, by jutro było lepsze i jaśniejsze od dzisiaj, a wtedy dociera do mnie, że nieważne co, by się działo moje serce już należy do niego.
****
Ze snu budzi mnie dźwięk wiadomości, który roznosi się po pokoju. Mruczę coś niezrozumiałego pod nosem i przekręcam się na drugą stronę, otwierając powoli oczy, a wtedy napotykam spojrzenie Justina. Jego włosy są roztrzepane i samo to sprawia, że mam ochotę się uśmiechnąć co po chwili robię, a on to odwzajemnia. Robi to tak uroczo, że nie mogę powstrzymać się przed tym, by ułożyć rękę na jego policzku, a jemu raczej to nie przeszkadza, bo układa swoją na mojej. Zwilżam usta językiem i przybliżam się bliżej, a on jakby czytając mi w myślach lekko się podnosi i pierwszy łączy nasze wargi. Całujemy się powoli, niespiesznie i wiem, że takie momenty jeszcze bardziej nas ze sobą łączą.
– Dzień dobry, kochanie – mówi, gryząc lekko moja wargę, a ja uśmiecham się jeszcze szerzej niż wcześniej i pozwalam, by ręce Justina owinęły się wokół moich bioder i wciągnęły mnie na jego brzuch. Okrywam jednak swoje ciało kołdrą, gdyż nadal jestem naga, a w nocy nie miałam już siły się ubierać i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam, wykończona orgazmem. Blondyn jęczy, gdy czarny materiał zasłania całe moje ramiona aż po szyje, a ja śmieje się cicho.
– Dobry – odpowiadam, a potem pochylam się i pozwalam, by moja głowa zniknęła w zagłębieniu szyi chłopaka, który otula mnie ramionami. Mruczę zadowolona i przymykam powieki, a gdy czuje jak brązowookiego przechodzi dreszcz wtulam się w jego klatkę piersiową jeszcze bardziej.
– Jesteś taki ciepły – mówię, a przez to, że moje usta przyciśnięte są do jego szyi mój głos jest zniekształcony, ale chichot wydobywający się z ust Justina, utwierdza mnie w przekonaniu, że wszystko usłyszał.
– Rozgrzałaś mnie.
Śmieje się, a potem czuje jak delikatnie mnie z siebie zsuwa, więc z jękiem ląduje na miejscu obok. Patrze na niego z wyrzutem co go rozśmiesza, ale potem jego oczy ciemnieją, gdy schodzi wzrokiem niżej, a ja dobrze wiem czym jest to z powodowane, więc szybko się okrywam.
– Zrobię nam śniadanie, na co masz ochotę? – pyta, a w jego policzkach pojawiają się słodkie dołeczki. Sięgam rękę do jego głowy i tarmoszę włosy, a potem całuje jego polik, wcześniej podnosząc się do pozycji siedzącej.
– Zaskocz mnie.
Kiwa głową, a potem składa szybki pocałunek na mojej głowie i wstaje, a ja nic nie mogę poradzić na to, że moje spojrzenie wędruje pierw na jego klatkę piersiową, a potem jeszcze niżej i, gdy tylko mnie na tym przyłapuje, czuje rumieniec na swoich policzkach. Potem jednak przypominam sobie jak bardzo widok moich, nagich piersi wpłynął na niego i moje usta samoistnie układają się w uśmiech. Zauważa to i odwzajemnia, a potem w ciszy ubiera na siebie bokserki i spodnie, a zważywszy, że rozerwana koszula leży w korytarzy zostaje z nagim torsem.
Puszcza mi oczko i wychodzi, udając się zapewne do kuchni. Opadam na poduszki plecami i patrze w sufit, a w mym umyśle po raz kolejny pojawiają się wspomnienia z nocy.
Nie wiem ile czasu mija, ale po chwili postanawiam podnieść się i ubrać, a przynajmniej nałożyć na siebie bieliznę. Podnoszę się z łoża, ale gdy tylko to robię, moje nogi lekko się uginają i lekki ból pojawia się wokół krocza. Doskonale wiem czym jest to z powodowane.
Biorę głęboki wdech, a potem lekko kulawym krokiem podchodzę do szafy. Mrużę oczy, szukając jakieś długiej koszulki, a gdy taką dostrzegam, zakładam ją na swoje ciało i zamykam drzwi od mebla. Rozglądam się po pokoju i łapie za krańce kołdry, kilka razy poruszając nią w powietrzu, a potem ściele ładnie łóżko i wychodzę na korytarz. Słysze grając muzykę i wiem, że to prawdopodobnie radio, a potem przypominam sobie o wiadomości, którą dostałam, więc wracam się do sypialni. Chwytam telefon i wychodzę z pomieszczenia.
Nucę pod nosem słowa piosenek, a potem chwytam rozerwany materiał koszuli i swój szlafrok, leżący pod drzwiami. Płonę rumieńcem, gdy przypominam sobie o tym jak nie mogłam odpiąć guzików i wchodzę do salonu, wyrzucając biały materiał do kosza pod bacznym spojrzeniem Justina, które powoduje, że jeszcze większa ilość purpury pojawia się na mojej twarzy, a szlafrok odkładam na krzesło.
– Smacznego – odzywa się brązowooki i stawia na stole dwa talerze z jajecznicą, na widok której mój brzuch wydaje z siebie burczenie. Chowam twarz w dłoniach, a Justin zaczyna się śmiać i odsuwa krzesło, zapraszając mnie do stołu. Dopiero teraz widzę, że szczypiorek, którym posypane jest śniadanie, układa się w serce.
Nie mogę się powstrzymać i składam czułego całusa na policzku blondyna, przytrzymując trochę dłużej usta przy skórze, a on uśmiecha się i układa rękę na moich kolanie. Chwytam widelec i zaczynam jeść. Cudowną chwile przerywa kolejna wiadomość, więc z ociągnięciem sięgam po telefon, a widząc nieznany numer lekko się spinam, a niepewność ogarnia mój umysł.
Od: Nieznany
Jeśli myślisz, że on naprawdę coś do ciebie czuje to bardzo się mylisz, kochanie.
Od: Nieznany
Ciesz się póki możesz, bo już niedługo będziesz przez niego ryczeć, gdy znajdzie sobie kolejną.
Jedzenie staje mi w gardle, a ja zaczynam się krztusić. Justin natychmiast podrywa się z miejsca i zaczyna klepać moje plecy, a gdy się uspokajam patrzy na mnie z troską, ale mimo to wątpliwości sprawiają, że spuszczam głowę.
Odrzucam telefon trochę mniej delikatnie niż zamierzałam, a cały dobry humor ze mnie ulatuje. W mojej głowie po raz któryś pojawia się myśl o tym, że Justin przecież jest gwiazda i może mieć każdą i po prostu... Sama nie wiem, wszystkie myśli zaczynają się mieszać, a ja nie mogę się na niczym skupić.
Odchrząkuje jednak i staram się udawać, że nic się nie stało, a gdy oboje kończymy jeść wstaje i wkładam naczynia do zmywarki. Robię to tak szybko, że prawie zbijam talerz, ale na szczęścia nic się takiego nie dzieje.
– Justin, nie chce cie wyganiać, ale Jas ma zaraz wpaść i mamy iść na zakupy – mówię i w pewnym sensie nie kłamię, bo moja siostra naprawdę ma się tutaj zjawić, ale doskonale wiem, że gdyby zobaczyła tutaj blondyna nic, by na ten temat nie powiedziała, a nawet się ucieszyła.
Nachodzą mnie więc wątpliwości czy dana wymówka jest odpowiednia, ale gdy brązowooki kiwa głową i z uśmiechem całuje mnie w głowę, wiem, że mi wierzy. Wzdycham, bo nie mogę wyzbyć się treści wiadomości z głowy i po prostu boje się. Boje się, że ktoś, kto to napisał mógłby mieć racje, a wieź między mną i chłopakiem jest tylko chwilowa. Nie przeżyłabym tego, szczególnie teraz, gdy moje serce należy już w pełni do niego.
– W takim razie będę się zbierać i zgaduje, że nie masz żadnej męskiej koszulki bym mógł coś na siebie założyć? – pyta, wskazując na swój nagi tors. Kręcę głową na nie, bo wiem, że przez moje gardło nie przeszłyby teraz żadne dodatkowe słowa. Wzrusza ramionami, a potem wyjmuje z kieszeni kluczyki i uśmiecha się tak słodko i tak bardzo pięknie, że w mojej głowie pojawia się myśl ile zajęło mu, by nauczyć się tak dobrych zdolności aktorskich.
Przed moimi oczami pojawiają się wspomnienia z czasów kiedy żyłam w kłamstwie, że mam prawdziwych przyjaciół, którzy odsunęli się ode mnie właśnie wtedy, gdy najbardziej ich potrzebowałam i mimo, że gdzieś z tyłu głowy czuje, że to nieludzkie porównywać Justina do nich, nie mogę przestać.
Widzę jak chłopak kieruje się do drzwi, więc idę za nim, a na usta przybieram sztuczny uśmiech. Brązowooki całuje mnie na pożegnanie, a ja mimo, że to odwzajemniam, nie czuje już motylków, tylko po raz kolejny napływające wątpliwości. Odrywa się ode mnie, mówi pożegnanie, a ja mam nadzieje, że będę mogła to wszystko przemyśleć w samotności, ale wtedy on odwraca się w moją stronę z powrotem i mówi słowa, które zwalają mnie z nóg.
– Kocham cię, Bello.
Tysiące myśli pojawia się w mojej głowie, a mózg jakby odłącza się od ust i jakaś niewidzialna siła powoduje, że wypowiadam słowa, których przez długi czas potem będe żałować.
– Myślę, że powinieneś iść – szepcze, a on patrzy na mnie jakby pewny tego, że się przesłyszał i ja też mam taką nadzieje. Wpatruje się we mnie, a potem po prostu wychodzi i to sprawia, że moje serce łamie się na tysiące kawałeczków, a ja upadam na kolana.
****
Nie wiem ile mija, gdy moje policzki w pełni pokrywają się łzami, a ja nadal siedzę w tym samym miejscu i wgapiam się w ścianę. Pociągam nosem, a szloch wydobywa się z moich ust i jest tak głośny, że zapewne było go słychać na całym korytarzu, gdyż drzwi nadal są niezamknięte. Nie mam siły się nawet podnieść, by je zamknąć, a moje ciało całe się telepie.
Po chwili słyszę stuk szpilek, a w drzwiach pojawia się Jasmine. Na jej twarzy widnieje pierw strach, potem zaskoczenie, a kolejnym razem, gdy jej wzrok spotyka się z moim smutek i jest tak wielki, że od razu przypominam sobie spojrzenie Justina tak bardzo podobne do jej i to sprawia, że zaczynam płakać jeszcze bardziej.
Brunetka pada obok mnie na kolana i wiem, że sama nie wie co zrobić, bo chyba pierwszy raz ma okazje, widzieć mnie w takim stanie. W jej oczach zawsze jestem tą uśmiechniętą Izabellą, która nieprzeszła żadnej krzywdy i właśnie dlatego ciesze się, że nigdy nie dowiedziała się jak jest naprawdę.
– Co się stało, kochanie? Pierw Justin w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi, był wpół nagi i jeszcze mnie potrącił, a teraz ty, cała zapłakana – mówi, szeptem jakby do samem siebie, a gdy rzucam się na nią, czuje jak się spina, a potem niepewnie obejmuje mnie ramionami. Wtulam się w nią mocniej, a jej uścisk zaciska się jeszcze mocniej. Chlipie w jej ramię, a ona na to pozwala i jestem jej za to wdzięczna, bo to sprawia, że chociaż na chwile mogę wyrzucić z siebie negatywne emocje.
Nie wiem ile tak siedzimy, ale czuje, że zaczyna robić mi się zimno, a otwarte drzwi sprawiają, że czuje się coraz bardziej niekomfortowo. Brunetka dostrzega to od razu i pomaga mi się podnieść, a sama zamyka drzwi i prowadzi mnie do salonu, gdzie każe usiąść na sofie. Upadam na nią niezgrabnie, opatulając rękami swoje kolana, a ciepły koc opada na moje ramiona.
Jasmine po chwili pojawia się z kubkiem herbaty, a ja zdaje sobie sprawę, że nawet nie wiem kiedy zniknęła z pokoju. Biorę łyk, ale moje gardło jest tak ściśnięte, że od razu go wypluwam i ostawiam szklankę.
– Powiedział, ż...e mni...e kocha, a j...a go wyrzu...ciłam – chlipie, a mój głos jest tak cichy, że nie wiem czy brązowooka miała szanse go usłyszeć, ale gdy układa dłoń na mojej wiem, że tak. Nie wytrzymuje i znów wtulam się w siostrzane ramiona, a moje łzy moczą jej koszulkę, ale mimo, że tyle wylewa się ich z moich oczu nie czuje ulgi, a wręcz tylko kolejne ukłucia w klatce piersiowej, jakby ktoś wbijał tam miliony szpilek.
– Ja się prz...estra...szyłam. J...asmine, ja po pr...ostu nie... dam sobie rady j...eśli jeste...m/byłam tylko zab...awką.
– O czym ty mówisz, kochanie? Przecież troszczył się o ciebie, odebrał z komisariatu i znacie się już długi czas, a gdybyś była zabawką nie robiłby tego wszystkiego, tylko od razu chciałby zaciągnąć cię do łóżka. Kochanie, jeśli powiedział, że cię kocha jestem pewna, że tak jest – odzywa się. Jej głos ma kojąca barwę i jest spokojny, więc powoli zaczynam się uspokajać, ale wtedy przypominam sobie o wiadomościach i wstaje, szukając telefonu, a potem podaje go Jasmine.
– I naprawdę w to uwierzyłaś? To tylko zwykła wiadomość, a Justin to gwiazda i jest wiele osób, które chcą mu zaszkodzić, a ty powinnaś doskonale o tym wiedzieć, kochanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro