Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝚔𝚘𝚜𝚊

⚠️ Trigger warning dla osób wrażliwych, jeśli jesteście wrażliwi, pomińcie wizytę Kaori u Sasoriego

To była jedna z trudniejszych walk, w której brał udział Sasori. Odniósł wiele obrażeń wymagających leczenia, jednak osiągnął swój cel. Jak gdyby nigdy nic wracał do pracowni, trzymając w kieszeni zwój z makabryczną zawartością. Doskonale zdawał sobie sprawę, że zniknięcie Kazekage wywoła spore zamieszanie nie tylko w kraju, ale i na świecie. W tej chwili musiał zrealizować swoje ambicje i stworzyć coś, czego ludzkie oko nigdy wcześniej nie widziało.

Gdy tylko znalazł się w swojej pracowni, oczyścił swoje rany i rozpoczął prace nad transformacją ciała Kazekage w marionetkę. Był dokładny i precyzyjny w swoich działaniach i postępował według własnych notatek. To wszystko sprawiało wrażenie snu, niż rzeczywistości.

Z samego rana ktoś dobijał się do drzwi Nanase, która była nieobecna w domu. Huk narastał i w końcu wybudził Suijina ze snu. Chłopak niechętnie wstał z łóżka i ciężkim krokiem ruszył w kierunku drzwi.

- Co się dzieje? - przetarł wciąż zaspane oczy.

- Ileż można czekać? Mogę wejść?

- Skoro się tak dobijałaś to pewnie coś się stało - przesunął się, by ją wpuścić.

Dwójka przeszła do jadalni. Suijin miał złe przeczucia co do powodu wizyty dziewczyny. Gdyby nie to, że Kaori spała w najlepsze tuż obok, pomyślałby że chodzi o nią.

- Sytuacja jest bardzo poważna, tyle słowem wstępu.

- W takim razie słucham.

- Kazekage zaginął. Wszyscy shinobi od chunnina w górę mają się zjawić w sali głównej, by wysłuchać poleceń.

- Kaori o tym wie? - skłamał, by sprawdzić reakcję Riny na wspomnienie o Kaori.

- Chyba cię coś boli że wejdę do tej jaskini smoka. Idź ją powiadomić, masz większe szanse na przeżycie - ożywiła się.

- Sama idź. Śpi na górze.

- He? - została zbita z tropu.

- Miała napiętą sytuację w domu, więc chwilowo przeniosła się do mnie.

- To dlatego jacyś faceci byli u mnie i jej szukali. Dobra, nieważne. Już lecę ją obudzić.

Szybko pobiegła na górę. Dzięki wyczuciu chakry Kaori, wiedziała w którym pokoju się znajduje. Po cichu otworzyła drzwi i weszła do środka. Azai spała w najlepsze opatulona kołdrą po czubek nosa. Rina przykucnęła tuż przed dziewczyną i zaczęła szczypać ją po policzkach.

- Wstawaj słońce - oparła podbródek o dłoń i przyglądała się grymasom na twarzy na wpół śpiącej dziewczyny.

- Suijin daj mi spać, noc jest.

- Czy ja brzmię dla ciebie jak facet?! - oburzyła się rudowłosa.

- Nanase-san, ja chcę spać.

- Głąbie to ja, Rina - wyprostowała się.

- Rina? Co ty tu robisz?!

- W wiosce panuje jeden wielki burdel, bo Kazekage przepadł jak kamień w wodę. Mamy się zjawić, by dostać polecenia.

- Proszę?

- Rusz zad. Spotkamy się na miejscu, śpiąca królewno.

Suijin przyglądał się tej dwójce z bezpiecznej odległości, a w jego głowie pojawiła się pewna hipoteza, która być może wkrótce się potwierdzi, lub nie.

Kaori wiedziała, że Sasori stroni od kontaktów międzyludzkich, więc poczuła się w obowiązku, by go powiadomić. Gdy tylko przywdziała strój shinobi i wzięła coś do zjedzenia, ruszyła do jego pracowni. Nie chciała mu przeszkadzać i niepotrzebnie marnować czas na otwarcie jej drzwi z więc po cichu weszła do pomieszczenia. Tego co zastała, w życiu nie przypuszczała.

- Sasori, czy to jest Kazekage?! - jej głos wystraszył chłopaka.

- Kaori nie powinno cię tu być.

- Czyli to ty za tym wszystkim stoisz... Na cholerę ci to było, wiesz co to dla ciebie oznacza, prawda?

- Tak, wiem - otarł zakrwawione ręce szmatką.

- Co zamierzasz z nim zrobić?

- Zrobię z niego ludzką marionetkę. Co ty zamierzasz zrobić?

- Wiesz, że powinnam na ciebie donieść?  - głos jej drżał.

- Wiem.

- Nie zrobię tego. Nie potrafię - podeszła do niego i po prostu go przytuliła.

- Rób, co uważasz za słuszne. Ja i tak przypieczętowałem swój los, zdawałem sobie z tego sprawę.

- Zamierzasz iść na to całe spotkanie?

- Pójdę, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

- Weź schowaj gdzieś tego trupa. Zawsze może wejść tu ktoś inny i wpadniesz - odsunęła się od chłopaka i spojrzała na pokryte krwią ciało głowy wioski.

- Nikt poza tobą nie wchodzi tu jak do siebie - mimo to, ponownie zapieczętował zwłoki, jednak na blacie i ścianach wciąż znajdowała się krew, a w pomieszczeniu czuć było słodkawy zapach mięsa i duszącą woń kurzu i drewna.

- Nie mamy już za wiele czasu - Kaori pomogła mu sprzątać pracownię.

- Dlaczego mi pomagasz?

- Zacznijmy od tego, że nie popieram zabijania, ale mam przeczucie że to, co teraz zrobiłeś, może w przyszłości komuś pomóc, poprawić życie, taki można powiedzieć że paradoks.

Jakiś czas później Kaori i Sasori pojawili się w sali głównej. Niestety spóźnili się kilkanaście minut, czym skupili na sobie uwagę niektórych osób. W tym momencie trwał monolog jakiejś chodzącej skamieliny o tym jak poważna jest to sytuacja i możliwe scenariusze. W międzyczasie między zgromadzonymi krążyli shinobi, którzy każdemu wręczali indywidualny plan działania. Kaori otrzymała przydział do drużyny, w której kapitanem był niejaki Haruka. Ktokolwiek to był i czego by nie osiągnął, Kaori nie znała tego człowieka. Pocieszeniem było dla niej, że wicekapitanem oddziału była Rina, a w sam jego skład wchodził również Sasori. Niestety na liście nie mogła odnaleźć Suijina i Ryujina. Przybliżyła się bliżej Sasoriego, by nikt wokół nie słyszał ich rozmowy.

- Idę poszukać Suijina, bo nie wiem kiedy i czy w ogóle go jeszcze zobaczę. Możesz być spokojny, bo nie powiem mu o niczym - na jej krótki monolog, Sasori po prostu kiwnął głową.

Kaori była poniżej przeciętnego wzrostu, przez co często ktoś gniótł ją w tłumie bądź popychał. Na szczęście z przodu znalazła Suijina.

- Jakie masz zadanie siostrzyczko?

- Przeszukiwanie lasów między Konohą i Suną, mało ciekawe zajęcie.

- Nie masz tak źle. Mi przypadło Kirigakure, czyli gorzej być nie mogło - westchnął.

- Nie zostań tam dawcą krwi - zaśmiała się.

- A ty uważaj żebyś nie skończyła jako czubek na jakiejś choince, chociaż ty już jesteś czubkiem.

- Co powiedziałeś?

- Nic. Przez myśl o tym krwawym zadupiu, aż poczułem zapach krwi - Kaori pobladła na te słowa - Dobrze się czujesz? Nie chcesz wyjść na zewnątrz?

- Nie, po prostu nie przepadam za widokiem krwi. Chciałabym się już teraz z tobą pożegnać, bo wracam do domu. Jestem ci wdzięczna za schronienie.

- Po co tam idziesz?

- Nie mam przy sobie niczego co biorę na misję - wtuliła się w niego.

- Mam nadzieję, że przeżyjemy to.

- Uważaj na siebie i nie trać więcej kończyn - parsknęła śmiechem.

- Ty też.

Kaori po czasie przerwy zamierzała wrócić do domu. Nie wiedziała na co się pisze, jednak ta wizyta była potrzebna. Chciała za wszelką cenę uniknąć matki i ojczyma i wejść niezauważona do domu. To się jednak nie powiodło, gdyż jej matka czekała na nią w przedpokoju.

- Czy mogę wiedzieć gdzie się szlajasz?! - gdy tylko zobaczyła córkę, zaczęła na nią krzyczeć.

- Czy kiedykolwiek ciebie to interesowało? Dla ciebie to mogłabym być zjadana przez dzikie zwierzęta na pustyni. Byłoby ci zdecydowanie lepiej - odpowiedziała z wielkim żalem w głowie.

- Wyobraź sobie co przeżywałam, kiedy jacyś mężczyźni rano pojawili się w naszym domu bo cię szukali.

- Też umiem udawać, że na kimś mi zależy.

- Ty i ten dziwoląg macie coś wspólnego z zniknięciem Kazekage? - Yami zapytała całkiem poważnie.

- Nic, jednak muszę wyruszyć na misję poszukiwawczą.

- Nigdzie nie idziesz.

- Nie mogę zaniedbać czegoś tak poważnego, zrozum to.

- Zaniedbujesz swoje obowiązki rodzinne - zaakcentowała ostatnie słowo.

- Mam gdzieś tą mafię, którą nazywasz rodziną! Gardzę tym wszystkim.

- Jak możesz tak mówić?! - Kaori spodziewała się, że matka ją spoliczkuje, jednak kobieta przytuliła ją. Ona jednak nie zdecydowała się na odwzajemnienie gestu.

- Zmieniłaś bicie na dźganie sztyletem? - prychnęła.

- Nie mogłabym zabić mojego dziecka - odsunęła się od córki, tylko by skupić wzrok na jej dłoniach - Co to jest?!

- Pobrudziłam się - nieudolnie próbowała wyrwać się matce.

- Kaori to jest krew.

- No wiesz skąd ta krew - speszyła się - Nie miałam gdzie umyć rąk.

- Kaori ta krew jest za jasna. Odpowiedz mi szczerze, zabiłaś kogoś?

- Nie - nerwowo bawiła się skórką przy paznokciu i spuściła wzrok.

- Czyli miałam rację - ścisnęła jej twarz, by Kaori na nią spojrzała - Zamordowałaś kazekage - prychnęła z niedowierzaniem.

- To nie ja, przysięgam!

- Dobrze ukryłaś trupa?

- Ile razy mam mówić, że to nie ja?

- Dopilnuj, żebyś nie była w to zamieszana. Nasza rodzina byłaby wtedy skończona.

- To ty masz tego dopilnować, matko. Zawsze mogę dopilnować, żeby spotkał cię ten sam los co Kazekage.

- Czyli wiesz co się z nim stało? - półuśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Nie twój interes, matko - rzuciła i odeszła w kierunku swojego pokoju.

- Na misję i tak nie pójdziesz, siedzisz w domu.

Yami była zaskoczona zachowaniem córki. W jej mniemaniu Kaori była za słaba fizycznie i psychicznie, by zabić kogoś tak wielkiego. Zdawała sobie sprawę, że ona wie więcej, niż przyznaje i chętnie poznałaby szczegóły tego zaginięcia.

Kaori rzetelnie przygotowywała się do misji, wliczając w to pakowanie się, zjedzenie obiadokolacji, przygotowanie trucizn oraz drzemkę. Zdawała sobie sprawę, że jej matka nie puści jej po dobroci, więc musiała porządnie się przygotować.

Późnym wieczorem zrobiła warkocza z swoich włosów i wzięła do ręki nożyczki, z którymi poszła do łazienki na górze. Przed wyjściem przydała jej się mała zmiana wizerunku. Pierwszy raz w życiu ścięła swoje włosy. Z długich do kolan włosów pozostały jej włosy ścięte na męsko. Była zadowolona z siebie i ciekawiła ją reakcja pozostałych. Czuła się dużo razy lżejsza i z satysfakcją patrzyła na warkocz leżący na kafelkach pośród krótszych kosmyków. Założyła kaptur na głowę i po cichu wróciła się po plecak do pokoju. Niestety, gdy już miała schodzić na dół, zatrzymała ją matka.

- Czy do ciebie nie dociera, że zostajesz w domu?

- Mam robotę do wykonania. Jak dobrze pójdzie, to może mnie już więcej nie zobaczysz.

- Zdejmij ten kaptur jak do mnie mówisz.

- Podoba ci się? - z zadowoleniem zdjęła nakrycie.

- Jak ty wyglądasz?! Wiedziałam, że Rina ma na ciebie zły wpływ! Co, już kobiecość się znudziła i chcesz być męska?! - zaczęła ją szarpać w kierunku jej pokoju.

- Puść mnie! Tak mi wygodniej! - zaczęła się wyrywać.

- Nie wierzę, że jesteś moim pomiotem. Brzydzę się tobą, żałuje, że się urodziłaś!  - wykrzyczała.

- Uwierz mi, nie tylko ty.

Szamotaninę przerwało nieoczekiwane zdarzenie. Kaori użyła za dużo siły, przez co Yami straciła równowagę i runęła ze schodów. Widok poturbowanej i nieprzytomnej matki nie zrobił na niej wrażenia. Powoli zaczęła schodzić na dół i przykucnęła przy Yami. Jej nieskazitelna cera była poturbowana, a nad jej prawą brwią pojawiło się rozcięcie, które mocno krwawiło. Kaori przewróciła matkę na plecy, nie zważając na potencjalne złamania. Zaczęła dialog do jej brzucha.

- Wybacz, jeśli przypadkowo wysłałam cię w zaświaty. Wiedz jednak, że chroniłabym cię jak tylko bym mogła. Liczę, że spoglądając na mnie, będziesz czuć dumę ze swojej starszej siostrzyczki - uśmiechnęła się i wyszła z domu.

Na świeżym powietrzu, Kaori uświadomiła sobie, co tak naprawdę zrobiła. Zachciało jej się płakać i to tak porządnie. Całą drogę szła zasmarkana i ledwie widziała przez łzy, lecz przed miejscem zbiórki doprowadziła się do stanu przyzwoitości. Na miejscu pierwszą osobą, która do niej podeszła, była Rina.

- Kaori, co to za zmiana? - ruda nie wiedziała, co ma powiedzieć.

- Czasem warto - uśmiechnęła się.

- Brałaś coś? - Rina przyjrzała się oczom Kaori, które były mocno zaczerwienione.

- Nie, piasek wpadł mi do oka. To nic takiego.

- Nie chcesz iść do medyka? - położyła dłonie na jej ramionach.

- Nie - pokręciła głową.

- Coś się dzieje? - podszedł do nich wysoki mężczyzna.

- Nic. Kaori poznaj Harukę, kapitana oddziału i zarazem mojego dawnego kolegę z drużyny.

Haruka nie wywarł specjalnego wrażenia na Kaori. Ot zwykły szatyn z włosami sięgającymi uszu i mocnymi rysami twarzy. Z niewiadomych przyczyn wzbudzał w niej respekt i wiedziała, że lepiej nie powinna wychodzić poza szereg w jego obecności. On w pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś wątły chłopaczek, który ledwo został wypuszczony po długim pobycie w szpitalu, by pełnić funkcję zapchajdziury. Od Riny wiedział, że ta niepozorna dziewczyna jest dość groźna. Chciał to sprawdzić na własnej skórze.

- Miło mi cię poznać, niemiło że w takich okolicznościach - uścisnęła jego dłoń.

- Nie przeszkadzajcie sobie - rzucił i poszedł dalej.

- To ten sadysta i materialista w jednym? - zapytała Kaori.

- Tak. Staraj się go nie prowokować do kłótni. Nie będę zawsze przy tobie żeby stanąć w twojej obronie.

- Poradzę sobie. Sasori już jest? - nigdzie nie mogła wypatrzeć marionetkarza

- Był tu najwcześniej. Trzyma się na uboczu pewnie.

- Zaraz wracam - Kaori zaczęła wodzić za nim wzrokiem, aż wypatrzyła chłopaka opierającego się o kamień.

- Pozbyłeś się tego trupa?

- Dokończyłem swoje dzieło. Jestem z niego zadowolony.

- Wiesz, że jak zostawisz puzzle z kazekage luzem to zacznie śmierdzieć i zalęgnie się robactwo?

- Zadbałem o to.

- To dobrze. Co za ironia, bierzemy udział w akcji poszukiwawczej osoby, którą załatwiłeś - prychnęła.

- A ty zacierałaś ślady - wytknął jej ten szczegół.

- Wyobraź sobie, że moja matka myśli, że to ja go załatwiłam - Sasori prychnął na te słowa.

- Interesujące. Pokłada w tobie wielkie nadzieje. Odbierz to za komplement.

- Dzięki - mruknęła - Zamierzasz tu wrócić?

- Zależy od okoliczności.

- Nawet jeśli wiesz... Zostaniesz międzynarodowym przestępcą, to wiedz że zawsze możesz na mnie liczyć.

- Dzięki.

Tak oto rozpoczęła się ironiczna misja, w trakcie której wiele się wydarzy. Nie będę spojlerować w podsumowaniu, historia nabierze różnych obrotów.

Ogłoszenia parafialne

Witam serdecznie wszystkie bezbożniki w tą randomową porę. Większość z was jest tutaj z mojego ff Kakashi x Reader. Zapraszam was już w walę w tynki o nieznanej godzinie na premierę obiecanego przed rokiem specjała, więc stay tuned.

Małe info dotyczące tego ff - tak wiem, że wydarzenia w książce nie idą zgodnie z tym co działo się w anime i mandze, ale jak pisałam w pierwszym rozdziale, nie będę szła zgodnie z wydarzeniami i chcę stworzyć coś bardziej unikalnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro