Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15: Przecież nie mam...

Miłość jest jak nar­ko­tyk. Na początku od­czu­wasz eufo­rię, pod­da­jesz się całko­wicie no­wemu uczu­ciu. A następne­go dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg, to jed­nak poczułeś już jej smak i wie­rzysz, że będziesz mógł nad nią pa­nować. Myślisz o ukocha­nej oso­bie przez dwie mi­nuty, a za­pomi­nasz o niej na trzy godzi­ny. Ale z wol­na przyz­wycza­jasz się do niej i sta­jesz się całko­wicie za­leżny. Wte­dy myślisz o niej trzy godzi­ny, a za­pomi­nasz na dwie mi­nuty. Gdy nie ma jej w pob­liżu - czu­jesz to sa­mo co nar­ko­mani, kiedy nie mogą zdo­być nar­ko­tyku. Oni kradną i po­niżają się, by za wszelką cenę dos­tać to, cze­go tak bar­dzo im brak. A Ty jes­teś gotów na wszys­tko, by zdo­być miłość.

Przecieram oczy piąstkami, gdy słonce dociera do moich oczu, budząc mnie. Przekręcam się na lewy bok, patrząc na chłopaka obok. Wczorajszego dnia siedzieliśmy do późna i tak jakoś wyszło, że poprosiłam, by został. Jasmine nie było w domu i trochę się bałam po tym wszystkim zostawać sama, a Justin wydawał się odpowiednim towarzyszem. Uśmiecham się leniwie, widząc jego potargane włosy i lekko rozchylone usta, a wszystko to sprawiało, że wygląda cholernie słodko.

Przenoszę spojrzenie na zegarek, wiszący na ścianie, a gdy widzę, że wybija on godzinę dziesiątą, stwierdzam, że należałoby wstać. Unoszę rękę, zaczynając jeździć nią po torsie blondyna, na co ten zaczyna mruczeć coś niezrozumiałego pod nosem, ale nawet się nie rusza. Przewracam oczami i podnoszę się do siadu.

- Justin!- mówię, wbijając palec w policzek brązowookiego, ale to również go nie rusza. Układam dłonie na jego powiekach, otwierając je, a gdy zaczyna się śmiać, wiem, że już się obudził. Mimo to strzepuje moje ręce i przekręca głowę na bok, wtulając się w poduszkę. - Justin, no. Jest dziesiąta. - warczę, zrzucając z nas kołdrę, mając nadzieję, że gwałtowna zmiana temperatury coś zmieni, ale jak to mówią nadzieja matką głupich.

- Chciałbym powiedzieć ci, że dla mnie dziesiąta jest jeszcze porą nocy, ale nie mogę tego zrobić, bo śpię.- mówi i łapie mnie za biodra, przyciskając do swojego ciała. Piszcze, próbując się wyrwać, ale on odpowiada mi tylko chichotem. Zaciska mocniej uścisk, a ja z westchnięciem układam twarz na jego klatce piersiowej. Stukam w nią palcami, szukając jakieś rozwiązania, gdy wpadam na pewien pomysł. Mamrocze pod nosem niezrozumiałe nawet dla mnie słowa i przerzucam nogę nad biodrami chłopaka i już po chwili znajduje się na jego umięśnionym brzuchu, a ramiona chłopaka ześlizgują się z moich pleców. Łapie je w swoje dłonie i układam nad jego głową, a on otwiera oczy. - Mmm, podoba mi się to. - mówi, gdy moja koszulka obsuwa się w dół, ukazując większy rąbek ramienia. Wnoszę oczy ku górze i jest to również moment mojej nieuwagi, bo blondyn wyszarpuje nadgarstki z mojego uścisku i układa je na mojej talli. - I co teraz? - pyta, gdy znów nie mogę się ruszyć. Schylam się lekko, gdy naciska na moje plecy, a moją twarz znajduje się kilka centymetrów od twarzy Justina i oboje doskonale wiemy do czego, to zmierza. Chce odpowiedzieć mu coś zgryźliwego, ale przerywa mi skrzypnięcie drzwiami.

- Dzień dobry jak się spa... Och, nie chciałam przeszkadzać, było napisać, żebym nie wracała z samego rana do domu. - słyszę za sobą znany mi, dziewczęcy głos, a gdy odwracam głowę w jego stronę, widzę szczerzącą się do mnie w uśmiechu Jasmine, a obok niej Ethana i Dylana. Przewracam oczami i rumienie się, gdy dociera do mnie to, w jak żenującej sytuacji się znajdujemy. Natychmiast łapie kołdrę z podłogi i przykrywam nią nasze ciała, a gdy chce zejść, przypomina mi się, że Justin nadal trzyma mnie w talii. Posyłam mu mordercze spojrzenie, ale on tylko się uśmiecha. Brunetka zaczyna się śmiać, a blondyn dołącza do niej po chwili, gdy tylko dostrzega moje poliki. Łapie poduszkę, która jest w zasięgi mojej ręki i rzucam nią do tyłu, ale z rana moja koordynacja jest zerowa, więc trafiam w ramkę na ścianie, która spada na ziemie, a ja dziękuje sobie, że jest ona bez szkła. Rzucam kilka przekleństw pod nosem.

- Ty to się lepiej, siostrzyczko zajmij Ethanem. Ja tu czekam na dzidziusia. - uśmiecham się do niej, a ona posyła mi żartobliwe spojrzenie i łapie biały materiał, oddając rzut, ale również pudłuje. Widzę, jak chłopak brunetki zaczyna się śmiać, a już po chwili wszyscy znikają za zamkniętymi drzwiami. - Kurwa, czemu ja mam takie szczęście do wpadania w żenujące sytuacje? - pytam samą siebie, a brązowooki zaczyna się śmiać. Wykorzystuje jego nieuwagę i przenoszę palce z jego klatki piersiowej w stronę podłogi, już po chwili mając w nich pierzasty przedmiot, uderzają nim Justina. Zaczynam chichotać, gdy widzę jego zaskoczony wyraz twarzy i natychmiast próbuje zejść z jego bioder, ale coś mi nie wychodzi i już po chwili ląduje na miękkim materacu pod jego ciałem. Jęczę niezadowolona, bo to nie tak miało być.

-Chyba trzeba dokończyć to, co nam przerwano. - uśmiechnął się, a ja przeniosłam wzrok z jego oczu na usta. Roześmiał się, zniżając się i muskając moje wargi. Robił to powoli, obserwując cały czas moją twarz, a ja przymknęłam powieki, rozkoszując się tym momentem i właśnie w tym momencie zmieniłam całkowicie swoje nastawienie co do tej sytuacji. Jego ręka znalazła się na moim poliku, a na drugiej oparty był jego ciężar ciała, ja dłonie natomiast wplątałam w jego włosy. Język blondyna rozchylił moje usta, wdzierając się do środka i zgrywają się z moim i właśnie wtedy wszystko wokół zniknęło, liczyliśmy się tylko my; ja i on.

   ****

Wyszłam z pokoju, zakładając na siebie kolorową bluzę. Ruszyłam do kuchni, przelotnie spoglądając na kalendarz, który wskazywał trzeci lipca. Oznaczało to, że zostało mi jakieś półtora miesiąca do rozpoczęcia zajęć na uczelni i niecałe dwa tygodnie do rozpoczęcia pracy, więc były to ostatnie dni leniuchowania. Westchnęłam i zapisując w głowie, żeby później wykonać również telefon do właściciela mieszkania, które mam wynajmować, weszłam do wcześniej wymienionego pomieszczenia. Przy stole siedziała Jasmine, obok niej Ethan i Dylan. Mój wzrok jednak przykuły najbardziej czerwone róże leżące na blacie. Byłam pewna, że są one dla mojej siostry, więc uśmiechnęłam się do niej.

- Włóżcie je do wazonu, bo zaraz się zmarnują. - rzuciłam i podeszłam do lodówki, otwierając ją. Wyjęłam wędlinę, masło i ser, a z chlebaka stojącego obok kilka kromek chleba, przygotowując po chwili kanapki, które włożyłam następnie do opiekacza. Nastawiłam też czajnik i wyjęłam dwie szklanki, wlewając do nich wcześniej zaparzoną esencję. - Chcecie coś do picia? - zapytałam, patrząc przed ramię na naszych gości. Zaprzeczyli, a ja mogłam zobaczyć, jak chłopak mojej siostry posyła dziwne spojrzenie w stronę młodszego brata, ale zignorowałam to, bo mało mnie obchodziło to, co było z nim związane. Ostatnio wystarczająco się popisał, a ja nie mam zamiaru tracić czasu na takiego idiotę. Sięgnęłam po cukier i łyżeczki, ustawiając wszystko przed sobą.

- Chciałem cię przeprosić. - usłyszałam za sobą, a doskonale wiedząc kto, stoi za mną, przedłużałam moment spojrzenia mu w oczy, jak się tylko dało. W końcu stanęłam z chłopakiem twarzą w twarz, a wspomnienia z wczorajszego dnia pojawiły się w mojej głowie. Wzięłam głęboki wdech, starając się o tym nie myśleć i spojrzałam brunetowi w oczy. Kiwnęłam głową, pokazując mu, że go słucham i pozwoliłam mu mówić dalej, bo chyba taki miał zamiar, prawda? - Zachowałem się okropnie i bardzo cię za to przepraszam. - powiedział, wystawiając ręce z kwiatami w moją stronę. Więc róże nie były dla Jas, a dla mnie, ciekawe.

- Okey, w porządku. - powiedziałam i wzięłam od niego podarunek, przystawiając go do nosa. Uśmiechnęłam się na ładny zapach i wstawiłam kwiaty do wazonu, stawiając je na blacie. Dylan spojrzał na mnie zdziwiony i nie wiem, czy było to spowodowane tym, że tak łatwo przyjęłam przeprosiny czy czymś innym, ale jeśli chodziło o to, że liczył na coś innego, to nadzwyczaj się przeliczył. Zignorowała to jednak i odsunęłam się od chłopaka, a on wrócił do stołu. Nie minęło dużo czasu, gdy woda się zagotowała, a ja skończyłam robić herbaty i ustawiłam je na stole, to samo robiąc po chwili z zapiekankami. Usiadłam przy stole, a w tym samym czasie w pomieszczeniu pojawił się Justin. - Zrobiłam śniadanie. - powiedziałam, a on pocałował mnie w głowę w geście podziękowania i witając się z resztą, usiadł obok mnie. Podskoczyłam wystraszona, gdy do moich uszu dotarła wesoła muzyczka, a wszyscy zaczęli się śmiać. Jasmine sięgnęła po telefon i uśmiechnęła się, pokazując mi wyświetlacz, na którym pisało tatuś :)

- Halo? - dziewczyna odebrała połączenie, a jej grymas powiększył się. Nie widziałam ojca od kilkunastu dni, ale bardzo za nim tęskniłam i bardzo często do niego dzwoniłam, podobnie jak brunetka. Obie byłyśmy z nim bardzo związane. - Tato, powoli! Jak to jesteś pod moim mieszkaniem? - brązowooka gwałtownie wstała od stołu, a ja zachłysnęłam się pitym właśnie ciepłym napojem na usłyszane słowa. Justin poklepał mnie kilka razy po plecach, a ja odłożyłam trzymaną w ręce kanapkę na talerz, patrząc na brązowooką. Moja siostra wymamrotała jeszcze do telefonu numer swojego mieszkania i odłożyła urządzenie. Uniosłam na nią pytające spojrzenie, a ona westchnęła. - Tata właśnie stoi pod blokiem i zaraz tu będzie. Z tego, co wiem, ma załatwić jakieś sprawy i samolot ma jutro o trzeciej, a dzisiaj chce się tutaj zatrzymać i jestem pewna, że matka nie pochwaliła się tym, co się ostatnio stało, więc czeka cię długa rozmowa z nim. - schowałam twarz w dłoniach i jęknęłam przeciągle, nie jestem gotowa na to wszystko. - Justin nie żeby coś, ale to chyba nie będzie najlepszy moment na poznawanie naszego rodziciela. - odezwała się znowu, a ja podniosłam wzrok na brązowookiego, który pokiwał głową.

- Wpadnę jutro. - obiecał, całując moje czoło i żegnając się z resztą, ruszył do drzwi. Pomachał mi jeszcze, co odwzajemniłam i posłałam mu słaby uśmiech. Odprowadziłam go wzrokiem i dokończyłam szybko kanapkę, wkładając talerz do zlewu. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie, poprawiając kilka drobiazgów i podziękowałam sobie w duchu, że prysznic i ubieranie się miałam już z głowy. Nie minęło nawet dziesięć minut, gdy zadzwonił dzwonek, a Jasmine udała się otworzyć. Będzie ciekawie, przemknęło mi przez myśl, a ja stanęłam prosto w momencie, w którym mój tata pojawił się w kuchni.

- Cześć. - przywitałam się z nim i ignorując jego zdziwiony wzrok, przytuliłam go. Nawet nie wiecie, jakie to dobre uczucie móc znaleźć się w ramionach kogoś, kogo nie widziało się dłuższy czas. Mówią, że doceniamy to, co mamy, gdy to tracimy, a ja doceniłam swojego ojca w momencie, w którym zaczął wyjeżdżać z Kanady, chcąc rozwijać hotel. Trwaliśmy tak w uścisku kilka chwil, a gdy odeszłam od niego moja siostra, przedstawiła mu swojego chłopaka, który nie wyglądał na specjalnie zestresowanego i jego brata. Podali sobie ręce, a ja widziałam, jak brunetka przełyka nerwowo ślinę. - Siadaj, proszę. Pewnie jesteś zmęczony po podróży. Chcesz coś do picia, do jedzenia? - zapytałam, widząc, że brązowooka jest za bardzo przestraszone, by to zrobić. Wiedziałam, że dla niej Et był bardzo ważny i chciała po prostu, by został zaakceptowany przez naszą rodzinę, ale był świetnym mężczyzną, więc byłam pewna, że pójdzie gładko. - I opowiadaj, co cię tutaj sprowadza, miałeś być do piętnastego we Francji. - przypomniałam, opierając się o blat.

- Kawy, córciu. - odezwał się, uśmiechając ciepło. - Pierw ty musisz mi powiedzieć, co tu robisz, miałaś wakacje spędzić w domu, nieprawdaż? - zapytał, a ja przeklęłam samą siebie, że nie zaczekałam ze swoim pytanie trochę dłużej. Jas zabrała się za robienie napojów, a ja usiadłam przy stole. Westchnęłam, uciekając wzrokiem od tęczówek ojca, ale on złapał mnie za podbródek, więc byłam zmuszona złapać z nim kontakt wzrokowy. - Jeszce chwila i pomyślę, że stało się coś poważnego. No mów i przestań się tak denerwować, przecież na ciebie nie na krzyczę. - zaśmiał się serdecznie, a ja uświadomiłam sobie, że właśnie za to go kocham.

- Nie, to nie jest nic poważnego, a przynajmniej tak mi się wydaje. - chrząknęłam, zdobywając się na uśmiech. Mężczyzna posłał mi zaciekawione spojrzenie i rozsiadł się wygodniej na krześle. - Pokłóciłam się z matką. - zaczęłam powoli, chcąc opowiedzieć mu o tym wszystkim powoli, a nie tak, by wszystko spadło na niego na raz. - Chodzi o to, że zmieniłam postanowienie wobec studiów, nie wybieram się na hotelarstwo, ale na kierunek związany z grafiką i mam już nawet pracę z tym związaną. - powiedziałam na jednym wdechu, decydując się, że najmniejsza ilość szczegółów będzie najlepszym rozwiązaniem. W pomieszczeniu zapanowała cisza, a ja zaczęłam przygotowywać się psychicznie do bolesnych słów, których nie usłyszałam, a zamiast tego tata zaczął się śmiać.

- I czym tu było się denerwować? Przecież nie mam zamiaru cię ograniczać, a nawet więcej jestem z ciebie dumny. - uniosłam na niego spojrzenie, a widząc uśmiech, zrozumiałam, że wreszcie jestem na dobrej drodze do szczęścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro