Rozdział 12: To ty zwariowałeś...
Ktoś powiedział kiedyś, że miłość to największy skarb na ziemi, że warto dla niej żyć i poświęcić nawet najpiękniejszy skrawek siebie; ktoś powiedział, że miłość zadaje ból i tylko ten, kto kocha potrafi ten ból znieść, ale ktoś powiedział kiedyś też, że bez miłość człowiek nie może być szczęśliwy.
Weszłam po schodach, mając na ramieniu małą torbę podręczną. Nie miałam dużo rzeczy ze sobą, bo okazało się, że gdy dotarłam do domu moja rodzicielka, jeszcze nie była w pracy, a ja nie chcąc się z nią spotkać, spięłam się przez okno, oczywiście przy dźwięku śmiechów Justina, który miał dzisiaj nadzwyczaj dobry humor. Niestety podczas pakowania kilka rzeczy spadło mi na ziemię i zbawiło moją matkę na górę, więc byłam zmuszona jak najszybciej się ewakuować. Potem chłopak odwiózł mnie na lotnisko i ponad połowę dzisiejszego dnia spędziłam w podróży. Teraz natomiast stałam pod mieszkaniem siostry i dzwoniłam dzwonek. Zegarek wskazywał dopiero godzinę osiemnastą, więc było w miarę wcześniej.
- Bella? Co ty tu robisz? - zapyta, wpuszczając mnie do domu. Zaśmiałam się z jej zdziwionej miny i przytuliłam na powitanie. Ruszyłam do swojego pokoju, zostawiając tam walizkę i zdjęłam również buty i przewiewną kurteczkę, rzucając wszystko na łóżko i westchnęłam, udając się do kuchni. Wiedziałam, że Jasmine będzie chciała wyjaśnień i byłam na to przygotowana, więc bez zwlekania usiadłam na sofie obok niej i poczekałam cierpliwie, aż skończy robić herbatę, którą musiała zacząć przygotowywać przed moim przyjściem. - Chcesz? - zapytała, mając na myśli ciepły napój, więc przytaknęłam, bo na dworze lało i trochę zmokłam. Już po chwili w moich rękach znalazł się ciepły kubek, więc uśmiechnęłam się do brunetki, a ona zajęła miejsce obok mnie. - Opowiadaj, bo szczerze jestem ciekawa, o co chodzi, że jesteś wcześniej.
- Nie wiem sama, od czego zacząć. - westchnęłam, przystawiają napój do ust i biorąc kilka łyków. Ciepły napój rozlał się po moim gardle, a ja zamruczałam zadowolona. Spojrzałam na siostrę i zaczęłam opowiadać jej o przebiegu poprzedniego dnia. - Wydarła się na mnie, ale wcisnęłam jej durną bajeczkę, że to nic ważnego i poszłam pobiegać...
- Ale dostałaś się czy nie? - przerwała mi, a ja zgromiłam ją wzrokiem i przewróciłam oczami. - No co? Chciałam wiedzieć. - usprawiedliwiła się, ale zaczem zdążyłam, odpowiedzieć przerwał nam dźwięk esemesa. Jasmine sięgnęła po swój telefon i już po chwili na jej twarzy rozprzestrzenił się uśmiech, z którego wywnioskowałam, że to jej chłopak. - Ethan wpadnie dzisiaj, nie masz nic przeciwko, prawda? - zapytała, patrząc na mnie, a ja zaprzeczyłam i uśmiechnęłam się, bo wreszcie poznam tego idealnego chłopaka swojej siostry. - Dawaj dalej.
- I jakoś się tak stało, że wylądowałam pod domem Biebera, który akurat pojechał do Kanady odpocząć. Akurat to trochę dziwne, że w tym samym czasie co ja, ale no nieważne. Spotkaliśmy się pod jego mieszkaniem i poznałam jego matkę, bo uparł się, że zawiezie mnie do domu z powodu deszczy, który się zaczął. Nawiasem tylko wspomnę, że w końcu wylądowaliśmy na jakimś odludziu i skakaliśmy ze spadochronów. - Jasmine wytrzeszczyła oczy i popatrzyła na mnie zdziwiona, a ja wzruszyłam ramionami z niewinnym uśmiechem. Tak naprawdę nadal nie rozumiem tego, co się dzieje w moim życiu, ale na razie podoba mi się to. - Nieważne. - zaznaczyłam wyraźnie, gdy dziewczyna chciała już zadać kolejne pytania i uśmiechnęłam się lekko. - I jakoś tak wyszło, że zgodziłam się na pracę u niego, a on obiecał, że szybko zajmie się wszystkim i już od przyszłego tygodnia zacznę pracę. Nie wiem, co z tego wyjdzie, bo jeszcze na ten temat z nim nie rozmawiałam, ale chciałam mieć już rozmowę z matką za sobą, więc powiedziałam jej wszystko wczoraj. - zatrzymałam się, biorąc głęboki wdech, a słowa mojej rodzicielki znów pojawiły się w mojej głowie. Poczułam wokół swojego ciała ręce Jasmine, więc odstawiłam kubek i wtuliłam się w nią, próbując nie płakać. Przecież byłam silna, prawda? Tyle się wydarzyło w moim życiu, a to tylko jedna przeszkoda więcej do pokonania. - Wyzwala mnie od dziwek, a ja trafiłam do domu Justina. Zaopiekował się mą, a potem jakoś tak wyszło, że go pocałowałam i spaliśmy w jednym łóżku. - pociągnęłam nosem i lekko się uśmiechnęłam, gdy doszłam do wydarzeń z wczorajszego wieczoru i dzisiejszej nocy.
- Spaliście ze sobą? - krzyknęła, sprawiając, że podskoczyłam i spadłam z kanapy. Jęknęłam przeciągle, gdy mój tyłek zderzył się z podłogę, a ona nie mówiąc nic, wpatrywała się we mnie podekscytowana, w ogóle się nie martwiąc tym, że siedzę na płytkach. Przewróciłam oczami, bo chyba to był zły pomysł i mogłam ominąć ten kawałek historii, bo teraz nie da mi spokoju. Wstałam z podłogi i ze złośliwymi uśmiechem, ruszyłam do swojego pokoju. - Izabella! Mów, do cholery! -krzyknęła za mną, a ja ze śmiechem weszłam do pokoju, ignorując ją. Nie minęło nawet kilka minut, gdy pojawiła się obok, a ja nie mogłam przestać się śmiać, gdy widziałam ją taką.
- Powiedziałam, że spaliśmy w jednym łóżku. - odezwałam się w końcu, gdy wpatrywała się we mnie i zaśmiałam się cicho. - Nie poszłabym z nim do łóżka, bo tak krótkiej znajomości. Nie sypiam, z kim popadnie, przecież wiesz. - kiwnęła głową, a ja otworzyłam szafę, w której były ciuchy z wcześniejszego pobytu mojego tutaj. Kłamiesz, przemknęło mi przez myśl, a w mojej głowie pojawiły się wspomnienia. Zamknęłam powieki, bo nie chciałam o tym pamiętać, tyle czasu zajęło mi zapomnienie, a teraz znów przez słowa własnej matki to wszystko wróciło, choć to tak naprawdę wracało w najmniej odpowiednich momentach, bo ja sama nadal się z tym nie pogodziłam, nie potrafiłam tego zrobić. Wzięłam drżący oddech i otworzyłam oczy, natrafiając na intensywne spojrzenie siostry. - Przecież muszę zrobić jakieś wrażenie na tym twoim Ethanie. - wymyśliłam na poczekaniu, a gdy ona uniosła brew, wymusiłam śmiech. - Widziałam kaczkę w piekarniku, więc zapowiada się długi wieczór. - wzruszyłam ramionami, nie odwracają oczu od wyjętej sukienki. - Nie patrz tak, tylko mów co myślisz. - zapytałam, przykładając materiał do ciała. Jasmine przywróciłam oczami, ale przyjrzała się sukience i wzruszyła ramionami, a ja jęknęłam. - Bądźże pomocna i powiedz coś.
- Weź tą niebieską z trzeciej półki. - odezwała się, a po chwili już jej nie było. Westchnęłam, bo naprawdę chciałam poznać Ethana, ale jednocześnie miałam przeczucie, że zapowiadał się ciężki wieczór.
****
Po pomieszczeniu roznosi się dźwięk dzwonka, więc wysyłam Jasmine, by otworzyła, a sama wyjmuje kaczkę z piekarnika i przenoszę ją na odpowiednią tackę, ustawiając po chwili na stole. Słyszę głosy z korytarza i ze zdziwieniem stwierdzam, że są to dwa męskie głosy i jeden mojej siostry. Ignoruje to jednak i poprawiam kilka drobiazgów na stole, ustawiając jeszcze na stole czerwone wino. Wzdycham usatysfakcjonowana i odrzucam włosy do tyłu, opierając się o krzesło. Moje myśli znów odpływają w kierunku przystojnego blondyna, ale nie na długo, bo już po chwili w pomieszczeniu pojawiają się goście.
- Siostrzyczko, poznaj, proszę, mojego chłopaka Ethana i jego młodszego brata Dylana. - odwracam się powoli w ich stronę i mój wzrok ląduje na wysokim brunecie z niebieskimi oczami, na twarzy, którego widnieje niepewny grymas, a jego ręka obejmuje w talii Jas. Odwzajemniam jego uśmiech, przenosząc wzrok na chłopaka obok. Jest jakby młodszą kopią Ethana, tylko ma całe nadgarstki pokryte tatuażami, a jego spojrzenie wypala dziurę w moim ciele. Czuję się skrępowana, ale staram się tego nie ukazywać. Wyciągam rękę do ukochanego brązowookiej, a on ściska ją delikatnie, przedstawiając się, co robię również i ja. Następnie ten sam ruch powtarzam z drugim chłopakiem, ale on, zamiast uścisnąć, całuje moją dłoń. Chrząkam i, gdy tylko mogę, zabieram dłoń. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale jego towarzystwo mi nie pasuje. Już mam się odezwać, ale dzwonek odzywa się ponownie. - Ocho, ciekawe kto tym razem. - odzywa się Jasmine i po chwili znika w korytarzu, otwierając po chwili drzwi.
- Proszę, siadajcie, a ja wezmę tylko dodatkowe nakrycie. - mówię, gdy dalej niezręcznie stoimy w przejściu. Wskazuje dłonią stół, a sama pochodzę do jednej z szafek. Czuję na sobie wzrok Dylana i, gdy tylko odwracam się niby po to, by zobaczyć czy na stole jest wszystko, moje przypuszczenia się potwierdzają, a on nie spuszcza ze mnie spojrzenia. Słysze z korytarza znany głos i jakieś szelesty, a następnie kroki. Biorę talerz i sztuczce z suszarki, wycierając je ściereczką i ustawiam na stole, podchodząc do miejsca, które zajął niebieskooki. Jego ręka nagle niby przypadkiem dotyka mojego pośladka, gdy lekko nachylam się, by wyjąc serwetkę z naczynia do tego przeznaczonego. Gromię go wzrokiem, ale on nic sobie z tego nie robi, a nawet jest rozbawiony.
- Chyba przyda się jeszcze jedno nakrycie. - słyszę i unoszę głowę, by zatopić się w karmelowych tęczówkach. Otwieram usta w szoku, bo jeszcze dzisiejszego ranka był w Kanadzie, ale po chwili się otrząsam i prostuje. Ręka Dylana ześlizguje się z mojego ciała, co nie umyka ani Jasmine, która rzuca mi sugestywne spojrzenie ani Justinowi, który unosi brew. - Justin przyszedł obgadać z tobą sprawy z pracą, ale pomyślałam, że będziesz zadowolona, jeśli nam potowarzyszy. - mówi, a ja unoszę brew, gdy spojrzenia wszystkich lądują na mnie. Moja siostra uśmiecha się niewinnie, a ja jej gniewne spojrzenie i odchodzę od stołu.
- To Justin mój przyszły szef i przyjaciel, a to chłopak mojej siostry, Ethan i jego młodszy brat Dylan. - przedstawiam ich sobie w międzyczasie, zastanawiając się, czy dobrze określiłam blondyna, ale odganiam od siebie wszystkie myśli. Widzę, jak Jus z ociągnięciem podaje rękę młodszemu koledze, a on z równie dużą niechęcią ją ściska. Udaje, że tego nie widzę i nie znam tego powodu, ale Jas uśmiecha się do mnie sugestywnie, więc wiem, że ona też to zauważyła, a to dobrze się nie skończy. Wskazuje ręką stół, by zajęli miejsca, a ja podchodzę do szafek i z niezadowoleniem staje na palach, by dosięgnąć do najwyższej półki, gdzie leżą talerze. Niestety nie udaje mi się to, a gdy przeklinam pod nosem po pomieszczeniu, roznosi się śmiech zgromadzonych i po chwili czuję za sobą czyjąś obecność. Nie muszę się obracać, by wiedzieć kto to, gdyż perfumy, które już nieraz zrobiły na mnie wrażenie, docierają do moim nozdrzy. Justin wyjmuje talerz, podając mi go, a ja czuję, jak jego krocze styka się z moimi pośladkami. Wciągam gwałtownie powietrze, a moje policzki zaczynają palić.
- Wyglądasz obłędnie w tej sukience. - szepcze i odsuwa się gwałtownie. - Niby jesteś wysoka, a jednak niska. - mówi, śmiejąc się pod nosem, a gdy mrużę powieki, unosi ręce do góry w geście obronnym, co również powoduje chichoty u innych osób w salonie. Obracam się i ustawiam wszystko na stole, wskazując miejsce Justinowi obok siebie. Chłopak jednak nie siada, tylko pierw mi odsuwa krzesło, a ja unoszę brew zdziwiona, ale się nie odzywam. Zajmuje swoje miejsce, a obok siada też brązowooki. Czuję na sobie spojrzenie Dylana, a jego tęczówki szukają moich, lecz nieudolnie, gdyż nie zaszczycam go spojrzeniem. Blondyn również musi to zauważać, gdyż jego ręka ląduje na moim oparciu i niby przypadkiem muska ramię. Posyłam mu pytające spojrzenie, ale on udaje, że go nie zauważam.
- Otworzysz wino? - pytam, podając brązowookiemu korkociąg. Kiwa głową i bez problemu radzi sobie z korkiem, następnie zaczynając nalewać czerwonej cieczy do kieliszków, oczywiście zaczyna od mojego i Jasmine, grając dżentelmena. - Więc czym się zajmujesz Ethan? - pytam z delikatnym uśmiechem, a moja siostra oblizuje usta i mamrocze pod nosem kilka przekleństw niezadowolona, a my zaczynamy się śmieć.
- Pracuje jako nauczyciel od trzech lat. - odpowiada z cichy śmiechem, a ja tylko uśmiecham się niewinnie i zadaje kolejne pytania. Ethan robi na mnie świetne wrażenie i już teraz mogę przyznać racje Jasmine, miała rację. Przez kolejne kilkanaście minut zadaje niebieskookiemu koleje pytania, a on za każdym razem odpowiada zwięźle. Miła atmosfera sprawia, że czuję się, jakby w moim życiu nie było żadnych problemów, a Justin, który cały czas gładzi moje ramie sprawia, że wreszcie czuję się zrelaksowana, jednak czuję, po wzroku Dylana, że ten wieczór jeszcze mnie zaskoczy.
****
Zegarek na ścianie wybija północ, a my nadal siedzimy przy stole. Atmosfera nadal jest świetna, a każdy tutaj ma na twarzy wielki uśmiech. Och, może każdy poza Dylanem, który wciąż nie spuszcza ze mnie spojrzenia. Widać, że chłopak ze mną flirtuje, jednak Justin, który nie opuszcza mnie ani na krok skutecznie studzi jego zapał za co, jestem mu szczerze wdzięczna. Nie zrozumcie mnie źle, brat Ethana naprawdę jest fajny, ale gołym okiem widać, że on nie nadaje się dla mnie. Nie szukam przygodnego seksu, a on właśnie tego oczekuje i to widać, widać na każdym kroku.
Moje palce rytmicznie stukały o kolano, a usta co kilka chwil zatapiały się w czerwonej cieczy. Moje usta, które jeszcze kilka godzin wcześniej były krwisto, czerwone, teraz są już blade, gdyż prawie cała szminka odbiła się na szkle. Wszyscy słuchamy opowieści Ethana o dziwnych przypałach uczniów, a ja błądzę we wspomnieniach z tego czasu. To dziwne, że kiedyś uważałam ten czas za najgorszy, a teraz, gdy nagle spojrzę w przeszłość, wszystko nabiera innego wyrazu. Dopiero teraz tak naprawdę rozumiem, jak wiele straciłam, gdy nie angażowałam się w lekcje. Wiem, że dla niektórych brzmi to dziwnie, ale tak naprawdę jest. Uświadamiasz sobie, jak wiele rzeczy nie widzisz, dopiero wtedy, gdy wracasz do danych momentów po jakimś czasie. Dopiero wtedy jesteś w stanie znaleźć to, czemu wcześniej nawet się nie przyjrzałeś.
Wzdycham i podnoszę się z krzesła, poprawiając tkaninę na moich biodrach. Reka Justina zsuwa się z mojego ramienia, a ja czuję dziwny chłód. To dziwne, ale przyzwyczaiłam się już do jego towarzystwa, dotyku, spojrzenia i wszystkiego, co z nim związane, ale mimo to nadal reaguje na niektóre jego ruchy dreszczem i on też. To niezwykłe, bo jeszcze nigdy niczego takiego nie czułam.
- Zaraz wracam. - mówię, gdy wzrok innych spoczywa na mnie. Kiwają głową, a ja udaję się w stronę swojego pokoju. Przechodzę przez korytarz i wchodzę do swojego królestwa. Zrzucam szpilki, gdyż moje stopy już lekko pobolewają, a chodzenie w nich czy bez nie robi mi różnicy, gdyż mój wzrost jest prawie taki sam. Podchodzę do szafy i otwieram drzwiczki, wyjmując jeansy i bluzkę na ramiączkach, które cała jest czarna. Mam już zdejmować sukienkę, ale słyszę za sobą skrzypnięcie drzwi. Odwracam się gwałtownie, a gdy w drzwiach pojawia się Dylan, przewracam oczami. - Puka się. - mówię, przypominając o prostej zasadzie. Chłopak wzrusza ramionami, a ja wnoszę oczy do nieba. - Mógłbyś wyjść? Chce się przebrać. - mówię, ale on robi coś, co kompletnie mnie zaskakuje. Podchodzi do mnie szybkim krokiem i pcha na pobliską ścianę, już po chwili będąc przede mną. Zdecydowanie narusza moją przestrzeń osobistą, ale zaczem zdążę zareagować, rzuca się na mnie z pocałunkiem. Jego usta są sztywne i szorstkie, a sam pocałunek nie ma w sobie za grosz czułości. Jest agresywny. Układam ręce na jego klatce piersiowej, próbując go odepchnąć, ale łapie je i umieszcza nad moją głową. Sycze, gdy gryzie moją wargę i na pewno nie jest to przyjemne. Mamrocze coś pod nosem, gdy nie odwzajemniam jego całusów i wiem, że nie tego się spodziewał.
- No dalej maleńka, wiem, że tego chcesz. - mruczy w moje usta, myśląc, że brzmi seksownie i zaczem zdążę odpowiedzieć, znów przyczepia się do moich warg. Jestem zszokowana tym, co robi, ale ostatecznie unoszę kolano i uderzam go w krocze. Natychmiast się ode mnie odrywa i łapie za swoje klejnoty, a ja przecieram twarz z obrzydzeniem. - Zwariowałaś? Kurwa. - warczy.
- To ty zwariowałeś. Nie widzisz, że nie reaguje na twoje zaloty? - warczę i odpycham się od ściany, wychodząc z pomieszczenia i trzaskając drzwiami. Moja głowa jest spuszczona i zaczyna boleć, gdy nagle na kogoś wpadam. Jest to tak niespodziewane, że cudem nie ląduje na tyłku, dzięki silnym dłonią, które łapią mnie w biodrach. Unoszę wzrok i przełykam ślinę, gdy orientuje się, że wylądowałam w ramionach Justina.
- Nic ci nie jest? - pyta, ale przeczę i staje na równych nogach. Opieram się o ścianę i wzdycham, chowając twarz w dłoniach. - Ładnie mu przywaliłaś. - mówi ze śmiechem, a ja natychmiast wracam do niego spojrzeniem. - Jasmine chciała, bym sprawdził co, tak długo ci schodzi i gdzie jest Dylan, więc przyszedłem tutaj i drzwi były uchylone, więc wszystko widziałem. Na początku myślałem, że sama tego chcesz, a potem miałem zareagować, ale sama sobie poradziłaś. - dodaje, a ja kiwam głową. Nie mówię już nic, tylko wchodzę do kuchni i podchodzę do barku. Czuję na sobie wzrok całej trójki, ale ignoruje to i wyciągam otwartą już whisky.
- Napije się ktoś ze mną?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro