Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19: Jesteś dla mnie bardzo...

Miłość jest rozkapryszoną kobietą, ze swym rozchwianiem, sprzecznościami, humorkami i wybrykami. Potrafi być przerażona niczym bezdomne zwierzę, kryje w sobie niewypowiedziany lęk przed odrzuceniem, przychodzi sobie nie w porę, niczym nieproszony gość, i rozsiada się w sercu, hula jak halny, siejąc spustoszenie, jest delikatna jak bańka mydlana, a czar pryska wraz z lekkim podmuchem.

Westchnęłam sfrustrowana, gdy kolejna próba zaśnięcia nie udała się. Przewróciłam się na plecy, patrząc w sufit, a potem na Justina, który spał obok. Swoją drogą to dziwne, że moje ciągłe wiercenie się jeszcze go nie obudziło. Uśmiechnęłam się, gdy zacisnął mocniej powieki i zmarszczył nos, wyglądał tak słodko, gdy spał. Chwyciłam delikatnie jego nadgarstek, zdejmując go ze swojego brzucha i kładąc go obok, wstałam. Podeszłam do dużego okna, które umożliwiało mi podziwianie Nowego Yorku. Mimo późnej godziny dużo ludzi chodziło ulicami, a prawie każdy sklep nadal był otwarty. Wdrapałam się na parapet i oparłam czoło o okno, zimno szyby sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz, ale i tak zostałam w tej samej pozycji.

Mój umysł zalały wspomnienia z dzisiejszego dnia, a raczej wczorajszego, bo zegarek wskazywał już dużo po północy. Zagryzłam wargę na myśl o tym, co działo się po spotkaniu z Braunem, dawno nie czułam się tak jak wtedy. Zresztą dawno nie dopuszczałam do siebie nikogo, chyba że po pijaku, bo wtedy wszystkie moje hamulce znikały. To dziwne, że jemu się udało. Zawładnął mną i wszystkim, co ze mną związane, sprawił, że moje serce biło szybciej na każdą myśl o nim i teraz pomaga mi oderwać się od przeszłości, choć robi to nie świadomie, to jestem mu wdzięczna.

- Wszystko w porządku? - podskoczyłam na dźwięk znanego mi głosu i odwróciłam głowę, napotykając zatroskane spojrzenie Justina. Patrzył na mnie z nieodgadnioną miną, a jego tęczówki przepełnione były czymś, czego nie potrafiłam odczytać. Był jak zamknięty sejf, a tylko niektórzy znali do niego kod i czasem wydawało mi się, że byłam jedną z nich, ale dzisiaj... Dzisiaj tak nie było. - Bello, kochanie?

- Co? Tak, tak. Wszystko w porządku, nie mogłam po prostu spać. - wydukałam, oderwana od swojej wyobraźni. Odwróciłam głowę, zawstydzona swoimi własnymi myślami, bo za dużo sobie wyobrażałam. - Czemu nie śpisz? - odchrząknęłam, próbując brzmieć normalnie, ale nieznane mi emocje otuliły moje ciało. Lekko zadrżałam, a chłopak, widząc to, odwrócił się i sięgnął po koc z fotela, okrywając mnie nim.

- Nie było cię obok. - odpowiedział, a delikatny, samowolny uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy i zniknął równie szybko, jak się pojawił. Spuściłam wzrok, starając się nie patrzeć na niego, a potem znów uniosłam na niego spojrzenie i uśmiechnęłam się, tym razem dużo szczerzej. Czułam się zagubiona i sama nie wiedziałam dlaczego, bo moje życie wreszcie wydawało się poukładane, a jednak tak bardzo kręte i wtedy dotarło do mnie, że nie byłam z chłopakiem do końca szczera i dopóki nie będę, nic się do końca nie ułoży. - Żałujesz?

- Co? Nie, oczywiście, że nie. - odpowiedziałam po chwili, gdy dotarło do mnie, o czym mówił. Jego wzrok był rozbiegany, a jego ręka znalazła się na moim policzku. - Wręcz przeciwnie. - wyszeptałam, patrząc w jego oczy. Moje myśli były tak mało składne i sama nie wiedziałam, co chce powiedzieć, ale musiałam być wobec niego w pełni szczera, a przynajmniej tego chciałam. - Było mi wspaniale i... Po prostu... Dużo się w moim życiu wydarzyło i jesteś pierwszym mężczyzną od tak długiego czasu, że boje się tego, co ma nastąpić. W młodości popełniłam kilka błędów i dużo razy zostałam skrzywdzona. Moje piętnaste urodziny były porażką i od tamtego momentu wszystko się zaczęło. - wyszeptałam cicho, a Justin usiadł obok mnie i przyciągnął mnie bliżej siebie. Wiedział, że miałam mu coś do powiedzenia i nie poganiał mnie. Był wymarzonym słuchaczem i chyba właśnie to sprawiło, że zdołałam kontynuować. - To było kilka dni po nich, wyszłam z domu z przyjaciółką. Byłam tak bardzo rozemocjonowana i taka szczęśliwa, bo moja matka rzadko kiedy gdziekolwiek mnie wypuszcza. Najczęściej sama uciekałam, ale nie zawsze to działało. Była to impreza kumpeli i wszystko było świetnie do pewnego momentu. Znasz te wszystkie historie, w których każdą szkołą rządziła jakaś elita, a pośród nich przystojny, zły chłopak? - zapytała, a gdy kiwnął głową, uśmiechnęłam się ironicznie. - W naszej placówce było tak samo, ale zazwyczaj trzymałam się na uboczu, choć to złe określenie. Po prostu starałam się trzymać od nich z daleka, bo wszyscy tam byli naprawdę popieprzeni. Miałam swoich przyjaciół. Tamtej nocy dużo wypiłam i wpadłam na jednego z tych chłopaków.

~~Retrospekcja~~

- Kurwa, mógłbyś uważać koleś. - wymamrotałam, gdy ktoś nieznajomy wpadł na mnie. Uniosłam głowę, trzymając w ręce prawie pełny kubeczek, który po chwili stał się pusty. Chłopak przede mną uśmiechnął się złośliwie, a w jego oczach zagrała niebezpieczna iskierka, jednak byłam za bardzo pijana, by uznać to za niebezpieczeństwo. Wniosłam oczy do góry, rozpoznając w brunecie Arona, jednego z największych debili w okolicy. Oboje naprawdę mocno się nie lubiliśmy, choć wątpię, czy on w ogóle mnie znał. Byłam rozpoznawalna w szkole, ale nie należałam do pustych lalek, dla których liczyła się popularność. - Mógłbyś się odsunąć, mam uczulenie na idiotów. - powiedziałam, gdy tylko zauważyłam, że stał tuż przede mną i nawet gdybym chciała, nie mogłabym go ominąć.

- Jesteś niegrzeczna, skarbie. - wymamrotał, a ja przewróciłam oczami. Wymamrotałam spadaj i westchnęłam, gdy to nie podziałało. Wcisnęłam jakieś lasce obok plastik w mojej ręce i popchnęłam chłopaka, chcąc, by się odsunął. Chyba się tego nie spodziewał, bo zrobił dwa kroki w bok, a ja mogłam bez problemu wejść na korytarz. Kręciło mi się w głowie, a widok lekko się rozmazywał, więc wiedziałam, że to odpowiednia pora, by się zmyć. Nim jednak zdążyłam to zrobić, poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce. - Może zatańczymy?

- Aron, odpieprz się ode mnie. Znajdź sobie inną dziwkę, która z chęcią ci potowarzyszy, bo ja jak już mówiłam mam uczulenie na idiotów, którzy myślą, że pieniądze rodziców załatwią wszystko i to czyni ich królami.

~~Koniec retrospekcji~~

Zatrzymałam się na chwile, biorąc głęboki wdech. Wspomnienia zalały mój umysł, a przeszłość powróciła i wiedziałam, że nie zniknie tak szybko, ale i tak zamierzałam dokończyć to, co zaczęłam. Otarłam ręką łzy, które nie wiadomo kiedy pojawiły się na moich policzkach i przytuliłam twarz do nagiej klatki piersiowej Justina. Jego ręce delikatnie głaskały moje plecy, a ciepły oddech uderzał w szyje i to relaksowało.

- Słyszałam wiele razy wcześniej, że Aron ma problemy w domu i nie cierpi tego tematu, ale wtedy byłam tak pijana, że nie myślałam logicznie. Wściekł się, zaczął mnie wyzywać od dziwek, szmat i tak dalej. Może gdybym wtedy się zamknęła to wszystko, byłoby w porządku, ale nie, ja musiałam odpowiedzieć mu tym samym. Sama nie wiem, co takiego powiedziałam, ale chyba coś o tym, że jest rozpieszczonym dupkiem. Pamiętam, jak chwycił mnie za włosy i pociągnął na piętro. Potem wszystko działo się szybko, pierw sprowadził mnie na kolana i kazał... - przerwałam, zanosząc się płaczem. Nie potrafiłam tego powiedzieć, a gdy uścisk Justina stał się mocniejszy, wiedziałam, że zrozumiał. Pociągnęłam nosem i spojrzałam w sufit, próbując się uspokoić. Musiałam skończyć to, co zaczęłam. - Potem... potem, mnie... zgwałcił... Robił wszystko, bym cierpiała, ale najgorsze było dopiero przede mną. Nie wiem, ile to trwało, nie myślałam o tym. Cały czas się wyrywałam, krzyczałam, ale muzyka była głośna, zresztą wiedziałam, że nikt nie postawiłby się Aronowi. Wszyscy się go bali, ale do mnie dotarło to trochę później, zawsze byłam inna. Nie dzieliłam ludzi na strasznych i mniej straszny, nie bałam się konsekwencji aż do wtedy. Pamiętam, że za którymś krzykiem uderzył mnie mocno w policzek, a ja straciłam przytomność. Kolejnego dnia obudziłam się wcześnie, bardzo wcześnie i, gdy byłam pewna, że to już był koniec, wszystko dopiero się zaczynało.

- Nie musisz kontynuować. - odezwał się, a ja uniosłam głowę, by móc na niego spojrzeć. Patrzył na mnie z bólem w oczach, ale pokręciłam głową. Wiedziałam, że jeśli już to rozgrzebałam, musiałam skończyć. Inaczej nigdy bym do tego nie wróciła, a Justin zasługiwał, by wszystko wiedzieć.

- Wszystko działo się, jakby poprzednia noc nie miała w ogóle miejsca. Nikt mi nie wierzył, wszyscy mieli w dupie to, co mówiłam. - wzięłam drżący oddech, przypominając sobie te wszystkie dziwne spojrzenia i te wszystkie twarze ludzi, których uważałam za przyjaciół. - Znalazłam wtedy karteczkę na szafce nocnej, pisał, że było mu wspaniale i ma nadzieje na powtórkę. Pamiętam, że natychmiast wtedy poderwałam się na równe nogi i narzuciłam na siebie tylko płaszcz, który leżał obok łóżka; sama nie wiem, kogo on był i skąd się tam znalazł. Zbiegłam schodami na dół i wybiegłam z tamtego miejsca, cała zapłakana. Ledwo mogłam chodzić, a policzek piekł i w dodatku wszystko zamazywały mi łzy, prawie wpadłam pod samochód i czasem żałuje, że wtedy wszystko się nie skończyło. Wbiegłam do domu i wtedy tak naprawdę się zaczęło. Jasmine już dawno nie mieszkała z nami w Kanadzie, więc byłam sama, jak okazało się potem i zresztą ona nigdy nie dowiedziała się prawdy, podobnie jak mój ojciec. - zatrzymałam się, wspominając kolejne dni i zdziwione spojrzenia ojca. Nic nie wiedział i nie rozumiał tego, co działo się w domu i czasem ciesze się, że gdy to wszystko się działo, on był w delegaci, bo przynajmniej już na zawsze zostałam jego córeczką i nie miał czasu uwierzyć w te wszystkie bzdury.

- Pamiętam, jak wpadłam do pokoju matki i wszystko jej powiedziałam... Nie uwierzyła mi, wręcz przeciwnie wyzwała od dziwek. Jak się potem okazało, on doskonale wiedział, że się wygadam, więc zrobił mi zdjęcia. Nawet nie wiem kiedy, ale wszystko upozorował tak, jakbym sama tego chciała. Wmówił wszystkim, że jestem zwykłą szmatą, a gdy potem dowiedziałam się, że niby dla niego to nic nie znaczyło, to wpadłam w histerię i wymyśliłam tę bajeczkę. Wszyscy mu uwierzyli, a ja popadłam w depresje, potem w anoreksję. Z czasem zaczęły się też napady lękowe, dlatego wtedy, gdy brat Ethana powiedział te wszystkie rzeczy, tak zareagowałam. Miałam za sobą jedną próbę samobójczą, ale na mojej matce nawet to nie zrobiło wrażenia. Każdego dnia wkładała mi do głowy, że jakbym jej słuchała to wszystko, byłoby w porządku. Przypominała wiele sytuacji, a ja w końcu zaczęłam robić wszystko tak, jak chciała. Manipulowała mną, a jeszcze inna sytuacja z dzieciństwa tylko jej w tym pomagała. Zmieniłam szkołę po jakimś czasie, miejsce zamieszkania, zerwałam kontakty ze wszystkimi i prawie z nikim się nie przyjaźniłam. Odizolowałam się od ludzi, a sama zaczęłam pogłębiać tajniki graficzne i wszystkiego, co z tym związane. Robiłam wszystko, by oderwać się od tego i z czasem z pomocą Ashley, mojej przyjaciółki, która była jedną z niewielu osób, które się mną zainteresowały, wyszłam na prosta, ale słowa matki zawsze pozostały w mojej pamięci. Staram się nie myśleć, nie wspominać i po prostu żyć dalej. Udało się z czasem, ale nigdy nie byłam już taka sama. Potem nadszedł taki czas, w którym zaczęłam imprezować, by zapomnieć i trwał aż do wyjazdu i pewnie dalej wszystko toczyłoby się tak samo, gdyby nie propozycja, którą mi zaproponowałeś. To dodało mi skrzydeł i sprawiło, że wyrwałam się ze szponów matki, a potem ty pomogłeś mi je rozwinąć. - zakończyłam, unosząc na niego spojrzenie. Uśmiechnęłam się lekko przez łzy, przypominając sobie ile zmian, zaszło w moim życiu od pojawienia się jego.

- Jesteś dla mnie bardzo ważna, Bello. Pamiętaj o tym i wiedz, że nie pozwolę więcej cię skrzywdzić. - wyszeptał i przysięgam, że przez chwile w jego oczach zabłyszczały prawdziwe łzy. Jego ręce znalazły się na moich policzkach i otarły słona ciecz, podczas gdy moje zaplatane były na jego szyi. Wreszcie czułam się w pełni zaakceptowana i wiedziałam, że mówiąc mu o tym, zamknęłam za sobą jakiś rozdział i zaczęłam w pewnym sensie od nowa.

- Dziękuję, Justin. Dziękuję za to, że jesteś. Nie wiem co, by się ze mną stało, gdybym nie ty, wiesz? - mój uśmiech się poszerzył, a ja sama wspięłam się na jego kolana i złączyłam nasze usta. Nasze ciała zadrżały, a ja poczułam się, jakbym miała już wszystko, czego potrzebowałam, jakbym wreszcie była w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie i właśnie wtedy dotarło do mnie, że zaczęłam się zakochiwać; zaczęłam się zakochiwać w Justinie Bieberze.

*****************************
Chyba trochę spieprzyłam ten rozdział, ale mam nadziej, że nie będzie tak źle. Wszystko wyszło na jaw i poznaliśmy przeszłość Izabelli. Po za tym chciałabym poformować, że jeśli lubicie być na bieżąco ze wszystkimi sprawami związanymi z tym opowiadaniem jak i resztą to zapraszam https://www.wattpad.com/story/88907579-informacje-spoilery-i-wiele-wiele-innych-%E2%9C%8F Znajdziecie tam wiele ważnych informacji i innych, ciekawych rzeczy. Liczę na komentarze, miłego xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro